Muzułmańska demostracja przeciwko środowisku LGBT

Muzułmańska demostracja przeciwko środowisku LGBT - SURYO WIBOWO / AFP
Oficjalnie gejów w krajach muzułmańskich nie ma. W praktyce mieszkańców krajów arabskich coraz trudniej przekonać do równie absurdalnego twierdzenia.
Gdy w ubiegłym roku amerykański sąd najwyższy opowiedział się za małżeństwami jednopłciowymi, Biały Dom powitał tę decyzję światłami w kolorach tęczy, a ludzie ozdobili swoje zdjęcia profilowe na Facebooku tęczowymi akcentami. Zamiast cieszyć się wraz z Amerykanami, Arabia Saudyjska zareagowała lękiem, uświadamiając sobie, że zagrożenie może kryć się w domu: na pierwszy ogień poszła prywatna szkoła w Rijadzie, Talaee Al-Noor, gdzie, jak się okazało, balustradę na dachu pomalowano w tęczowe paski. Religijna policja królestwa ukarała placówkę grzywną 100 tys. riali (26 650 dol.) za przedstawienie na budynku "symbolu homoseksualistów", jeden z administratorów budynku trafił za kraty, a obraźliwą balustradę od razu pomalowano na niekontrowersyjny kolor.

Przypadek rijadzkiej szkoły obrazuje, jak postęp w jednej części świata może doprowadzić do przeciwnych skutków gdzie indziej, ale też dowodzi, że związek tęczy z ruchem LGBT jest czymś względnie nowym i dopiero odkrywanym. Przed paroma laty w Afganistanie zapanował istny szał na punkcie dekorowania samochodów tęczowymi naklejkami – produkujące je chińskie fabryki z radością odpowiedziały na ten wzmożony popyt. Moda gwałtownie się skończyła, gdy agencja prasowa Afghan Pajhwok podała, jak te znaczki można interpretować. Poszukajcie w internecie, a znajdziecie tam jeszcze egzemplarze "Tęczowego Koranu" – przypadkowo "gejowską" wersję świętej księgi ze stronicami w tęczowych barwach, reklamowaną jako "idealny prezent dla każdego muzułmanina".
A to tylko jedno z międzykulturowych nieporozumień. Zachodni turyści w Egipcie mogą poczuć się zaskoczeni na widok mężczyzn – nawet umundurowanych żołnierzy – trzymających się za ręce na ulicy. W Libanie panowie poświęcają długie godziny na strojenie się, a w Afganistanie wojownicy malują oczy. I nie jest wcale tak, jak myślicie, w dodatku nie ma się czemu dziwić: obowiązująca w wielu muzułmańskich krajach segregacja rasowa zachęca do zachowań uznawanych za homoseksualne: w męskim gronie mężczyźni czują się bardziej swobodnie, zaś męska dłoń na kolanie kolegi świadczy o przyjaźni, a nie o gotowości do seksu. Wyznawcy islamu dużo się całują i obejmują, a według byłego szefa komitetu fatwy Al-Azhar w Egipcie nie ma nic zdrożnego w dwóch całujących się mężczyznach, pod warunkiem, że "nie dochodzi do kuszenia".

Prawo przeciwko "wyuzdaniu"

Muzułmańskie społeczeństwa są pod wieloma względami mocno patriarchalne. Patriarchat zaś, z definicji, eksponuje męskość. Docenianie męskiej urody nie jest grzeszne, a w koranicznej wersji raju wybrańcom usługują nie tylko 72 dziewice, ale jeszcze gromadka przystojnych młodych chłopców. Rzecz jasna związki jednopłciowe nie zawsze ograniczają się do poziomu platonicznego. W dziejach muzułmańskich społeczeństw homoseksualizm był do pewnego stopnia tolerowany, nawet jeśli nie spotykał się z aprobatą.

W XIX wieku i na początku wieku XX prześladowani za swoją orientację seksualną Europejczycy często szukali schronienia w Maroku i na długo przed tym jak jednopłciowe małżeństwa wymarzono sobie na Zachodzie, męskie związki były uznawane – a nawet celebrowane – w egipskiej oazie Siwa. W niektórych muzułmańskich krajach całe miasta stawały się przedmiotem żartów z powodu domniemanego homoseksualizmu ich mieszkańców. Jednym z nich było Idlib w Syrii, kolejnym Kazwin w Iranie. Stary afgański dowcip mówił o tym, że przelatujące nad Kandaharem ptaki miały trzymać jedno skrzydło pod ogonem – dla bezpieczeństwa.
Pod innymi względami o żartach jednakże nie ma mowy. We współczesnym Iranie lavat (sodomia) jest przestępstwem karanym śmiercią. W Arabii Saudyjskiej, Sudanie, Jemenie i Mauretanii za sodomię również grozi egzekucja, nawet jeśli w ostatnich dziesięcioleciach nikogo z tego powodu nie stracono. Wśród innych arabskich krajów – w Algierii, Bahrajnie, Kuwejcie, Libanie, Libii, Maroku, Omanie, Katarze, Somalii, Tunezji oraz Syrii – homoseksualizm karany jest więzieniem (w Bahrajnie do lat 10). Tam, gdzie nie uchwalono otwarcie homofobicznego prawa, gejów można skazać z innych paragrafów. Przykładowo w Egipcie często stosuje się stare prawo przeciwko "wyuzdaniu".

Surowe przepisy mogą zniszczyć życie tym, co zostaną na homoseksualizmie przyłapani, wydaje się jednak, że poza wyjątkowymi sytuacjami władze raczej nie kwapią się, by gejów ścigać. Brakuje statystyk na ten temat, lecz liczba aresztowań z tego powodu w krajach muzułmańskich jest z pewnością niższa niż w latach 50. w Anglii, gdy przez kraj przetoczyła się fala homofobii. (…) Z piętnującym homoseksualizm prawem i nauczaniem religijnym, wiąże się jednak problem dyskryminacji gejów w życiu codziennym oraz przyzwolenie na ich krzywdę z rąk samozwańczych strażników ładu publicznego. Wiele lat przed tym, jak ISIS strąciło homoseksualistów w dachu budynku, inne grupy w Iraku już atakowały "niemęskich" mężczyzn, zabijając ich niekiedy w sadystyczny sposób. (…)

Leczenie homoseksualizmu religią

Jednym z powodów, dla których względnie niewielu ludzi jest w krajach muzułmańskich sądzonych za homoseksualizm, wynika z przeświadczenia, że gejów tam nie ma. Duża liczba aresztowań podważałaby to przeświadczenie. Nawet najbardziej brutalne arabskie reżimy (Irak za Saddama Husajna, Syria pod rządami Asada) nie kwapiły się atakować gejów – zapewne dlatego, że miały inne, poważniejsze problemy. Zdarzają się jednak w dziejach narodu okresy paniki, kiedy rządowi opłaca się oskarżyć o całe zło najbardziej bezbronną grupę. To właśnie robił ostatnio rząd Sisiego w Egipcie: zawziął się na mniejszości seksualne, (…) a teraz szykuje się jeszcze do "wykorzenienia" ateizmu. (…)

Osoby oskarżane o nielegalny seks mogą zostać zatrzymane z wielu powodów, niekoniecznie powiązanych z ich homoseksualizmem. Zdarzały się przypadki aresztowań w celu wyłudzenia łapówek albo po to, by zamienić podejrzanych w informatorów. Prawo nie jest jednak dla gejów głównym powodem zmartwień: jeśli tylko zachowują dyskrecję, ryzyko sankcji jest niewielkie. Znaczenie większym problemem jest dla nich podejście rodziny i społeczeństwa w ogóle.
Wszędzie na świecie homoseksualiści miewają trudność z ujawnieniem swojej orientacji otoczeniu. W krajach muzułmańskich coming out nastręcza jeszcze więcej problemów. Inaczej niż na Zachodzie od młodych oczekuje się tutaj wczesnego założenia rodziny. Bycie singlem uchodzi za katastrofę, dlatego gdy tylko młody człowiek skończy studia, jego krewni zaraz szukają dla niego odpowiedniej kandydatki na żonę. Aranżowane małżeństwa są tu czymś powszechnym. Dla osób niezainteresowanych płcią przeciwną to prawdziwy dramat. Niektórym udaje się przedłużyć studia albo wyjechać za granicę. Inni ulegają presji i się żenią. Tylko niektórzy biorą byka za rogi i wyjawiają rodzinie swoją orientację seksualną.

To, co później ich spotka, zależy od kilku czynników, m.in. od klasy społecznej, z której pochodzą i poziomu wykształcenia krewnych. Niekiedy coming out grozi gejowi ostracyzmem, a nawet fizycznym atakiem. Co bardziej wyrozumiałe rodziny szukają sposobu, by homoseksualizm "leczyć" religią, albo – przy wyższym stopniu zamożności – za pośrednictwem kosztownej, choć daremnej terapii psychiatrycznej. (…)Meczety przyjazne gejom
Ale nawet tutaj zaczyna rozwijać się zorganizowany ruch na rzecz praw mniejszości seksualnych. W 2002 roku grupa palestyńskich kobiet powołała stowarzyszenie Aswat (Głosy), do którego później dołączyła kolejne palestyńska formacja, al-Qaws (Tęcza). Obie organizacje mają swe siedziby w Izraelu, działają jednak również na terytoriach Palestyny. Około 2004 roku grupa libańskich działaczy założyła Helem – pierwszą organizację LGBT działającą otwarcie w kraju arabskim. Takich organizacji jest dzisiaj więcej. Część z nich miewa krótki żywot: pojawiają się tu i tam, a potem szybko znikają. Podobnie dzieje się w przypadku homoseksualnych portali czy blogów. Za to jordański magazyn "My Kali" powołany, by "przeciwdziałać homofobii w świecie arabskim" ukazuje się nieprzerwanie od 2007 roku. Jak dotąd nikt nie poważył się zorganizować w arabskim kraju parady Gay Pride, choć tego typu imprezy odbywały się po 2003 roku w Stambule (każdorazowo budząc sprzeciw). Za to m.in. w Libanie obchodzono IDAHOT, Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii i Transfobii, co raczej nie spotykało się z wrogością. (…)

W kwietniu ubiegłego roku władze Ammanu w Jordanii odwołały koncert Mashrou' Leila, znanej libańskiej grupy rockowej z otwarcie homoseksualnym wokalistą, na parę dni przed występem. Decyzja ta spotkała się z tak wielkim oburzeniem w mediach społecznościowych, że została po 24 godzinach cofnięta – zbyt późno jednak, by koncert mógł się odbyć w zaplanowanym terminie. Także na froncie religijnym, gdzie homofobia jest jak na razie mocno ugruntowana, pojawiają się przyjazne gejom meczety, a nawet paru otwarcie gejowskich imamów (…).
Postępy są niewielkie, lecz 15 lat temu nawet czegoś takiego nikt by się nie spodziewał. (…) Choć stąd do uchwalenia przyjaźniejszego homoseksualistom prawa jeszcze daleka droga, coraz trudniej trwać przy opinii, że przedstawicieli LGBT w krajach muzułmańskich nie ma. Nawet jeśli robią to w ograniczonym stopniu, mniejszości seksualne zaznaczają swoją obecność, a ich widoczność jest pierwszym krokiem w stronę nabycia praw. Ten etap widoczności jest niezbędny, by tych praw kiedyś się doczekać.