Monday 15 September 2014

Miłosna gra Anny i Marii czyli Czy wielki pisarz może być lesbijką?

Musiałam to wkleić. Związek tak inspirujący i nierzeczywisty, że aż prawdziwy. Tak, w dworku w Russowie napotykamy jeden portret Marii Dabrowskiej namalowany przez Annę Kowalską. I tyle tego. Nie pytałam dwie panie, które lekko zażenowane sprzedały bilet i dały przewodnik. One tam zastygły i były zbudzone z letargu, który ciocia im zburzyła.
Newsy z ostatniej chwilii. POdobno Agnieszka Holland zamierza nakrecic film o milosci Anny Kowalskiej i Marii Dabrowskiej.


Ich zwią­zek był trud­ny. Pełen kłót­ni, roz­stań i po­wro­tów. In­spi­ro­wa­ły się sobą, ale nie mogły znieść tego, kiedy jedna od­no­si­ła suk­ces, a druga cier­pia­ła z po­wo­du po­raż­ki. "To, co dzie­je się mię­dzy Anną i Marią, jest mi­ło­sną grą; na­mięt­ność mie­sza się z nie­na­wi­ścią, fa­scy­na­cja z nie­chę­cią, a po­dziw ze zmę­cze­niem" - pi­sa­ła Gra­ży­na Bor­kow­ska. Nigdy nie mó­wi­ły o sobie "les­bij­ki". Bały się tego słowa. Ich przy­ja­ciel­ska re­la­cja pełna była jed­nak ero­tycz­nych unie­sień. "Nawet naj­żyw­sza mi­łość jej nie wy­star­czy. Ona po­trze­bu­je ad­o­ra­cji. Tego nie po­tra­fię dać ni­ko­mu" - no­to­wa­ła w 1952 roku w dzien­ni­ku Anna Ko­wal­ska, z którą Maria Dą­brow­ska dzie­li­ła ostat­nie lata życia.Postać Marii Dąbrowskiej przez lata zastygała w pomnik. Twórczość autorki "Nocy i dni" kojarzona z przykrym szkolnym obowiązkiem, szybko stała się synonimem nudy i bylejakości. Mało kto wiedział, że ta skromna, "obcięta na mężczyznę", stroniąca od zdobnych sukni i wytwornej biżuterii kobieta, miała tak ciekawe życie seksualne. Rzadko można było ją spotkać na literackich rautach. Wolała domowe wizyty. Dobrze czuła się na wsi, bo ta kojarzyła się jej z dzieciństwem. Warszawa była dla niej klatką, która z roku na rok ograniczała ją coraz bardziej.
Zazdrościła Tuwimom pięknej willi, Iwaszkiewiczowi posiadłości na Stawisku. Kiedy tylko mogła, wybierała się na długie wycieczki za miasto. Urodziła się w Russowie koło Kalisza. Najbliższa okolica przypominała scenerię, którą znamy z "Nocy i dni". Jej życie jednak niewiele miało wspólnego z wiejskim spokojem i leniwym upływem czasu. Biografia Dąbrowskiej obfitowała w pełne dramatyzmu sytuacje i wybory, które, z perspektywy czasu, nie zawsze okazywały się trafne.
Specjalistka od romansów
Już we wczesnej młodości pisarka przeżyła kilka szalonych romansów. Związek z Marianem, jej pierwszym mężem, nie trwał długo. W wieku 36 lat Dąbrowska została wdową. Szybko jednak związała się z kolejnym mężczyzną - Stanisławem Stempowskim, którego poznała dzięki Marianowi. Uwiódł ją swoją nieporadnością i dziecięcym urokiem. Delikatny, uduchowiony, wrażliwy na piękno.
Spotykali się w jego kawalerce przy Siennej w Warszawie. Stempowskiego fascynowała wyobraźnia Dąbrowskiej, ona zakochała się w jego prostolinijności. To dzięki tej relacji poczuła, że chociaż na chwilę odzyskała równowagę, tak potrzebną jej jako pisarce. Mimo że bardzo się kochali, nigdy nie planowali legalizacji związku. Dąbrowska pisała w "Dzienniku", że wolność sprawia, że nie odczuwa obciążenia, jakie wynika z narzuconej odgórnie roli żony.
Mimo że Dąbrowska i Stempowski byli w stałym związku, kobieta często angażowała się w rozmaite romanse - zarówno te z mężczyznami (pod koniec lat 20. pisarka spotykała się potajemnie z Jerzym Czopem - właścicielem uzdrowiska w Jaworzu), jak i te z kobietami (nieerotyczna fascynacja tajemniczą Stasią, która w "Dziennikach" pisarki pojawia się przede wszystkim jako senne marzenie).
"Miałam dziś sen o Stasi, po którym zbudziłam się zrozpaczona, przerażona, niepocieszona. Śniło mi się, że jakimś sposobem znalazłam się we Lwowie - i że cały dom Ineczków przyjął mnie wrogo. Wyrzekano z powodu listów do nich pisanych. Stasia brutalnie na mnie nakrzyczała, że ją zawsze męczyłam - ona, która przecież sama zainicjowała naszą przyjaźń, wyciągnęła do mnie rękę i serce" - notowała Dąbrowska po kilku dniach od spotkania ze Stasią. To pierwsze kobiece zauroczenie bardzo na nią wpłynęło. Kilka lat później homoseksualny związek okaże się tym najważniejszym, w który kiedykolwiek się zaangażowała.
Jej cały świat
Dąbrowska poznała Annę i Jerzego Kowalskich w czasie wojny. Ich związek opierał się na intelektualnym porozumieniu. Po raz pierwszy spotkali się w czasie studiów filologii klasycznej na lwowskim uniwersytecie. On później poświęcił się pracy naukowej i starożytnej literaturze, ona z kolei z antycznych motywów uczyniła element rozpoznawczy swojej prozy. Pasjonaci podróży - w ciągu zaledwie kilku lat odwiedzili największe miasta Europy, głównie w celach edukacyjnych. W 1946 roku urodziła się im córka Maria, zwana Tulą, z którą pisarka była blisko związana do końca życia.
Fascynacja Dąbrowskiej Kowalską przybierała na sile. Emocjonalne dziennikowe zapiski pisarek potwierdzają jedynie, że miłość, która zrodziła się wbrew logice i ustalonemu porządkowi, pochłonęła je bez reszty. "Przed zaśnięciem, w przerwach snu, po przebudzeniu, przy myciu, gotowaniu, piciu, sprzątaniu układam rozmowy z M." - pisała Kowalska 7 czerwca 1943 roku. Tęsknota za Anną pojawia się także w zapiskach Dąbrowskiej: "Cały świat stał się pełny Anny - niszczącej - [nieczytelne słowo] bez myśli co zapragnie - rzucającej - i tak straszliwie lekceważącej ludzkie uczucia - tak straszliwie pochłoniętej tylko własnymi - A jednak - wracaj Anno - wracaj - Cała myślą wiszę na dniu, w którym wrócisz - dniu - którego możemy nie doczekać - o męczarnio".
Po śmierci Jerzego Kowalskiego Anna wyjechała z Wrocławia i przeprowadziła się z córką do mieszkania Marii Dąbrowskiej przy Alejach Niepodległości w Warszawie. Pierwsze miesiące przypominały miesiąc miodowy - kobiety były dla siebie nieustającym źródłem inspiracji. Kowalska wspominała w "Dzienniku", że nigdy wcześniej nie pisało jej się tak dobrze jak wtedy. Wspólnie podróże, kompletowanie materiałów do kolejnych książek i "urocze kłótnie o najmniejsze drobiazgi" - to zajmowało je w tym najlepszym okresie ich związku. Wkrótce jednak nastąpiło poważne załamanie.
Megalomania zamiast miłości
Dąbrowska wyraźnie słabła. Jej rozdrażnienie przełożyło się na pracę artystyczną. Czuła, że Anna jest jedyną osobą, która umie zmobilizować ją do pracy. "Z wielkim zmartwieniem widzę, że nie jestem zdolna do życia rodzinnego, do którego tak tęsknię. A właściwie byłabym zdolna, tylko że takie życie musi polegać na podziale pracy, jaki pomiędzy mną i Anną jest niemożliwy. Ja potrzebuję, żeby ktoś mi najbliższy wziął w swoje ręce tzw. sprawy życiowe, abym miała mój cały czas na pracę. Anna potrzebuje absolutnie tego samego i nikt na świecie nie może wymagać ani nawet pragnąć, żeby się zajmowała czymkolwiek innym jak tylko sobą i swoją pracą" - zapisała w "Dzienniku".
Anna wiedziała, co się dzieje. Martwiła się, że Dąbrowska nie dbała o siebie i z dania na dzień osuwała się w depresję. "Lękam się o M., rozpaczam, że się niszczy - pali, pije. I nic nie pomaga, że proszę i błagam, i zaklinam. Miłość jak choroba trawi mnie. I jakoś strasznie mi jej żal. I podziwiam jej dzielność, jej doskonałość materii, z jakiej jest zrobiona. I boli mnie jej samotność" - pisała 30 czerwca 1952 roku.
Kowalska zdawała sobie sprawę, że żyje w cieniu pisarskiego blasku Dąbrowskiej. "Tęsknię za Maryjką, za wspólnym życiem, które mimo trudności, a są i niebylejakie, jest czymś jedynym. Cenię jak mało kto niezwykłość jej daru pisarskiego, pracy, charakteru. Cieszę się z jej powodzenia. Ale jednocześnie czuję się zmiażdżona. Nawet skromność tu nie wystarcza. Wymaga to wyrzeczenia. Niebycia" - komentowała trzy lata później.
Annę cieszyły entuzjastyczne reakcje Marii, kiedy chwaliła jej opowiadanie czy chociażby krótki rozdział powieści. Dąbrowskiej szczególnie podobała się przejmująca autobiograficzna proza "Na rogatce" z 1953 roku, w której Anna portretuje rodzinny Lwów. Wspominała, że to jej najlepsza obok "Opowiadań greckich" książka, którą można "przeczytać prawdziwie jednym tchem". Rady doświadczonej pisarki były dla Anny bezcenne. Ale i ona chętnie inspirowała się tym, co podpowiadała jej Kowalska. Przed oddaniem tekstów do wydawnictwa zawsze nawzajem czytały to, co napisały.
Dąbrowska nie przepadała za córką Anny. Bliska relacja Kowalskiej i Tuli źle wpłynęła na jej związek z Marią. "Na punkcie Tulci Anna jest »niedotykalna«. »Nic nie wiesz, nic nie rozumiesz« - odpowiada, gdy ośmielę się zrobić jakąś uwagę" - wspomina. Anna doskonale wiedziała, że Maria może mieć jej za złe, że tak bardzo poświęca się córce. Pewnie dlatego poczuła się ukarana, kiedy po śmierci Dąbrowskiej, która ostatnie dni życia spędziła w podwarszawskim Komorowie, dowiedziała się, że została pominięta w testamencie. Dopiero po latach okazało się, że dostała to, co było dla Dąbrowskiej najważniejsze, czyli prawa do jej twórczości.
Kowalska przeżyła Dąbrowską zaledwie o cztery lata. Choroba nowotworowa, z którą walczyła, sprawiła, że pisarka usunęła się w cień. Przez lata nikt o niej nie pamiętał. Jeśli już pojawiała się w biograficznych wzmiankach, to przede wszystkim w kontekście Dąbrowskiej: "Ona [Maryjka] kiedyś urośnie. Ona będzie wielka - ja będę tą, która była jej przyjaciółką. Ale nikt się nie domyśli, ile jest ze mnie we wszystkim, co teraz pisze. Tak dawniej we dworach, gdy latem przysłano róże cięte, wbijano łodygę w ogórek, aby róża się dobrze trzymała. Ja jestem tym ogórkiem" - zapisała 25 września 1955 roku Kowalska.
Losy ich miłości dopiero niedawno stały się przedmiotem zainteresowania. Związek Dąbrowskiej i Kowalskiej zmieniał się równie dynamicznie jak one. Chwile ekstatycznego, młodzieńczego zauroczenia przeplatały się z nudą i rozczarowaniem. "Głupia Anno - Ty, która krzyczysz, że giniesz z miłości dla mnie - wiedz, że jest na odwrót niż sądzisz" - pisała Dąbrowska, by za chwile rozpaczać z powodu nieobecności ukochanej: "O, smutno, nudno, źle bez Anny...". Kilka lat później wspominały z kolei, że byłoby dużo lepiej, gdyby się w ogóle nie spotkały. Ucieczki i powroty. Dramatyczne rozstania i chwile radości. To pozorne niedopasowanie i walka o to, by być zawsze przed tą drugą stały się podstawą ich miłości. Ale taka rywalizacja, jak się okazuje, bywa twórczo owocna.
Pisząc tekst, korzystałem z:
  • "Maria Dąbrowska i Stanisław Stempowski", Grażyna Borkowska
  • "Homobiografie", Krzysztof Tomasik
  • "Dzienniki", Maria Dąbrowska
  • "Dzienniki", Anna Kowalska
(M. Mikołajska)

http://kobieta.onet.pl/milosna-gra-anny-i-marii/7p21t

Bogumill, Bogumillll jedziemy do Kalinca! Czyli tam i z powrotem - wizyta w Russowie

Bogumil, Bogumil jedziemy do Kalinca!!! To zdanie cytuje, gdy tam sie udaje. Dlaczego? Bo po pierwsze Kaliniec, po drugie humory Basi Niechcicowej i oczywiscie Russow i Maria Dabrowska i Anna Kowalska. Romans wszech czasow. Co do ostatniego to czytamy go w Homobiografiach- Krzysztofa Tomasika. I na koniec najlepsze. Trzydziesci lat ciocia przejezdzala obok dworku w Rusowie i wreszcie wielkiego swiata trzeba bylo by docenic bliskosc. 
Wszystko przez grajkow cyganskich na rynku w Brugge. Od rana rzneli niemilosiernie motyw z filmu Noce i Dnie, Jerzego Antczaka. Walc Waldemara Kazanieckiego stal sie sztandarowym hitem Haliny Kunickiej a ze slowami Agnieszki Osieckiej, piosenka Od nocy do nocy kroluje na polskiej scenie muzycznej juz od 1975 roku.
Kilka slow o naszej Marii Dabrowskiej


Maria Dąbrowska spędziła w Russowie tylko dzieciństwo i młodość, ale do końca pozostała związana z Ziemią Kaliską. Najbardziej znane jej utwory to: "Uśmiech dzieciństwa", "Ludzie stamtąd" oraz "Noce i dnie" - wyraźnie związane z realiami Russowa z przełomu XIX/XX wieku. Obraz wsi widoczny jest również we wspomnieniach: "Nasz dom", "Rzemiennym dyszlem", "Jak zostałam pisarzem". Miejscem akcji w utworach Dąbrowskiej jest najczęściej wieś rodzinna. Jednak poza wspomnieniami, nazwa miejscowości "Russów" w oryginalnym brzmieniu, nie pojawia się w utworach literackich. W "Ludziach stamtąd" występuje jako Rusocin, a w "Nocach i dniach" jako Serbinów. Powieść "Noce i dnie" spopularyzowana przez filmową ekranizację i serial telewizyjny o tym samym tytule jest autentyczną sagą rodzinną Szumskich osadzoną w realiach środowiska, w którym żyła pisarka i jej prawdziwi bohaterowie.







Maria Dąbrowska (6 X 1889 - 19 V 1965) pisarka i publicystka, urodziła się w Russowie pod Kaliszem jako najstarsza córka Ludomiry i Józefa Szumskich (miała dwie siostry: Helenę i Jadwigę oraz dwóch braci: Stanisława i Bogumiła).
Dom rodzinny M. Dąbrowskiej w Russowie nigdy nie był własnością jej rodziców. Na początku 1889 r., Józef Szumski podjął tutaj pracę jako administrator w majątku Kazimierza Waliszewskiego i Hildegardy Mniewskiej (obejmował ok. 400 ha gruntów). W tym okresie wieś należała do gminy Zborów (obecnie gm. Żelazków) i parafii Tykadłów.
Kiedy Szumscy przybyli do Russowa, majątek był bardzo zaniedbany przez poprzednich administratorów. Jego właściciele mieszkali na stałe we Francji, co utrudniało nad nim nadzór i w konsekwencji sprzyjało złej gospodarce. Józef Szumski będąc kolejnym administratorem przez blisko dwadzieścia lat, doprowadził go do stanu rozkwitu.
Rodzice pisarki zamieszkali w skromnym dworku otoczonym parkiem krajobrazowym. Dzisiejszy budynek różni się od pierwowzoru architekturą zewnętrzną i układem pomieszczeń. Dawniej na piętrze znajdował się panieński pokoik Marii i jej sióstr, z oknem wychodzącym na zachodnią stronę parku. Na parterze mieściły się trzy pokoje: sypialnia, salon i pokój ojca pisarki - pełniący funkcję kancelarii administratora. Szumscy przywiązywali wielką wagę do wykształcenia swoich dzieci. Najstarsza Maria otrzymała staranne wykształcenie. Początkowo uczyła się w domu, a kiedy ukończyła jedenaście lat rodzice oddali ją na pensję Heleny Semadeniowej w Kaliszu. Następnie uczyła się w kaliskim gimnazjum rządowym oraz na pensji Pauliny Hawelke w Warszawie. W 1907 r. wyjechała na studia przyrodnicze do Lozanny, które dalej kontynuowała w Brukseli.

Pomysł utworzenia muzeum M. Dąbrowskiej w Russowie powstał po śmierci pisarki w 1965 r., a jego głównymi organizatorami byli: Wydział Kultury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kaliszu, Muzeum Ziemi Kaliskiej oraz Komitet Społeczny.
Historia muzeum rozpoczyna się w 1971 r., kiedy odbudowany dworek otwarto jako Izbę Pamięci M. Dąbrowskiej. W 1979 r. obiekt otrzymał status Oddziału Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej w Kaliszu.
Pod koniec lat osiemdziesiątych XX w. rozpoczęto rewaloryzację zaniedbanego parku. Przez kilka lat sukcesywnie prowadzone prace, doprowadziły w 1994 r. do uporządkowania całego jego obszaru. W latach 1988-1998 na terenie parku podjęto również tworzenie ekspozycji etnograficznej budownictwa chłopskiego związanego z regionem kaliskim.
Ekspozycja muzealna
Obecna wystawa została przebudowana wg koncepcji G. Przybylskiej. Podjęto próbę rekonstrukcji pomieszczeń, które mieściły się w domu rodzinnym pisarki. Odtworzono: pokój panieński M. Dąbrowskiej, sypialnię, salon, pokój Józefa Szumskiego oraz kuchnię. Trzeba zaznaczyć, że przy aranżacji wnętrz posłużono się metodą rekonstrukcji muzealnej, ponieważ wyposażenie domu państwa Szumskich uległo całkowitemu rozproszeniu.


Pokój Marii Dąbrowskiej został wyposażony w meble z końca XIX w. Wnętrze wypełniają reprodukcje fotograficzne przedstawiające: rodziców pisarki, Marię w okresie dzieciństwa, jej rodzeństwo. Znalazły się tu również fotografie z okresu studenckiego, w Brukseli i Lozannie. Całość uzupełniają oryginalne pamiątki pochodzące z ostatniego mieszkania Dąbrowskiej: maszyna do pisania, fotografie, dywaniki, ranne pantofle, bibeloty.
Na klatce schodowej umieszczono fotografie dworku w Russowie przed odbudową z lat 50. XX w. oraz obrazy kaliskiego malarza Zygmunta Miszczyka, z początku lat 80. XX w., które przedstawiają russowski dworek po odbudowie.


W niewielkim pokoiku przed wejściem do biblioteki wyeksponowano wszystkie elementy z wyposażenia ostatniego mieszkania M. Dąbrowskiej, jakie znalazły się w zbiorach muzeum: kilka mebli czeczotowych, oryginalna wizytówka, obrazki namalowane przez pisarkę.
Pokój literacki - biblioteka, poświęcony jest przede wszystkim twórczości M. Dąbrowskiej. Część prezentowanych tu książek pochodzi z jej domowej prywatnej biblioteki. Wśród nich znajdują się: utwory literackie i przekłady utworów literackich na języki obce, publicystyka. Na uwagę zasługują dwa portrety przedstawiające pisarkę: Z. Jasińskiej-Nowickiej z lat pięćdziesiątych oraz autorstwa Jerzego Mecha wykonany w połowie lat sześćdziesiątych.
W salonie zgromadzono obrazy związane z Kaliszem i częściowo z twórczością Dąbrowskiej. Najcenniejszym wśród nich jest akwarela Juliusza Kossaka przedstawiająca fragment parku w Siąszycach, ok. poł. XIX w. (posiadłość opisana w "Nocach i dniach" pod nie zmienioną nazwą), kopie portretów dziadków pisarki ze strony matki: Józefy i Feliksa Gałczyńskich (wykonane przez Tadeusza Gaworzewskiego), Ludwika Szolca i jego żony Malwiny (rodzice Stefana Szolca-Rogozińskiego, znanego podróżnika, odkrywcy Kamerunu w Afryce) - autorstwa znanego kaliskiego malarza Jozefa Balukiewicza).
Sypialnia została wyposażona w komplet mebli czeczotowych z końca XIX wieku. Ściany ozdobiono obrazami Zenobiusza Cerkiewicza z fragmentami parku kaliskiego oraz rysunkami Napoleona Ordy. Chcąc przybliżyć epokę do wystroju wprowadzono kostium Barbary Niechcicowej z filmu "Noce i dnie", pod postacią której Dąbrowska opisała swoją matkę.
Pokój Józefa Szumskiego, ojca pisarki, pełnił funkcję kancelarii administratora. Stąd w wyposażeniu plany folwarku, książki i czasopisma o tematyce rolniczej z przełomu XIX/XX w. Na jednej ze ścian umieszczono krzyż powstańczy z 1863 r. nawiązujący do jego udziału w powstaniu styczniowym. Tu znajduje się również kostium Bogumiła Niechcica z filmu "Noce i dnie", którego pierwowzorem był Józef Szumski.


Kuchnia jest ostatnim pomieszczeniem ekspozycji stałej - jej wnętrze wypełniają półki na naczynia, listwy z haczykami do wieszania różnorodnego sprzętu domowego. Pod koniec XIX w. naczyń kuchennych używano bardzo dużo. W wyposażeniu warto zwrócić uwagę na rondle miedziane, pojemniki fajansowe do przypraw, dwie wagi stojące na kredensie oraz na maglownicę o żeliwnej podstawie (przełom XIX / XX w.).
Grażyna Przybylska



Ekspozycja drewnianego budownictwa ludowego ziemi kaliskiej
(na terenie parku Oddziału Literackiego w Russowie)
Mini-skansen w obrębie parku, przy dworku Marii Dąbrowskiej w Russowie tworzy sześć obiektów tradycyjnej kaliskiej architektury ludowej. Na tzw. "zagrodę kaliską" ujętą sztachetowym ogrodzeniem składają się trzy budynki. Zachowujący archaiczne i typowe dla Kaliskiego cechy, podcieniowy wąskofrontowy dom z ok. 1870 r. z Takomyśli, gm. Godziesze Wielkie, o mieszanej konstrukcji ścian zrębowo-sumikowo-łatkowej i czterospadowym dachu krytym słomą. Dom jest jednotraktowy z amfiladowym układem wnętrza: sień - izba - komora i został wyposażony w pełni w autentyczne zabytkowe sprzęty, narzędzia i ozdoby, odzwierciedlające warunki życia średniozamożnej rodziny chłopskiej z przełomu XIX i XX w. Stodoła dwusąsiekowa z 2 poł. XIX w. z Godziesz Wielkich, o zrębowej konstrukcji ścian i czterospadowym dachu krytym także słomą, w której wnętrzu można oglądać tradycyjne narzędzia i urządzenia rolnicze, związane z uprawą i sprzętem zbóż oraz roślin okopowych; znajdują się tu też: wialnia, młockarnia oraz lada do rżnięcia sieczki na paszę dla zwierząt. Pomiędzy domem mieszkalnym a stodołą ustawiona została obora z końca XIX w. ze Skrzatek, gm. Godziesze, o mieszanej konstrukcji ścian i dwuspadowym dachu krytym słomą. Jedno z jej dwóch pomieszczeń urządzono jako pomieszczenie dla żywego inwentarza z wykorzystaniem autentycznych zabytków materialnej kultury związanej z hodowlą bydła, koni i drobiu.



Pochodzący z 1 poł. XIX w. dom "wyrobnika" z Dobrzeca, wsi położonej w bezpośredniej bliskości Kalisza, o zrębowej konstrukcji bielonych ścian i czterospadowym dachu krytym słomą, umieszczony został w zielnym ogródku otoczonym chruścianym płotkiem. Jego wyposażenie ukazuje tradycyjne zajęcia kobiety wiejskiej, szczególnie starszej, żyjącej z umiejętności swych rąk i znajomości ziół. W "chacie zielarki", poza zwykłym zestawem koniecznych sprzętów, ujrzeć można, wiele narzędzi do obróbki lnu i wełny oraz naczynia wypełnione ziołami, i pęki suszących się leczniczych roślin. Piec w oświetlonej jednym niewielkim okienkiem izbie posiada otwarte palenisko "komin" bez płyty kuchennej, na głównej zaś ścianie podziwiać można wśród rzędów świętych obrazów, skromną kolekcję Sudeckiego malarstwa na szkle.


Pojedynczo, bez właściwego dla nich otoczenia eksponowane są dwa zabytkowe spichlerze. Jeden z nich, z 2 poł. XVIII w. jest zarazem najstarszym przykładem dawnej architektury wiejskiej w skansenie, a pochodzi z dawnej zagrody wybranieckiej w Russowie, której zasadnicze budynki uległy pożarowi w latach 60-tych XX w. Spichlerz zwany w miejscowej gwarze " sołkiem" wzniesiony na podwalinie z polnych głazów, charakteryzuje się zrębową konstrukcja ścian z potężnych bali modrzewiowych oraz czterospadowym dachem, który wysuwa się znacznie przed lico budynku, tworząc typowy dla archaicznych form architektonicznych Kaliskiego bezsłupowy podcień - "przyłap". Dwudzielne wnętrze, bowiem "sołek" kryje za pozornie tylną ścianą ukryte pomieszczenie dostępne po obróceniu ściennego bala, jest całkowicie ciemne - pozbawione otworów okiennych.
Drugi spichlerz pochodzący z 1800 r., z Kużnicy Grabowskiej, stanowi przykład budownictwa folwarcznego. Posadowiony na podmurówce z rudy darniowej jest budynkiem szerokofrontowym o słupowym podcieniu z wysokim dachem krytym gontem. Wewnątrz pojedyncze obszerne pomieszczenie doświetlone kwadratowym wyglądkami z kowalskiej roboty kratą i schodkami na poddasze.

Anna Jabłońska-Ważny
http://www.muzeum.kalisz.pl/oddzialy_russow.html

Biskupin i erotyczni naganiacze

A to fikusne figurki z pobliskiego sklepiku i baby ciamkajace, ze sie ogladalo a nie kupilo! No i foszek pewny)))

To co jeszcze zostalo z dawnej osady. Widok ogolny i brama do osady.


Witaja nas kasy usytuowane daleko od osady. Potem portiernia i osada neolityczna 4000 p.n.e. Potem przystan i rejsy Diablem Weneckim, osada luzycka VIII p.n.e. Wioska wczesno piastowska, pawilon muzealny, szkolka lesna, zagroda eksperymentalna, owce, kozy, woly, konie. Tam trzeba bylo uwazac na rolnikow bo wlasnie mieli sianokosy i ursusy jezdzily? Nastepnie zagroda Wisza i makieta Starej Basni. Z uroczym barem w stodole.Osada mezolityczna 800- 500 p.n.e. Chata palucka XVIII wiek. Na sam koniec Noclegi w muzeum, restauracje. Wejscia dla niepelnosprawnych i kilkanascie szalasow w lesie. Kochani kiedy tam bylam po raz pierwszy byla tylko osada luzycka czyli w zasadzie nic. Teraz niby wchodzimy do chaty a tu plytki PCV i jakos tak dziwnie. Zastanawiajaca rzecz jest ekspozycja erotyczne dzieje Polan??? Ni w gruche ni w pietruche w muzeum, ktore przede wszystkim odwiedzaja dzieci. Zarty sa przasne jak oranie chojem czy ruchanie w gestwinie??? 
Przasnie i niewdziecznie. Splycone i do dupy! 
Reszta disneylendu przasnego prezentuje ponizej. Czy ciesze sie, ze chociaz zostala ta stara czesc a nie np. zaslonieta jakimis banerami albo wioska smurfow?
Przed wjazdem sa dwa obozy; Tych z muzeum i tych obok, ktorzy maja bar, knajpe i parking. Baby bo tak mozna nazwac to cos co wylecialo na drodze i machalo nachalnie czerwona choroagewka by niezwlocznie wjechac na prawo na parking. Babsko trzymalo peta w mordzie i szczekalo: pinc zlotych i macie uloteczke by po ogladaniu zjec piccunie! Brrr ani w glowie cioci bylo sie tam zatrzymywac. Fu!
Ale nie fu na jedno z najladniejszych rezerwatow archeologicznych w Europie.







W chacie podplomyki piekla urocza dzieweczka. Tak mieszala, kladla, piekla, przykrywala galgankiem upieczone chlebki. Tak mnie to zachwycilo, ze chcialam rzec Bialoglowo!, Czyz Ty nie uciekla  z Bajania z Sydenham?

Popiel jako potomek rodu nie dosc szlachetnego


A wezmiesz mnie do rodziny? Ilez to razy to pytanie slyszala ciocia od Instytucji Zony. Tysiace razy. Wreszcie prosba zostala zrealizowana i wycieczka sie odbyla. Co prawda niby bardzo blisko od domu ciocinego w spoko koko kraju ale jeszcze autostrada tam nie przebiega i trzeba poswiecic chwile na drogi krajowe. Warto, piekne okolicznosci przyrody i znizka na nazwisko dzialaja! Do tego mala liczba zwiedzajacych plus pobliskosc Lichenia oswiecila ciocie!


Mysia Wieża – ceglana, ośmioboczna wieża o wysokości 32 metrów, znajdująca się w Kruszwicy, na Półwyspie Rzępowskim jeziora Gopło. Ciekawostką jej architektury jest to, że w środku jest okrągła, oraz to, że dziury, które znajdują się na jej ścianie, nie są otworami okiennymi, ale śladami po rusztowaniu. Wieża stanowi pozostałość zamku w Kruszwicy, zbudowanego przez króla Kazimierza Wielkiego około 1350 roku. Początkowo był warownią, która miała strzec Kruszwicy przed Krzyżakami. Następnie, po upadku tego zakonu, stał się siedzibą kruszwickiej kasztelanii i starostwa. Został zniszczony (wysadzony) przez Szwedów w 1657 roku; wcześniej przez dwa lata był przez nich okupowany. Wieża ocalała i od 1895 roku jest atrakcją turystyczną Kruszwicy i punktem widokowym. Z jej szczytu można dostrzec Inowroclaw, Strzelno i Radziejow. 




Istnieje kilka legend związanych z Mysią Wieżą. Nazwa nawiązuje do legendy o Popielulegendarnego władcy Polski, wygnanego przez księcia Polan,Siemowita (przodka Mieszka I). Legenda ta jest przytoczona w Kronice polskiejGalla Anonima. Historia ta jednak miała się wydarzyć prawie czterysta lat przed wybudowaniem obecnej wieży, a lokalizuje ją w tym miejscu dopieroKronika wielkopolska. Popularna teoria mówi, że legenda prawdopodobnie została przejęta ze źródeł zachodnioeuropejskich, gdyż podobne podanie o złym władcy, pożartym w wieży przez myszy, istnieje na terenie Niemiec i dotyczy Mysiej Wieży w mieście Bingen am Rhein. Jednak jak wykazał Jacek Banaszkiewicz, podana przez Galla Anonima legenda o pożarciu władcy przez myszy nie mogła zostać zapożyczona z Niemiec, gdyż pojawia się wcześniej, na etapie powstawania "mysich legend" i jest ona po prostu elementem praindoeuropejskiej spuścizny symbolicznej.


a ze to troche tandetne ale jakies fajne i przemawiajace do glow dzieci. a i jeszcze Swiadkow Jehowy albo Mormonow albo i jeszcze czegos. Mloda para mieszna ze stoiskami nagabywala - ale ze wydawalysmy sie im juz za bardzo upadlymi to odpuscili. Moze, ze my z drugiej strony Lichenia jechalysmy- kto wie?

Czy Izabella Elżbieta z Czartoryskich Działyńska lubila kobiety?

Wycieczka do podkaliskiego Goluchowa. Wiemy, znamy ciocia dawno nie byla a Instytucje Zony trzeba oprowadzic. Tak to wygladalo. Dzien sierpniowy ale nie juz tak cieply. Wstep na zamek za darmo lecz bilety trzeba miec. Wten turystka jedna sie popisala. Prosze panstwa - to moze sie zbierzemy i wezmiemy przewodnika. No taak, zgodzilo sie wiele par tak ze trzy. Potem nastapila szarpanina o podzial i zbiorke pieniedzy. Muzealnik juz zdenerwowany
- Placicie czy nie?- wy placicie- przewodnik kosztuje 60 zlotych. Ja dzwonie, przewodnik przychodzi!
 Zdenerwowanie ogarnia juz wszystkich. Nastepuje liczenie. Ciocia juz zgodnie uzupelnia reszte- bo i tak to taniej wynosilo niz bilety pojedyncze kosztowaly. Jest przewodnik, mloda dziewuszka, ktora chylkiem oprowadza, na pytania nie odpowiada i niezauwazalnie czmycha jakby ducha Izabelli zobaczyla. Nic to. Zona urzeczona bo przypomnialy Jej sie pobyt nad Loara i tamtejszymi zabytkami.


Izabella Elżbieta z Czartoryskich Działyńska urodziła się dnia 14 grudnia 1830r. w Warszawie. Była córką księcia Adama Jerzego, przywódcy polskiej emigracji we Francji, i Anny Sapieżanki. Kiedy miała trzy lata wyjechała z rodzicami do Paryża, gdzie otrzymała staranne wykształcenie, także artystyczne, które pozwoliło rozwinąć jej spory talent malarski. Szybko jednak porzuciła tworzenie sztuki na rzecz jej gromadzenia - kontynuując pasję swojej babki Izabeli z Flemingów Czartoryskiej stworzyła imponującą kolekcję, umieszczając ją w odbudowanym zamku w Gołuchowie, gdzie zamieszkała po ślubie z Janem Działyńskim. Oprócz cennego zbioru waz greckich, mebli oraz tkanin, skupiła tam szereg wartościowych grafik, rycin i obrazów, związanych lub akcentujących związki z Polską, m.in. "Mały Polak" Rembrandta, "Madonna z granatem" Stwosza, portret Kościuszki Grassiego, czy koronacyjny konterfekt Augusta S. Poniatowskiego. Polski charakter rezydencji podkreślały również liczne i piękne portrety sarmackie. Z zaniedbanego gmachu zamku, który według jej opinii "wyglądał jak siedziba niewielkiej kasztelanii po ataku i złupieniu" stworzyła Izabella wspaniały zespół architektoniczno-parkowy - dzieło XIX-wiecznych koncepcji artystycznych, czyniąc z niego jedno z najbardziej znanych muzeów na ówczesnych ziemiach polskich.


Prywatnie Izabella nie należała do osób towarzyskich, wychowana we Francji traktowała specyficzne zwyczaje panujące wśród polskiej szlachty jako grubiańskie, wyraźnie starała dystansować się od otoczenia, za co powszechnie nie lubiano jej. Uwielbiała podróżować, zwiedziła Afrykę Pn., była w Ziemi Świętej. W sferze intymnej prawdopodobnie nad facetów przekładała kobiety, co być może tłumaczy obiegową opinię, że jej małżeństwo z Janem Kantym nigdy nie zostało skonsumowane. Izabella Działyńska zmarła w marcu 1899 roku w Mentonie i spoczęła w kaplicy znajdującej się na terenie parku w Gołuchowie. Sześć lat przed śmiercią utworzyła Ordynację Książąt Czartoryskich, gwarantując w jej statucie powszechną dostępność swoich zbiorów oraz ich niepodzielność.



                                                                 

Historia zamku wznoszącego się nad rzeczką Trzemną w Gołuchowie liczy ponad 400 lat. Bryła zamku – po restauracji w XIX wieku – tylko pozornie ma jednolity charakter renesansu francuskiego. W rzeczywistości jej obecny kształt to rezultat trzech faz budowlanych. Pod tarasem dziedzińca ukryte są najstarsze fragmenty zamku – piwnice z II połowy XVI wieku. Wraz z fundamentami belwederu i trzech widocznych z dziedzińca wież, są jedyną pozostałością dworu obronnego wzniesionego około 1560 roku przez starostę radziejowskiego, wojewodę brzesko-kujawskiego i protektora reform - Rafała Leszczyńskiego. Druga faza budowlana związana jest z  synem Rafała – Wacławem Leszczyńskim, kasztelanem i wojewodą kaliskim, kanclerzem wielkim koronnym. Odziedziczył on Gołuchów w 1592 roku, a w początkach XVII wieku przekształcił go w okazałą rezydencję magnacką.W roku 1853 dobra gołuchowskie zakupił dla swego jedynego syna Jana, Tytus Działyński – właściciel dóbr kórnickich. W 1857 roku  Jan Działyński poślubił Izabellęcórkę księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, przywódcy stronnictwa emigracyjnego Hotel Lambert 
.Mając na celu przebudowę zamku, Izabella sprowadziła z Francji artystów, wśród których znajdowali się: architekt Maurycy August Ouradou, rzeźbiarz Karol Biberon i malarz Ludwik Breugnot. Pierwowzorem realizacji architektonicznej, stały się słynne zamki królewskie znad Loary, dlatego dzisiaj podziwiać możemy w Gołuchowie charakterystyczne wysokie, kryte łupkiem dachy, smukłe kominy i wystrój rzeźbiarski typowy dla tych XVI-wiecznych budowli francuskiego renesansu. Podczas trwających kilkanaście lat prac, wiele pochochodzących z czasów Leszczyńskich detali zarówno  zewnętrznego jak i wewnętrznego wystroju, zostało odrestaurowanych. 



Parter i sala waz antycznych.  przed II wojną światową wystawiano tu słynną kolekcję waz liczącą 259 egzemplarzy, w tym: 192 wazy attyckie, 22 naczynia egipskie, 6 z Kartaginy, 3 z terenu Galii, 7 nieokreślonej proweniencji. W jej skład wchodził też zespół 29 naczyń cypryjskich. Była to największa kolekcja tego typu w Polsce, a jednocześnie najcenniejsza z uwagi na artystyczną i historyczną wartość obiektów. Zagrabiona przez okupanta w 1939 r., część kolekcji wróciła do kraju w 1956 r. i w większości została umieszczona w Muzeum Narodowym w Warszawie. Obecnie w Gołuchowie zobaczyć można 56 obiektów, pozwalających zapoznać się z poziomem ceramiki antycznej od VII po III wiek p.n.e.



Środek sali zajmuje bogato rzeźbiony stół, wykonany w XIX wieku z barokowych rzeźb ołtarzowych. Po śmierci Izabelli pełnił on przez kilka miesięcy funkcję katafalku.





W salach parteru stropy wykonano wzorując się na czasach sprzed restauracji zamku
.

W dekorację budynku wtopiono oryginalne, zabytkowe fragmenty, kupowane przez Izabellę w europejskich antykwariatach - późnogotyckie czy renesansowe kominki, okiennice i inne drobne lapidaria. W wyposażeniu i urządzeniu wnętrz zamkowych Izabella akcentowała związki Gołuchowa z rodem Leszczyńskich przez umieszczanie herbu rodowego Leszczyńskich - Wieniawy - często z koroną, w wielu widocznych miejscach, m.in. nad kominkami. Paradoksalnie, król Stanisław Leszczyński nigdy w Gołuchowie nie gcił.



zbiór greckich waz i gobelinów


 sepet podróżny zwany vargueno, a po środku biurko skrzyniowe wraz z krzesłem nożycowym,  inkrustowane kością słoniową.
We wszystkich wnętrzach urzekają kunsztowne i bogato zdobione kominki.

Zamierzeniem Izabelli z Czartoryskich Działyńskiej było utworzenie w odbudowanym zamku nie tylko rezydencji, ale i muzeum. Izabella zmarła w roku 1899 we Francji, ale pochowana została w Gołuchowie, w przebudowanej w tym celu kaplicy, znajdującej się na terenie parku. Na sześć lat przed śmiercią utworzyła Ordynację Książąt Czartoryskich w Gołuchowie. W jej statucie gwarantowała ogólną dostępność swoich zbiorów oraz ich niepodzielność. To prywatne muzeum funkcjonowało nieprzerwanie do września 1939 roku. II wojna światowa stała się dla kolekcji Izabelli Działyńskiej tragedią. Zrabowane przez hitlerowców zbiory zostały wywiezione, wiele eksponatów zniszczono, inne zaginęły. Ocalała część kolekcji powróciła do Polski w 1956 roku z byłego Związku Radzieckiego.



klatka schodowa- tzw. wielkie schody zamku. Zaprojektowana przez Maurycego Augusta Ouradou, a w detalach przez Charlesa Biberona. Wykonana przez polskich rzeźbiarzy: Józefa Pepińskiego i jego synów, pochodzących z Jarocina, jest świetnym przykładem historyzmu w rzemiośle artystycznym schyłku XIX wieku.



slady dawnej zbrojowni



Salon – Już pod koniec XIX wieku, salon zdobiły dzieła malarstwa francuskiego z XVII i XVIII wieku, złocony i polichromowany strop wzorowany na stropie sali jadalnej Hotelu Lambert w Paryżu, malowanym przez Ch. Le Bruna. Autorem gołuchowskiej kopii jest J. Godon. Boazerie i drzwi wykonano z czarnego dębu. Drzwi prowadzące na krużganek ozdobione są rzeźbionymi scenami ze Starego Testamentu: Stworzenie Adama, Stworzenie Ewy, Grzech pierworodny, Wypędzenie z raju. 


Neorenesansowe detale to pozostalosci po przebudowie zamku w XIX wieku



Dawna sypialnia ksiéznej Malgorzaty - przeznaczona w rezydencji dla bratowej Izabelli Małgorzaty, księżnej Orlean-Nemours, na czas jej wizyt w Gołuchowie. Po bokach łoża z baldachimem obrazy związane z rodziną Leszczyńskich, Portret Marii Leszczyńskiej Hiacynta Rigauda (1659-1743) oraz portret jej męża, króla Francji Ludwika XV, malowany przez Louisa Rene de Vialy ok. 1 7 I 8 r.





 Dekoracyjny strop z końca XIX wieku, na którym  Charles Bouvet wraz ze stolarzami gołuchowskimi wykonał wizerunki królów polskich. Jako wzór posłużyła mu grafika krakowska z XVI wieku. Płyciny kasetonów wypełniają na przemian, w różnych układach kompozycyjnych, herb Wieniawa i cyfra Leszczyńskich „L" z koroną królewską.


Pokoje gotyckie- trzy pomieszczenia, w których zgromadzono dzieła sztuki gotyckiej oraz zabytki reprezentujące pokrewny im kierunek stylistyczny (z dawnych zbiorów gołuchowskich oraz Muzeum Narodowego w Poznaniu). Rzeźby i obrazy wykonano w warsztatach dolnoreńskich i niemieckich. Na szczególną uwagę zasługuje rzeźba polichromowana przedstawiająca św. Urszulę, wykonana w Utrechcie w początkach XVI wieku, jeden z pierwszych obiektów zakupionych w Paryżu przez Izabellę.

Zamek w roku 1951 został przejęty przez Muzeum Narodowe w Poznaniu, którego zasługą są dwukrotnie przeprowadzane kompleksowe prace konserwatorskie, mające na celu usunięcie zniszczeń powstałych w latach 1939- 1951. Nowy gospodarz wyposażył sale zamkowe we własne zbiory, m.in. wspaniałe gobeliny, renesansowe malarstwo europejskie, rzadkie okazy mebli, kolekcję rzemiosła artystycznego. W miarę upływu czasu powracają do Gołuchowa zabytki pochodzące z kolekcji Izabelli Działyńskiej. Obecnie obejrzeć można część dawnego zbioru waz antycznych, obrazy malarzy polskich i zachodnioeuropejskich oraz niektóre meble z dawnego wyposażenia zamku.




Zamek wprawdzie nie był związany z żadnymi ważnymi wydarzeniami w dziejach państwa to stał się ze względu na urokliwą okolicę planem do ponad 50 filmów takich jak Krolowa Bona czy Pan Kleks. Dzisiaj mamy niewątpliwą przyjemność spacerować po olbrzymim parku - bo jest to ok.162 ha, w którym mieści się piekne arboretum {rośnie 350 gatunków drzew i krzewów, m.in. dębow, buków, świerków (także syberyjskich i kaukaskich), greckiej jodły, dwubarnego klonu czerwonego.} A przy okazji możemy odwiedzić stado żubrów.
W jednej z sześciu zamkniętych hodowli żubrów czystej krwi białowieskiej w kwietniu 1977 roku pojawiły się żubry z Smardzewic i Pszczyny. Obecnie znajdują się żubry Podrywka, Poni, Posi z Gołuchowa, Podobas ze Smardzewic i Pola II z Niepołomnic.


koniki polskie



daniele



http://zamek.w.goluchowie.pl/informacje_ogolne.htm
http://zamki.res.pl/goluchow.htm
http://latawce.netstrefa.pl/goluchow.htm
http://www.zamkipolskie.com/goluc/goluc.html
http://www.mnp.art.pl/oddzialy/zamek-w-goluchowie/

Bydgoski diabełek Węgliszek

Bydgoszcz to piekne miasto. Kiedy bylam tam po raz pierwszy to nie bylo ani tych spichlerzy ani Wyspy Mlyskiej takiej pieknej jak teraz. Miasto odzyskalo splendor. Poprzez jego rozgrzebanie stalo sie po prostu bardzo ladne. Stare miasto polozone jest w meandrach rzeki Brdy. Drugi obszar staromiejski to Stary Fordon, wspomniana Wyspa Mlynska, Wenecja Bydgoska i Srodmiescie z wielkomiejska zabudowa secesyjna. Na uwage zasluguje fakt, ze unikatowym zabytkiem jest droga wodna tzw. Kanal Bydgoski z roku 1774 z rozlicznym systemem sluz. 
Odremontowane budynki, parki, knajpy i najwazniejsze kochani restauracja gdzie to podsluchuja czyli Sowa i Przyjaciele. Ja nie klamie, ja podzegam do odwiedzenia.


Wystawa plakatow z piwem w roli glownej


Informacja turystyczna w zabytkowym tramwaju


Podchodzi ciocia blizej- (okulary). Nagle jakis stwor z okna wyskakuje i sie klania. Pytam inzynierki- tak dziewuszki mlodej ale juz z kipy jak mniemam remontowo - budowlanej i mierniczej- Kto to jest?
Odpowiedz - Nie wiem?
Ktos zza kadru rzucil-
Pan Twardowski!
Hmm zaskomlala ciocia - no tak Warszafka ma Syrenke, Koziolki sa w Pozku to i Twardowski z kurem zladowal z ksiezyca wprost na rynek bydgoski.
Pan Twardowski to taki polski Faust. Zaprzedal dusze diablu. Bohater kilku basni i podan i kazda ma wiele wersji a najlepsza jest ta, ze wystrzelil sie w kosmos i siedzi na ksiezycu. 
Pan Twardowski szlachcic krakowski przybyl w roku 1560 do Bydgoszczy by odmlodzic burmistrza miasta. 
W ROKU PAŃSKIM 1560
W roku pańskim 1560, w piękny majowy dzień na Starym Rynku zgromadził się ogromny tłum, wszyscy byli podnieceni, ale nie bardzo wiedzieli co się ma wydarzyć. Nawet pan burmistrz, ze złotym łańcu­chem na szyi, się zjawił — widać dostojnego gościa powitać przybył. Nagle powstała ogromna wrzawa — Jedzie! Jedzie! — krzyczano. Patrzą ludziska, a tu ulicą Mostową na pięknym kogucie, w złote pióra strojnym, jedzie Pan Twardowski. Wjechał na Rynek, koguta zatrzymał, aż złote iskry się posypały. Zsiadłszy z pięknego ptaka, pokłon oddał burmistrzowi, który z kolei czarnoksiężnika dukatami obdarzył i szczęśliwego pobytu w mieście życzył.
Tymczasem wierny sługa Twardowskiego — Maciek i 
W ROKU PAŃSKIM 1560
W roku pańskim 1560, w piękny majowy dzień na Starym Rynku zgromadził się ogromny tłum, wszyscy byli podnieceni, ale nie bardzo wiedzieli co się ma wydarzyć. Nawet pan burmistrz, ze złotym łańcu­chem na szyi, się zjawił — widać dostojnego gościa powitać przybył. Nagle powstała ogromna wrzawa — Jedzie! Jedzie! — krzyczano. Patrzą ludziska, a tu ulicą Mostową na pięknym kogucie, w złote pióra strojnym, jedzie Pan Twardowski. Wjechał na Rynek, koguta zatrzymał, aż złote iskry się posypały. Zsiadłszy z pięknego ptaka, pokłon oddał burmistrzowi, który z kolei czarnoksiężnika dukatami obdarzył i szczęśliwego pobytu w mieście życzył.
Tymczasem wierny sługa Twardowskiego — Maciek i bydgoski diabełek Węgliszek smutki ludzkie zbierali i obiecali mistrzowi je przedłożyć. Długi czas mistrz w Bydgoszczy ludzi leczył, zwierzęta uzdrawiał oraz wiele czarów wykonał, biorąc za to sowitą zapłatę.
Nawet pan burmistrz do Twardowskiego się zwrócił z prośbą o pomoc w nieszczęściu. Mistrz wysłuchawszy skarg siwego już pana, dowiedział się, że w jego mieszkaniu kusi, a w nocy to i trzaski bywają, okropny rumor się czyni i śpiew w komnatach słychać. Twardowski, aby się o tym przekonać, u burmistrza w domu zamieszkał przez trzy tygodnie, ale nic nie kusiło. Twardowski przyrzekł burmistrzowi, że po jego odjeździe z Bydgoszczy już kusić nie będzie. Po wielu zabiegach Twardowski odmłodził burmistrza, tak, że jego młoda żona dopiero po dłuższej rozmowie męża poznała. I odtąd w domu pana burmistrza panował spokój — kusidła i duchy się wyniosły. 
 smutki ludzkie zbierali i obiecali mistrzowi je przedłożyć. Długi czas mistrz w Bydgoszczy ludzi leczył, zwierzęta uzdrawiał oraz wiele czarów wykonał, biorąc za to sowitą zapłatę.
Nawet pan burmistrz do Twardowskiego się zwrócił z prośbą o pomoc w nieszczęściu. Mistrz wysłuchawszy skarg siwego już pana, dowiedział się, że w jego mieszkaniu kusi, a w nocy to i trzaski bywają, okropny rumor się czyni i śpiew w komnatach słychać. Twardowski, aby się o tym przekonać, u burmistrza w domu zamieszkał przez trzy tygodnie, ale nic nie kusiło. Twardowski przyrzekł burmistrzowi, że po jego odjeździe z Bydgoszczy już kusić nie będzie. Po wielu zabiegach Twardowski odmłodził burmistrza, tak, że jego młoda żona dopiero po dłuższej rozmowie męża poznała. I odtąd w domu pana burmistrza panował spokój — kusidła i duchy się wyniosły. 

Na te okolicznosc mieszkancy ufundowali figure Twardowskiego, ktora dwa razy dziennie o 13.13 i 21.13 ukazuje sie w oknie w jednej z bocznych kamienic na rynku. Do tego jest takze muzyki i chichot diabelski ale ciocia zla to i tego nie sluchala.



Przekraczajacy rzeke to tytul rzezby, ktora od jakiegos czasu rozpalala wyobraznie ciocina. Tak to jest talent i balans w jednym. Rzezba Jerzego Kedziory stoi tu od 2004 roku celem upamietnienia wejscia spoko koko kraju do UE. Rzezba przedstawia mlodego mezczyzne idacego przez rzeke w rekach czlowiek trzyma zerdz i strzale. Na ramieniu niesie rzymskie sandalki. Takie same jakie posiada slynna bydgoska Luczniczka.
Figura wykonana jest z kompozytow zywicznych z pylem mosieznym. Wysokosc figury to 2.2 metry, waga 50 kg. Zerdz ma dlugosc 6 m, a lina ponad 100 metrow. Postac utrzymuje pozycje pionowa dzieki temu, ze srodek masy figury znajduje sie pod linia, na ktorej wisi. Twarz Przechodzacego przez rzeke ma rysy syna artysty Bartlomieja. 
Rzezba nawiazuje sie do powszechnie bydgoskiego posagu Luczniczki. Mlody mezczyzna reprezentuje adoratora pieknej Luczniczki, ktory przenosi strzale wypuszczona przez spizowa pieknosc na drugi brzeg rzeki. 


Tu mini browar i browarnik warzacy piwo- ale jakie to piwo- gruczane, jeczmienne i miodowe. Mordy od oblizywania by zabraklo.


Moda na zakochane klodki trwa w najlepsze. Zamknieta chwila milosci i dozgonnosci przywedrowala ze swiata i nie omieszkala ni zamieszkac w Bydgoszczy.


Najwspanialsze miejskie piwo w Warzelni Piwa Bydgoszcz. Restauracja z tarasem na rzeka Mlynowka.Pils, miodowe i kozlak. Pyszne piwo ale jedzenie. To kwestia dyskusji!

i tudziez gmachy polozone na Wyspie Mlynskiej i Spiz i Opera i Book raczy co jeszcze. Wszystko ze smakiem i wyczuciem.