Tuesday 28 July 2015

scientopierdologia

O i wlasnie gdy ciocia walczy o kontrakt to scientolodzy maja miliard lat umowe. Tlumacze dlaczego. Poniewaz Ziemia trwa bilion lat to miliard wydaje sie tylko chwilka.
Po sierci urzadzaja urodziny i poglebiaja zawsze swoja swiadomosc. Oczywiscie ludzie sa mechanicznymi cialami dla radioaktywnych dusz zwanych Tetanami, ktore 75 milionow lat temu Xenu- wladca wielu planet- wrzucil do ziemskiego (wowczas Ziemia nazywala sie Teeganeeack) wulkanu i wysadzil za pomoca bomb. Po wybuchu Tetani polaczyli sie z ludzmi.  Scientolodzy wierza, ze dzieki audytingowi czyli po prostu spowiedzi z wariografem wszystko sie wyjawi i kursom samoksztalcenia, samoswiadomosci stana sie Tetanami i dzieki temu mozna lewitowac i teleportowac sie.
Nie ciocia szaleju sie nie najadla i nie pierdoli glupot. To czysta prawda a opisywane zjawisko nazywa sie Scientologia. Ilez to razy byla ciocia zaciekawiona co tez na centralnej ulicy Ediego takie sa demonstarcje tzn ktos stoi w masce Gya Fawkesa tego z Vendetty, znaku rozpoznawczego Oburzonych na swiecie. A to stali i protestowali przeciwko Oxford Capacity Analysis czyli poziom badania stresu. Oczywiscie z Oxfordem nic to nie ma czynienia. I ze zdrowym rozsadkiem tez nie.
To kolejne czynienie wody z mozgu ludziom. Co wiecej nauki te pobieraja miliony ludzi. Ruch zapoczatkowal Ron L. Hubbard. On to zapoczatkowal Sea Organisation czyli straz wewnatrz scientologow. Koscioly znane sa z tego, ze sa odpodatkowane a miliony wiernych na kursach swiadomosci by dostac sie na wyzszy level wydaja kolejne pieniadze. A i jeszcze Beck, John Travolta czy Tome Cruise.
Ciocie zainteresowala ksiazka Lawrecna Wrigta pt. Droga do wyzwolenia. Scientologia, Hollywood i pulapki wiary. Oprocz tego liczne artykuly z prasy. Nie moge nie podac i polecic dokument Going Clear Scientology and the prison of Belief, produkcji HBO. Dokument pomimo, ze scientolodzy tyle juz sa *na rynku* ujrzal swiatlo dzienne. Troche to przypomina Swiadkow Jehowa ale nie wiem i nie bylam. Co wiecej nie dam sie naciagnac na to, ze nie wolno uzywac lekow i trzeba osiagac Absolut. Hubbard jako naciagacz, pisarz pulp fiction a w koncu wykolejeniec pod wplywem psychotropow tak zawladnal ludzmi, ze juz nie wiem czy tych Tetanow.
Ludzie! wiekszych pierdol nie slyszalam od lat. 

Going Clear Scientology and the Prison of Belief 2015


a to juz z spoko koko kraju 
Jedna z najbardziej kontrowersyjnych religii świata - Kościół scjentologiczny - wchodzi do Polski. Aby uniknąć złych skojarzeń, ma działać jako stowarzyszenie i oficjalnie jedynie udzielać pomocy osobom zagubionym w życiu. Jednak w tzw. raporcie Cottrella sporządzonym dla Rady Europy i w raporcie polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego wymieniony został jako niebezpieczna sekta. Ilu Polaków wpadnie w jej sieci?
Już za kilka tygodni (takie przynajmniej są oficjalne plany) przy rondzie ONZ w centrum Warszawy ma stanąć wielki żółty namiot. W środku wolontariusze, m.in. z Węgier, Ukrainy, Kazachstanu, Włoch, Litwy i Czech, będą się uśmiechać, rozdawać broszurki, sprzedawać książki. Przewidziano pogadanki i pokazy filmów. Cierpiący na różne schorzenia uzyskają pomoc w postaci specjalnego masażu.
Wśród wolontariuszy znajdzie się 26-letnia malarka Kasia Pawluśkiewicz. Polka z pochodzenia, mieszkająca w Seattle. Pochodzi z katolickiej rodziny. Pewnie opowie, że jako nastolatka sprawiała dużo problemów - brała narkotyki, podkradała w sklepach. I kiedy trafiła do scjentologicznego ośrodka dla narkomanów Narconon, przeszła duchową przemianę. - Przyjechałam do Polski, żeby pomagać zagubionym ludziom - mówi "Newsweekowi".
Jedną z czołowych postaci w grupie, zajmującej się ekspansją myśli scjentologicznej do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, jest Julia Astafiewa, Rosjanka. Ma 30 lat, okulary, poważną twarz. Jeszcze niedawno nosiła długi warkocz, a widziała dobrze i bez okularów. Ale dowiedziała się, że warkocz powinna ściąć, zaś okularami dodać sobie powagi. Żeby robić lepsze wrażenie. Na co dzień jest pracownikiem moskiewskiego Centrum Zarządzania Technologią Scjentologiczną - to jedna z organizacji zależnych od Kościoła.
Gdy pytamy ją, czy namiot i Goodwill Tour (czyli trasa dobrej nowiny, jak brzmi oficjalna nazwa przedsięwzięcia) jest wstępem do werbunku do Kościoła scjentologicznego, stanowczo zaprzecza. - To wydarzenie kulturowe, humanitarne - tłumaczy Julia. - Chcemy pokazać ludziom, że istnieją proste i skuteczne metody postępowania w trudnych sytuacjach życiowych.
REKLAMA
REKLAMA
Brzmi to niemal jak biblijna opowieść o dobrym samarytaninie. Tyle tylko że byli członkowie Kościoła scjentologicznego, którym udało się wyrwać spod jego wpływu, przedstawiają odmienny obraz. Podobnie jak Dariusz Pietrek ze Śląskiego Centrum Informacji o Sektach i Grupach Psychomanipulacyjnych KANA: - Oni chcą werbować w Polsce ludzi do swojego Kościoła, te wszystkie kursy, szkolenia i terapie to tylko zasłona dymna.
Podobnie myśli ksiądz Tomasz Aleksiewicz, dominikanin z Łodzi. Jego zdaniem Kościół katolicki na obecności scjentologów nie ucierpi, ale na pewno znajdą się ludzie, którzy będą chcieli dołączyć do tej samej wspólnoty co John Travolta i Tom Cruise, najsłynniejsi członkowie sekty. - Mogą dostać po głowie, stracić własną tożsamość i majątek, zostać skrzywdzeni - mówi.
52-letni Wilfried Handl był szefem scjentologów na całą Austrię. Dziś żyje z pomocy społecznej, nie ma nawet pieniędzy na samolot do Ameryki, gdzie mieszka jego była żona z dwoma synami. Swoje doświadczenia spisał w książce "Obłęd i rzeczywistość. 28 lat w psychosekcie". Opowiada w niej, jak uzależniał ludzi, a potem "wyciskał ich jak cytrynę". - Byłem partyjnym żołnierzem w faszystowskim systemie - mówi wprost.
Do scjentologów przystał w 1974 r., miał 20 lat. Poznał tam artystów, urodziwe kobiety, inteligentnych i pozornie przyjaźnie nastawionych ludzi. Od dawnych znajomych się odciął - chyba że dali się wciągnąć do organizacji. - Rozkoszowałem się posiadaną władzą - wspomina. - I tym uczuciem, że z innymi mogłem zrobić wszystko.
Opowiada o przemocy psychicznej, szantażowaniu. O przesłuchaniach stosowanych wobec członków, którym kazano mówić o swoich grzechach, nieczystych myślach, homoseksualizmie. Potem można było ich zmusić do wszystkiego. Bo wszystko obracało się w gruncie rzeczy wokół pieniędzy. - Pieniędzmi był mierzony sukces - zdradza Handl. Sam organizował spotkania, podczas których dwustu scjentologów zbierało się w jednej sali. Nie mogli z niej wyjść, dopóki nie zapłacili. Czasem chodziło o 2 tys. dolarów, czasem o 20 tys. Jego też w latach 90. dręczono przez całą noc, aby uiścił 40-tysięczny datek. Aż się ugiął. Jednak przez lata wierzył w ideologię scjentologów. Otrzeźwiał dopiero, gdy zachorował na raka, choć jako scjentolog miał być czysty - niepokonany, niemal nieśmiertelny.
Kontrowersje wokół praktyk Kościoła scjentologicznego są powszechne na całym świecie. Organizacja oskarżana jest o "pranie mózgów" swoich sympatyków, doprowadzanie ich do bankructw i samobójstw. Ale także o finansowe machinacje, próby wpływania na gospodarkę i politykę krajów. Przeciwnicy Kościoła twierdzą, że działa on na podobieństwo mafii, umieszczając swoich ludzi w ważnych instytucjach gospodarczych i państwowych.
We Francji głośno o scjentologach zrobiło się w 1996 roku, kiedy jeden z ich guru, Jacques Mazier, został skazany na trzy lata więzienia i pół miliona franków grzywny za nieumyślne spowodowanie śmierci jednego z wyznawców Kościoła, a 22 innych członków Kościoła scjentologicznego dostało niższe wyroki za wyłudzenia i nielegalne praktykowanie medycyny. Trzy lata później wybuchł kolejny skandal, gdy sędzia z Paryża sympatyzująca z tym ruchem dopuściła do zaginięcia kilkuset kilogramów akt śledztwa przeciwko scjentologom. Dokumenty ginęły też z prokuratur w Verdun i Nancy.
W Niemczech scjentologami zajął się Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (BfV). Uznał, że organizacja obok komercyjnych celów ma także polityczne, które są sprzeczne z niemiecką konstytucją. Dlatego od lat 90. scjentolodzy byli infiltrowani przez służby wywiadowcze, w niektórych landach nie wolno im piastować urzędów publicznych, nie daje się im zamówień państwowych i odmawia zarejestrowania jako grupy wyznaniowej (występują tam jako organizacja gospodarcza). W 1996 roku Młoda Unia, młodzieżówka rządzących w Niemczech chadeckich CDU i CSU, wzywała do bojkotu wyświetlanego w kinach
filmu "Mission: Impossible", w którym główną rolę zagrał Tom Cruise.
W odwecie członkowie Kościoła zarzucili Niemcom naruszanie praw człowieka i wolności religijnych. Uruchomili zakrojoną na szeroką skalę kampanię przeciw Republice Federalnej. W 1997 r. na łamach "International Herald Tribune" ukazał się jako całostronicowe ogłoszenie list otwarty do ówczesnego kanclerza Kohla, w którym ponad trzydziestu amerykańskich prominentów - m.in. aktor Dustin Hoffman, reżyser Oliver Stone, pisarz Mario Puzo czy dziennikarz telewizyjny Larry King - skarżyło się na sposób, w jaki Niemcy obchodzą się z tą religią. Autorzy posunęli się do porównań z prześladowaniami Żydów.
Wojna przybrała na sile w zeszłym roku, kiedy scjentologami zainteresowała się specjalna komisja śledcza landtagu Saksonii badająca straty Sachsen Landesbank. Pojawiło się podejrzenie, że bank może być infiltrowany przez scjentologów, bo miał wesprzeć sumą kilkuset milionów euro fundusz filmowy hollywoodzkiej produkcji z udziałem znanych scjentologów.
Mimo tych oskarżeń najdynamiczniej rozwijająca się nowa religia ma dziś na świecie, według danych samych scjentologów, 10 milionów wyznawców w 159 krajach, ponad 6000 kościołów, misji i powiązanych z nimi organizacji. W ciągu ostatnich trzech lat scjentolodzy otworzyli nowe duże ośrodki w Republice Południowej Afryki, Rosji, Wielkiej Brytanii i Wenezueli.
Jednak z powodu skandali i kontrowersji zdobywając nowe przyczółki, scjentolodzy unikają nazywania siebie Kościołem, a głoszonej doktryny - religią. W krajach katolickich, aby nie drażnić opinii publicznej, nie używają też swojego symbolu - charakterystycznego krzyża. Często skrywają się pod przykrywką stowarzyszeń, akcji charytatywnych, fundacji. Podlega im wiele takich organizacji, m.in. Narconon (prowadzący program antynarkotykowy), Citizens Commission on Human Rights (zajmuje się uchybieniami psychiatrii wobec praw człowieka), Foundation for Religious Freedom (obrona wolności religijnej, czyli scjentologii), World Institute of Scientology Enterprises (organizacja gospodarcza).
Również w Polsce nie występują z otwartą przyłbicą. - Wchodzą do Polski? - Tomasz Skłodowski, rzecznik MSWiA, wydaje się zdziwiony. Mówi, że nie złożono wniosku o rejestrację Kościoła scjentologicznego, ale jeśli to nastąpi, zostanie on rozpatrzony zgodnie z prawem.
Kiedy scjentolodzy występowali o zgodę na ustawienie namiotu w Warszawie, o religii nic nie pisali. W urzędzie miasta nie mają pojęcia, kogo wpuścili na rondo ONZ. - To ma być jakaś Trasa Wolontariuszy Dobrej Woli - informuje nas urzędniczka z Wydziału Imprez Masowych w stołecznym magistracie. Jako wnioskodawca podpisał się Angelo Boi, Włoch, drugi obok Julii Astafiewej główny organizator touru w Polsce. - Będą rozdawać jakieś broszurki. Poprowadzą wykłady, jak efektywnie rozwiązywać problemy życiowe - odczytuje z wniosku.
Niebezpieczeństwo scjentologii tkwi właśnie w tym, że ludzi wciąga się pod pozorem pomocy w rozwiązywaniu problemów. Twórcą tej niby religii, niby systemu filozoficznego jest Lafayette Ronald Hubbard, niesłychanie płodny autor powieści science
i pulp fiction. Na jednej z konwencji pisarzy fantastyki w New Jersey miał powiedzieć: "Pisanie, za które płacą centa od słowa, jest śmieszne. Jeżeli człowiek naprawdę chce zarobić milion dolarów, to najlepszym sposobem jest założenie własnej religii". Wkrótce potem, w 1950 r., ukazała się jego "Dianetyka", która do dziś jest biblią scjentologów.
Scjentologia (oznacza studiowanie prawdy) to religia bez Boga, choć zawiera elementy buddyzmu, hinduizmu, chrześcijaństwa (zwłaszcza gnostycyzmu) i odniesienia do wielu innych religii. I wątki jakby żywcem wyjęte ze scenariusza filmu SF.
75 milionów lat temu zły książę Xenu, aby rozwiązać problem przeludnienia na kontrolowanych przez siebie 76 planetach, pojmał 13,5 biliona boskich istot, przewiózł je na Ziemię, uwięził w kraterach wulkanów i zgładził za pomocą bomb wodorowych. Biliony dusz Thetanów wcieliły się w ludzi. Zdaniem Hubbarda każdy człowiek ma nieśmiertelną duszę - właśnie Thetana. Ale do tych dusz doczepiają się engramy - wspomnienia traum przeżytych w poprzednich wcieleniach. Blokują umysł, który można oczyścić za pomocą różnych technik i programów. Kto wie, jak je stosować? Scjentolodzy, którzy doświadczyli ostatecznego wtajemniczenia.
Jedna z takich technik, auditing, polega na wprowadzaniu leczonego w niemal hipnotyczny trans nieustannym powtarzaniem pytań. Podczas wielogodzinnych sesji doradcy gromadzą masę informacji z życia osobistego uczestników. Często sesjom towarzyszy puryfikacja - odtrucie organizmu - poprzez nasiadówkę w saunie i przyjmowanie witaminy B1. Jak twierdzą doradcy, po takiej sesji człowiek staje się wolny od złych engramów. Jest w stanie optymalnym. I może posiąść nawet umiejętności paranormalne - zdolność do telepatii, wydzielania strumienia energetycznego, psychokinezy.
To właśnie wmawiają ludziom scjentolodzy - że przystępując do nich, można zapanować nad czasem, materią i przestrzenią. Nad swoim ciałem, umysłem - całym swoim życiem. Pułapka polega na tym, że za to wszystko trzeba słono zapłacić. W USA kurs dla nowicjuszy to wydatek zaledwie 50 dolarów. Ale następne kosztują już po kilka, kilkadziesiąt tysięcy. Niektórzy z wyznawców przyznają, że na wieloletnie szkolenia wydali wszystkie swoje pieniądze. Zaciągali kredyty. System ma doprowadzić do uzależnienia. We Francji głośna była historia młodego mężczyzny z Lyonu, który nie mogąc zdobyć 30 tysięcy franków na opłacenie następnego kursu, popełnił samobójstwo. Z rozpaczy, że nie mógł kształcić się, idąc po "moście do oczyszczenia i szczęścia".
Dlatego główna grupa docelowa scjentologów to ludzie zamożni. - Kościół nie jest zainteresowany szarakami zarabiającymi poniżej średniej krajowej. Ich interesują decydenci: politycy, dyrektorzy banków, biznesmeni - ostrzega Dariusz Pietrek.
Matt Karczewski, 63-letni Polak mieszkający w USA, scjentolog od 40 lat, dobrze sytuowany właściciel firmy konsultingowej, nie żałuje jednak ani centa, bo zaliczanie kolejnych szczebli wtajemniczenia przynosi mu korzyści. - Mam inne podejście do życia, podnoszę efektywność, czuję się bardziej odpowiedzialny za świat - zapewnia i dodaje, że pieniądze od wiernych służą rozwojowi organizacji. - Niedługo kupujemy w Seattle budynek dla naszego Kościoła za kilka milionów dolarów - mówi Matt.
Majątek Kościoła obejmujący nieruchomości na całym świecie szacowany jest już na wiele miliardów dolarów. Troskliwie strzeżona centrala scjentologów mieści się w Gilman Hot Springs na terenie 500-akrowego dawnego kurortu, 130 kilometrów od Los Angeles. Ale istnieje nawet miasto scjentologów Clearwater na Florydzie, gdzie mieszka ponad 8 tysięcy wiernych. Scjentolodzy posiadają w Clearwater ponad 200 przedsiębiorstw i własne szkoły. W tym roku ma tam zostać oddana największa świątynia scjentologiczna na świecie, budowana od ośmiu lat kosztem 50 milionów dolarów. Sześciopiętrowy budynek z 889 pomieszczeniami będzie górował nad miasteczkiem. Bogate są także organizacje wchodzące w skład Kościoła. Na przykład powołana w 1967 roku Sea Org (formacja paramilitarna, czuwająca m.in. nad porządkiem wewnątrz Kościoła) dysponuje co najmniej trzema statkami.
Potęga wyrosła z pieniędzy zwerbowanych członków. Jak twierdzi David Bromley, profesor socjologii z Uniwersytetu Virginia Commonwealth, Kościół scjentologiczny zorganizowany jest na zasadzie licencjonowanych oddziałów, czyli franczyzy. Nowo powstające oddziały muszą płacić Kościołowi za know-how - jak robić kursy, pozyskiwać członków. To globalna sieć, rodzaj finansowej piramidy, która aby zarabiać, rozprzestrzenia się po świecie. W końcu zawitała do Polski.
Jest kwietniowe popołudnie, siedzimy z Julią na ławce. Obok dudnią tramwaje, wierni przemykają z kościoła św. Jakuba po wieczornej mszy. A my rozmawiamy o sprawach ostatecznych. - Jakie jest twoje nastawienie do religii? - pyta Julia i patrzy surowo. Interesują ją szczegóły, o czym będzie tekst, z kim rozmawiałem. Chce wszystko kontrolować. - Musisz wiedzieć, że w Niemczech był dziennikarz, który pisał bardzo nieprzychylne artykuły o scjentologach - mówi z ukrytą groźbą. - I zdarzył mu się wypadek samochodowy. Był długo w śpiączce. Gdy z niej wyszedł, całkiem się odmienił. Szczerze zainteresował się scjentologią i nigdy już źle o nas nie pisał...
W Polsce o scjentologach mówiło się do tej pory rzadko i mało. Najwięcej w 1999 roku, gdy do Gdańska przybył Niemiec polskiego pochodzenia Andreas Kaźmierczak i pod przykrywką biura inżynierskiego zorganizował scjentologiczne seminarium i zajął się sprzedażą "Dianetyki". Po kilku niepochlebnych publikacjach w prasie zamknął interes. Ale to były tylko nieśmiałe przymiarki. Teraz scjentolodzy chcą wejść pełną parą, z rozmachem. Czy i tym razem ich próby nie okażą się falstartem? - Polska jest bardzo katolickim krajem, zamkniętym na inne religie - nie kryje obaw Astafiewa. I dodaje, że aktywność scjentologów zwykle zaczyna się, gdy jest grupa ludzi chcących poświęcić swój czas i energię na rozpowszechnianie tej filozofii.
Ale część z tych, którzy chcieli dla scjentologów w Polsce pracować, już zdążyła się rozczarować. Maciek Białecki (33 lata) z Warszawy i jego żona Marta zgodzili się pomóc przy tłumaczeniu na język polski broszurek propagandowych. Pojechali na Węgry, do siedziby Sea Org i przez trzy tygodnie patrzyli, jak działa system. Zakwaterowano ich w stumetrowym mieszkaniu, z dwudziestoma osobami z całej Europy. Spali na piętrowych łóżkach. Praca przy komputerach od 8 rano do 22, z przerwami na posiłki. Za darmo. - To było wycieńczające, ludzie funkcjonowali jak roboty, byli tam także 16-, 17-latkowie - mówi Maciek.
Kiedy zaproponowano mu podpisanie z organizacją kontraktu na okres... miliarda lat (na jego wszystkie wcielenia), odmówił. - Oni bezwzględnie wykorzystują ludzi - bulwersuje się Maciek. Najchętniej łowią takich, co do których jest szansa, że nic im nie będzie przeszkadzało w pracy dla Kościoła. Marta spotkała w Sea Org małżeństwo, które pracowało tam już dwa lata. - Kiedy spytałam, czy mają dzieci, byli zdziwieni. Odparli, że nie mają na to czasu, najważniejsze jest przecież zadanie.
Julia Astafiewa jest zaskoczona, kiedy opowiadam jej o doświadczeniach polskiego małżeństwa. To jej zdaniem jakiś wypadek przy pracy. Obiecuje zająć się przypadkiem. Wszystko wyjaśnić. Wydaje się przejęta. Ale też scjentologom bardzo zależy na poprawieniu swego wizerunku, przychylnych artykułach w prasie. Znani na świecie z agresji, niszczenia przeciwników, ze składania pozwów sądowych w odpowiedzi na słowa krytyki, postanowili postawić na PR i lobbing. Chcą się teraz kojarzyć z hollywoodzkimi gwiazdami filmowymi, dobroczyńcami pomagającym ofiarom tsunami, sponsorami (obok Sony i Pepsi) Igrzysk Dobrej Woli. A jeszcze lepiej z menedżerami znającymi efektywne techniki zarządzania.
I ta strategia powoli przynosi efekty. Małżeństwo Herminia i Stefan Nowoszowie z Olsztyna zetknęli się ze scjentologami na Ukrainie, gdzie Stefan prowadził interesy handlowe. Przeszli kilka kursów podstawowych. Teraz udowadniają skuteczność scjentologicznych technik swoim znajomym. - W naszych spotkaniach uczestniczy np. pracownica jednego z banków - opowiada Stefan. - Ja ją pytam: po co do nas przychodzisz, jesteś po studiach teologicznych. A ona na to: - Ale wiesz, teraz moje życie stało się bardziej uporządkowane.
Podobny sukces odnoszą broszurki, np. "Droga do szczęścia". Teresa Gałan, prezes białostockiego Oddziału Stowarzyszenia Penitencjarnego Patronat, które wydało ją przed sześcioma laty, jest przekonana, że można w niej znaleźć same pozytywne informacje. - Wystarczy sprawdzić nazwy rozdziałów: "Dbaj o siebie", "Bądź wstrzemięźliwy", "Nie bądź rozwiązły". No i cóż w tym złego? - pyta pani prezes.
Ta książeczka (pieniądze na jej wydanie dała kilka lat temu Erica Barram, scjentolog
z USA) rozesłana została do zakładów karnych, gdzie stała się przebojem. Wciąż piszą do mnie osadzeni z prośbą o przysłanie "Drogi do szczęścia"
- mówi Teresa Gałan i na dowód cytuje list: "Po przeczytaniu tej niewielkiej, a zarazem wielkiej książeczki zrozumiałem, że wiele rzeczy robiłem źle. Żyłem w zupełnej niekompetencji. Proszę o przysłanie dwóch egzemplarzy, żebym mógł je podarować rodzinie" - napisał 11 kwietnia kolejny osadzony, ze Strzelina.
Filozofowie poszukiwaniem drogi do szczęścia zajmują się od tysiącleci. Scjentolodzy uważają, że ją znaleźli. Ich broszurka kończy się tak: "Droga do szczęścia jest autostradą dla tych, którzy wiedzą, gdzie znajdują się pobocza. Ty jesteś kierowcą. Szczęśliwej drogi". Trzeba tylko pamiętać, że prawo jazdy należy wyrobić u scjentologów. I może to być najdroższe prawo jazdy na świecie.
http://polska.newsweek.pl/scjentolodzy-w-polsce,14666,1,1.html



tutti frutti, wizyta u ananasa


The Pineapple lub Dunmore Pineapple to jedna z najdziwniejszych budowli w Szkocji. Znajduje sie kilka mil na polnoc od Airth. Malej wioski obok Falkirk.  Budowla ta powstala z nadania 4- go Earla Dunmore, Johna Murray`a. Bylo to prezent urodzinowy dla jego zony Charlotty. Forma to pawilon z przepieknym ogrodem przed i za budowla. Kopula budowli tym dziwniejsza, ze w ksztalcie ananasa. 


Ten zostal odkryty przez Kolumba w 1493 roku na Karaibach. Po tym wydarzeniu owoc trafial na stoly Europy a pan Dunmore tak sie nim zachwycil, ze postanowil wplesc niezwykly ksztalt w swoja posiadlosc. Ananas obok slodkiego smaku posiada cudowne wlasciwosci nie tylko fizyczne. Oznacza sie moca, zdrowiem i witalnoscia. 
Dlatego tez symbolem anannasa otacza sie zwieczenia domostw, bram i wejsc. Mozna powiedziec o modzie panujacej od tego czasu. Szkocki architekt Sir William Chambers, ktory po wyzej wymienionym budynku jest sprawca takze londynskiego Kew Garden. 


Wysokosc Pineappla to 45 stop. Dwa skrzydla budowli z dwoma pokojami po kazdej stronie. na centralnym miejscu wejscie z arkada na srodku i architrawem. Po bokach znajduja sie dwie kolumny korynckie. Co ciekawe Pineapple posiadal centralne ogrzewanie, ktore zaopatrywalo w cieplo egzotyczna uprawe w ogrodzie. 


W 1970 roku budynkowi zagrazalo zawalenie sie. W 1974 roku Countess of Perth zglosila zabytek do National Trust of Scotland i od tego momentu az do dzis traly prace remontowe. 
Posiadlosci te byly w rekach rodziny Dunmore tak jak i ziemie, ogrody, kosciol Sw. Andrzeja i Elphinstone Tower obok Pineappla. 
Ogrody teraz naleza do prywatego wlasciciela. Zostaje tylko wiecznie zamkniety Pineapple i ogrod oraz las.  To i tak nikomu to nie przeszkadza. Kazdy i tak gapi sie na imponujaca kopule o niezwyklym charakterze. 



 http://www.undiscoveredscotland.co.uk/airth/thepineapple/

http://www.landmarktrust.org.uk/search-and-book/properties/pineapple-10726/

Plan Pineapple