Wednesday 10 June 2015

spowiedz cioci jak to spoznila sie o dwa dni. Dwa dni w raju! z easyjetem w tle i z gazetami i njusami

                              

Calheta. Pierwszy dzien. Piekne miejsce no trzeba sie sie wykapac w Atlantyku. Plaza czarna i kamienista. Odwazna Instytucja Zony zanurza swe cialo. Ja tez. Ufff cala. Tluszcze sie mocza, smaza uda, cielsko spragnione przygody. Uff tu mnie podmywa i jadzka piasku tego marokanskiego pelna.  Jest zimno i przyjemnie. Przy nadbrzezu jest wielki hotel. Do tego cale zaplecze towarzyszace hotelarstwu. Czuc oligarchow rosyjskich. Matko Bolka w zyciu by mi nie przyszlo do glowy, ze spedze w tym osrodku luksusowym dwie noce!
A bylo to tak. Wypad na Madere tygodniowy. Przeciagnal sie o tydzien i dwa dni. Dlaczego z powodu wiatrow znad zachodniego wybrzeza Afryki. Gdy wylotu nadszedl czas. My ustawione na lotnisku czytamy informacje, ze odloty sa odwolane. Dwie godziny latania w te i we wte. Przepychanki sklonily obsluge do dwugodzinnego przepychania ludzi to wte to wewte. Mowia, obiecuja, ze najlblizsze loty za trzy dni lub dopiero za tydzien. Zla pogoda i wiatry znad wschodniej Afryki. Ludziska, stare bajbury lataja z kata w kat. Podburzaja wszystkich innych czyli dwa samoloty. Loty easyjeta do Londka i do Ediego odwolane. Pozostale do Bristolu i Manchesteru tez ale zawrocone z ladu anglickiego. Wiatr faktycznie szarpnal wzlatujacy ostatni samolot. Dziwne to bylo bo ciocia to widziala. Nie miala co juz robic i stala obserwowala lotnisko juz od poludnia. Po prostu nie miala co robic. 
Summa summarum. Zrobil sie wieczor i ludziska zawrocili wszystkich luksiurnymi busami do hoteli. Jechalismy jakis czas. Juz lzy w oczach. Co poczac? Panie co poczac? Robota, pinniundze, a przeprasznie a wyplata a kwiaty w domu. Coz z ciocia bedzie? jak przezyje? Czy wytrzyma? Bidula, biedna ja! Ukradkiem lzy ociera. Napawana niepokojem, godze sie z losem. Jak ci z Syberii, na wygnaniu, na Wielkiej Emigracji. W tych Hotelach lambertach. Jak Kosciuszko w Hameryce. Coz Ci Panie zawinilam???


 Ludzie. Szaler, i zaczyna sie najlepsze. Zarcie i spanie za darmoche. Jak sie to bydlo rzucilo na buffet? 
Istny wypas,  mowiac po prostu. Tylko dlaczego cioci potrzebne 4 widelce i tylez samo nozy jak mozna uzyc jeden? Kielichy nalewaja wode kelnerzy, ktorzy prychaja przy kazdej okazji. Nie dostana bowiem ani napiwkow ani ekstra kasy za bycie i przygotowywanie dan dla 260 ludzi. Zal bylo pytac ile kosztuje butelka wina. Reszta ludzi tez przy wodzie siedziala. I zdrowo i bez zgagi. Zreszta i tak kazdy smyk,  smyk uciekal do pobliskiego sklepu po butelke i wode pitna. Plus potrzebne rzeczy. Jak to wieczor, nadbrzeze, parno, juz czuje ten erotyczny chlod na karku. Te westchniecia leniwego oddechu wiatru. Skorka mi drzy a oddech przyspieszony! to klapki i hej. Po tretuarze bo to przeciez pora zamykania sklepu we wsi. Szybko, szybko, baby znajome z samolotu ciocie pospieszaja. Szybciej bo sie spoznisz. Ciocia klap, klap. Juz w choj pecherze od tych erotycznych klapek! Nic to!  Juz jest w sklepie szybkie zakupy. Miedzy polkami rowniez klania sie znajomym. Jest idzie z powrotem mijamy papugi i karaluchy znad falochronu. Pierwszy raz widzialam tak wielkiego paskuda. Jest i recepcja. Tu stawiam butle na ladzie. Prosze o korkociag. Oczywiscie recepcjonista sie sie usmiecha glupio bo dzwoni na kuchnie by przyniesiono korkociag. Idzie korkociag. Ciocia bierze sie za otwieranie.
- Nie, nie jak skonczysz to mi kiedys oddasz. Poleca wymeczony chlopiec. 
- Wzroku ze wstydu nie podnosi ciocia. 
Slysze rozmowy, rozmowy i znow narada co poczac. Ja poczynam wypic flache i spac. Rankiem. Ni ma co robic. Skolowany.  Leniwe lody, znow sklep i znow recepcja i czekanie na cud. Lozko i final Rolanda Garrosa. Juz ciocia obkupiona na tydzien. Kosmetyki, maszynki do golenia bobra - wszak bedzie tu bytowala kilka dalszych dni. Na kolacje czas pojsc.  Tam znajomy sprzedaje njusa. Lecimy dzwonic co i jak. Oddzwaniaj trzy razy. Trzy rozne telefony. Znow recepcja. Jest jakis lot. Ludzie pokupili nastepne loty. Gdziekolwiek.
Kazdy sie chwyta a to lajba a to lot do Lisbony do Birmingam. Hen tam daleko.Moze Maccaresh, moze Casablanka. Przeciez to blisko. Zaprzyjazniamy sie blizej i wymieniamy mejlami. Juz jest bardziej rodzinnie bo podrozujacy nie wylewaja za kolnierz. Z atrakcji piwo na 8 pietrze. Zachod slonca wprost cudowny. Leci muzyka na zywo. Trzech multiinstrumentalistow swietnie przygrywa. Najpierw spokojnie, potem gdy publika juz wieksza zaczyna sie biba. Orkiestra przygrywa skocznego begina. Girl from Ipanema po portugalsku ufff toz to ciocia kocha. 
W calym hotelu widno od swiec. Te wysoko sa i nisko polozone. Jak to one robia, ze nie gasna? Przeciez wiatr i klimatyzacja. Swieca pieknie. Na kazdym stoliku w barze rowniez sa wystawione. One nie gasna nigdy. Podchodzi kelner i pstryka. ok- jak to ogien na pstrykniecie. Acha ciociu przeciez to taka blaszka. Takie chinski wynalazek. Ekologiczny, na bateryjke. Kelner nadal robi magiczne -  pstryk i kazdy stolik dostaje ogien. Gdy tylko mezczyzna odchodzi. Rozlega sie cisza. Ta nagle zostaje przerwana przez pstrykanie palcami wszystkich pijacych przy stolikach;))
Ot magia)
Ale uwaga ciociu. Czekaja telefony. Jest namiar. Jest slad. Jak suka za miotem. Wracamy na recepcje. Spadowa do kraju. Rano. Ulga. O jutrzenko narodow. Wracamy. Szybkie spanie. Znaczy czatowanie na balkonie i rozmowy ze staruchami, ktorym spieszno do Wielkiej Brytfanny. Telefon Instytucja Zony dostaje o 1.30 w nocy. Tak lecimy. Rano o 7 wszystkich w autobus i ziuu na lotnisko. Tam piec kolejek i co system sie zawiesza. Pracownicy lotniska nie wiedza co robic. Od kolejki do kolejki przemieszcza sie tlum. Od serwisu do serwisu. Od wiadomosci do wiadomosci. Od 8 do 11 na nogach w kolejkach 5. Jakies cztery razy sprawdzanie paszportow. Karta pokladowa w lapie i wiecznie to samo. Cioci, nie polecalas bo to i to, chcialabys leciec tu i tu. No wicie, rozumiecie jak jest. Wreszcie walizka na ladzie. Nie dbamy o zarcie bo ni ma o nic. Byle sie odprawic. Wreszcie zapewnienie, ze samolot jest i czeka do ostatniego pasazera. Na bank, na pewno. Wylot pierwotnie o 11.30. Juz poludnie a slonce prazy. Jest i podniebny statek. Laczy mnie tylko z nim jeszcze jedna odprawa i autobus. Wchodze po schodach ospale. Siadam, witana jestem szczerze. Stewardessa sie przedstawia i rozsmiesza tlum. Dostaje za to sowite oklaski. Potem wystepuje jeszcze kapitan. Mezczyzna zacheca tlum i mowi, ze paliwa starczy na dwa loty do Ediego a potem zawraca do Londka. Bowiem i ludziska stoloczeni sa i tu i tu. Przeprawa taka, ze walizki pomieszane i trzeba je rozdzielac. Tych czeka jeszcze raz przeprawa ze sluzbami imigracyjnymi. Jak to dobrze, ze w lapach ciocia dzierzyla dwa takie jakies racuchy. Dobre i to. Z racji, ze to rescue flight. Ni ma jedzenia w samolocie. Samolot zawrocony z soboty byl z powodu niewyksztalconego kapitana. Nasz okazal sie pokajaniem i sprawil, ze wszystcy poczuli sie bezpiecznie. Ladujemy. Jest slonce. Jest juz wieczor. Zegnamy sie ze znajomymi. Ci rowniez zmierzaja na parkingi, na przystanki. Jest jeszcze odprawa przy celnikach. Gdzie to ciociu bylas? No chrystusie njebieski. Dwa dni lecialam, No! wiatr- wichura normalnie. Celniku nie wiesz? Nie slyszales? Nie! No to nie! Cial! 
Bon wlajaze ludzie. Bom dias.
Errata
Wierzcie mi, lub nie? Bylysmy juz tak zmeczone tymi przepychankami, ze gdyby znowu lotnisko ponformowalo nas, ludziska wracajta do hotelu. Dzis nici z wylotu. jak boganego bym zostala. Ten luksus by mi ratowal zycie. Stracic nerwy, dodatkowe pieniadze na nastepny lot. Ciaganie sie po kontynencie. Nigdy wiecej takiego czegos. Luksus rozwija. Rozbija i od dobrego trudno sie odzwyczaic. 
Ciocia jak Pretty Women sie czula. Apartament. Wszystko swici, gra, migocze, luksus. Eh a teraz zdradze co bylo do jedzenia. 
Ciocia napominala o bufecie. Kochani, pies ciocia jest na rozne takie jakies z wody rzeczy. Salatka z osmiornic, kalmarki cale, polcale, nadziewane i nie. W groszku w mundurkach i bez.  Malze, malzunie do tego niezliczona ilosc  mies, salat, salatek, przystawek, glownych, salateczek. Zupa, pieczywko, makaroniki, makarony przerozne, ryze, gulasze, sosy, makatki, dokladki. 


13:11
0439 4148














Chcialoby sie ciastko z drugiego  talerza. Ale jako to zrobic by nie pomieszac ciasta z zupa rybna? Moze oplotki z ogorka i sos nie wyplynie. To juz zart ale co tu zrobic jak ciocia liznela swiata i drugi raz w zyciu na sniadanie dostala ciocia tort czekoladowy a bylo to w Sewilii jakis czas temu. 
Co zrobie, zem prosta ciocia i w smialosciach nie marzylam o salonach. Nie interesuje mnie to. Meczy, obrzydzaja staruchy i ich bogactwo. Moze to i nie kwestia pieniedzy. Bo i to jest w ramach raz na jakis czas mozna wykupic sobie all inclusiv. Ale po co? Za cienka w uszach jestem! Nie obyta, nie pasujaca, bojaca sie swiata i tych czterech widelcow. Mnie potrzebny jest jeden!
Desery, deserki, ciasta, tartelinki, galarety trzy, serniki, lody, owoce i salatki owocowe, eklery i babeczki. 
Co sie tyczy zas niedzielnej kolacji. Zmienily sie flaczki z kalmarow i salatki. Dodano rosol. Zmieniono ciasta i desery. Kokosanki, czekoladowe, sernik, dwie pianki, babka, biszkopt, dwa serniki, falowiec, z galaretka truskawkowa.
Sniadanie- gulasze, wedliny, sery biale zolte, dziurawe, z omasta lub bez, warzywa, platki, mleka, jogurty smakie i owakie, kawy, hebaty, radary. jaja wersje cztery. Na cieplo salaty i nie. Na goraco babeczki,  buleczki, owoce, owocowki, crossanty, pampuszki, rolady na cieplo i zimno, sosy, dzemy, musy i reszta pieknosci. Napoje i wspomniani kelnerzy, prychajacy, ze musza gawiedz obslugiwac. 
Czy przesadzam. Oj nie. Za takie nerwy i straty moralne)))
Co ludy zapowiedzialy, do sadu, do trybunalu. Na szafot ich! Na stos!
Jednego nie pojmuje. Dlaczego te stare dziady. 70 plus tak wszystko. Zamiast sie cieszyc, ze zostaja na dluzej i maja caly pakiet. Nie, zle. Do domu. Nagle wszystko chore i maja umowione, doktory, kliniki. Jak na wakacje to cholery sa zdrowe. Przy temperaturach 20 stopni i sloncu stapiajacym ciasteczka te ciacha siedemdziesiatletnie!


przed lotniskiem w Funchal. Stoi slodki posag szatki z camary de obos
tak, to jest najniebezpieczniejsze lotnisko w Europie. Przezylam Gibraltar, przezylam i to.
tu juz plan dalszy wieczorny a w tle muzykanci, co tkliwa muze maja
ot i nieszczescie, peszek((
ale tam szafa gra))) i pstrykamy plauszkami)

o a to nasz apartament))
i plan dalszy))
Co to jest Calheta. To miejscowy wypipidow z wieeeelkim hotelem i juz. Szczyci sie Calheta piaskiem przywiezionym az z Maroka i z Portugalii kontynentalnej Nie bylam bo tkwilam na recepcji.


1510 b518 500

Tu juz artykuly o przygodach pasazerow feralnego lotu-
Saturday night’s flight from Funchal to Edinburgh was called off due to high winds over the island off the northwest coast of Africa.
And passengers have complained they are now trapped for several days because the airline will not replace the service.
Patricia Cunningham, 66, a supermarket worker from South Queensferry, is on Madeira with 69-year-old husband Ronald.
She said: “We have been told we can get a flight back to Bristol on Thursday, but that will leave us here for almost a week, and we would then have to get a bus back to Edinburgh.
“If we want to fly direct then we will have to wait until next Saturday to fly into Edinburgh.
“They have put us up in a nice hotel, but I think EasyJet should be doing a bit more to get appropriate flight sorted out for us as soon as possible.
“There are lots of old people on this flight and they have medication that is running out, so they need to get back home quickly.
“We are looking at having to book separate flights with another company rather than wait for Easyjet to get it sorted out.”
An EasyJet spokeswoman said: “EasyJet can confirm that, due to winds gusting above aircraft limits for the past two days, flights were unable to land in Funchal, Madeira on Friday 5 June and Saturday 6 June.
“The safety of its passengers and crew is the airline’s highest priority.
“Whilst this is outside of our control we would like to apologise for any inconvenience caused as a result of the weather conditions.
“All passengers have been provided with hotel accommodation and meals, in line with EU261 regulations.
“The weather conditions have now improved and so easyJet will fly passengers back from Funchal as soon as possible.
“If no direct flights are scheduled this may mean that passengers will be offered flights on alternative routes ie. via Lisbon or to other UK airports, and will then be provided with onward travel home.”
i nastepne njuzsy z edinburghnews i zazalenia, zazalenia, porady, piniadze i trudno sie posypalo, posypie, czy bede sie czegos domagac. oczywiscie- tych tlumaczeni dnia nieusparwiedliwionego. Bowiem pracownik tymczasowy ani holidaja ni mo ani pinindzy i i na godzine ma byc( Buuu
Firstly as one of 260 passengers not including children. Figures supplied by hotel, let's just put some facts here.

1/ All flights were landing apart from Easy Jet.
5 flights cancelled including the Paris flight.
Pictures taken of the departure board to prove this.

2/ FLIGHTS WERE LANDING AS WE WERE BEING DRIVEN AWAY BY BUS!

3/ The reason being that to land at Funchal you have to have completed a special course, which is outwith normal training. EasyJet do not have enough pilots with this certification! Why fly in to a destination in the hope that the weather will be alright?

4/ We have all booked with alternative airlines. Thank you Jet-2! We were booked by the ground staff on to any available flights going to UK. We were allocated Gatwick on Monday 15th June, as being earliest. Also to make our own way back, pay for it ourselves, 
then claim it back!

5/ At no time were we offered any assistance once we eventually reached UK! That was a blatant lie!

6/ Not just the Edinburgh flight effected. 3 other UK destinations also.

7/ A few of us have taken it upon ourselves to hire a couple of 50 seater coaches, leaving tomorrow ( Monday 8th June ) at 8.30 and 12 noon. Taken a desk beside reception, led by Pamela, Kay, Carol and a couple of us guys, collected money from all the people wanting to go. Sorted lists of who was going on which bus, flight times. THIS WAS DONE PURELY BY PEOPLE POWER, NOT WITH ANY HELP OR ASSISTANCE BY ANYONE FROM EASYJET, NOW WE FIND THAT EASYJET HAVE SENT A TEXT TO SAY THAT A FLIGHTS HAS BEEN ARRANGED FOR TOMORROW MONDAY, EXCEPT THERE WAS ONLY 13 SEATS AVAILABLE AND ARE NOW ALL GONE! SOME PEOPLE HAVE NOT GOT ACCESS TO TEXTS AND WE HAVE BEEN HELP ING SOME OF THE OLDER ONES RE-BOOK ONLINE.

8/ Some people have not got enough medication, including one lady who has finished her heart pills and only has her inhaler for tomorrow's flight. Thankfully there are a few of us going to Newcastle tomorrow night and have had someone back in UK hire us a mini bus to get us back to Edinburgh about 3 am Tuesday morning. Hopefully! 
Then we will have to sort out the excess parking fees.

WE ALL FEEL THAT STRONGLY ABOUT THIS THAT WE ARE GOING TO SET UP AN ACTION PETITION AND ARE COLLECTING EVERYBODY'S E-MAIL ADDRESSES. 

We will also be making sure that everyone claims back all expenses, whether that be lost time at work. Any out of pocket expenses connected with this.

We were abandoned by EasyJet, not the fault of the ground staff, who were only trying to help as were the Hotel staff who helped us book the buses. 

THIS WAS OF EASYJET'S MAKING NOT THE WEATHER. WE HAVE BEEN ABANDONED BY THEM. NO CONTACT, NO INFORMATION. WILL GLADLY SUPPLY NAME AND DETAILS TO PRESS IF REQUIRED. COLIN M.
http://www.edinburghnews.scotsman.com/news/high-winds-cancel-holiday-flight-to-capital-1-3795090#comments-area
6867 7087
szkoda, bo na pytanie czy wrocisz na Madere jeszcze raz- kazdy odpowiadal Nie?
Wierzyc- czy nie? To skad te niektore staruchy mowily, ze to nie pierwszy juz raz kiedy samolot nie mogl ladowac? A moze to sciema i trzeba sie pchac do tego niebezpiecznego raju. 







encumeada czyli baza wypadowa na cala madere

Encumeada to senna miescina dla ktorej jedyna rozrywka jest wielki hotel i dwie knajpy. Kilka chalup na krzyz i niesamowiete widoki. Strach pomyslec, co sie dzieje tu w zimniejszych miesiacach lub podczas wichrow. Panuje tu zawsze polmrok. Oczywiscie ze wzgledu na gory. Bynajmniej nie na pomrocznosc jasna. Droga z Funchal to okolo 30 minut jazdy pod gorke oczywiscie. Przed Encumeada jest kilka tuneli wykutych w skale. Sciany wylozone sa betonem. Panuje mily klimat. Bowiem kierowcy jezdza na tyle bezpiecznie, ze mozna wyprzedzac i to nie na trzeciego. Zas po wyjezdzie uderza nas swiatlosc i to boska!
Drogi nie sa krete. Sa zajebiscie krete i silnik rzezi ostatkiem sil!


Tu juz wycieczka od gor Serra de Aqua do Sao Vincente. Boaventure i reszte kraju. Wszystko zaczynamy w gorach Encumeada.

przystanki po drodze sa cudowne. Zwlaszcza te dziury przy jezdniach.

 Liczne grile przy drogach.

Uwierzycie, ze to jest z betonu. Prosta historia wyjasniajaca jak robiono wino maderskie.


Woda, tlocznia, kosze na moszcz, beczki na gotowe wino,
co najwazniejsze jest nie na zdjeciu. Wino znoszono z gor w skorach kozich. Specjalnie wyprawionych. Taka sakwa wazyla ok 40 kilogramow i ze wzgledu na wytrzymalosc sluzyla na lata.


Tu wariacje przydrozne. Czyli liczne wodospady i chlodna miekkosc mchu obrastajacego skaly.


Wybrzeze Calhety, czyli nasza niedola dwudniowa z opoznionym samolotem. Piasek specjalnie nawieziono z Maroka.


Co te chmury tam wyczynialy? Widok niezapomniany. jakby ktos na gorze wypuszczal pare z ust albo palil gigantycznego papierosa. Para wolno okalal wzgorza. Kladla ssie leniwie i opadala hen w dol.

 fantastyczny przystanek i zostawiony sam sobie kawalek drogi Antiga 101. Santo Vincente.

W drugi dzien juz bylysmy na samej polnocy w Ponta de Pargo i wspaniala czynna latarnia morska. Marynarz czyli latarnik obserwujacy zachodnio polnocna czesc Madery, znaczy sie Atlantyku. Absolutna cisza. przerywana wycieczkami francuskimi i niemieckimi. Do tego luzne zwiedzanie miasteczek 2 i prosto do Porto Moniz.

Wariacje na temat Serra de Aqua.

Jaskinie Sao Vincente i Centrum Wulkanologiczne.

              
    
Jaskinie i centrum vulkanologiczne. Jaskinia robi wrazenie bo to Madera powstala z wulkanu. Dymila i narodzila sie z glebin Atlantyku. Kominy widac wzdloz klifow Madery. Ziemia czasem jak na pustyni w Newadzie- czerwona. Urodzajna i zyzna. Lawa zastygla juz inna historia. 


Czopy, poszarpane skaly, czasem jak wielkie paskudne czarownice. No i gory wypietrzone na wskutek dzialan erupcyjnych wulkanow. 

   
Jaskinie moze nie tak spektakularne jak Sw Michala na Gibraltarze ale centrum wizualne jak ta lala. 
Sao Vincente na polnocym wybrzezu Madery laczy nauke z przyroda. 


Centrum otoczone jest ogrodem botanicznym. Sam budynek jest ogromny. Kryje w sobie sale, gdzie nastepuje pokaz audiowizualny i sama jaskinie. 


Pierwszy pokaz o 10.00 bylysmy juz przed i cierpliwie czekalysmy na niezwykly pokaz. Jaskinia moze nie wspaniala ale reszta wspaniala. Film wyswietlany nazywa sie podroz do srodka Ziemi. 


Obraz wyswietlany w 3D. Oprocz tego podroz winda na dol  trzy tysiace metrow. Do tego sala z mineralami i skalami. Do tego symulacja, ktora odtwarza geologiczne pochodzenie jaskin z wulkanu i symulacji narodzin wyspy. 
Najwazniejsza jaskinia. Z wieloma korytarzami. Zastygla lawa i kilkoma jeziorami z krystalicznie czysta woda.