Thursday 9 July 2015

duperele nocne

Juz kilka razy z rzedu ciocia ma sny katastroficzne. Co dziwniejsze, ze nic nie bierze ciocia w formie- pastylek, pigulek i innych prochow. Nie pali zadnych srodkow ani zielonych skretow i zadnych tez i tytoni. Co dziwna nie pije ciocia. Alkoholu, mnie chodzi.
Sen pierwszy dotyczy, unoszacej sie rakiety zasiegu ziemia- powietrze, ktora zaraz po starcie koluje i spada na kosmodrom. Potem nastepuje rozblysk i fala radioaktywnej wody w formie tsunami wlewa sie wszedzie. Woda blyszczy ale jest biala. Do tego jestem z Pania Ze Dwora. brr. 
Noc nastepna przynosi sen o katastrofie atomowej. Wielki grzyb sieje spustodzenie na Ziemi a grupy zombie atakuja Kalisz. Sen trzeci dotyczy katastrofy lotniczej i to, ze Sigourney Weaver zostala moja szwagierka.
Ciocia interpretuje to tak; za duzo pracy i ksiazek o wojnie.
To wystawia ciocie w kosmos a jasne rozblyski mozgu swiadcza o przegrzaniu organizmu. 
Co dziwniejsza smiesza mnie filmy, ktore dla *normalnych* okazuja sie glupie i niezrozumiale.
Widze wszedzie slogany takie jak NAKD bars
Munchy seeds, ktore ukazaly sie w kantynie we Dworze jako naked bar i munchy ale wiadomo jakie munchy mam na mysli. Co dziwna, podsluchuje dziwnych hasel w rodzaju, kotlet, zupa i ziemniakow kupa w domysle mam choj, dupa i kamieni kupa ministra Sienkiewicza.
Co dziwniejsza polecam wszystkim przeniesienia sie do lat naszego dziecinstwa. Do lat 80- tych a w szczegolnosci do roku 1981. Taki powrot do przeszlosci zafundowala nam Izabela Meyza i Witold Szablowski. Tworcy ksiazki, Nasz maly PRL. Pol roku w M-3 z trwala, wasami i maluchem. Bohaterzy to dziennikarze, ktorzy pragenli sami wejsc w buty swoich rodzicow i tak jak oni zamienic sushi na bitki wolowe, Pojsc do sklepu po wolowe z koscia, na kartki cos wystac. zamienic slipy na majty barchanowe. Wczasy w egipcie na wczasy pod grusza. Audi na malucha, klaki na trwala, adiddasy na sandaly a obrazki z gum Donald na puszke po zachodnim piwie. Smiechu to wszystko warte gdy bohaterowie wkraczaja do sklepu. Prosza o wyciecie kartek a Jaska, kierowniczka przybytku, stroi filozoficznie twarz i rozwaznie udziela odpowiedzi, ze wszystko rzucila, rzucili na raz.


Na wycieczke sobotnia juz nie moge sie doczekac. Do lasu, wody, miasta i wsi. 



a teraz podusze Was moimi duperelami niedzielnymi czyli latarnia rodzinna byla

i slowem swietlistym


powrot do przeszlosci- wyjatkowo drogi


i te fury takie Lempickie

i te akcenty Volkowe

i koncze akcentem kapitalistycznym. A pamietacie te butelki pepsi - coli takiej smacznej nawet cieplej?