Monday 17 October 2011

sekrety minety


Największa tajemnica wszechświata, nieodczarowana kobieca wagina, znana również jako cipka, pizda, dziura, po śląsku kuciapa, w wydaniu bardziej XIX-wiecznym – brzoskwinka, kwiat rozkoszy, muszelka, coś tam z różą – ten enigmatyczny organ, pełen przycisków, kabli, wyposażony we wrażliwego touchpada, doczekał się serii instrukcji obsługi, z których prawdopodobnie wynikło więcej nieporozumień niż orgazmów. Kluczem do oswojenia waginy jest uświadomienie sobie, że to, co dawało genialny efekt z twoją poprzednią laską, w tym wypadku może nie zadziałać. Co kobieta to inne preferencje, dlatego robienie minety każdej nowej damie to erotyczne dochodzenie, do którego lepiej dobrze się przygotować.
Porno szkoła - niekoniecznie
Co więc trzeba uczynić aby uniknąć kompromitacji? Sprawa w swym stereotypowym wydaniu jest dość prosta. Najpierw należy poświęcić odpowiednią ilość czasu na grę wstępną, czyli skupienie się na partiach ciała powyżej krocza. Wygląda to trochę jak schodzenie górnika do kopalni, z dłuższą przerwą na dwóch pagórkach. Każdy wie o co chodzi, bo przecież czytamy te wszystkie artykuły o seksie w necie i prasie, nawet jeśli nie przyznajemy się do tego. Odpowiednie rozgrzanie atmosfery sprawia, że wrażenia z minety będą milion razy lepsze i nie będzie ryzyka, że twoje entuzjastyczne machanie jęzorem przyprawi laskę o łaskotki. Reszta lekcji to zapoznanie się z klawiaturą kobiecej anatomii. Ale o tym za chwilę.
Niejednokrotnie pornografia okazuje się być wrogiem minety, pokazując ją w stylu siorbania zupy albo jedzenia gulaszu bez użycia rąk. Czasami im wychodzi, ale rzadko. Tak szczerze, kogo jara oglądanie nabuzowanego ogiera wydającego głośne, wilgotne dźwięki między wierzgającymi nogami laski, machającego nie tylko językiem, ale i całą głową, w górę i w dół, a później w lewo i prawo, w kompulsywnym nieukierunkowanym lizaniu całej cipki? Nie do końca wtedy wiesz, czy to on je cipkę, czy może cipka je jego, a on się broni i desperacko negocjuje w jakimś obcym języku, być może hebrajskim. Nikt nie chce zostać bohaterem „Wielkiego Gniewu Cipki”, nawet największy fan twardych narkotyków.
Rozpoznanie terenu
Co, gdzie, jak i dlaczego
Oczywiście istnieje pewien rodzaj kobiet, które nie dość, że nie lubią gry wstępnej, to jeszcze mineta kojarzy im się z jedzeniem kiepsko doprawionego obiadu spomiędzy ud. Kiedy ty się produkujesz ona ziewa, rozmawia przez telefon, ogląda nowy odcinek „Gotowych na wszystko”, co jest sygnałem, że potrzebuje po prostu ostrego ruchania i należy ją wziąć tak jak wziąłby ją napalony kucyk po pół roku seksualnej abstynencji. Kwestię wszelkich fetyszy zostawcie sobie na inny raz. Nie zdziw się jednak, jeśli twoja pani któregoś dnia przyniesie do sypiali spinacze i każe je sobie pozapinać na sromie. Niepokojące są dopiero agrafki. Ból bardzo wzmaga wrażenia, zwłaszcza u klasycznych control freaków. Zazwyczaj nie są to już jednak sprawy związane z minetą.
W miejscu klasycznego pęknięcia jeża zaczyna się wzgórek łonowy, który nazywa się jak jakieś wrzosowisko z brytyjskiej powieści dla młodzieży, natomiast pomiędzy główną księgową (w sensie pochwą, ale medyczne terminy mnie wkurwiają) a dzyndzlem położony jest całkiem miły obszar, który lubi być lizany, podobnie jak trasa od księgowej do odbytu. Nie należy z tym przesadzać, ale warto pobawić się dookoła najwrażliwszych miejsc celem lepszego nawilżenia terenu. Najważniejsze punkty poza dzyndzlem to mało znany punkt U (zaraz przy wejściu do biura księgowej, najbliższe okolice sikawki), którego stymulacja u niektórych pań pogłębia przyjemność dwukrotnie, oraz mityczny punkt G, jakieś cztery centymetry w głąb pochwy na górnej ściance, który najlepiej stymulować nauczycielskim ruchem palca wskazującego „cho no tu”. Po zabawie ze sromem i wrażliwymi miejscami pora na danie główne. I tu zaczynają się schody. Znalezienie łechtaczki nie jest takie trudne, wystarczy pomóc sobie rękami i wyczuć ją językiem, myślę, że nie muszę tego tłumaczyć. Czasami dobrym motywem jest złapanie za zewnętrzne wargi sromowe i naciągnięcie ich do góry, wtedy łechtaczka wychodzi na wierzch i zaczyna zabawnie pulsować.
Z kobiecą anatomią jest jak z wątrobą, niektórzy ciągle zadają pytanie: Gdzie jest cipka, po lewej czy po prawej? Jako pełnoetatowa lesba musiałam przejść wiele etapów wtajemniczenia, a wciąż nie mogę obwołać się ekspertem. O istnieniu łechtaczki dowiedziałam się z pornograficznych opowiadań czytanych za szczenięcia z kuzynem w schowku na miotły. Wyjątkowo mocno utknęło mi w pamięci jedno, w którym to student polibudy zadowala w swoim studenckim pokoju własną ciotkę, która przyniosła mu pierogi, nazywając jej łechtaczkę dzyndzlem. Jako że jest to jedyny nie łaciński synonim łechtaczki, będę go używać w tym tekście jako zamiennika, uważam, że jest całkiem wdzięczny. Dzyndzel ma dwa razy więcej zakończeń nerwowych niż czubek penisa, w związku z czym czasami należy się z nim obchodzić bardziej w stylu muskania skrzydłami motyla niż agresywnej konsumpcji. Ale poza dzyndzlem mamy jeszcze kilka wrażliwych obszarów.
Podwójny GPS
Teraz przychodzi pora na tzw. zrelaksowany język, zbyt naprężony może powodować ból. Lizanie dzyndzla najlepiej zacząć od bardzo delikatnego ruchu z góry na dół, przy jednoczesnym zwiększaniu i zmniejszaniu natężenia nacisku. Każda pani ma w tej kwestii własne preferencje, niektóre dość szybko będą gotowe na technikę rury od odkurzacza, czyli zasysania łechtaczki wraz ze sromem przy ciągłym użyciu języka, inne gdy się podniecą będą wymagały pośredniej stymulacji poprzez przykrycie łechtaczki wargami sromowymi, wtedy nacisk języka musi być większy. Dobra fama wzgórka łonowego bierze się stąd, że w jego dolnym odcinku zaczyna się unerwienie łechtaczki, ale pobudzanie tego miejsca sprawia, że nie dotyka się jej bezpośrednio, dlatego jest to również idealne miejsce do ulokowania swoich wysiłków w przypadku kobiet, których łechtaczki są zbyt wrażliwe do bezpośredniego lizania. W tej kwestii należy być uważnym, bo granica między przyjemnością a bólem jest cienka, a wiele lasek będzie tak zadowolonych, że w ogóle zajmujesz się ich kuciapą, że nie zwrócą ci na to uwagi. Inna sprawa jak trafisz do łóżka z panną, która ma cechy przywódcze i zacznie szarpać cię za głowę, lokując twoją twarz w odpowiednim miejscu, albo instruować cię jak na lekcji angielskiego „Przepraszam, jak dojść na dworzec?”: w lewo, prosto, prawo, tu, nie, obok, kawałek w prawo, trochę niżej. Potrafi to dość skutecznie zabić napięcie, więc lepiej jak najszybciej dowiedzieć się samemu, mamy na to około dwie minety, sorry, minuty.
Jasną sprawą jest, że aby podwoić wrażenia z minety najlepiej wsunąć palec do głównej księgowej i zlokalizować punkt G. Dobra wiadomość dla tych, którzy mają problemy z koordynacją ruchową jest taka, że wystarczy zakrzywionym palcem nacisnąć punkt G, i jednocześnie dalej zajmować się lizaniem, co jakiś czas tylko wykonując palcem ruch „cho no tu”. Wiem, że nie każdy potrafi pogodzić precyzję ruchów języka (które powinny oczywiście być zróżnicowane, począwszy od ruchów w górę i w dół przez ruchy boczne aż po okrężne, jeśli odpowiednio się wczujesz powinna cię później przynajmniej trochę boleć szczęka) z klasyczną palcówką, dlatego lepiej skupić się na dzyndzlu, pomagając sobie przez naciskanie punktu G. Można też połączyć stymulację łechtaczki z zabawą punktem U, wrażenia są równie przednie. Punkt U to ok. półcentymetrowa bruzda tuż nad wejściem do księgowej. Wilgotnym palcem lub językiem można zrobić z nim bardzo dużo. Polecam spróbować.
Z jedną sprawą należy się pogodzić – mineta nie zawsze kończy się orgazmem. Traktowanie tych dwóch słów jako zamienników to spora przesada. Jeśli jednak zaobserwujesz wszelkie sygnały, że nadchodzi orgazm: rytmiczne ruchy bioder, ściskanie twojej głowy udami z siłą dziadka do orzechów, oddech w rytmie niemieckiego techno i nagłe unoszenie się do pozycji siedzącej, rób dokładnie to, co właśnie robisz. Nie zmieniaj kierunku, ewentualnie nacisk, nie ma też nic złego w skończeniu minety ręką, jeśli musisz ją z powrotem powalić na łóżko własnym korpusem. Jeśli już raz trafisz na dobry rytm – nie przestawaj. Jeśli misja zbliża się do happy endu powinna ci zresztą sama to powiedzieć. Och ach.


Read the rest at Vice Magazine: Sekrety minety - Vice PL 


No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.