Thursday 28 January 2016

t’s a wonderful, wonderful life

8738 5c87

Garsc zartow niesmiesznych. Zlapano dziecko, ktore stworzylo filmik z prezydentem Duda czyli Budyniem z soczkiem malinowym. Niestety filmik puszczano od tylu i nie widzimy czy prezydent budyn naklada czy wlewa?
Moze wylewa tak jak i kabarety z telewizornii. Dyrektorow z telewizornii i radiuff. Teraz  biora juz apolityczna ale ale jednak politykujaca Trojke. Nie wiem co dalej ale redaktor Wojciech Mann jest strapiony. Swoj zal wyrazil w Tygodniku Powszechnym z tamtego tygodnia. mam cicha nadzieje, ze Trojke jak i redaktora i innych z Trojki bedziemy slyszec i widziec. Bo z czytania to zostal juz tylko Tygodnik Powszechny.
Nie na darmo powyrzucano redaktorow i innych pisamkow. Teatr z tymi pornolami tez pozamykano.  Pieniadze pojda do ojca Rydzyka na swoja szkole.
Kiedys rozwodzila sie ciocia nad ta szkola. Krok po kroczku warto bylo wpierdzielac kase ku chwale przyszlym dziennikarzom i redaktorom. Katolicy i ci z lepszego sortu no i sam Ojciec Dyrektor sam sie cieszy i sie smieje w twarz, ze polska telewizornia juz obstawiona ludzmi po jego szkole.
Wyzsza Szkola z Torunia powolutku, pomalutku zbiera swoje zniwa. I co? I nie jest juz do smiechu nikomu!.

Nie do smiechu ani do taktu. Na pocieszenie gorzkie mam wywiad z pania Maria Czubaszek, ktora opowiada min.

Najgorsze, ze tylu wspanialych artystow tak odchodzi nagle. Wlasnie pozegnalismy Colina Vearncombe zwanego jako Black. Oto jeden z najpiekniejszych przebojow lat 80- tych XX wieku. 
Panie, Panowie Wonderfull Life, ktore pomimo wszystko musi trwac nadal.





Wróciłam właśnie od lekarza, bo coś jestem chora, a za chwilę jadę na nagranie - mówi mi Maria Czubaszek, satyryczka i dziennikarka.

- Ale co pani robi w present simple, a nie w present continuous? Nad czym pani pracuje?

- Przede wszystkim strasznie nie lubię pracować. Tyle się już napracowałam, że naprawdę wystarczy.

Kiedyś pisałam dla telewizji takie "Bajki dla dorosłych", to było dawno temu, chyba jeszcze w latach 70. No i teraz teatr w Będzinie (czy gdzieś tam na Śląsku) chce to wystawiać. Siedzę nad tymi bajeczkami i troszeczkę je uwspółcześniam. Kiedyś to trzy osoby pisały, ja dołączyłam na koniec. Reżyserował Janusz Rzeszewski. Spektakl będzie może jeszcze w tym roku.

A poza tym jestem w "Szkle kontaktowym" i to mnie najbardziej interesuje, bo coraz bardziej interesuje mnie polityka. Każdą wolną chwilę spędzam przed telewizorem i oglądam, co tam nasi genialni politycy znowu wymyślili. Jak idą te dobre zmiany.

- Ja to bym się zastanawiała, czy nie od tego się pani pochorowała.

- Może, może... Bo to trochę i serce, i ciśnienie mi skończyło.

- A mówi się, że to takie inspirujące czasy dla satyryków.




- Ja zaczynałam pisać w czasach cenzury. Trzeba było bardzo kombinować, żeby tę cenzurę jakoś sprytnie obejść. Z kabaretami wtedy nie współpracowałam, zresztą mało ich było, raczej pisałam rzeczy abstrakcyjne. Jak na każdy temat, to są dwie szkoły. Jedni uważają, że jak oficjalnie nie ma cenzury, no to po prostu można pisać wszystko i jest to cudowna sprawa dla ludzi zajmujących się satyrą, zwłaszcza polityczną. Ja natomiast należę raczej do tej drugiej grupy. Kiedyś nawet z Jankiem Pietrzakiem na ten temat rozmawiałam. On uważał, że cenzura to była straszna rzecz, a ja - że wpływała jednak na jakość tekstów, bo żeby coś się udało przez jej oczka przepuścić, tekst musiał być bardziej dopracowany. Pisało się aluzjami, nie waliło wprost między oczy.

I też publiczność była bardziej uważna. Telewidzowie czy ludzie, którzy przychodzili i słuchali, wiedzieli, że autorzy na ogół starają się coś przemycić, więc próbowali to złapać. Czasem biorę udział w jakichś programach estradowych i widzę, że teraz trzeba walnąć tak łubu-dubu, najlepiej jakimś ostrym słowem, dopiero wtedy publiczność reaguje. Mówię o większości. Ale kto wie, może trzeba będzie wrócić do tych aluzji, w tej chwili takie są czasy. Jeszcze tego nie wiemy, jak będą wyglądały kabarety w telewizji narodowej, bo to już chyba nie będzie telewizja polska. Odbiorcy się odzwyczaili, ale sprawa jest rozwojowa, zobaczymy, co z tego wyniknie.

Inna sprawa, że naszych polityków trudno jeszcze bardziej uśmiesznić. Jak mówię, bardzo dużo oglądam tych programów politycznych i czasem prawie że się szczypię: "Czy to jest z jakiegoś kabaretu? Czy to naprawdę jakieś przemówienie?". Pani profesor Pawłowicz potrafi coś tak powiedzieć, że mało który satyryk by wymyślił. Sami politycy są już tacy śmieszni, że trudno ich przeskoczyć. Nie wiem, co z tym począć.

- A nowej książki pani nie planuje?

- E, ja to już jestem taka stara, że wszystko, co miałam powiedzieć, to powiedziałam.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,150173,19538614,maria-czubaszek-obserwuje-lubu-dubu.html#BoxGWImg

z kulturka, ksiazkowo





Polski hydraulik. Nowe opowiesci ze Szwecji. Maciej Zaremba Bielawski.  Myslicie o mobbingu w robocie. Temat stary jak swiat. Myslicie o zostawianiu chorych samych sobie. Myslicie o rasizmie w pracy. O wykorzystywaniu. O nadawaniu szczegolnych praw starszym, kobietom i chorym. Dobiegaja gdzies skryte glosy o eutanazji. Nie macie pojecia, ze to wszystko dzieje sie nie w trzecim swiecie. Nie w kapitalizmie tym bardzo zachodnim i nie w Azji. To tuz zza granica. Wszystko to w Szwecji. Tej wspanialej, czystej, dobroczynnej, wyrozumialej i tak do bolu politycznie poprawnej Szwecji. Upiory drzemia w kazdym czlowieku. Nie mowiac o narodzie. Trudno sie wyrwac spod ujednolicen. Kraj okazuje sie wydmuszka zrodzona z obaw i uprzedzen. Nie ma wolnosci, nie ma wyolbrzymionej troski o obywateli. Jest problem z nalecialosciami starego kolonializmu i ukrywanie wszystkiego pod dywanem przyzwolenia spolecznego. Matactwo, powiazenie urzedow, dyletanctwo i ukladanie sie z silnymi.ale i wady, które możemy obserwować w naszej rodzimej rzeczywistości. 
Zbior opowiadan Macieja Zaremby Bielawskiego polecam za odbrazowienie idealu. Za czerpanie garciami z przykladow zasciankowosci i za swietne gorzkie pioro.

Maestro. 40 lat milczenia o skandalu w miescie zaslonietych firanek. Marcin Kacki. Rezyser Filip Bajon nadal Poznaniowi przydomek, miasto zaslonietych firanek. Mial w tym racje. Miasto to ma zasloniete oczy na wszystko. Zaklamanie, obluda, koltunstwo. Dulszczyzna to raczej mialkie slowo. Bedac na studiach w Poznaniu no sie slyszalo o aferach o Kroloppie, o Paetzu. Owszem pierwszym przypadkiem bylo sie zszokowanym. Drugim juz zniesmaczonym. Za duzo zostalo niby powiedziane ale jakby tak nie wydane, nie oskarzone. Pedofilia byla, przyzwolenie tez. Nie wiadomo jakie mieli poznaniacy powody by milczec, kiedy ich dzieci molestowano. Nie wiadomo. niezwykle losy i reporterski traktat filozoficzny o przyzwalaniu na przemoc. Jedna z druga kanalia sie zebrala. Gwalcili, molestowali ludzie jakby nigdy nic przechodzili do porzadku codziennego radni. Reszta, no coz. Czekala i biernie obserwowala.
Najgorzej, ze do poznanskich pyr trudno sie wbic. Tak jak nowa dyrygentka choru chlopiencego Agata Steczkowska. Kobieta miala nie tylko droge meczenska z dziecmi ale z rodzicami i nauczycielami.
Jedno z najgorszych zdan pani Agaty wypowiedzianych w Maestrze dotyczylo przypadku bialego sikania Wojtka. Gdy to widzisz dziecko uciekaj jak najdalej!
Pozycja obowiazkowa.


All Inclusive. Raj, w ktorym sex jest bogiem. Miroslw Wlekly. Dwie czesci raj i pieklo. Tak rozne od siebie takie ludzkie na ziemi. Raj z zyciem wygodnym na wakacjach i pieklo samej wyspy- Dominikany. Odkad ta wyspa kojarzyla mi sie z podrozami poslubnymi moich znajomych. Huraganami i tym mitycznym rajem. Od 2013 roku wyspa ta kojarzy sie wszystkim z wykorzystywaniem seksualnym dzieci przez polskich ksiezy. O dziwo jeden z klechow amerykanski zakonnik  Gerard Fitzgerald  piszac slowa do papieza Pawla VI ze moze warto wysylac na wyspe gdzies w swiecie ksiezy uwiklanych w skandale. Brat poczal nawet od 1957 roku zbierac srodki na zakup wyspy, gdzie jak mawial wysylac tam tych wezy w lonie kosciola. Wyspa wezow miala sie nazywac. Owszem ksiezy zsylano ale moim zdaniem do raju. Ten raj obejmuje takze korupcje, wyzys, powszechna prostytucje, czarna magie, biede i wyzysk dzieci. Skandal, ktory nie miesci sie w ramach wyspy zaczal wyplywac na szerokie wody swiatowych agencji prasy i telewizji. Czy cos ukrucono. jak zawsze sprawie leb ukrecono a na rajska wyspe zawsze ciagna tlumy.
Czy Wy, Polacy zawsze tak macie. Pyta jeden z bohaterow All inclusive, Miroslawa Wleklego. Pytanie to tyczylo sie gwalcenia chlopcow. Po lekturze maestra i wyczynych polskich ksiezy na Dominikanie, mam czelnosc powiedziec, ze chyba tak.


Moje corki krowy. Kinga Debska. Tytul niewydarzony. Raczej obelga. Okladka raczej tkliwa. Ma sie wrazenie, ze tresc bedzie cierpka ale ciekawa a koncowka bedzie szczescie pelne. Niestety koniec jest gorzki. Zawartosc chwilami wzrusza, chwilami placzemy, czasem smiejemy sie do rozpuku. Nawet te przezwiska nam nie przeszkadzaja. Zycie, panie, zycie chce sie przyklepac ksiazce. Nie dziwie sie, ze z pewnoscia wyjdzie udany film. Kochani dawno nie czytalam tak gorzko- dobrej komplikacji ludzkich losow. Takich bardzo bliskich i tak bardzo dobrze gdzies tam zaslyszanych. Oby nie na samej sobie przezytej. 
I tak jak Marta krzykne- Pojebana jestem ale Moje corki krowy- cholernie polecam!



Pochlaniacz, Katarzyna Bonda. Pierwszy tom trylogii i moja pierwsza przygoda z pisarka. Ogrom pracy. Cierpliwosc, zaciecie, wspaniale story i dobra zagadka. Ale cos mi zabraklo. Wiem, rozwleklosc. Na slad mordercy natrafiamy juz w polowie. Za to autorka dalej kluczy i certoli sie z bohaterami. Nie umniejszam rangi ale cos tak zgrzytalo. Nie mniej jednak Pochlaniacz to kawal dobrego kryminalu. Polskiego kryminalu. Nie przeszkada nawet dosc specyficzne srodowisko. Nalecialosci tej buraczano- pszennej Polski. Zachwyca ciekawosc tematu i laboratorium. Nie fascynuje przemoc ale staranne oddanie realiow mafii polskiej. Katarzyna Bonda zasluguje na miano polskiej krolowej kryminalu. Miano to nadal Zygmunt Miloszewski i w pelni sie z tym zdaniem zgadzam. 
Bonda nie Bond- Calineczko!