Ale europejscy liderzy zdają sobie sprawę z ryzyka związanego z zepchnięciem Wielkiej Brytanii do narożnika. Jeśli May nie zdoła wynegocjować korzystnej umowy z UE, będzie musiała ustąpić miejsca komuś innemu – na pewno mniej atrakcyjnemu z europejskiego punktu widzenia. Zważywszy na silne więzi ekonomiczne i dotyczące bezpieczeństwa pomiędzy krajami w Europie, taki burzliwy Brexit to ostatnia rzecz, jakiej chcieliby politycy.
Barack Obama poruszył te kwestie w czasie piątkowego spotkania z przywódcami UE w Warszawie. Przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker, który w kwestii Brexitu nie prezentował raczej miękkiej postawy, starał się uspokoić amerykańskiego prezydenta, zapewniając go, że rozmowy "nie będą prowadzone w nieprzyjaznej atmosferze".
"W naszym interesie i w interesie całego świata leży, aby Wielka Brytania pozostała naszym zdecydowanym sojusznikiem" – mówił.
Największym problemem Theresy May w rozmowach z europejskimi przywódcami może się okazać fakt, że większość z nich jej nie zna. May była ministrem spraw wewnętrznych, toteż rzadko miała do czynienia z postaciami takimi jak Hollande czy Merkel.

Francuzi i Niemcy wiedzą, że May reprezentuje twarde stanowisko w kwestii imigracji, co zdecydowanie różni ją od podejścia Angeli Merkel.
Przyszła premier Wielkiej Brytanii poznała już premiera Manuela Vallsa – kiedy był ministrem spraw wewnętrznych, prowadziła z nim rozmowy na temat migrantów żyjących w prowizorycznym obozie w Calais i próbujących dostać się z Francji do Anglii.
"Premier Valls dobrze ją zna – mówi francuski urzędnik państwowy. - Mają do siebie nawzajem duży szacunek."
Sam francuski premier, socjalista, który dobrze zna się na kwestiach europejskich, wypowiadał się w bardziej typowym tonie. Zapytany, co myśli o May, odpowiedział: "Nic. Jest brytyjską konserwatystką, niewiele więcej o niej wiem."
http://m.onet.pl/wiadomosci/swiat,vzglh4