To Wasza ciocia. Pragne wszystkim zwolennikom swietego Walentego:
Patronat
Wskutek splotu zwyczajów ludowych, folkloru i legend był uważany za obrońcę przed ciężkimi chorobami (zwłaszcza umysłowymi, nerwowymi i epilepsją), a w Stanach Zjednoczonych, Anglii i współcześnie w Polsce został uznany za patrona zakochanych.
Tak czy inaczej zycze wszystkiego najlepszego!
Jak Wam sie wszystko spelni i mnie we wszystkich milosciach i konfiguracjach i zwiazkach i singlo, mono, poli i nie tylko. Rozwiazkach, zyciu, kochaniu, spaniu ..i to bede jak ten kot.
Milosci zyczy ciocia. Bo zdrowa, magiczna, szczesliwa, jedyna, od pierwszego spojrzenia, ta niepowtarzalna i bez ktorej zyc nie mozna.
Jesli ktos nie przygotowany do wale w tynek to polecam ponizsze motto-
Poznalismy moc mojego zla! Ponarzekala ciocia i sie zlo odstalo. Chyba? Tak nie chce sie cioci wierzyc w rozejm. Smierdzi na kilometr. Chcialoby sie wierzyc slowom Stanislawa Cioska ale czy stan pokoju sie utrzyma. Oczywiscie zieloni ludziki dalej staja w Donbasie a zawarcie pokoju z natury jest natychmiastowy. NyNy nie w tym wypadku! Zawarcie porozumienia wchodzi w zycie w niedziele! Daje to oczywiscie nic innego nic czcze gadanie i przygotowanie sie Rosji na cos znacznie wiekszego. Dal by Bog zeby takiego nic nie nastapilo.
Dzis 13- go i piatek. Ciocia zyje i nic sie nie stalo. Przecwnie duzo sie zadzialo. Cos drga w zamyslach i iosna w pelni. Dodatkow rozrosniecie sie planow szerokich na przyszlosc.
Tlusty czwartek tez minal bez paczka. Nawet faworka, chrusta, ciasta. Ciastka malego, eklerka i niczegoslodkiego. Po prostu nie bede marzy nabijac sklepom polskim i latac zapisywac sie na paczki. Nawet nie w glowie mi bylo kupowac tutejsze lokalne co to zawsze koncza sie zgaga! Tyle w sprawach slodkosci. Przynajmniej ciocia podburzyla wszystkich na tlusty czwartek bo ani ludzie nie pamietaja i nie sledza kalendarza liturgicznego. Co gorsza myla tlusty czwartek z podkoziolkiem????
Dzis swiatowy Dzien Radia.
Marzenie cioci miec swoja rozglosnie! Kazdy wie to moje marzenie. Male lokalne wiadomosci. Wydarzenia co, gdzie, kiedy. Bez poznego dowiadywania sie juz po fakcie. Rozmowy nocne i koncerty zyczen. Muzyka co kto woli byle by bylo w blokach programowych. Internetowe, analogowe, na falach srednich i dlugich i podlugich. Bez spinania sie i z reguly nie walczenia o sluchacza. Bedzie chcial to sam poslucha. Wolna wola.
To bedzie. Jak bedzie w lotto wygrana i srodki na to. Najwazniejsze by programy sie zmienialy i czasem rozmowy o UFO a czasem o prawie i polityce.
Oczywiscie wszystko bez komentarzy ze spoko koko kraju i powszechnej wyzszosci polskiej wiedzy i wyzszosci jednych nad drugimi. Moja racja jest lepsza i najwazniejsza. Czytaj hejty.
O muzyke sie nie martwie. Jeszcze sa dobre kawalki. Niekoniecznie stare. Reklamy - a jakze. Tylko czytane przez Bogumile Wander. Przeslanie radia- dezinformacja ciocina.
Strategia- sluchaj teraz bo i tak zapomnisz.
Cele stacji. Chcesz sluchac ale tylko na swoja odpowiedzialnosc.
Konkursy. Bynajmniej ale tylko kulturalne i nagrody takie co mozna odsprzedac, podarowac czytaj ksiazki. Bilety na kulture takie, ktore mozna wspolnie przezyc czytaj teatr, wystawy etc.
Ostatnie zadanie. Nie bedzie w pasmie radiowym. Trabek, piskow, wuvuzel. organkow, balonikow piszcacych gwizdkow, zalosnych zartow, smiechow, smieszkow. Rozesmianych gadek o pierdolach. Slowem prowadzacy o 6 rano nie bedzie na srodkach pobudzajacych!
Podejrzewam tyko, ze jesli bedzie wielka wygrana to zaprzestane tego marzenia.
Radio, radio tylko w zyciu cioci sie liczy. Kazdy to wie jaka milosci darze radio, muzyke, sluchowiska, teatry radiowe, koncerty zyczen, informacje a nienawidze reklam. Ale juz takie zycie jest ze reklamy sa wszedzie i w ukochanych radiach tez. Kukuryzniki byly zawsze w zyciu cioci. Od nocy nieprzespanych po przespane. Po audycje wyczekiwane. Po listow pisanie. Czasem i nagrod wygrywanie. Nie lubialo sie radia tylko wtedy gdy budzily na kacu. Polka dziadkiem na przyklad. Radia sie wtedy nienawidzilo. Na krotko. Od nudzenia sie jak mops i w lozku lezenia bo choroba. Az do chwil szczesliwych randkowych po podrozne gdy to w dalekiej podrozy sluchac znajome nuty Podwieczorka przy mikrofonie.
Radio- jak sie ciocia denerwuje gdy jest cisza. Gdy nic nie gada. Madrze czy nie madrze. Raczej to drugie. Wtedy trudno sie mowi i przekreca sie te glowke kaczuszki radiowej. To w jedna to w druga strone.
Szkoda tylko, ze ta nie posiada glowy podswietlonej i podzialek nazw miast egzotycznych. W rodzaju Luxemburg, Kijow, Drezno czy Istambul. A te przyciski wielkosci klawiszu w pianinie. Pstryk oznaczalo sprachen a wycisniecie oznaczalo musik!
I ten zapach rozgrzewanych sie szaf. Nie mowiac juz co ciocia cudowala gdy miala moznosc otwarcia pokrywy tylnej. Telewizornii, adapteru czy radia. Tych starszych. Te jamniki juz byly takie chinskie i skonczyla sie przygoda z lampami.
I te cioci wiecznie podpuszcznie, ze takie male ludziki tam mieszkaja i spiewaja. A taki wynalazek radyjkowy na bateryjki w ksztalcie golarki? To nic ze nie graly. Fale byly za krotkie albo za dlugie albo akurat polizana ta plaska R8 nie dzialala.
Najlepiej bylo zima. Bo gdy mroz to gwarantowane fale na Radio 252 z Londka. Ja goraco to od rana tryutututuuu zapowiedziane Popierdolenie Radia z Latem!
Potem to juz radia polskie i angielskie 1,2,3,4,6. Nagrody z Radia Centrum i Janek pelen Niespodzianek, Radio Lodz, Radio Poznan, Trojka. 252 przed impra. Potem music i gegangen germanskie. Wreszcie BBC wszelakie i ukochana 4. Lokalne a i owszem. Pod warunkiem, ze cichutko i Fort 2, Slow, Smoth Jazz i Smoth wszelakie. Polskie rozglosnie- podsluchuje jednak nic nie wnosza.
Z przygod to zapewniam, ze z platform radioff swiatowych to uwielbiam LA latino i Miami lationo. Kochani tam zawsze amore, ti amo, amigo, la fiesta. Zawsze slonce i zero problemow. Tego chce sie sluchac. Nie wazne, ze lukrowo wazne, ze ma sie milosc i powolanie w sercu.
The jury of the 58th annual World Press Photo Contest has selected an image by Danish photographer Mads Nissen as the World Press Photo of the Year 2014. Nissen is a staff photographer for the Danish daily newspaper Politiken and is represented by Scanpix and Panos Pictures. The picture shows Jon and Alex, a gay couple, during an intimate moment in St Petersburg, Russia. Life for lesbian, gay, bisexual or transgender (LGBT) people is becoming increasingly difficult in Russia. Sexual minorities face legal and social discrimination, harassment, and even violent hate-crime attacks from conservative religious and nationalistic groups. 2015 Photo Contest in numbers
The 2015 Contest drew entries from around the world: 97,912 images were submitted by 5,692 press photographers, photojournalists, and documentary photographers from 131 countries. The jury gave prizes in 8 themed categories to 42 photographers of 17 nationalities from: Australia, Bangladesh, Belgium, China, Denmark, Eritrea, France, Germany, Iran, Ireland, Italy, Poland, Russia, Sweden, Turkey, UK and USA.
2015 Photo Contest jury and procedures A group of 17 internationally recognized professionals in the fields of photojournalism and documentary photography, chaired this year by Michele McNally, director of photography and assistant managing editor of The New York Times, convened in the World Press Photo office in Amsterdam to judge all entries. All entries were presented anonymously to the jury, who discussed their merits while operating independently of World Press Photo. A secretary without voting rights safeguards the fairness of the procedure. For the full list of jury members and secretaries, click here:http://www.worldpressphoto.org/2015-photo-contest/juryThe prize-winning pictures are presented in an exhibition visiting around 100 cities in about 45 countries. The first 2015 World Press Photo exhibition opens in Amsterdam in De Nieuwe Kerk on 18 April 2015.
Myslimy, ze gdzies poza Amsterdamem bedzie jeszcze mozna zobaczyc wystawe.
To sie chlopu chcialo!
"If 67 years young can do it, you can do it, too." —Aleksander Doba
The votes have been counted—a record-setting 521,000 of them. They're a testament to the inspiring quests of all our 2015 Adventurers of the Year. But there can only be one People’s Choice Adventurer of the Year, and that award goes to Aleksander Doba.
At 67 years old, the Polish adventurer made the longest open-water kayak crossing of the Atlantic in history. Using just his arm strength and considerable willpower, Doba paddled 7,700 miles in his 23-foot kayak, OLO, departing in October 2013 from Lisbon and arriving six months later in Florida. The retired mechanical engineer, now 68, is the only person to kayak across the Atlantic, continent-to-continent, alone, unassisted, and under his own power. He battled 30-foot waves and got entangled in the Bermuda Triangle. His engineering skills were tested time and time again. Read his story, then view photos of Doba and all the Adventurers of the Year.
Doba is not hanging up his paddle yet. In spring 2016, at 70 years old, he plans to attempt crossing the Atlantic Ocean solo by kayak again, this time starting from New York and finishing in Europe.
Absurd goni absurd a telewizornia sprytnie unika powaznych tematow. Tzn moze i sa te tematy poruszane ale w poznych pasmach programowych albo dla dociekliwych na kanalach swiatowych lub tez interent. Ten kazdemu daje nieograniczone poklady wiedzy. Tej madrej i tej mniej madrej. Do czego pije? Rok minal od zbrojnego konfliktu na Ukrainie. Nic w tym celu swiat nie zrobil Sankcje jak to sankcje mozna uniknac. Owszem PayPal i Microsofit i Mastercard sie wycofaly z Krymu ale ani Unia nic nie zroila a nasz Putin co rusz zawiera sojusze z coraz to lepszejszymi przywodcami czesci ababskiej i wymienia prezenciki w postaci slodkich kalaszkow AK 47 ofiarowanych prezydentowi Egiptu Abdelowi- Fattahowi el - Sisi.
Atak na redakcje pisma Charlie Hebdo zbiegl sie z atakiem na autobus i przystanek we Wolnowacha. Cala Ukraina powiedziala; Je suis Wonowacha- ale swiat w przeciwienstwie do akcji we Francji nie odpowiedzial nic.
Omija sie to i owo. Tematy zapchajdziury w kazdej prasie i telewizornii dominuja. Szkoda, ze wiadomosci lokalne o zatruciach dzieci w szkole sa wazniejsze niz sytuacja na froncie ukrainskim a skazanie Roberta Buczka winnego smierci jednej kobiety jest wazniejsze niz 100 europejczykow. W spoko koko kraju tematy wojny sa poruszane ale jakby juz ucichaly a przewodniczacego EU mr. Tuska raczej broni sie przed atakami mr. Farage`a.
Szkoda, ze swiat zlem sie kreci ale nic sie na to nie poradzi a szol ma trwac wiecznie.
Na dodatek szczury wychodza kiblami a anakondy wslizguja sie tam gdzie swiatlo nie dochodzi. Wszystko w obecnosci sekty spod 666!
Poszedłem się w nocy załatwić, a tu szczur próbuje wyskoczyć z mojego sedesu. Kiedy chciałem go przegonić, ugryzł mnie w palec. Zdenerwowałem się, złapałem i udusiłem szkodnika – opowiada o swoim przeżyciu poszkodowany mieszkaniec Pabianic.
Szczur w śmietniku, pabianiczanin w szpitalu
Pan Jacek wyniósł szczątki zwierzęcia do osiedlowego śmietnika, wsiadł w samochód i ruszył na pogotowie. Tam został opatrzony, podano mu zastrzyk przeciwtężcowy oraz odmówiono zastrzyku przeciw wściekliźnie.
- Sądzę, że lekarz podjął dobrą decyzję. Mówił, że tego typu zastrzyki są dość inwazyjne i lekarze rutynowo ich nie podają, kiedy nie ma pewności, czy dane zwierzę było chore na wściekliznę. Poradził mi również, abym oddał resztki szczura do kontroli - tłumaczy pan Jacek.
Na szczęście okazało się, że zastrzyk nie był potrzebny. Zakład Higieny Weterynaryjnej w Łodzi zbadał szczątki szczura, które poszkodowany z powrotem wydobył z kosza. Oznak choroby nie stwierdzono. Resztki gryzonia wywieziono jednak do podobnej placówki w Bydgoszczy w celu dalszych badań.
Starsza pani przeżyła ogromny szok, gdy w swojej toalecie zobaczyła dwumetrowego węża.
Anakonda rurami kanalizacyjnymi podróżowała w jednej z kamienic przy ul. Nowowiejskiej.
- 20 września ok. godz. 10. policjanci otrzymali zgłoszenie, że w jednym z mieszkań na Śródmieściu jest dużej wielkości wąż - mówi Krzysztof Zaporowski z biura prasowego wrocławskiej policji.- Po przybyciu na miejsce policjanci w muszli klozetowej znaleźli dwumetrową anakondę.
Wąż został przewieziony do wrocławskiego zoo.
- Anakonda była bardzo wyziębiona - mówi Andrzej Miozga, pracownik wrocławskiego zoo.- Najprawdopodobniej uciekła komuś z domu.
Policja wyjaśnia sprawę gada. Sprawdza czy wąż uciekł komuś z hodowli czy na przykład zostało przez kogoś wyrzucone.
To rodzina z czwórką dzieci. Nowi lokatorzy organizują w mieszkaniu modły, nie dają spać, a zza ich drzwi słychać rozpaczliwy dziecięcy płacz. Tak mówią sąsiedzi
Słyszy pani? - pyta mnie mieszkanka z pierwszego piętra.
Gładko uczesana blondynka zamyka za mną drzwi od mieszkania. Wewnątrz panuje gęsta cisza, nawet pies patrzy na mnie, ale nie szczeka. Na kanapie siedzi kilkuletni chłopiec, w rękach ma Furby'ego, interaktywną zabawkę. Furby zaczyna gadać po swojemu. - Ciii... - matka odbiera dziecku futrzaka. - Ojciec śpi po nocce, a ja rozmawiam z panią.
Teraz słyszę. Puk, puk, łup. - Codziennie o szóstej budzi nas huk. Mąż śmieje się: "O, znowu lodówka im spadła ze stołu!". I tak cały dzień - moja rozmówczyni wzdycha ciężko.
Umawiamy się na wieczór. Będzie więcej osób, opowiedzą mi o swoich przeżyciach z ostatnich miesięcy.
Where is the church?
Plomba na Jeżycach to spory blok, ale we wspólnocie mieszkaniowej znają się prawie wszyscy. Gdy dzieci były małe, dorośli pełnili dyżury przy piaskownicy. Mieszkańcy robią sobie nawzajem zakupy, odbierają paczki na poczcie.
Siedzimy w mieszkaniu sąsiadów spod trójki. Mieszczańskie wnętrze, książki po sufit, stół z koronkową serwetą, nad nim fotografie przodków. Mieszka tu małżeństwo z dorosłą córką. Ich mieszkanie nie styka się bezpośrednio z mieszkaniem nowych lokatorów.
Nad nowymi sąsiadami mieszka pani spod ósemki, drobna kobieta o dużych przerażonych oczach, mama nastolatki.
Pod nowymi mieszka pani spod czwórki, blondynka, z którą rozmawiałam przed południem. Jej syn grzecznie ogląda album o skrzatach.
Wszystko zaczęło się 1 maja ubiegłego roku, gdy pod szóstkę wprowadzili się nowi. Pani spod czwórki miała wrażenie, że przez cały dzień nad jej głową trwa przemeblowanie. - Nie spodziewałam się, że to będzie się odbywało codziennie.
- Huk przez sprężyny materaca niesie się prosto do ucha. Zostawiam na noc włączony telewizor, żeby rano zagłuszał hałasy - przytakuje pani spod ósemki.
- No i jeszcze te nabożeństwa! - przypomina córka pani spod trójki.
Z początku rytuały nowych lokatorów wydawały się nawet ładne. Gdy zaczynali śpiewać, sąsiadka spod czwórki dostawała gęsiej skórki. Ale ileż można? - Wychodzę na balkon i słyszę, jak on ćwiczy sobie przemowy:
oł lord łołołoł łułułu - pani spod czwórki naśladuje tubalny męski głos.
Uczestnicy modlitw czasem się mylą, wchodzą do mieszkań sąsiadów, pytają: "Where is the church?", zadeptują klatkę schodową. Po spotkaniu wychodzą, trzaskając drzwiami. - Nie potrafią używać klamki - mówi pani spod trójki.
W mieszkaniu nr 8 słychać każdy dźwięk - twierdzą jego lokatorzy. Dwie godziny dyskusji, modłów, śpiewów, bębenków. Nie wiadomo nawet, co to za religia. Syn właścicielki mieszkania powiedział, że nowy lokator jest pastorem Kościoła zielonoświątkowego. Córka pani spod trójki natychmiast zadzwoniła do pastora poznańskich zielonoświątkowców. - Powiedział, że w ogóle o nim nie słyszał - relacjonuje.
Sąsiedzi szacują, że pod szóstką spotyka się kilkadziesiąt osób. Raz w tygodniu, w każdą środę, od godz. 19 do 21.
Na krzyk jestem wyczulona
Pani spod ósemki: - W czasie nabożeństw przynajmniej dzieci nie płaczą.
Gdy nowi wprowadzali się, ich najmłodsze dziecko było noworodkiem wożonym w samochodowym nosidle. Jest jeszcze dwójka przedszkolaków i najstarszy chłopak, gimnazjalista.
Dzieci są śliczne, wołają "dzień dobry". Ale jaka krzywda im się dzieje w domu? - Od lat wraz z rodzicami udzielamy się w organizacji pomagającej dzieciom. Dziecięcy płacz jest tym, czego nie potrafię znieść. Niech ktoś wreszcie wyjaśni, co tam się dzieje - apeluje córka pani spod trójki.
- Dzieci zawodzą rozpaczliwie, czasem nawet po kilkadziesiąt minut. Która matka by coś takiego wytrzymała? Nie wzięła na ręce, nie przytuliła? - pyta pani spod ósemki.
Żadna z sąsiadek nie poszła jednak sprawdzić, co dzieje się z dziećmi, gdy płaczą. Sąsiadka spod ósemki wręcz sztywnieje, gdy przechodzi koło numeru sześć.
Sąsiedzi proponowali: kupimy waszym dzieciom kapcie, oryginalne crocsy, by guma wyciszyła tupot. Gdy kołyska uderzała o podłogę, sąsiadka spod czwórki zaniosła piętro wyżej karimatę. Niech podłożą, będzie ciszej. Po dwóch godzinach karimata stała obok jej drzwi. Dzwoniła też domofonem. Kobieta podnosząca słuchawkę, z początku była miła, przepraszała. Aż kiedyś nakrzyczała: "Mam dzieciom buzie taśmą pozaklejać?". Dlatego dziś raczej uderza w kaloryfer.
- I jeszcze się nas posądza o rasizm! - zauważa pani spod trójki.
Bo nowy sąsiad i czwórka dzieci mają ciemną skórę. Tylko kobieta jest biała.
W bloku mieszkali już przedstawiciele różnych narodowości. - Chińczycy i Wietnamczycy, aż uprzedzająco mili, przepraszali, nawet gdy nic nie zrobili. Wyższa kultura, podobnie jak Ukraińcy. A jakie piękne Arabki tu wynajmowały! Nawet Niemców mieliśmy za sąsiadów. Sami też nie wszyscy jesteśmy chrześcijanami - wyliczają sąsiedzi. - Czy to kolor skóry hałasuje? Straszy mnie na schodach? Rasiści? Dobre sobie!
O tej porze, owszem, u Murzynów - jak mówią o nich sąsiedzi - jest cisza. Po godz. 21 nowych lokatorów jakby nie było. Ale za dnia odechciewa się żyć.
Wyłączę telewizor to zaczną się bawić
Drzwi pod szóstką otwiera szatynka o zmęczonym spojrzeniu. Jest ósma rano, pięcioletnia córka powinna być w zerówce, ale się rozchorowała. Dziewczynka z dziesiątkami warkoczyków na głowie leży przed telewizorem machając gołymi piętami. Młodszy o dwa lata brat, ubrany w piżamkę, skacze po kanapie. Roczne niemowlę drepce po pokoju, od czasu do czasu uderza piąstką w szafę, w komodę. - Nie wolno - matka bierze chłopczyka na ręce.
- Już pierwszego dnia sąsiadka z dołu przyszła zwrócić uwagę, że się głośno wprowadzamy - wspomina. - Po paru dniach znowu przyszła, przeszkadzały jej biegające dzieci. One z natury są ruchliwe, uwagi powtarzały się więc co parę dni. Potem zaczęła skarżyć się sąsiadka z góry: że jej się balkon trzęsie. Kajałam się, przepraszałam, wreszcie nie wytrzymałam: "Ja mam czwórkę dzieci. Co mam zrobić według pani?".
Za komputerem siedzi czarnoskóry mężczyzna, pochłonięty pracą. - Mąż jest nauczycielem angielskiego. Wcześniej mieszkaliśmy u moich rodziców na zachodzie Polski, przyjechaliśmy, gdy mąż został wybrany pastorem jednego z Kościołów zielonoświątkowych w Poznaniu - wyjaśnia pastorowa. - To jeszcze młody kościół, niewielki w porównaniu z innymi zgromadzeniami. Niedzielne nabożeństwa odbywają się w wynajętej sali, a w środę przychodzi do nas kilka osób na spotkania biblijne. Rozmawiamy o Bogu, czytamy Biblię, modlimy się własnymi słowami. Emocje są przy tym bardzo żywe. Odkąd dowiedziałam się, że sąsiadom przeszkadzają nasze modlitwy, uciszam uczestników. Nie używamy instrumentów, nie śpiewamy. Na próbach spotykamy się w bloku na Winiarach, tam się możemy rozśpiewać, nikogo to nie drażni.
Niemowlę płacze, ojciec idzie ułożyć je do snu. A trzylatek natychmiast siada przed komputerem. - Tak, możesz sobie włączyć "Świnkę Peppę" - zgadza się matka. - Pozwalam im na więcej niż kiedyś. Jeśli wyłączę telewizor, zaczną się bawić. A to oznacza hałas.
Zbudujemy dom z kanapy
Pastorowa pamięta wieczór, gdy sąsiadka przyniosła im regulamin porządku domowego. Zdenerwowała się, przecież przestrzegają ciszy nocnej. - Mąż powiedział: "Nie martw się, porozmawiam z nimi" i zszedł piętro niżej. Po chwili usłyszałam krzyki: "Ratunku!". Krzyczała sąsiadka spod ósemki. Następnego dnia przyjechała policja, chciała wziąć męża na komisariat. Po raz pierwszy poczułam lęk. Jak łatwo jest rzucić fałszywe oskarżenie. Sąsiadka jednak się wycofała. Musimy tu znosić pukanie, trąbienie wuwuzelą pod naszymi drzwiami, wizyty policji, głuche domofony wyrywające nas ze snu. Nie mam dowodów, że to sąsiedzi, ale z nikim innym nie mamy konfliktu. Dzieci biegną po schodach, uchylają się drzwi: "Zamknijcie gęby!" - słyszą. Dzielnicowy doradził mi, by iść na policję. Poszłam na komisariat - dali namiar na dzielnicowego. Na początku grudnia ktoś nam spuścił powietrze z kół samochodu i porysował karoserię. Przed świętami, gdy piekliśmy pierniczki, domofon odebrała moja mama: "Dzieciom taśmą buzi nie pozaklejam!". Sąsiadka wezwała MOPR. Na początku stycznia: znów rysa na samochodzie. Policja pyta, kto to mógł być. Wskazałam sąsiadów. I wkrótce po tym znów wizyta MOPR.
Kobieta przerywa opowieść, bo trzyletni syn przybiega, wyjąc rozpaczliwie. Ojciec wrócił do pokoju i wyłączył mu "Świnkę Peppę". Matka przytula chłopca, ale to nie pomaga. - Płaczliwy się zrobił. A córce śni się, że sąsiadka każe nam oddać dzieci do schroniska. Oni mogą donosić na policję, do opieki społecznej. A ja nie mogę normalnie wychowywać dzieci. Wciąż powtarzam dzieciom: nie stukajcie, nie tańczcie, nie śpiewajcie. Wiem, że nie należy reagować, gdy próbują coś wymusić płaczem. Ale nie chcę być posądzana o katowanie dzieci. Teraz sąsiedzi zaczęli grozić właścicielce, że zlicytują jej mieszkanie. Żyję w stresie. Prawnik uprzedził, że może być trudno, gdy przeciw nam zeznają trzy rodziny. Jedna z tych sąsiadek jest nawet sympatyczna, kiedyś myślałam, że mnie rozumie. Ale wykazując to zrozumienie mogłaby stracić koleżanki.
- Mamo, a mamy jeszcze żelki? - przerywa córka. - Wszystkie zjedliście wczoraj - odpowiada matka. Widząc nadąsaną minę córki, uśmiecha się szelmowsko: - Ale za to dzisiaj zbudujemy sobie dom z kanapy.
Wielodzietność nie jest dobrze widziana
Pastor pochodzi z Nigerii, do Polski przyjechał studiować marketing i zarządzanie. - Znajomi ostrzegali mnie, że w Polsce jest wielu rasistów, ja jednak zawsze spotykałem się z ciepłym przyjęciem - przyznaje. Po przeprowadzce chciał poczęstować sąsiadów afrykańską przekąską. Tak robi się w Nigerii. - Żona powstrzymała mnie: "Nie lubią nas tu. Jeszcze pomyślą, że chcemy ich otruć" - mówi. - Podczas spotkań biblijnych staramy się być maksymalnie spokojni. Czemu to ludziom przeszkadza? Przecież nie spotykamy się przy wódce, a przy Biblii.
W kuchni toczy się głośny spór dzieci o płatki śniadaniowe. - Też czasem tęsknię za spokojem. Ale dzieci nie da się na siłę uciszyć. W Polsce wielodzietność nie jest dobrze widziana. Sytuacja, z którą się tu zmagamy, bardzo mnie przygnębia. Ale może to Bóg przysłał nas, by ci ludzie mogli poznać mroczne strony swojej natury? - zastanawia się.
Kilka dni później kontaktuje się ze mną jedna z sąsiadek. Znalazła w internecie tekst o działalności pastora w poprzednim miejscu, jak relacjonuje: pod pozorem lekcji angielskiego, miał werbować do sekty. Klikam w artykuł. Nigeryjczyk opisany jest w nim jako aktywny działacz lokalnej społeczności. Jadowite wypowiedzi pojawiają się w anonimowych komentarzach.
Pracownice stwierdziły konflikt
- Znam sąsiadkę spod ósemki, zalałem jej kiedyś garaż. Machnęła ręką: przeschnie. To bardzo sympatyczna osoba, na pewno nie szukająca waśni. A czarnoskórego sąsiada widziałem raz, szedł z dziećmi, wszyscy śpiewali. Sympatyczna rodzinna scena - mówi sąsiad z klatki obok. Opowiada też, że z niszczeniem samochodów mieszkańcy jeżyckiej plomby zmagają się od dwudziestu lat. Nie ma auta, które by nie zostało porysowane.
Pracownice socjalne z MOPR nie stwierdziły pod szóstką przemocy wobec dzieci. Przychodziły bez zapowiedzi, w towarzystwie pedagoga i policjantki. - Zastały czyste mieszkanie, zadbane dzieci, lgnące do matki - mówi Lidia Leońska, rzeczniczka prasowa MOPR.
Pracownice socjalne stwierdziły natomiast konflikt sąsiedzki. Leońskiej przypomina się historia z innej części miasta. - Sąsiedzi donieśli, że matka znęca się nad niemowlęciem. Kontrola wykazała, że znęcania nie ma. Jest za to nastoletni syn, który grając na bębnach, irytuje sąsiadów - wspomina Leońska.
Pastor zbiera świetne oceny w szkołach i w przedszkolach, w których pracuje. Przedszkole "Biedroneczka" przedłuża z nim umowę, bo ma dobry kontakt z dziećmi, tańczy, śpiewa. Rodzice zapisują dzieci do niego na prywatne lekcje. - Jest popularnym native speakerem. Trudno było nam się wpasować w napięty terminarz. Sąsiadom może się wydawać, że dużo siedzi w domu, ale lektorzy pracują w innym rytmie - mówi Piotr Białecki z Open School.
Pastor zaprasza znajomych i współpracowników na nabożeństwa. Jedni idą z ciekawości, inni odmawiają. Nigdy nie nalega.
Czy grupa, z którą modli się, to Kościół zielonoświątkowy? Piotr Wisełka, pastor Kościoła zielonoświątkowego w Poznaniu, ma wątpliwości. Nigdy o pastorze z Jeżyc nie słyszał, dotarły do niego tylko skargi sąsiadów. Kościół, któremu przewodniczy pastor z Jeżyc, jest filią kościoła nigeryjskiego. W Polsce zarejestrowany jako fundacja. Nie ma obowiązku wpisywania go na listę związków religijnych. Polska konstytucja gwarantuje wolność wyznania.
To fantastyczna okazja
- Członkowie wspólnoty uważają, iż cała sprawa ma podłoże obyczajowe. Może jest i tak, że nowa rodzina zachowuje się inaczej niż przywykli do tego mieszkańcy, a przynajmniej jako taka jest postrzegana. Ale czy podobnie krytycznie odnoszonoby się do hałasów dochodzących z mieszkania polskiej wielodzietnej rodziny, która uczęszcza do tego samego kościoła co wszyscy? - zastanawia się prof. Michał Buchowski, antropolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. - Istnieje pojęcie rasizmu kulturowego. Rasizm w klasycznym rozumieniu jest powszechnie potępiany, współcześnie ludzie podtrzymują podziały, mówiąc o niedających się pogodzić kulturach. Nie możemy rzecz jasna stwierdzić, że z czymś takim mamy do czynienia w tym przypadku. Niemniej widać, iż tę odmienność kulturowo-religijną rozmówcy bezustannie podkreślają, argumentując niemożność współżycia z "innymi".
Pracownice MOPR zasugerowały mediacje. Pastorowa jest sceptyczna: - Nie jesteśmy i nie będziemy tu mile widziani.
Niechętni są też sąsiedzi. - Oni są najemcami, my właścicielami, to oni powinni się dostosować. Dlaczego mamy mediować? Jest przecież regulamin i w nim zapisane, jak się należy zachować.
Beata Kolska-Lach z Komitetu Ochrony Praw Dziecka tłumaczy, że mediacje są ważne, przede wszystkim ze względu na dzieci i to z obu stron: - Dorośli pokazaliby, że spory to coś, co się zdarza, ale warto to rozwiązywać. Warto dzieci uczyć uważności na argumenty drugiej strony i poszanowania dla inności. A może ktoś wpadłby na pomysł i "nowe" dzieci zaprosił, by wspólnie usmażyć naleśniki, albo pograć w grę komputerową? Bo pomyślmy, jak czują się dzieci spod szóstki. Może to, czego doświadczają to obawy o wyśmianie, nazwanie ich sektą, wytykanie palcami? Dla wszystkich mieszkańców bloku to okazja, by pokazać dzieciom, jak należałoby się w takiej sytuacji zachować. I że sposobem na konflikt nie jest zamiatanie problemu pod dywan lub topór wojenny, ale chęć porozumienia. To trudne. Ale warto. Dzieci mogą później niejeden raz w życiu przypomnieć sobie tę lekcję.
Ta lekcja już się jednak nie odbędzie. Rodzina pastora znalazła nowy dom. Wkrótce wyprowadzą się z Jeżyc.
Idę zobaczyć nabożeństwo "tajemniczej sekty". Pastor wyjechał, modlitwę zaczyna więc dziewczyna w zielonej chustce na głowie. Zamyka oczy: - Ojcze, zapewniamy cię o miłości - intonuje psalm. Dołączają kolejne osoby. Po kilku minutach śpiew cichnie, a pokój wypełnia gwar modlitw. Słychać podziękowania za błogosławieństwa, prośby o zdrowie dla bliskich. Poza gospodynią w spotkaniu biorą udział cztery osoby. Wszyscy są czarnoskórzy.
Wszystko to mozna przezyc bedac na haju. LSD, kokaina, opiaty tym karmi sie wojsko. Zeby nie narzekalo i bylo posluszne. Pamietacie male jedno i dwu osobowe lodzie podwodbne. Marynarze byli tam za swoja zgoda. jednak im troche w tej decyzji pomagano. 80% procent zalog nie przezywalo misji. Hmm dlaczego. Piekne wykresy, schematy i historia armi karmiacej sie narkotykami. To wszystko w dokumencie War on Prescription. Od I do II az po konflikt w Iraku i Iranie. Opowiesci od ludzi uzaleznionych. Samych naukowcow, wojskowych i szeregowcow, ktorzy testowali specyfiki. Na setki kilogramow mozna mierzyc tablety ktorymi sie farzerowalo zolnierzy. A moze sie nadal wojsko faszeruje?
Zlo to jedno z podstawowych pojec etycznych. W moralnosci zlo stanowi przeciwnienstwo dobra. W filozofii zlo to jedna z dwoch podstawowych kategorii moralnych, przeciwienstwo dobra. W filozofii teistycznej zlo to stan nieistnienia, nieobecnosci lub zaklocenia dobra rozumianego jako stan, w jakim Bog (osobowy Absolut) chce, aby rzeczy sie znajdywaly. Zlo - ontyczny brak dobra.
W buddyzmie zlo moze byc utozasmione ze zla karma. W katolicyzmie, zlo ma zawsze wymiar osobowy (konkretny czlowiek i odpowiedzialnosc za czyny), stad obowiazek indywidualnej spowiedzi. Zlo weszlo na swiat wraz z grzechem pierwszych rodzicow i rozlalo sie na cale stworzenie (przejawy; choroby, starosc i w koncu smierc itp), ktore oczekuje wraz z ludzkoscia powrotu Pana Boga i nowego swiata bez zla i smierci, tak jak to bylo na poczatku, w raju zanim Ewa i Adam zgrzeszyli.
Przyczynkiem do zla jest biografia Hanny Arendt i jej uczestnictwo w procesie Adolfa Eichmana.
W judaizmie podobnie tlumaczy sie poczatek zla na swiecie. A smierc weszla na swiat przez zawisc diabla, Mdr 2, 23 - 240, ktory skutecznie kusil pierwszych rodzicow, o ktorych milosc i pozycje, ktora dal im Stworca - jahwe, diabel byl zazdrosny. Zazdrosnik jeden, no!
W psychologii zlo jest ocena obserwowanego przedmiotu przez subiektywny podmiot, ktora okresla charakter (negatywny) relacji (emocji) ukierunkowanej z umyslu obserwatora na postrzegany przedmiot. W wyniku mechanizmow poznawczych w percepcji obserwatora subiektywnego zlo wydaje sie byc cecha obiektywna przedmiotu tak ocenianego. innymi slowy, zle jest to, co jako postrzeganie zrodlo bodzca dany osobnik (obserwator) uznaje za niepozadanie, pobudzajace negatywny stan emocjonalny, niechec.
Tak mowi o definicji zla wikipedia. Do tego mozna dodac cytat ze sw. Tomasza, ktory utozsamil, byt, dobro, prawde i piekno. esse, et bonum, et unum, et verum, et pulchrum (o pulchra rosa- ciocia miala taka piekna pulche rose na lacinie na studiach i przyznam brzydko bylam zlosliwa wzgledem Wykladowczyni) convertuntur- Zlo nie jest bytem, nie jest pieknem, nie jest jednoscia, nie jest prawda. Zlo nie jest, bo jest brakiem, jest zaprzeczeniem bytu.
Nie mozna Boga obwiniac za istnienie zla. Bog jest dobry i z natury zmierza ku dobru. Zrodlem zla jest jedynie wolna wola stworzen i dlatego nawet Bog jest zmuszony poddac sie zlu. przykladem tego moze byc smierc Jezusa na krzyzu.
A czy mozna Boga podciagnac za odpowiedzialnosc. Owszem wytyczono Bogu proces w Oswiecimiu. Rabini zrobili taki proces. Jednak nikt nie zgodzil sie byc Boga obronca. Sam Oskarzony tez sie nie zjawil na sali sadowej.
Postawiliśmy Boga przed sądem" – przyznał Elie Wiesel, syjonistyczy działacz, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, autor m.in. wydanej w 1979 roku książki "Sąd nad Bogiem" (The Trial of God). Książka uznana została za bezpośrednią krytykę "Boga i jego bierności wobec tragedii Holokaustu", pomimo tego, że akcja jej toczy się w XVII wieku. Od lat zarówno autor, jak i wspierające go grupy utrzymywały oficjalnie, że książka nie dotyczy bezpośrednio krytyki Boga "wobec tragedii Auschwitz", lecz na przyjęciu w Londynie w dniu 15 września br. Elie Wiesel przyznał, że przedstawiony w książce sąd rabinów nad Bogiem rzeczywiście miał miejsce na terenie obozu KL Auschwitz i że sam autor w nim uczestniczył.
80-letni Elie Wiesel znany był w swej działalności syjonistycznej z bujnej wyobraźni przeinaczającej fakty dotyczące wydarzeń wojennych, co w jakimś stopniu koreluje ze sceptycyzmem m.in. rabinów Jonathan Romain i Dan Cohn-Sherbok, doradców przy produkcji serialu BBC, opartego na książce Elie Wiesela. "Nie wiem czy kiedykolwiek się to wydarzyło" – powiedział rabin Cohen-Sherbok, i dodał: "Zawsze uważałem to za "otrzymaną" historię i na pewno nie mógłbym z całą pewnością stwierdzić, że [sąd na Bogiem] rzeczywiście wydarzył się w obozie [KL Auschwitz]. Ale mógłby się wydarzyć." Rabin Romain powiedział, że historia ta "ma długą legendę. Nie możemy udowodnić tego, że miało to miejsce." Esther Farbstein z Jerozolimy, autorka książki z zakresu "wiary i Holokaustu", powiedziała, że nie ma żadnych dokumentów wspierających wersję, iż w KL Auschwitz miał miejsce tego typu sąd, jednak dodała, że "Nie ulega wątpliwości, iż poszczególne osoby w Auschwitz osądzały Boga w swoich myślach […] ale myślę, że mamy do czynienia z opowieścią, ponieważ nie widziałam żadnych dokumentów, które wspierałyby fakt takiego sądu."
Wyjaśniając swoje stanowisko, Elie Wiesel odpowiedział, że "Skąd oni [wątpiący] wiedzą co się wydarzylo? Przecież ja sam tam byłem. Wydarzyło się to w nocy, i uczestniczyły w nim trzy osoby. Pod koniec sądu, użyli oni słowa "chayav", zamiast słowa "winny", co znaczy "Jest On nam coś winny". Potem poszliśmy się modlić."
Elie Wiesel krytykowany jest również przez środowiska żydowskie za wykorzystywanie wydarzeń określanych mianem Holokaustu, do swoich własnych, również materialnych celów. Żydowski profesor Norman Finkelstein nazwał Elie Wiesela "klownem występującym w cyrku Holokaustu".
Stary i doswiadczony wykladowca uniwersytecki, winnistyka musi zrezygnowac z nauczania. jest tez prawnikiem z zawodu. Podejmuje sie obrony mlodego chlopaka, ktory zgwalcil i zabil szescioletniego chlopca. Mimo wielkoletniego zycia i zawodu zadaje sobie pytanie- skad zlo i jaka jest jego natura. Chlopak sam z natury nie byl zly. Dostal rozgrzeszenie a czyn, ktory popelnil bylo pod wplywem impulsu. Przestepca sam byl zza mlody gwalcony przez mezczyzn w domu dziecka. Wszystko dzialo sie w katolickiej ochronce pod okiem siostr zakonnych. Siostry wiedzialy co robia i co jest grane. Jednak nic nie pomagaly. Pytanie czy one tez byly zle? To w tamim razie Boze - widzisz i nie grzmisz!
Sluchowisko Zly w radiowej jedynce i Hanna Arendt koniecznie do sluchania i ogladania.
Zastanawiamy sie nad przyczyna zla, pochodzeniem i zrodlami zla. Jest zlo i jest dobro. Czy mamy sie zwrocic ku dobru. Wtedy jest ciezej. zlo jest latwiejsze i na skroty. Choc zlo sie rozmnaza samo. Dobro trzeba czynic. Zlo jak komorka rakow rozprzestrzenia sie sama. natomiast dobro to propolis - trzeba je rozsmarowac. Niszczymy w zarodku czy przyjmujemy po kapce. Czy mamy robic wokol siebie cywilizacje dobra. Czy rozsiewac ferment. To pierwsze brzmi rodem z nauk Jana Pawla II a drugie jakbysmy byli Gebbelsem. Tak zle i niedobrze.
Zabierz mnie do kosciola. Hozier.Taki tekst nie trafia sie co dnia. Teledysk z odniesieniem do przesladowan homoseksualistow w Rosji. Ciary przechodza. Ciesze sie, ze piosenka dotarla na listy przebojow nie tylko radiowej trojki ale nawet i tu. Chyle czola przed Hozierem i mam nadzieje, ze i Wam sie Take me to church podoba. Musze dac to tlumaczenie i slowa. Po prostu musze! Bo chyba tak do konca zla nie jestem.
My lover's got humour She's the giggle at a funeral Knows everybody's disapproval I should've worshipped her sooner If the heavens ever did speak She's the last true mouthpiece Every Sunday's getting more bleak A fresh poison each week We were born sick You heard them say it My church offers no absolutes She tells me worship in the bedroom The only heaven I'll be sent to Is when I'm alone with you I was born sick but I love it Command me to be well Amen, amen, amen
Take me to church I'll worship like a dog at the shrine of your lies I'll tell you my sins so you can sharpen your knife Offer me that deathless death Good God, let me give you my life
If I'm a pagan of the good times My lover's the sunlight To keep the goddess on my side She demands a sacrifice Drain the whole sea Get something shiny Something meaty for the main course That's a fine looking high horse What you got in the stable? We've a lot of starving faithful That looks tasty, that looks plenty This is hungry work
Take me to church I'll worship like a dog at the shrine of your lies I'll tell you my sins so you can sharpen your knife Offer me that deathless death Good God, let me give you my life
No masters or kings when the ritual begins There is no sweeter innocence than our gentle sin In the madness and soil of that sad earthly scene Only then I am human, only then I am clean Amen, amen, amen
Take me to church I'll worship like a dog at the shrine of your lies I'll tell you my sins so you can sharpen your knife Offer me that deathless death Good God, let me give you my life
Moja ukochana ma humor, Jest chichotem na pogrzebie, Wie, co to powszechne potępienie. Powinienem wcześniej zacząć ją wielbić. Jeśli niebiosa kiedykolwiek przemówiły, Ona jest ostatnim prawdziwym prorokiem. Każda niedziela jest coraz bardziej posępna, Świeża trucizna każdego tygodnia. "Urodziliśmy się chorzy"* - słyszysz jak to mówią. Mój kościół nie oferuje rozgrzeszenia. Ona mówi mi 'wielb w sypialni'. Jedyne niebo do którego będę wysłany To czas, gdy jestem sam z Tobą. Urodziłem się chory, ale uwielbiam to, Rozkaż mi być zdrowym. Amen. Amen. Amen.
Weź mnie do kościoła Będę oddawać cześć jak pies w świątyni Twoich kłamstw, Wyznam ci grzechy, byś mogła naostrzyć swój nóż. Ofiaruj mi tę nieśmiertelną śmierć** Dobry Boże, pozwól że oddam Ci moje życie.
Jeśli jestem poganinem dobrej zabawy, Moja miłość jest słonecznym światłem. Aby Bogini została przy mnie Ona żąda ofiary, Wysusz całe morze, Przynieś coś lśniącego, Mięso na główne danie. Ten wysoki koń*** nieźle wygląda Co Ty masz w stajni? Mamy wielu głodujących wiernych Wygląda to smacznie, Wygląda to sycąco, Ta praca pobudza głód.
Weź mnie do kościoła Będę oddawać cześć jak pies w świątyni Twoich kłamstw, Wyznam ci grzechy, byś mogła naostrzyć swój nóż. Ofiaruj mi tę nieśmiertelną śmierć Dobry Boże, pozwól że oddam Ci moje życie.
Nie ma żadnych panów, królów gdy zaczyna się rytuał. Nie ma słodszej niewinności niż nasze delikatne grzechy, W szaleństwie i brudzie tej smutnej ziemskiej sceny. Tylko wtedy jestem człowiekiem. Tylko wtedy jestem czysty. Amen. Amen. Amen
Weź mnie do kościoła Będę oddawać cześć jak pies w świątyni Twoich kłamstw, Wyznam ci grzechy, byś mogła naostrzyć swój nóż. Ofiaruj mi tę nieśmiertelną śmierć Dobry Boże, pozwól że oddam Ci moje życie.
piosenka pełna dwuznaczności i przenośni, przeciwstawia wierze "kościelnej" (z jej nadmiarem potępienia i wstydu), wiarę w miłość do drugiej osoby i zmysłowość; teledysk nawiązuje do nasilenia nietolerancji wobec homoseksualistów w Rosji
* odniesienie do grzechu pierworodnego ** odniesienie do "small death" - zaspokojenie seksualne; określenie zapożyczone z francuskiego *** ktoś na "wysokim koniu" - także zwrot opisujący osobę która się wywyższa, uważa za lepszą kosztem innych