Thursday 14 May 2015

Podroze sa swietnym sposobem na ucieczke od zycia ale srednim na zycie.

Tomek Michniewicz pytany o podroze odpowiada- Podroze sa swietnym sposobem na ucieczke od zycia ale srednim na zycie.

Ciocie zalaly informacje o sabbatingu o rocznej ucieczce, oderwaniu sie zza biurka i gap yerze! 
Nie jem sushi, nie pale, nie jezdze taksowkami, nie jem na miescie, w ogole na miasto nie chodze, nie bywam, nie wydaje, oszczedzam na mieszkaniu, nie wyrzucam jedzenia. I nic qurwa nie robie! a pieniedzy nie widac. Moze jakas czarna dziura siedzi w tym banku czy jak?
Wybaczcie ale posluze sie dwoma artykulami (nie wiem czy chce sie Wam czytac) i paroma linkami do blogow globetroterow.
Pierwszym posluze sie juz teraz. Ponizej pan Stock - pisze, ze rok dla mlodziezy to nic innego jak rok balangi. 
Ps. Ciocie nikt nie zmusi do podrozy do Azji i Afryki. Tam bieda i okrocienstwo i nie mam zamiaru w tym uczestniczycc. Czy tchorz ze mnie? Nie daje rady placic marzeniom, a pieniadze beda moja przepustka by na chcile dac zyc dzieciom zebrzacym, ktore i tak oddadza kase swoim bossom. Nie pozwolilabym na to, zeby cieszyc sie plaza a w chatce obok syn gwalci matke!
Wiem, ze to swietna przygoda. Ale pchanie sie w rejony swiata na wlasne ryzyko jest nieodpowiedzialnoasci. Tak jak i rozkrecanie interesu na Dominikanie albo odpoczynek w luksusach Hughardy, gdzie za murem hotelu jest wojna.
I dopoki zyja Castro na Kube nie pojade!
Do smutnych rozwazan sklonila mnie kolezanka, przyznajac ze w rajach niewolniczych zalozyla by interes. Polegajacy na wynajmie jeppow na wyspie. Tak sie sklada, ze kraj ten to Dominikana. A ciocia a jest swiezo po lekturze All inclusive, Miroslawa Wlekly. 
Prezentuje audycje Radia TokFM


stock 25 czerwca 2014 at 1:51 pm #
Jako fanatyk podróżowania głęboko siedzę w tej tematyce i moja opinia na temat gap year jest raczej negatywna. Młodzi ludzie, za pieniądze rodziców (wersja pomiędzy liceum a studiami) lub własne, jako ludzie zmęczeni po kilku zaledwie latach pracy (większość robi to w okolicach trzydziestki, 99% przed podjęciem decyzji o dzieciach) szukając „prawdziwej wolności”, „poznania innych kultur”, „wyrwania się z pęt konsumpcjonizmu” itp. wędrują zwykle od imprezowni do imprezowni w tanich krajach Azji Połudiowo-Wschodniej lub innych przyjaznych budżetowemu turyście miejscach, wydając w kilka dni równowartość miesięcznej pensji miejscowych. Korzyści z takiego gap year niewątpliwie są, ale moim zdaniem zdecydowanie mniejsze niż to sobie wyobrażamy, a często cała ta idea to po prostu chwilowa ucieczka od odpowiedzialności póki jeszcze można (bo nie ma dzieci itd.).
Oczywiście możliwe są inne warianty gap year, jak choćby wskazany przez Ciebie wolontariat, ale nawet i w tej wersji jest to po prostu próba „znalezienia siebie” czyli rozwiązania problemu powszechnego tylko w bogatych społeczeństwach.
Te wspomniane przez Ciebie ograniczenia są najczęściej faktycznie tylko mentalne i większość „gapowiczów” doskonale sobie radzi po powrocie. Nie zmienia to faktu, że z punktu widzenia dążenia do wolności finansowej taka przerwa to prawdziwy strzał w stopę – inna sprawa, że do odrobienia, a wyjeżdżający najczęściej nie mają tego celu wysoko na liście priorytetów.
Choć kocham podróże, uważam, że ludzie przykładają do nich zbyt dużą wagę i za wszelką cenę starają się znaleźć głębsze uzasadnienie dla tej – w przeważającej mierze – rozrywki. Z tej perspektywy jako praktyk stwierdzam, że prawdziwą satysfakcję podróże dają mi dopiero teraz, kiedy towarzyszy nam w nich synek (obecnie prawie dwuletni). I paradoksalnie teraz mógłbym nawet rozważać gap year (no może gap half year) wiedząc, że dla takiego malucha tego typu podróż będzie niesamowitym wyjściem poza strefę komfortu i impulsem do rozwoju. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności i potencjalne minusy rozwiązanie to jest jednak mało prawdopodobne.

http://www.wolnymbyc.pl/gap-year-czyli-tam-i-z-powrotem/



Gap year, czyli tam i z powrotem.

Nie dość, że tytuł zawiera zwrot obcojęzyczny, to jeszcze zapachniało Hobbitem. No cóż – są ku temu powody, więc zamiast przepraszać, wyjaśnię czym prędzej. „Gap year”, czyli po naszemu… wakacje studenckie? Urlop dziekański? Żaden z tych terminów nie oddaje dokładnie tego pojęcia, więc pozostańmy przy oryginale, który najogólniej oznacza przerwę od codzienności i – krótsze lub dłuższe – wywrócenie swojego życia do góry nogami. A
Przedsięwzięcia, które z reguły wygląda podobnie: młodzi ludzie, zdający sobie w pewnym stopniu sprawę z tego, co przed nimi (obowiązki, kredyty, praca… czyli tak zwane prawdziwe życie), chcący to jeszcze na chwilę odłożyć, nacieszyć się młodością, wolnością i brakiem obowiązków. Od pojawienia się w ich głowie pomysłu do jego realizacji mija kilka miesięcy, podczas których planują trasę, oszczędzają każdą złotówkę na „wyższy cel” i starają się pozamykać wszelkie kwestie, które wymagałyby ich obecności czy zaangażowania w czasie podróży. Ale zaraz zaraz – czy gap year to tylko luksus 20-kilku latków, którzy żyją jak wolne ptaki, a jeszcze im mało i czują się niezwykle zmęczeni kilkoma latami mniej lub bardziej wytężonej nauki? Do tej pory uważałem, że najbardziej odpowiedni moment na dłuższą przerwę to właśnie ten czas, ale zaczynam mieć poważne wątpliwości. Przecież to właśnie pokolenie dzisiejszych 30-latków ma najwięcej pytań o sens tego, co robi na co dzień. To właśnie my mamy za sobą kilka, kilkanaście lat pracy zawodowej, na życie rodzinne często nie pozostaje nam więcej niż krótka chwila późnym wieczorem, a pojawiające się wypalenie i potrzeba zmian jest czymś absolutnie naturalnym. Jednocześnie, wielu z nas nie ma jeszcze potomstwa, lub dzieci są na tyle małe, że ich uczestnictwo w tym projekcie jest jeszcze możliwe. Wreszcie – to my możemy wynieść z takiej przerwy znacznie więcej; przygotować się do niej lepiej i potencjalnie zyskać dzięki temu umiejętności, do których motywacji czasami brakuje (jak chociażby nauka języków).
Ponieważ sam wielokrotnie rozważałem wzięcie dłuższego, bezpłatnego wolnego i wybranie się na koniec świata, wiem, że to nie takie proste. Sam stwarzam w swoim umyśle ograniczenia, które są niczym kłody, które sam rzucam pod swoje nogi. Poniższy proces myślowy można zastosować do wielu branż, ale w moim wykonaniu odnosi się do IT: „Wszystko się zmienia tak szybko. Rok przerwy i wypadnę z zawodu, nikt mnie nie będzie chciał, nie będę na bieżąco z technologią, a na moje miejsce będzie czyhało dziesięciu świeżo upieczonych, niezwykle ambitnych absolwentów, którzy zrobią absolutnie wszystko, żeby mnie wygryźć.” W skrócie: nie będę miał gdzie wracać, a na każdej rozmowie kwalifikacyjnej ktoś będzie próbował mi udowodnić, że przez tamtą decyzję jestem niewiele wart. Nie wiem skąd we mnie tak niedorzeczne obawy – zwłaszcza, że osobiście znam dwa przypadki ludzi nieco od nas młodszych, którzy zdecydowali się na coś, co śmiało można nazwać podróżą życia. Były to młode pary, jeszcze bez dzieci, które wyruszyły na 1-2 letnie podróże, podczas których zwiedzały, pracowały dorywczo, a przy tym każdego dnia poszerzały swoje horyzonty i rozumienie tego świata. W obu przypadkach wrażenia były niesamowicie pozytywne, a problemy ze znalezieniem pracy czy odnalezieniem się w „nowej starej rzeczywistości” nie trwały długo. Ale przecież „gap year” to nie tylko beztroskie podróże!
Nie ma wątpliwości co do tego, że im bardziej wielkie korporacje próbują nas nagiąć do własnych potrzeb, tym więcej ludzi się przeciwko temu buntuje. Jedni robią to cicho i w sposób, który jeszcze bardziej wiąże ich z tym zwariowanym trybem życia (zwiększenie konsumpcji, wpadnięcie w pułapkę kredytową i życie ponad stan). Ale inni starają się spojrzeć na to szerzej i zadają sobie pytania takie jak „czemu to robię?”, „do czego dążę?”, „gdzie się podziała normalność i szacunek do drugiego człowieka?”. Wnioski, które często się nasuwają, każą im podejmować pracę na rzecz potrzebujących czy całkowicie zmienić charakter pracy. To również kwalifikuje się do pojęcia gap year i rozszerza je o coś, co można nazwać „niesieniem dobroci”. Wielu otwiera oczy dopiero widząc prawdziwą biedę i ludzi w potrzebie. Dokładając swoją cegiełkę nie tylko robią coś niesamowicie pozytywnego, ale też sami zyskują poczucie znaczenia swojego istnienia. Prawdziwa symbioza w przyrodzie :)
Ale żeby móc pomagać charytatywnie lub podróżować przez dłuższy czas potrzebujemy tego, co jest  prawdopodobnie najtrudniejszą przeszkodą dla potencjalnych „gapowiczów” – mowa oczywiście o pieniądzach. O ile w krajach anglosaskich zdobycie kilkunastu tysięcy euro, funtów czy dolarów w ciągu kilku miesięcy to nie problem, to dla przeciętnego obywatela RP kilkadziesiąt tysięcy złotych to suma nieosiągalna. Co więcej – czasami nieosiągalne jest również zdobycie pracy pozwalającej na godne życie tu w kraju – i chyba głównie dlatego nasza wariacja „gap year” niestety wiąże się z emigracją za chlebem, trwającą zazwyczaj znacznie dłużej niż użyty w terminie rok. Ale sposobów na tanie podróżowanie jest wiele, a możliwość podjęcia rozmaitych prac dorywczych w wielu miejscach na świecie sprawia, że nie trzeba być milionerem, aby marzenia stały się rzeczywistością.
Jeśli jesteśmy w stanie uzbierać niezbędne fundusze (a myślę, że sporo z Was nawet nie musiałoby specjalnie zbierać!), dobrze jest dodatkowo rozważyć pozostałe koszty – w końcu nie chodzi o działanie na hurraaaa, ale o przemyślaną, świadomą decyzję, która może znacząco wpłynąć na inne plany – na przykład dotyczące niezależności finansowej. Jestem zdania, że im szybciej zaczniesz, tym szybciej skończysz – dlatego właśnie pierwsze lata dorosłego życia, kiedy to kreujemy całą masę przyszłych przyzwyczajeń i nawyków są naprawdę ważne. Taki rok czy dwa przerwy w momencie, kiedy jeszcze nie udowodniłeś swojej przydatności żadnemu pracodawcy może Cię ustawić na końcu kolejki po pracę. Wierzę jednak, że w większości przypadków ten „stracony” czas można przekuć w coś, co będzie stanowiło o Twojej unikalności u potencjalnego pracodawcy i tylko od jego mądrości będzie zależeć, jak do tego podejdzie.
Jako pragmatyk muszę jednak przyznać, że cała koncepcja jest zazwyczaj bardzo kosztowna i biorąc pod uwagę zarówno utratę potencjalnych zarobków, jak i wydatki poniesione podczas podróży życia, traci się naprawdę dużo. Zwłaszcza biorąc pod uwagę młody wiek większości osób decydujących się na gap year. W mojej obecnej sytuacji taka roczna przerwa nie zmieniłaby tak dużo, jak w przypadku świeżo upieczonego absolwenta, który traci najlepszy czas na to, żeby rozpocząć swoją ekspresową drogę do osiągnięcia niezależności finansowej.
Jako że sam do tej pory nie zdecydowałem się na tak odważny krok, mogę się tylko domyślać, czy rzeczywiście warto. Mimo wszystko, jeśli tylko masz warunki i odwagę, a dodatkowo wierzysz w siebie i jesteś pewien, że nie zmarnujesz tego czasu, śmiało planuj to, o czym nie może nawet marzyć większość społeczeństwa – czy to przez tak zwane „koleje losu”, czy na własne życzenie. Wyobrażam sobie, że taki reset w odległym końcu świata niesamowicie kształci, rozwija zdolności organizacyjne, motywuje do nauki języków i sprawia, że łatwiej akceptujemy niesprzyjające czy nieoczekiwane dla nas wydarzenia. Pozwala też nabrać porządnej dawki dystansu do świata i tego, co dzisiaj uważamy za nieodzowne. I kto wie – może również pozwoli przekonać samego siebie, że nie trzeba mieć wiele do szczęścia, a skromne życie, jakie prowadzi większość ludności tego świata może być kuszące (zwłaszcza, jeśli jest dobrowolne!). Ja od dawna sobie obiecuję, że jak kiedyś mnie zwolnią z pracy, obowiązkowo zrobię sobie co najmniej pół roku urlopu, w czasie którego próżno mnie będzie szukać na tym kontynencie. Niestety – jakoś nikomu do tej pory nie przyszło go głowy, żeby uczynić mnie częścią procesu „optymalizacji kosztów stałych” – bo tak chyba ładnie nazywa się zwolnienia grupowe, prawda? :)
A Ty? Czy uważasz, że gap year to rozrywka dla rozkapryszonych dzieci bogatych rodziców zza oceanu? A może to naturalna reakcja organizmu na zmęczenie codziennością i wyścigiem szczurów? Czy w ogóle warto na jakimś etapie życia zrobić sobie porządną przerwę, podczas której… no właśnie -jaki jest Twój pomysł na pozytywne i owocne zagospodarowanie tego umownego roku? 

Jak sfinansować podróż


Wiele osób pytało nas ile nasza podróż będzie kosztować i skąd mamy na nią pieniądze. Te ciągłe pytania skłoniły mnie do napisania mini-poradnika na temat zdobywania pieniędzy na podróż. Poradnik był poprzednio opublikowany na forum Travelbit. Poniżej ten sam poradnik z kilkoma drobnymi zmianami.
Po pierwsze, trzeba być absolutnie przekonanym, że podróż to jest to czego się chce. Jeśli będziesz się wahać, jeśli nie będziesz pewny, że twój cel jest wart poświęceń, raczej marne są twoje szanse na zebranie pieniędzy. Wiecznie będziesz znajdować wymówki, żeby jednak pieniądze wydać, a nie je odłożyć. I w końcu bardzo szybko sam sobie wmówisz, że nie stać cię na podróżowanie.
Jedni marzą o drogich samochodach. Inni kupują domy czy mieszkania. Jeszcze inni lubią każdego dnia zjeść kolacje w swojej ulubionej knajpce. My chcemy podróżować. To nasz plan, nasz priorytet, nasze marzenie. I na jego realizację oszczędzamy, tak jak inni oszczędzają na nowy samochód czy mieszkanie.
Po drugie, trzeba sobie uświadomić sobie wartość pieniądza. Klucz do sukcesu w oszczędzaniu na podróż, to zrozumienie, że 10zł kupi w wielu miejscach na świecie o wiele więcej niż w Polsce. Dlatego ważne, aby zrozumieć, że każdy, dosłownie każdy grosz się liczy. Każda odłożona złotówka przybliża do realizacji celu. Jeśli wracasz późno z imprezy i nie chce ci się czekać na autobus więc bierzesz taksówkę, to pomyśl o tym, że te 50zł, które właśnie masz wydać sfinansują ci dzień czy dwa w Laosie lub Birmie. Zacznij myśleć w ten sposób, a wyrzeczenia staną się proste.
Ale teraz do rzeczy. Skąd wziąć pieniądze na podróż? Nasze doświadczenie w tym zakresie mówi, że są na to dwa główne sposoby; po pierwsze – zwiększenie dochodu, po drugie – zmniejszenie wydatków. Poniżej kilka sprawdzonych przez nas sposobów. O ile każdy z nich samodzielnie nie skumuluje wielkich kwot, to połączenie kilku z nich da już bardzo dobre efekty.
1. Maksymalizacja dochodu
- Poszukaj lepiej płatnej pracy lub wywalcz podwyżkę. To oczywiście wymaga wysiłku, ale warto. Mniej więcej rok przed naszym wyjazdem Przemek postraszył swojego szefa, że chce zmienić pracę i szef podwyższył mu pensję o  20% !! Jeśli uda ci się dostać nową, lepiej płatną pracę lub wywalczyć podwyżkę w obecnej pracy, ważne jest aby CAŁĄ nadwyżkę odkładać na podróż.
- Zmień strategię oszczędzania z „zobaczę ile mi zostanie na koniec miesiąca i to odłożę” na „dziś dostałem wypłatę, kwotę X odkładam, a reszta musi mi starczyć do następnej wypłaty”. Kwota X powinna być taka sama każdego miesiąca. Niech cię nie kusi jej zmniejszać. Robiliśmy tak co miesiąc przez 1.5 roku, czasem trzeba się było gimnastykować, żeby starczyło na wszystko, ale daliśmy radę, a stan konta rósł
- Poszukaj dobrze oprocentowanego konta oszczędnościowego lub lokaty terminowej i całe oszczędności tam właśnie gromadź. Odłożenie pieniędzy  zajmie trochę czasu, wiec trzeba dać tym oszczędnością urosnąć dzięki odsetkom
- Sprzedaj to, czego nie potrzebujesz. Nie ma chyba prostszego sposobu na zdobycie kasy niż sprzedanie na ebay czy alegro tego czego nie potrzebujesz. I zanim powiesz, że nie masz niczego co nadawałoby się na sprzedaż rozejrzyj się wokół. Nam też się tak wydawało i na początku sprzedawaliśmy tylko książki. Gdy się jednak rozejrzeliśmy okazało się, że jest w domu sporo nigdy lub prawie nie noszonych ubrań, prawie nowy i niepotrzebny sprzęty AGD, narty, płyty, walizki itp. Zarobiliśmy w ten sposób kilkaset $ (dokładnie mówiąc $1050). Do tego doszła już spora suma za późniejszą sprzedaż samochodu, wszystkich mebli, lodówki, pralki i innych sprzętów
- Poszukaj dodatkowego źródła dochodu. Możesz poszukać weekendowej pracy, albo dawać korepetycje. Albo wymyślić coś innego. W naszym przypadku przez 1.5 roku wynajmowaliśmy wolny pokój w naszym mieszkaniu studentom. Na początku było nam strasznie niekomfortowo mieć w domu kogoś obcego, ale bardzo szybko się przyzwyczailiśmy (poza tym lokator i tak wiecznie był poza domem, albo siedział w swoim pokoju). Dodatkowo motywował nas szybko rosnący stan konta

- Każdą ‚niespodziewaną’ kasę odkładaj – jaką kasę mamy na myśli? Bonus w pracy, wygrana w totolotka czy jakimś konkursie, pieniądze otrzymane w prezencie, zwrot podatkowy, niespodziewane oszczędności (np. naprawa auta kosztowała 100zł mniej, niż na nią planowałeś przeznaczyć) itp itd
2. Zmniejszenie wydatków
Tutaj oszczędzane kwoty są mniejsze, ale jeśli jest się konsekwentnym, to na przestrzeni roku czy dwóch można odłożyć w ten sporo ładną sumkę:
- Książki zamiast kupować wypożyczaj w bibliotece, albo kupuj używane na aukcjach internetowych
- Gazety czytaj online zamiast codziennie kupować wydanie. 2zł x 6 dni w tyg = 12zł. 12zł x 52 tygodnie = 624zł. To mniej więcej $200, a za taką kwotę można kupić jakieś 7 nurkowań w Malezji. Jeśli dodasz do tego inne oszczędności to okaże się, że można w ciągu roku zaoszczędzić kilka tysięcy złotych.
- Bierz do pracy przygotowany w domu lancz zamiast kupować coś na mieście
- Unikaj taksówek
- Powstrzymaj się od kupowania nowych sprzętów, gadżetów, mebli, ubrań itp. Na serio da się żyć bez kolejnej bluzki, czy najnowszego modelu komputera
- Obetnij o połowę wydatki to swoje słabości – np. jeśli w każdy weekend chodzisz do klubu i wydajesz za każdym razem 150zl to albo zmniejsz liczbę wizyt do 2 w miesiącu, albo zmniejsz o połowę wydawaną  co tydzień kwotę; jeśli jesteś maniakiem muzyki, i co tydzień kupujesz nową płytę, postaraj się ograniczyć do nowej płyty raz na 2 tygodnie
- Sposób dla palaczy (my akurat nie palimy) – jeśli każdego dnia przeznaczasz na papierosy powiedzmy 5zł, to rezygnując z nałogu oszczędzasz w ciągu roku 1825zl. To około $560. Za tę kwotę można zrobić trekking wzdłuż Inca Trail w Peru, przelecieć samolotem nad liniami Nazka i jeszcze zostanie kilkadziesiąt dolarów na pamiątki. Pomyśl, ile możesz odłożyć jeśli „wypalasz” większe kwoty każdego dnia
Jak oszacować koszty podróży? Nasz sposób
Kiedy zdecydowaliśmy się na podróż pojawiło się przed nami pytanie – ile potrzeba nam na to pieniędzy?
Pytanie, na które nie ma niestety łatwej odpowiedzi. Dobre kilka tygodni trwało szacowanie. Jak się za to zabraliśmy?
Podzieliliśmy koszty na następujące kategorie: 
– ubezpieczenie
– przeloty i inne droższe przejazdy (np. kolej transsyberyjska)
– koszt wiz – informacje na ten temat można znaleźć na stronach internetowych ambasad
– dzienny średni koszt na osobę na lokalny transport, nocleg i wyżywienie – tutaj nieocenionym źródłem wiedzy okazało  się forum Thorn Tree .  Czytanie o doświadczeniach innych podróżników to chyba najlepszy sposób na  ustalenie  tej kwoty. Warto też zajrzeć na stronę Lonely Planet. W opisie każdego kraju jest sekcja na temat średnich dziennych kosztów.
– koszt dodatkowych atrakcji w każdym kraju: nurkowanie, trekkingi, wycieczki, wstępy itp, o których wiemy, że prawdopodobnie z nich skorzystamy  – informacje o tych kosztach także najłatwiej znaleźć na forach dyskusyjnych
Kiedy już mieliśmy przed sobą te wszystkie liczby, stworzyliśmy dokument w Excelu, coś jak poniższa tabelka. Dane w tabelce są całkowicie przypadkowe – chodzi tylko o pokazanie formatu dokumentu. Określenie liczby dni jaką chce się spędzić w danym kraju jest oczywiście bardzo trudne, więc w celu oszacowania kosztów trzeba zdecydować jaka liczba będzie najbardziej prawdopodobna.
Do wyliczonej kwoty doliczyliśmy 10%. To tak na wszelki wypadek.  Ponieważ jedziemy we dwójkę to pomnożyliśmy wszystko przez 2 i w ten sposób wyszedł nam szacowany maksymalny koszt naszej wyprawy. Być może na trasie uda się wydawać mniej niż założyliśmy, ale lepiej żeby zostało niż żeby miało braknąć :)

Ile kosztuje długa podróż?

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,16344338,Tomek_Michniewicz___Wejdzcie_w_moje_buty_.html

http://dlugopispawla.blogspot.co.uk/2014/11/nepal-around-annapurna-4.html?m=1


Jesteś zmęczony? Weź sabbatical! i rusz z ciocia!

Pisze o rocznej pracy czyli oderwaniu sie zza biurka ku uciesze pracownika duszy i ciala. Mowa o sabbatical. Na czesc szabasu. Cioci kojarzy sie to z sabatem ale czarownic. I wez tu czlowieku roczny urlop?............... Tu spauzuje, nie wiem co pisac dalej. Niech liczby same przemowia.
Ciocia zastanawia sie nad ochrona wilka czy obrona foki bialej, a moze wolontariat w Afganistanie?




Jesteś zmęczony? Weź sabbatical!


Jeśli jesteś w jednej firmie co najmniej cztery lata, a na pewno kiedy przekroczysz siedmiolatkę, uczucie spełnienia, samorealizacji, satysfakcji z pracy zastępują emocje następujące:



1. Masz mdłości na myśl o pracy i jesteś naprawdę zmęczony
2. Dokładnie wiesz co w konkretnej sytuacji powie Twój szef, kiedy się uśmiechnie, kiedy rzuci nieśmieszną anegdotę i masz serdecznie dość jego opowieści o życiu. Wszystkiego zresztą masz serdecznie dość.
3. Firmowa kantyna z jej żarciem i zapachem jest dla Ciebie nie do przejścia. Jesz wszędzie, tylko nie tam. A jak musisz tam, to nie jesz w ogóle.
4. Siedząc przy biurku zaczynasz odczuwać duszności i mdłości z torsjami.
5. Twój szef nie jest w stanie zmotywować Cię niczym. Masz w nosie kasę, złotą kartę do centrum medycznego i własne miejsce parkingowe.
6. Czas w pracy spędzasz przy automacie do kawy, którego zresztą nienawidzisz w równym stopniu co szefa, współpracowników, kantyny i własnego biurka.
7. Manifestując rozpacz wieszasz sobie nad biurkiem rebelianckie obrazki

8. Na openspejsie podśpiewujesz:


Dopadło Cię Małe Wypalenie Zawodowe. Co robisz? Oczywiście zaczynasz rozglądać się za nowym zatrudnieniem. A co jeśli Twoja firma to perełka wśród korporacji, tak naprawdę kochasz swojego szefa i warunki pracy są wręcz bajeczne? Podskórnie wyczuwasz, że nigdzie nie będzie Ci tak jak tu… Co robić, co robić?
Jest wyjście Drodzy Państwo. Sabbatical, czyli płatny urlop na cokolwiek, co chcesz w życiu zrobić poza pracą zawodową. Sabbatical to urlop dla profesjonalistów, pracowników z doświadczeniem zawodowym. Pomysł pojawił się i został zrealizowany na Harvardzie, gdzie po 7 latach pracy pracownik dostawał semestr płatnego urlopu! W biznesie szlaki przetarł McDonalds.
Gdybyście się zastanawiali co możecie zrobić z płatnym urlopem w wymiarze 2-4 tygodnie lub 3-12 miesięcy – pomysły kreatywne znajdziecie poniżej:


Sabbatical turystyczny
Zobacz świat albo chociaż jego część. Co będziesz pamiętać na łożu śmierci? Ważne spotkania biznesowe, czy plaże na Karaibach?
Zielony sabbatical
Firmy zainteresowane odpowiedzialnością społeczną wspierają swoich pracowników w akcjach na rzecz środowiska. Może to być praca wolontariacka dla organizacji pozarządowej przy ratowaniu foki białej lub polskiego wilka.
Sabbatical zaangażowany
Ten program umożliwia pracownikom na zaangażowanie w dowolną sprawę: od pracy w Sudanie dla PAH po projekty misyjne dla Kościoła.


Sabbatical inowacyjny
Masz dość swojej branży? Spróbuj w innej i zyskaj doświadczenie i perspektywę. Inna kultura pracy, inna branża, inny zawód – i to wszystko gratis, bez ponoszenia kosztów. Po powrocie będziesz miał/a świeże spojrzenie na większość zadanych tematów i pewnie swoje życie, doładujesz baterie i jeszcze zainspirujesz pracowników.
Sabbatical rodzinny
Twoje dzieci widzą Cię przez godzinę dziennie, a najmłodsze nie wie kim jesteś? Wiele firm umożliwia płatny urlop na spędzenie wyjątkowego czasu z dziećmi lub starszymi rodzicami.
Sabbatical edukacyjny
Taki urlop umożliwia Ci zrobienie MBA, ACCA i innych kursów, studiów podyplomowych lub poznanie nowego języka.
Sabbatical badawczy
Masz głowę pełną pomysłów, projektów i teorii? Firma da Ci czas na napisanie własnej książki, pracę nad teorią naukową lub procesami biznesowymi.
Sabbatical dla marzycieli
Masz życiowe marzenie, które ciężko zrealizować pracując na etacie? Weź sabbatical i zrealizuj to, o czym zawsze marzyłeś/aś? Ten program umożliwi Ci występ w teatrze, wejście na Mount Everest lub wygranie Idola.
Sabbatical medytacyjny
To przerwa na przemyślenie swojego życia, zastanowienie się nad jego resztą i zyskanie perspektywy i jasności co do planów i ich realizacji.
Sabbatical hybrydowy
Połączenie wszystkich powyższych, lub tylko niektórych z nich.

Po co firmie takie programy?
- w wielu firmach jest to główna metoda zapobiegania wypaleniu zawodowemu i wyciekania talentów i doświadczonych pracowników
- czasem jest to alternatywa dla redukcji personelu
- W Finlandii sabbatical został włączony w program walki z bezrobocie. W miejsce pracownika na urlopie płatnym angażowano bezrobotnego, którego wynagrodzenie opłacał budżet państwa.
W Polsce sabbatical jest znany głównie w międzynarodowych korporacjach( za Gazeta Praca).

Co Wy na to?http://hrstandard.pl/tag/sabbatical/


i drugi artykul na ten temat

Pracownicy korporacji, znużeni monotonią codziennych obowiązków, łapią się często na myśli, że nie o tym marzyli całe życie. W pogoni za pracą utracili radość, a niekiedy i sens życia. Gdyby tak mogli zwolnić tempo, zrzucić na ramię plecak i wyruszyć przed siebie! Te pragnienia coraz częściej udaje się spełnić. Nowoczesny pracodawca zamiast zrezygnować z „wypalonego” pracownika, wysyła go na długi odpoczynek i gotów jeszcze za to zapłacić. 



Gdy przelewa się czara goryczy… 


Niedzielne mdłości spowodowane myślą o nadchodzącym tygodniu pracy, apatia, spadek energii i niski poziom zaangażowania, gorsze wyniki w pracy, lub takie same, lecz zdobywane z większym trudem – to jedne z pierwszych objawów wypalenia w pracy. Niby wszystko „gra”: zarobki zadowalające, wygodne miejsce pracy, sympatyczni współpracownicy, coś jednak nie jest tak, jak być powinno. Praca zaczyna uwierać, trudno doszukać się emocji, które towarzyszyły pierwszym stawianym sobie wyzwaniom, a zamiast adrenaliny pojawia się ból głowy na myśl, że tak będą wyglądały kolejne lata. 




Zdaniem psychologów, takie objawy towarzyszą coraz większej liczbie pracujących osób. Niektóre z nich biorą na plecy swój krzyż i z nim powoli zmierzają w kierunku wieku emerytalnego, inne podejmują ryzyko i zmieniają pracę na zupełnie inną. Prócz tych skrajnych rozwiązań, upowszechnia się ostatnio jeszcze jedno – tymczasowe porzucenie życia zawodowego, które pozwala doświadczyć zupełnie czegoś nowego i powrócić do pracy z przyjemnością. „Sabbatical” (słowo odnoszące się do szabasu – dnia uznawanego w niektórych religiach za wolny od pracy), bo tak nazywa się tą przydługą (nawet roczną) przerwę w karierze, zdobywa popularność w rozwiniętych krajach Zachodu. 



Inwestycja, która się zwróci 



Przywilej ten niestety nie przysługuje każdemu. Praktykowany jest tylko przez niektóre korporacje (m.in. Cisco, Infosys, Accenture, PwC czy IBM), a skierowany do sprawdzonych pracowników o odpowiednio długim stażu pracy. Wydaje się to uzasadnionym, tym bardziej, że „sabbatical” to zwykle urlop…płatny. 



Idea ta miała szanse umrzeć już w zarodku. Pozwolenie sobie na kilku-, kilkunastomiesięczne uszczuplenie w personelu, a mówiąc wprost – opłacanie nad wyraz długich wakacji swemu pracownikowi wymaga wyjątkowej odwagi. Jednak przy dłuższym zastanowieniu, przyrównując zainwestowane dotąd w zatrudnienie i wyszkolenie pracownika środki do ceny pozyskania nowego człowieka, dochodzi się do wniosku, że warto ponieść koszty, by w długim okresie móc zyskać. Zyskiem dla firmy będzie wypoczęty pracownik. Jego osobiste szczęście i spokój ducha mają szanse zostać szybko przekute w sukcesy zawodowe. 



Takie myślenie towarzyszy coraz większej liczbie przedsiębiorców. Przyzwalają na kilkumiesięczną absencję, by móc odzyskać zaufanego pracownika - zmotywanego, z większym entuzjazmem. Poza tym, już sama roczna przerwa, poświęcana nadzwyczaj często na dalekie wyprawy jest dla pracodawcy wyrazem samodzielności, odwagi i zaradności swojego podopiecznego. Ludzie potrafiący zarządzać takim projektem, jak podróż na drugi koniec świata z pewnością lepiej niż inni poradzą sobie ze stresem w kryzysowych sytuacjach. 



Poszukiwacze sensu życia 



Powodów, dla których pracownik zapragnie „sabbatical” może być wiele: 



- chęć uzupełnienia swojej edukacji o te elementy, na które wcześniej nie było dość czasu (na przykład wymarzone od dawna studia na filologii włoskiej, połączone z intensywnym kursem językowym odbywanym w Italii), 



- próba podniesienia kwalifikacji zawodowych (profesjonalne szkolenia dla kadry zarządzającej w zagranicznych siedzibach uznanych przedsiębiorstw), 



- wyjątkowa sytuacja życiowa (choroba, śmierć kogoś bliskiego, kryzys wieku średniego, ale też zawieranie związku małżeńskiego). 



Najczęściej jednak na długą przerwę w pracy decydują się ci, którzy zwyczajnie chcą od niej odpocząć, zmienić otoczenie i w nowych okolicznościach zregenerować siły. To czas na refleksję nad kształtem dalszej ścieżki zawodowej. Ustawienie na nowo priorytetów, przewartościowanie wartości, ponowne wytyczenie sobie celów na najbliższe lata czy odnalezienie zagubionego celu życia – jak górnolotnie by brzmiało, na nowo przywraca radość życia. 



Sposobów spędzenia roku wolnego od obowiązków bez liku. Oczywiście, tych kilka miesięcy może być doskonałą okazją na nadrobienie zaległości w ulubionych serialach, sprawdzoną zasadą okazuje się jednak wyjazd i totalna, wręcz skrajna zmiana otoczenia. I tak – wielu spędza „sabbatical” na odległych krańcach Ziemi, docierając do miejsc, o których marzyli od wielu lat. Odstawieni od wielkomiejskiego „wyścigu szczurów” zwalniają tempo, żyją w prymitywnych warunkach, zwiedzając i uczą się na nowo doceniać to, co mają



Tym, którzy zarzucają sobie zbytni materializm, pomaga wolontariat. Praca charytatywna połączona z edukacją mieszkańców Afryki czy stawianiem szkół w Afganistanie odwraca uwagę od własnego „ja”, rozwijając umiejętności troski o innych - bezcenne w kierowaniu zespołem. 






Pogląd, że na smutki najlepsze jest zmęczenie fizyczne również ma swoich zwolenników. Intensywne treningi mające poprawić kondycję, udział w maratonach, wysokogórskie wspinaczki czy wędrówki po niezmierzonych bezdrożach – trudno o lepsze warunki do długich rozmyślań. 



Odrębną grupę stanowią osoby biorące urlop, by podnieść swoje kwalifikacje. Tym samym dla przykładu Europejczycy trafiają za Ocean, by od najlepszych uczyć się prowadzenia profesjonalnych kampanii marketingowych i podpatrywać konkurencję. Przy tym zdobywają międzynarodowe kontakty i czerpią przyjemność ze zmiany otoczenia. 



Nie wszystko złoto, co się świeci 



Pomimo wszystkich swych zalet, „sabbatical” jako dość kontrowersyjne rozwiązanie, może pociągnąć za sobą pewne negatywne konsekwencje. 



Nie każdy pracodawca jest w stanie wypłacać pełne wynagrodzenie pracownikowi, którego nie ma przez tak długi okres. Obowiązkiem tego ostatniego jest oszacowanie czy w takiej sytuacji posiada alternatywne źródło finansowania. Okresowi, gdy nie wypłaca się pracownikowi wynagrodzenia, zmianie ulegają też warunki ubezpieczenia czy planu emerytalnego. 



Najbardziej czarny scenariusz to sytuacja, w której po powrocie z urlopu nie ma dokąd wracać, bo pracodawca – z różnych przyczyn - nie zatrzymał etatu dla regenerującego siły pracownika. Może się tak stać, gdy decyzja o „sabbatical” zostanie podjęta w trudnym dla firmy okresie, w którym zaangażowanie pracowników jest szczególnie ważne. Jeśli decyzja pracownika będzie nieodwołalna, a pracodawca nie będzie mógł czekać na jego powrót, prawdopodobnie znajdzie na jego miejsce inną osobę. 



Jeśli nawet po powrocie drzwi do firmy są nadal otwarte, może się okazać, że trzeba zmienić stanowisko pracy. W momencie, gdy pracodawca obiecywał przetrzymanie miejsca pracy, nie miał na myśli zapewnienia powrotu na poprzednio obejmowane stanowisko. Chociaż naturalną wydawałaby się wspinaczka w górę po szczeblach kariery, zdarza się, że w równowagi dla ostatnich miesięcy korzyści, należy ponieść koszty w postaci startu z gorszej pozycji. 



Jak wystarać się o „sabbatical” 



Na koniec kilka praktycznych punktów, o których warto pamiętać starając się o „sabbatical”: 



Informacji o tym, czy stosowano już praktyki w tym zakresie, udzieli departament kadr. Należy pamiętać o przedstawieniu uzasadnienia podejmowanej decyzji, trudno bowiem oczekiwać dobroczynności od pracodawcy, któremu nie przedstawiono szczerze powodów wnioskowanego urlopu. Zamiast użalania się nad sobą, zaleca się szczerą, spokojną i rzeczową rozmowę, w której podkreślone zostaną potrzeby, ale i oczekiwania obu stron. Klarowne sformułowanie wartości dodanej, jaką przyniesie firmie pracownik po powrocie z pewnością pomoże uspokoić szefa. 



Wszelkie postanowienia będące efektem takiej rozmowy powinny zostać wyjaśnione i spisane, będą bowiem stanowiły o sytuacji stron przez kolejne miesiące, posłużą też za wstęp do pierwszej, po powrocie, rozmowy. 



Przebywając na urlopie, o jakim mowa, należy realizować założony na wstępie plan. Jeśli okres ten miał służyć odpoczynkowi – odpoczywać, jeśli podnoszeniu kwalifikacji – szkolić się, jednym słowem nie wracać myślami do rozważań z cyklu „czy aby na pewno dobrze zrobiłem”, a wykorzystywać do maksimum czas przeznaczony dla siebie. Taka okazja drugi raz może się prędko nie powtórzyć. 



Po powrocie warto zaprezentować szefowi efekty zdobytych doświadczeń. To nie tyle obowiązek, co szansa na potencjalny awans. Ten, który obiecał podnieść kwalifikacje w danym obszarze i podglądał praktyki bardziej doświadczonych podmiotów, przywozi kilkanaście nie stosowanych dotąd w firmie, a cennych rozwiązań. Będzie pilotował wdrażanie kilku, jego zdaniem zasadnych. 



Nawet jeśli firma do tej pory nie uznawała „sabbatical”, nic nie stoi na przeszkodzie, by poruszyć taki temat. Najgorsze, co może się zdarzyć, to słowo „nie” w odpowiedzi na postawione pytanie. A to dopiero pierwsze spośród wyzwań, z jakimi przyjdzie się zmierzyć w ciągu kolejnych miesięcy. 



Malwina Wrotniak
Bankier.pl

Malwina Wrotniak-Chałada
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Sabbatical-czyli-naprawde-dlugi-wypoczynek-na-koszt-pracodawcy-1869431.html