Tuesday 5 August 2014

"Ludzie wiele ode mnie oczekują, ale nie rozumieją, że to oni mają moc".

Ciocia przezyla juz jeden armageddon i nie miala pojecia, ze to juz! Bylo to w  roku 1999. Natomiast dwa armageddony przezyla Instytucja Zony bo i 1999 roku i 1975.
Pierwszy koniec swiata odbyl sie w 1914. Zwazywszy, ze poczatek wielkiej wojny tez mial miejsce w tym roku ( 100 - tna rocznice wlasnie obchodzimy). Do czego zmierzam. Wojewodztwo Londynskie w minionym tygodniu informowalo lub  pytajac niejako ciocie, czy to juz sie zbliza koniec swiata? Chyba tak? Bo i Afryka jest ciagle targana niepokojami. Bliski wschod jak wiadomo non stop ostrzeliwane. Chiny darza do ekspansji na wschod a wojna domowa na Ukrainie toczy sie pod naszymi oknami. Do tego jeszcze natura upomina sie o swoje i ebola juz przywleczona jest na zachod.
Coz ciocia rzeknie. Jak sie nie da zyc a jakos trzeba to coz trzeba innego robic. Modlic sie i klepac formulki czy moze zawiadamiac innych o zblizajacej sie katastrofie. Ta strategie opanowali Swiadkowie Jehowy, ktorzy co rusz obliczaja nowy armageddon i wieszcza nasz koniec. Swietnie to opowiada film dokumentalny pt;Nieznana Historia Swiadkow Jehowy, ktory Wam tu puszczam.


Z tego tez dokumentu pochodza cytaty takie jak; Choroby rodza sie w glowach lysych ludzi, ktorych glowy pelne sa dymu papierosowego lub wyrostek robaczkowy to nic innego jak atak robakow gryzacych okreznice.
Wstawajacy z grobu prorocy tez sie pojawiaja i jak wiadomo, ze zolwie zyja 60 - lat i maja sie swietnie.
Macie mnie pewnie juz dosc i tych bredni ale zwazywszy, ze na calym swiecie sa setki tysiecy wyznawcow Badaczy Pisma Swietego to i trzeba rozroznic czy ciocia pierd. glupoty czy swiat?
Drugi tekst, ktory chce wam przytoczyc pochodzi juz z ust Zbigniewa Brzezinskiego, ktory na lamach min. Wyborczej kwituje rozwoj wypadkow tak:
Rosja i Zachód przeżywają największą konfrontację od czasów zimnej wojny. Na Bliskim Wschodzie grupy terrorystyczne zakładają własne państwa. Izrael znów jest na wojnie z Palestyńczykami. Jak bardzo niestabilny jest świat?
"Tak niestabilnego świata jak obecnie nie widzieliśmy od końca lat 70. XX wieku, od czasu gdy ZSRR zaatakował Afganistan, islamska rewolucja przejęła władzę w Iranie, a Azja Południowo-Wschodnia wrzała po wyjściu USA z Wietnamu.


Tylko w ostatnim miesiącu nasiliła się bliźniacza wojna w Iraku i Syrii, rozpoczęły się walki między Izraelem i Palestyńczykami, Afganistan przeżył kryzys polityczny, a wschodnia Ukraina pogrążona jest w wojnie domowej.

Dodatkowo nuklearne negocjacje z Iranem wiszą na włosku, a Chiny zwiększają swoje roszczenia terytorialne we Wschodniej Azji" - pisał w lipcu "The Wall Street Journal".


Zmiany na szachownicy

Dziennik jest zdecydowanie niechętny polityce Baracka Obamy i o obecny kryzys oskarżył urzędującego prezydenta. Według "WSJ" Obama popełnił błąd, porzucając rolę światowego policjanta, którą przez lata odgrywały USA. To zachęciło najróżniejszej maści grupy i państwa do demontażu globalnego systemu bezpieczeństwa. Na odzew nie trzeba było długo czekać.

Sympatycy Obamy o spowodowanie kryzysu oskarżyli George'a W. Busha. Według nich to właśnie on zdestabilizował świat, wprowadzając wojska do Iraku i Afganistanu oraz gdy patrzył z założonymi rękami, jak Rosja najeżdża i parceluje Gruzję. Za oceanem wybuchła gwałtowna debata, a strony zaczęły się atakować z dawno już okopanych pozycji.

Jedno pozostało jednak poza sporem: sam fakt, że na światowej szachownicy, gdzie do niedawna figury znały dobrze swoje miejsca i zakres ruchu, doszło w krótkim czasie do kilku trudnych do przeoczenia posunięć. Posunięć niewróżących nic dobrego.

Dwa teatry

Po opublikowaniu artykułu w "WSJ" prorosyjscy separatyści zestrzelili cywilny samolot z 298 osobami na pokładzie.

Myśl, że "tym samolotem mogłem lecieć ja lub moja rodzina", pojawiła się w domach w Europie, USA, Australii, Azji, stąd pochodzili zabici pasażerowie. Niestabilność zagrażająca bezpieczeństwu przestała być tylko akademickim terminem.

A lista konfliktów wymienionych w "WSJ" nie jest pełna. Nie ma na niej m.in. konfliktu w Republice Środkowej Afryki, Południowym Sudanie czy Libii, która po upadku reżimu Kaddafiego stoi na krawędzi wojny domowej. Nie ma też Egiptu leczącego rany po rewolucji i kryzysie politycznym z ostatnich lat. Nie ma wojen narkotykowych w Ameryce Południowej.

Mimo to dwoma najważniejszymi źródłami niestabilności pozostają obecnie Bliski Wschód i wschodnia Ukraina.

Bliski Wschód: Nowa wojna 30-letnia?

Trzy lata po rozpoczęciu arabskiej wiosny państwo Syria istnieje już tylko jako wpis w Wikipedii i kontur na mapie Google. Również sąsiadujący z nią Liban daleki jest od stabilności. Oprócz tego islamscy bojownicy z organizacji Islamskie Państwo Iraku i Lewantu, którzy wychowali się na syryjskiej wojnie, podbili cały zachód Iraku. Na zajętych terenach wprowadzają szariat, dokonują masakr ludności i zamieniają w kupy szarego gruzu szyickie miejsca kultu. Pod koniec czerwca ogłosili na terenie Syrii i Iraku kalifat. Nikt go nie uznaje, ale państwo de facto istnieje i funkcjonuje.

Tymczasem na wschód od kalifatu rodzi się inne nowe państwo - niepodległy Kurdystan. Według słów przywódcy tej autonomicznej irackiej prowincji w ciągu najbliższych miesięcy odbędzie się referendum w sprawie niepodległości państwa. Już teraz kurdyjskie władze kontrolują znaczące pola ropy wokół Kirkuku i skutecznie bronią swoich granic przed islamistami z IPIL.

Jak oceniają eksperci, to, co widzimy, to jednak nie chaotyczny rozpad państw, ale uzyskiwanie przez bliskowschodnie narody rzeczywistej niezależności politycznej. Granice na mapie wyrysowane prawie sto lat temu przez Europejczyków pękają i oddają miejsca granicom wyznaczanym przez podziały religijne i etniczne.

W takim duchu w wywiadzie z lipca dla pisma "Foreign Policy" Zbigniew Brzeziński porównał obecną sytuację na Bliskim Wschodzie do wojny trzydziestoletniej w XVII wieku w Europie. - Widzę analogie pomiędzy tym, co dzieje się obecnie na Bliskim Wschodzie, a tym, co wydarzyło się w Europie kilka stuleci temu, mianowicie rosnącą identyfikację religijną jako najważniejszy motyw w polityce, ze straszliwymi konsekwencjami - oceniał były doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Jimi Cartera.

Wojna z lat 1618-48 doprowadziła również do zmiany układu sił w Europie i wytworzenia nowoczesnych państw narodowych w takim sensie, w jakim znamy je dzisiaj. Najpierw jednak wielotysięczne armie zamieniły całe połacie kontynentu w perzynę.

A może jak I wojna światowa?

Mając na uwadze powstawanie nowych państw i zmianę układu, sił angielski historyk z Cambridge Richard J. Evans porównał w artykule w "The New Republic" obecną sytuację do I wojny światowej w Europie. "Konflikt pomiędzy zwalczającymi się islamskimi ugrupowaniami na Bliskim Wschodzie jest wojną zastępczą -proxy war - pomiędzy szyickim Iranem i sunnicką Arabią Saudyjską. Chiny i Rosja ustawiają się za jedną stroną, NATO i USA są po drugiej stronie. Przed 1914 r. tak samo wyglądała sytuacja na Bałkanach, gdzie mieliśmy nacjonalizm połączony z tarciami religijnymi pomiędzy chrześcijańskimi państwami Grecją i Bułgarią a islamskim imperium osmańskim oraz konflikt między katolickimi elitami monarchii habsburskiej z prawosławną Serbią. [...] Państwa bałkańskie, tak jak dzisiaj narody na Bliskim Wschodzie, do pewnego stopnia zastępowały rywalizację wielkich mocarstw - carskiej Rosji, Niemiec i Austro-Węgier" - pisze Evans.
Ukraina: To nie zimna wojna

Analogia z I wojną światową nasuwa się też w przypadku konfliktu we wschodniej Ukrainie, a zwłaszcza wobec zestrzelenia 17 lipca malezyjskiego boeinga. W Europie porównywane jest ono do momentu zastrzelenia przez Gawriło Principa arcyksięcia Ferdynanda, co doprowadziło miesiąc później do wybuchu europejskiego konfliktu. W USA do zatopienia parowca Lusitania, co wywołało włączenie się Ameryki do Wielkiej Wojny.

Jacob Heilbrunn, publicysta piszący o bezpieczeństwie międzynarodowym, m.in. w "The New York Times" i "The National Interest", już w dzień tragedii napisał, że "jeśli za zestrzeleniem samolotu stali separatyści lub Rosja, otworzy to drogę do pomocy wojskowej Ukrainie i nałożeniu nowych, dotkliwych sankcji na Rosję. To będzie początek, a nie koniec".

"Sytuacja nie przypomina natomiast powrotu do zimnej wojny z lat 70. i 80. XX wieku, gdy mocarstwa regulowały swoją konfrontację" - ocenił Heilbrunn.

Podobnego zdania jest profesor Roman Kuźniar, doradca ds. międzynarodowych prezydenta Bronisława Komorowskiego. - Mówiąc o nowej zimnej wojnie, dowartościowujemy Rosję. Konfrontacja między Związkiem Radzieckim i Stanami Zjednoczonymi była konfrontacją między równorzędnymi partnerami wagi ciężkiej. Obecna Rosja do nich nie należy - zaznacza prof. Kuźniar w rozmowie z "Wyborczą".

- Rosja jest obecnie "państwem hultajskim", nierespektującym zasad prawa międzynarodowego. Rolą wspólnoty międzynarodowej jest ją do tego zmusić. Sankcje sektorowe nałożone przez UE i USA są dobrym początkiem - ocenia.

W latach 90. też nie było stabilnie

Powstające w fabrycznym tempie analogie i porównania historyczne są przejawem chęci uporządkowania chaosu ostatnich tygodni. O ile jednak wydarzenia kilku miesięcy świadczą o nowych zagrożeniach dla światowego bezpieczeństwa, o tyle na ich odbiór może wpływać perspektywa, z której patrzymy. Według danych Instytutu Badań nad Pokojem w Oslo (PRIO) najwięcej konfliktów na świecie po II wojnie światowej toczyło się w latach 90. XX wieku, po końcu zimnej wojny:


W tym czasie doszło m.in. do wojny w Zatoce, krwawych wojen w Chorwacji i Bośni, ludobójstwa w Rwandzie i konfliktu w Kosowie. Z kolei pierwsza dekada XXI wieku przyniosła wojnę w Iraku i Afganistanie, wojnę izraelsko-libańską, rosyjską agresję na Gruzję i konflikt w Darfurze. 
Co Wam tam jeszcze polecic? Chyba juz tylko osobista refleksje. Zawsze gdy na mszy padaja wypominki to nigdy czlowiek nie dziekuje! Rzadko sie zdarzy by ktos dziekowal, za to,ze jest, ze cokolwiek jest. Np. Dzien, slonce,  upal, zdrowie, rodzina, jaskolki, koncert, praca, niepraca, wolne, niewolne cokolwiek. Zero intencji od siebie. Ale daj to zawsze! Piniadze, zdrowie, operacje, i najlepsze to stwierdzenie magiczne- Panu Bogu wiadome i w pewnej  intencji. Takie to magiczne. Niby kryjace tajemice i potem sie dochodzi o co autorowi chodzilo? Niech zgadne - sady, piniadze, ziemie, operacje i pijanstwo, rozwody i zle prowadzenie sie czlonkow rodziny.
Juz ja to wiem! Bom zla ciocia! I siedze ja w Waszych glowkach! Oj siedze!
I zawsze jak trwoga to do Boga!
Pamietacie taka scene w filmie  Bruce Wszechmogacy jak Morgan Freeman zagral Boga i na jeden dzien kazal  byc soba Jimowi Carreyowi. Ten obudzil sie i slyszy glosy, blagania. Potem prosby wysypuja sie z szuflad, kredensow, spadaja z nieba. Podan tak ok 3 mld.  Pelno daj i daj! Kartki, listy z prosbami, skargami,a zadna z podziekowaniami. Z ironicznym usmiechem Morgan gani Jima  i pyta * i co fajnie tak miec non stop*
Wiec nie zawracajmy glowy juz nikomu i robmy swoje!