Thursday 21 May 2015

czy ciocia cie wkorwia?

Chyba jestem pizda czy ogolnym zjebem? A moze Instytucja Zony kocha swoja zabcie?



Ludzie których nienawidzimy na Facebooku

maj 20, 2015
przez Joel Golby

Artykuł pochodzi z działu VICE UK
Nienawiadzę poniedziałków! żarcik, żarcik :P(Zdjęcie hot-dog-legs
Ostatnio w sieci niezłego zamieszania narobił list, w którym niejaka Jade Ruthven zbiera baty od znajomych za to, że w kółko pisze na FB o swym bachorze. Reakcja ludzkości była łatwa do przewidzenia: wszyscy oburzali się, że zamiast po prostu kliknąć „unfollow", autorki listu zaatakowały ją w tak napastliwy sposób.
Czy nie jest jednak czasem tak, że po cichu wszyscy mamy dość mamusiek na Facebooku? Ja na przykład mam. Między innymi dlatego, że wiem niemal wszystko o pewnym sześciolatku mieszkającym w Walii, choć nigdy go nie spotkałem. Wiem, że nie idzie mu nauka karate i że jego ulubionym daniem jest hot dog z parówką przeciętą wzdłuż i przełożoną serem, dodatkowo posypany serem oraz pepperoni i zapieczony w piecu. Wiem też, że znów zaczął chodzić do szkoły oraz że kilka tygodni temu po raz pierwszy nocował u kolegi i poszedł spać dopiero o północy.
W dawnych czasach ktoś dysponujący tak niepokojąco dokładną wiedzą o zwyczajach obcego mu walijskiego sześciolatka zostałby zamknięty w więzieniu (słusznie!) i tam zapewne zabity. Dziś żyjemy jednak w cudownej epoce Facebooka, gdzie tabunami grasują różnego rodzaju zjeby. Zresztą mi również zdarza się zachowywać na FB jak zjeb i założę się, że wam też. Moja aktywność na Facebooku sprowadza się do wrzucania linków do napisanych przeze mnie artykułów dla VICE, opatrzonych fałszywie skromnymi komentarzami w rodzaju „popełniłem takie coś". A wy? Pewnie jesteście jeszcze gorsi. Podsumowując: wszyscy zachowują się jak zjeby i będą się tak zachowywać po wieki wieków amen.
Oto przegląd typowych zjebów, których możecie znaleźć wśród waszych fejsbukowych znajomych

DJ, KTÓRY NIEUSTANNIE INFORMUJE WSZYSTKICH O SWYCH WYSTĘPACH I ZACHĘCA DO POLUBIENIA JEGO STRONY
DJ DAREK • 37 LAJKÓW


„W TEN PONIEDZIAŁEK W OGRÓDKU PIWNYM U ADRIANA ZAGRAM SAME HITY • NAJLEPSZY KLUB W ŚWIĘTOSŁAWICACH ZAPRASZA NA WYSTĘP DJ-a DARKA, KTÓRY ROZKRĘCI IMPREZĘ, GRAJĄC NAJWIĘKSZE HITY • BĘDZIE DAVID GUETTA / CALVIN HARRIS / ARMAND VAN HELDEN / DJ FRESH / JESZCZE RAZ CALVIN HARRIS / TIËSTO / NERO / AVICII / CALVIN HARRIS / ALICE DEEJAY • WIDZIMY SIĘ W PONIEDZIAAAŁEEEEK!!!".
§
GOŚĆ, KTÓRY WCIĄŻ MIESZKA W TWYM RODZINNYM MIASTECZKU I WŚCIEKA SIĘ NA POPOŁUDNIOWE KORKI
Co z tego, że korek składa się z sześciu samochodów, a trasa z biura do domu zajmuje mu pięć minut, z których większość spędza na Facebooku, wrzucając zdjęcia „korka" (stąd wiem o tych sześciu samochodach) i opatrując je hasztagiem #wkurw.


(Swoją drogą hasztagi nie wyglądają fajnie na Facebooku, więc tę formę wyrażania gniewu lepiej w ogóle sobie odpuścić).
§


LASKA, KTÓRA W KÓŁKO ROBI SIARĘ SWEMU CHŁOPAKOWI
Pisze na przykład: „Kazałam mu iść do sklepu", dodając na początku i na końcu płacząco-śmiejący się emotikon. Chwilę później: „Nie do wiary, miał kupić superchłonne, a kupił supercienkie!". Do tego emotikon i otagowane imię chłopaka. Potem toczą w komentarzach długą dyskusję zakończoną kłótnią, by dwa tygodnie później ogłosić na Facebooku, że się zaręczyli. Historia stara jak świat.


§
CHŁOPAK, KTÓREGO JEDYNYM KUMPLEM JEST JEGO DZIEWCZYNA
„Kocham moją żabcię :)" – zakochany w Moja Laura
„Tęsknię za tobą żabciu :( Na szczęście oglądam mecz z Michał i Jurek :) !" – z Moja Laura
„Laura: komputery to mają w środku chipy, co nie? Ja: no tak. Laura: a czy myślisz, że są komputery, które mają w środku chipsy? omg [PIĘĆSET PŁACZĄCO-ŚMIEJĄCYCH SIĘ EMOTIKONÓW]. Ale beka, aż zadzwoniłem do matki, posikałem się normalnie" – w cudownym nastroju z Moja Laura
§
nowy drążek zmiany biegów, lol kosztował mnie 400zł importowany w Holandii lol (Zdjęcie Jamie McCall
GOŚĆ MAJĄCY OBSESJĘ NA PUNKCIE SAMOCHODÓW I WCIĄŻ TRUJĄCY O KUPNIE NOWEGO
Wrzuca link do używanego forda mustanga na eBayu, a następnie prowadzi pod nim długą na 88 komentarzy dyskusję z kimś o imieniu Lucjan. Przykładową niedzielę zajmuje mu wymiana zwykłych dysz spryskiwacza na chromowane dysze spryskiwacza, które zamówił w USA i zapłacił 130 złotych opłaty celnej. Skąd o tym wiemy? Ponieważ zrobił zdjęcie rachunku i wrzucił je na FB z komentarzem: „Co za zdzierstwo!!!!!!". Marzy, by znaleźć się na widowni Top Gear, i uważa, że BBC „zabiło ten program". Piątkowy wieczór spędza, jeżdżąc w kółko po głównym rondzie swego miasta; co jakiś czas parkuje, otwiera wszystkie drzwi oraz bagażnik i puszcza na cały regulator składankę house'owych hitów. Żywi się niemal wyłącznie kurczakburgerami z McDonalda, których pozostałości tworzą skorupę pod siedzeniem pasażera. Nie umie jeszcze wymieniać świec zapłonowych. Pyta, czy dołączycie do grupy „Opel Corsa to jest to!", której jest moderatorem. Nie dołączycie.


§
GOŚĆ POZNANY W PALARNI W KLUBIE, KTÓRY CZĘSTO WRZUCA FILMIKI Z AMATORSKICH ROZGRYWEK PIŁKARSKICH
Istnieje nieopisany jeszcze przez badaczy gości podtyp gościa, którego poznaje się w palarni w klubie i który natychmiast zaprzyjaźnia się z tobą na Facebooku. „Jak się nazywasz?" – pyta, ściskając mocno twoją rękę. „Joel" – odpowiadasz, jeśli jesteś mną. „A na Facebooku?" – drąży, po czym wyszukuje cię w telefonie i podtyka ci pod nos twoje zdjęcie profilowe. „To ty?" – pyta niemal groźnie, a ty, jak przystało na idiotę, kiwasz głową, że tak, na co on natychmiast zaprasza cię do znajomych. Potem wpatruje się w ciebie intensywnie, czekając, aż wyciągniesz z kieszeni telefon i zaakceptujesz jego zaproszenie. „Chcę tylko, żebyś przyszedł na imprezę, którą robię w przyszły wtorek, będzie grał mój kuzyn" – mówi. Tak oto wbrew sobie nawiązujesz wieczną więź z gościem, który chodzi sam do klubu, wrzuca taśmowo filmiki z amatorskich rozgrywek piłkarskich [„CO ZA STRZAŁ!"] [„WIATR PRZEWRACA BRAMKĘ"] i zaczepia cię na Facebooku, używając opcji „zaczep" (jakim cudem w ogóle wie, gdzie ona jest? Tego nie wie nawet Mark Zuckerberg). Żyjesz w ciągłym strachu, że spotkasz go w realu i zostaniesz przez niego zmuszony do postawienia mu piwa. Nigdy się go nie pozbędziesz, ponieważ on nigdy nie umrze. Gdy już dojdzie do atomowej apokalipsy i na Ziemi zostaną tylko karaluchy, on wciąż będzie stał w rogu palarni w kurtce typu bomber, przeglądał Facebooka w telefonie i wysyłał ci zaproszenia na imprezy, śmiejąc się przy tym gromko.




KOLEŻANKA ZE SZKOŁY, KTÓRA REMONTUJE KUCHNIĘ
Pamiętacie Sandrę z podstawówki? Urodziła się ze złamaną nogą, przez co nie umiała prosto chodzić i była zwolniona z wuefu. No więc, kurwa, wyobraźcie sobie, że właśnie remontuje kuchnię i że jest to najwspanialsza przygoda, jaka ją kiedykolwiek spotkała. Właśnie wrzuciła na Instagrama zdjęcia kranów, które wypatrzyła w jakimś sklepie. Pyta też, czy przypadkiem nie znacie się na montażu prowadnic do szuflad (co za okropny weekend!). Ma też ustawioną na Timehopie dokładną rocznicę wyrwania starego zlewu ze ściany. Aha, i czy ktoś nie ma czasem namiaru na dobrego (i taniego!) fachowca od granitu? Sandra znalazła też zawiasy, które nie wiadomo do czego są, więc teraz wrzuca na FB ich nieostre zdjęcie ze znakiem zapytania. A tak w ogóle, to Tadeusz właśnie się jej oświadczył, więc będziecie musieli przebrnąć przez to wszystko jeszcze raz, gdy te dwa smętne zjeby rozpoczną przygotowania do ślubu.


§


GOŚĆ, KTÓRY WCHODZI DO INTERNETU TYLKO RAZ W TYGODNIU, BY PRZEZ 45 MINUT PRZEGLĄDAĆ STARE FILMIKI (NP. TEN, GDY JAKIŚ CHŁOPAK POZBYWA SIĘ PRZEZ OKNO LAPTOPA, NA KTÓRYM OGLĄDAŁ PORNOSA) I WRZUCAĆ JE NA FACEBOOKA, PO CZYM WYLOGOWUJE SIĘ I WRACA DO INNYCH ZAJĘĆ
Tomku, powiedz proszę, co robisz przez resztę tygodnia? Gdzie jesteś, gdy cię nie ma?


§
KAŻDY, KTO ZAPRASZA CIĘ DO UCZESTNICTWA W WYDARZENIU, A NASTĘPNIE SZCZEGÓŁOWO OMAWIA JEGO NAJDROBNIEJSZE DETALE, PRZEZ CO TY DOSTAJESZ PIERDYLIARD POWIADOMIEŃ
Organizowanie imprez za pomocą Facebooka już dawno przestało być umiarkowanie angażującym zajęciem, a stało się czymś potwornym i trwającym bez końca, czymś w rodzaju najwyższego dźwięku wygrywanego na najgorszych skrzypcach świata. Obecnie zaakceptowanie zaproszenia jest równoznaczne ze zgodą na nieustanne bombardowanie potwierdzeniami i odmowami ze strony pozostałych gości – każde „w ten weekend nie mogę, jesteśmy w Berlinie!", każde „nieeeeeeee dam rady, Floryda!" rozświetla ekran twojego telefonu niczym małe wkurwiające światełko choinkowe. Oczywiście gdy impreza faktycznie się zbliża, nikt o niej nie pamięta, ponieważ wszyscy zaproszeni zdążyli już wyłączyć wszelkie możliwe powiadomienia. Nie ma większej rozkoszy niż schadenfreude [przyjemność czerpana z cudzego niepowodzenia – red.] odczuwana po otrzymaniu powiadomienia o treści „przypominam, że to już dziś!" od kogoś, kto miał czelność rozesłać zaproszenia na swój urodzinowy piknik z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Potem następują jeszcze rozpaczliwe nawoływania typu: „Jesteśmy obok drzew" albo „Upiekłam mnóstwo małych babeczek, przynieście prosecco!". Jakie my? Siedzisz tam sam, zjebie, i dobrze ci tak.


§


KAŻDY, KTO ROZPOCZYNA CZAT GRUPOWY
Jeśli kiedykolwiek dodałeś mnie do czatu grupowego, wiedz, że poważnie rozważałem zlecenie twojego zabójstwa.


Album 'Tamta Noc :)' (600 zdjęć, 1 film)
SKURWIEL, KTÓRY PRZYNAJMNIEJ RAZ NA SZEŚĆ TYGODNI MA PROBLEM Z TELEFONEM
JAK MOŻNA CIĄGLE ZMIENIAĆ NUMER TELEFONU? PRZECIEŻ W DZISIEJSZYCH CZASACH PRZENIESIENIE/ODZYSKANIE NUMERU NIE JEST ŻADNYM PROBLEMEM. JA NA PRZYKŁAD, MIMO ŻE JESTEM IDIOTĄ, MAM TEN SAM NUMER OD PONAD DEKADY. JAK MOŻNA TAK RAZ ZA RAZEM USRYWAĆ SOBIE ŻYCIE? NO JAK?


§
KAŻDY, KTO ZNIKA Z FACEBOOKA, BY POTEM ZNÓW SIĘ NA NIM POJAWIĆ, A POTEM ZNOWU ZNIKA I ZNÓW SIĘ POJAWIA, A POTEM...
„Niniejszym ogłaszam, że dziś o ósmej wieczorem kasuję swoje konto na Facebooku, ponieważ Facebook to zło, a poza tym – szczerze mówiąc – w dupie mam, co u was słychać, ile punktów nabiliście w FarmVille i kto z kim gra w weekend! Idę NA DWÓR zaczerpnąć ŚWIEŻEGO POWIETRZA i wejść w interakcję ze ŚWIATEM. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, gdzie mnie szukać, członkowie rodziny i przyjaciele mają mój telefon, a całej reszcie, wszystkim przypadkowym znajomym, których poznałem na imprezach czy cholera wie gdzie, mówię NARA!!!!!! Gnijcie tu sobie dalej, ja idę tam, gdzie jest prawdziwe życie" – jakaś pizda.


„Wróciłem na chwilę (praca). Przegapiłem coś fajnego?" – ta sama pizda osiem dni później.

§
GOŚĆ, KTÓRY NIEUSTANNIE SZUKA WSPÓŁLOKATORA
Tak, wiem, że masz wolny pokój do wynajęcia w dwupokojowym mieszkaniu (korzystna lokalizacja!). Wiem to, ponieważ nie dalej niż sześć tygodni temu w odpowiedzi na twój poprzedni apel podesłałem ci trzech potencjalnych współlokatorów. Co się z nimi stało? Zamordowałeś ich? Jeśli tak, to czy zdjęcia mieszkania zrobiłeś przed ich śmiercią, czy już po tym, jak wywabiłeś ślady krwi z dywanu? Pytam, bo panuje tam taki syf, że trudno zgadnąć.


§
GOŚĆ, KTÓRY ZAWSZE MA DO SPRZEDANIA MAŁE KRÓLICZKI
Nawet zawodowi hodowcy nie osiągają takiej wydajności jak ty, więc coś tu ewidentnie śmierdzi. Aha, i skoro sprzedajesz żywe stworzenia po 20 złotych sztuka, to równie dobrze mógłbyś rozdawać je za darmo.


§
GOŚĆ, KTÓRY AKTUALIZUJE SWOJĄ LOKALIZACJĘ PO PRZYJŚCIU DO PRACY
Twoje życie jest tak puste, że mój własny smutek odbija się w nim głębokim echem. Naucz się może grać na jakimś instrumencie albo coś. Zrób cokolwiek, co nada twojej egzystencji jakąkolwiek wartość. Wyremontuj kuchnię. Cokolwiek. Błagam. Na rany Chrystusa!


§

LUDZIE, KTÓRZY CHCĄC ZADEMONSTROWAĆ WSZYSTKIM, JAK ZAJEBIŚCIE SIĘ BAWIĄ, WRZUCAJĄ FILMIKI, NA KTÓRYCH OBEJMUJĄ SIĘ Z INNYMI I PRÓBUJĄ ŚPIEWAĆ DO DUDNIĄCEJ W TLE MUZYKI. CHOĆ WYDAJE SIĘ TO NIEMOŻLIWE, JAKOŚĆ DŹWIĘKU W TYCH FILMIKACH JEST JESZCZE GORSZA NIŻ JAKOŚĆ OBRAZU, POMIJAJĄC JUŻ, ŻE FORMAT OBRAZU JEST ZŁY I ŻE NAGRANIE KOŃCZY SIĘ NA PÓŁ SEKUNDY, ZANIM WYDARZA SIĘ COŚ CIEKAWEGO
Wiecie, o kim mowa.


§
Namaste, laski! :) (Photo via Tiare Scott
LUDZIE, KTÓRZY WIECZNIE SĄ NA WAKACJACH
W sumie to nawet ich lubię. Owszem, gdy wrzucają zdjęcia znad morza z komentarzem „ciężka praca wre ;)", to myślę sobie, że są gorsi od zbrodniarzy wojennych. Natomiast nikt nie doznaje tak spektakularnych załamań w poniedziałek rano jak osoba, która sześć razy w roku jeździ na wakacje. Tak to już bowiem jest, że o ile nie szmugluje się w dupie kokainy, to – oprócz paradowania w kostiumie kąpielowym i ogólnie bycia zjebem – trzeba czasem popracować. Z jednej strony patos, z drugiej etos. Z jednej strony pluskanie się w morzu, z drugiej skamlenie o dwugodzinną przerwę na lunch, bo praca taka ciężka. Pan Bóg daje, Pan Bóg odbiera. Tacy ludzie obnoszą się ze swym eskapizmem, ponieważ nie radzą sobie z rzeczywistością. Mają też statystycznie większą szansę na to, że jakaś ryba wniknie im do cewki moczowej i zeżre od wewnątrz kutasa. Zawsze to jakaś pociecha.


§
GOŚĆ, KTÓRY W KÓŁKO WRZUCA ZDJĘCIA Z LUKSUSOWYCH RESTAURACJI
Wedle modnych obecnie pseudoprawd „ludzie w sieci kreują się na lepszych, niż są w rzeczywistości", „zazdrość sprawia, że jesteśmy jeszcze bardziej niezadowoleni z własnego życia", no i ogólnie „wszystko jest kłamstwem". Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo chciałbym, kurwa, wiedzieć, ile razy w tygodniu naprawdę jadasz w slowfoodowych knajpach. I po chuj udostępniasz zrobione cyfrową lustrzanką zdjęcie mikroskopijnej porcji budyniu? Co mam z nim niby zrobić? Nie mogę ci pogratulować, bo nie ty go przyrządziłeś. Nie mam nawet na niego ochoty, bo tak długo grzebałeś w ustawieniach aparatu, że zdążył stężeć. Nie chcę też iść z nim do łóżka. Co zatem czynić? Jak zareagować? O, widzę, że zjadłeś sałatkę za 80 złotych, brawo. Nie wiem, jakim cudem można jeść co drugi dzień homara, popijać go wymyślnymi wariacjami na temat dżinu z tonikiem i nie mieć na karku CBA, ale ty najwyraźniej wiesz. Logistycznie twoje życie nie ma sensu i to jest chyba najgorsze: nie to, że podniecasz się jedzeniem, tylko to, że finansowo musisz być w czarnej dupie.


§
WRAŻLIWY MĘDRZEC W KAPELUSZU
Gość, który zrobił sobie w internecie test na inteligencję i chwali się jego wynikiem w swoim CV. Który uważa picie czerwonego wina za „interesujące" i odrzuca kulturę popularną w całości jako kicz. Który udaje, że nie wie, kto to Taylor Swift, i zapytany o nią mówi: „Pierwsze słyszę", ewentualnie wydaje z siebie następujący odgłos: pszrf. Który ma kilka kapeluszy. Który na zdjęciu profilowym pije czerwone wino w kapeluszu na głowie, jednocześnie kiwając odmownie palcem w kierunku płyty Taylor Swift. Który wrzuca wpisy w rodzaju: „Myślałem dziś o świecie i o tym, jak bardzo jest popsuty...", po czym robi sobie mentalnie dobrze, dowodząc, że gdyby każdy poczytał trochę Anaïs Nin i spróbował przeżyć jeden dzień jako bezdomny, świat byłby lepszy. Który z ciężkim westchnieniem odpala Second Life, by dziewiąty raz tego dnia zwalić sobie pod czyjegoś awatara ubranego w krótki top i mieszkającego w dokładnej replice Sydney Opera House.


§
LASKA, KTÓRA DZIELI SIĘ NA FB ABSOLUTNIE WSZYSTKIM
„Właśnie zjadłam frytki, chyba były niedosmażone, bo teraz mnie mdli" – chora
„Cała noc #naklozecie, mam nadzieję, że Zosia z pracy i Szymon z pracy przejmą dziś moje obowiązki" – do dupy
„Zosia z pracy jesteś aniołem!!!!!! Nie muszę iść do pracy i mogę #siedziećsobienakibelku" – uszczęśliwiona
„Leżę na kanapie z Kot, który nie wiadomo czemu ma swój własny profil na Facebooku i oglądam Chirurgów. Derek Shepherd to niezłe #ciacho" – fantastycznie
„Nudzi mi sięęę!!!!! Lol niech ktoś tu przyjdzie i uratuje mnie z tego piekła LOL" – wkurzona
„OMG Zosia z pracy zjawiła się u mych drzwi po ośmiogodzinnym dniu pracy, z oklapłym włosem, w zapoconych ciuchach, padająca ze zmęczenia i przyniosła mi stoperan i pizzę z pieca. MÓJ ANIOOOOOŁ!!!!!!" – uszczęśliwiona, ponownie
„LOL Zosia z pracy znów się nudzę LOL, weź mnie na kręgle LOL, żartujemy sobie, że musimy iść na kręgle" – cały wszechświat mnie przytłacza
„Kupowałam wino i kasjerka poprosiła mnie o dowód LOL, mam 34 lata i ostatni raz proszono mnie o dowód, jak miałam 17 lat. Kasjerka mówi, że taka jest polityka sklepu i że nie ma co o tym pisać na Facebooku, bo tak jest wszędzie LOLLLLLLL" – dziś jeszcze bardziej niż zwykle czuję, że moja egzystencja jest pozbawiona sensu
Wszystko to w ciągu ośmiu godzin.
Ziomy no serio, looool, bardzo śmieszne że nikt nie przyszedł 16, narobiłem się piekąc te 10 zapiekanek, więc moglibyście być trochę bardziej mili (Zdjęcie Michell Zappa
NAŁOGOWI ZMIENIACZE ZDJĘĆ PROFILOWYCH
Jeśli zastanawiacie się, po co niektórzy z waszych znajomych na FB tydzień w tydzień cztery razy w ciągu tygodnia zmieniają zdjęcie profilowe, to odpowiedź jest prosta: dla lajków. Zmieniają zdjęcie, ponieważ wiedzą, że w ten sposób zobaczą je ich znajomi, a o niczym tak nie marzą jak o setkach lajków pod swym zdjęciem profilowym. W sumie jest to taka sama żebranina jak hasła w stylu „łapka w górę". Naści lajka, żebraku, znaj pana.


§
KOLEŻANKA ZE SZKOŁY, KTÓRA PRZESZŁA PRZEMIANĘ DUCHOWĄ
Hej, dzięki za wrzucenie 54-minutowego filmu z gościem w tunice siedzącym ze skrzyżowanymi nogami w pagodzie i powtarzającym: „Zaprawdę namaste", dzięki niemu gruntownie przemyślałem swe nędzne życie. A pamiętasz, jak kiedyś się rozpłakałaś, bo zamknięto cię w toalecie dla chłopców? Nie twierdzę, że właśnie wtedy zeszłaś na złą drogę i rozpoczęła się twoja przemiana w kogoś, kto uwielbia kadzidło i wierzy, że uderzając w malutkie talerze, można oczyścić pomieszczenie ze złej energii, chociaż w sumie to właśnie tak twierdzę. To był ten moment, a ja byłem tego świadkiem. Płakałaś tak bardzo, że pielęgniarka myślała, że masz wstrząs anafilaktyczny.


§
LUDZIE, KTÓRZY WRZUCAJĄ LINKI DO TRASY KONCERTOWEJ Take That I OTAGOWUJĄ 50 SWYCH ZNAJOMYCH Z DOPISKIEM „IDZIEMY?"
Lenistwo do kwadratu. Lenistwo do sześcianu. Małe świńskie oczka dostrzegają informację o trasie koncertowej, małe tłuste rączki przeklejają link do Facebooka, a potem gorączkowo zaznaczają tylu znajomych, ilu się da. Brak tchu, w głowie tłucze się jedna myśl: „JAK NAJWIĘCEJ. JAK NAJWIĘCEJ!". A potem jeszcze ten dopisek, gdy szał chwilowo słabnie: „Idziemy?". Nie chcę oglądać tego gówna. Dlatego powiem o jego producentach najgorszą rzecz, jaką można powiedzieć o człowieku: oni nie zasługują nawet na Take That.


§
LASKA, KTÓRA ZMIENIA DATĘ SWYCH URODZIN, ŻEBY ZWRÓCIĆ UWAGĘ NA ~SŁABOŚĆ WIĘZI MIĘDZYLUDZKICH W WIRTUALNYM ŚWIECIE~
„Dzięki za życzenia, ale tak się składa, że dziś wcale NIE mam urodzin!!!!! Po prostu ustawiłam inną datę, bo postanowiłam ich nie obchodzić". Kłamstwo. „PRAWDZIWE urodziny mam za miesiąc i chciałam z tej okazji zaprosić was do [GÓWNIANEGO PUBU, GDZIE NIE MAJĄ NORMALNEGO PIWA, A DRINKI KOSZTUJĄ SZEŚĆ DYCH]".


§
GOŚĆ, KTÓRY „NIE JEST RASISTĄ, ALE..."
No wiecie. Wasz kumpel rasista. Ten, który zawsze udostępnia rasistowskie treści i ma obsesję na punkcie meczetów. Który nagle staje się obrońcą praw zwierząt, bo przeszkadza mu ubój rytualny. Który „nie jest rasistą, ale...", przy czym to „ale" jest tak wielkie, że zasłania całą resztę. „Nie jestem rasistą, ale [RZEKI WYSTĘPUJĄ Z BRZEGÓW, PSY WYJĄ, SŁOŃCE PRZESTAJE ŚWIECIĆ, GÓRY OBRACAJĄ SIĘ W PROCH] weźmy taką samosę. Po cholerę nam to?"
.http://www.vice.com/pl/read/kto-cie-wkurwia-na-facebooku

Na koniec proponuje wystep Cyber Mariana i jego parodia 50 warzyw Gienia!

z kulturka, ksiazkowo



Sylwia Chutnik, Cwaniary. Twarde dziewczynskie zasady. Przelamywanie barier. To lamanie kolem, lamanie serc. Dziewczyny po twardej szkole zycia rzadza Warszawa. Kobiety zelazne i nieugiete. Jezyk wspanialy. Tak dobry, ze mialo sie ochote, wziac zamach i walnac piescia. Okropnie dobra proza. Piekielnie dobre rozliczenie z niesprawiedliwoscia. Opowiesc o porachunkach z  ktorych kobiety wychodza obronna reka. Choc pokiereszowane.  Opowiesc to nie tylko z gatunku tych lotrzykowskich. To wazny glos w dyskusji nad spoko koko kraju. Lektura obowiazkowa dla Warszawiakow i jak to sie modnie teraz mowi- sloikow. 

                                            
http://www.polskieradio.pl/9/206/Artykul/759368,Cielecka-czyta-Cwaniary-Chutnik

Kamila Slowinska, Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny.
Uwielbiam Nju Jork. Jakas sila mnie tam gna. Sama nie wiem dlaczego? Jestem oczarowana kazda wiadomoscia o tym miescie. Kamila Slawinska tez jest zauroczona. W rocznice pobytu w tym miescie kamila Slowinska wydaje ksiazke. przewodnik w ktorym opowiada o rzeczach... nieistotnych. Niewaznych dla pojecia turysty. Nowy Jork to wspomnienia. To mini felietony poswiecone rzeczom dla autorki waznym,. A to stacjom metra a to kawie a to o taksowkach. Posluguje sie swoimi przezyciami, czasem New Yorkiem. Czasem wrazeniami swoich przyjaciol. Dla czytelnika New Jork widziany oczyma Slowinskiej to gniazdo z ktorego wzlatuje nowa mysl. Nowe prawa rzadzace swiatem. Kto chce sie dowiedziec o rzeczach nieistotnych lektura obowiazkowa. Dla tych co wybieraja sie tam - to lektura wspaniala.



Jacek Dehnel, Matka Makryna. Umowmy sie tak. Liczylam na wiecej. Wyszlo takie sobie. Nie jestem zadowolona z Matki Makryny. Pomimo swietnego warsztatu Jacka Dehnela i przez wzglad na prace jaka wlozyl daje noty wysokie. Jednak fabula mnie zmeczyla.
Matka Makryna to jedna z najwiekszych zagadek historii. Oszustka, ktora wykorzystala papiezy i poetow. Makryna miala nieprawdopodobny dar klamania i na tym sie wybila. Oczywiscie swoje tez musiala przejsc. Byla bita i ponizana wiec trzeba i Makryne zrozumiec. Dla odwaznych swiat nalezy a nasza bohaterka to potwierdza. 

                                                       
http://www.empik.com/matka-makryna-dehnel-jacek,p1100492526,ksiazka-p
Oriana Fallaci, Portret kobiety. Fallaci to dla mnie bohaterka. Idolka, ktora mnie fascynuje.. Ksiazka, za ksiazka  odkrywam Oriane Fallaci coraz bardziej. Nie przeszkadza mi jej krzykliwosc i despotyzm. Odkrywam inna kobiete. Delikatna a zarazem wladcza. Silna a jednoczesnie krucha. Kochanka a jednoczesnie modliszka. Przyjaciolka ale i wrog. 
Oriana Fallaci zdominowala swiat dziennikarski. Tak jak autorka mowi- Nikt nie nadaje imienia Oriana we Wloszech. Powiesz Orana a kazdy dokonczy Fallaci. Zaluje tylko, ze nie przeprowadzila wywiadu z Janem Pawlem II. Miala przygotowane pytania. Oczywiscie gdyby Fallaci zrobila z papiezem wywiad. Christina de Stefano przekazala nam benedyktynska prace. Zebrala w kupe szczegoly, fakty, zapiski, notatki. Wydala nie tylko ksiazke, wspomnienie, rys ale oddala wiernie strach, rozsterki, bolaczki Fallaci.  Ta kobieta uwodzi, osacza, pochlania. Trudno sie z nia nie zgodzic. 

Polecam goraco wywiad z autorka Christina de Stefano.