Monday, 16 February 2015

wizyta w przedzarniach New Lanark i obejrzenie Prestonpans Tapestry


                                               

Nie to nie Lodz ani fabryki Poznanskiego. Przasniczki sie cioci nasunely na glowe. W temacie bawelny, tkania i dziergania. To New Lanark. Tutejsza Lodz i niedzielna po niej wycieczka.

Wodospad Clyde obok przedzarni Roberta Owena

New Lanark to kompleks przedarn XVIII wiecznym, odrestaurowanym  młynem  bawełny wioska nad brzegiem rzeki Clyde, w pobliżu wodospadu Clyde w południowej Szkocji. Modernizacji icalego kompleksu zawdziecza sie Robertowi Owenowi. Ten tez czlowiek zaczal poprawiac warunki pracy dla swoich pracownikow. Oprocz ulepszenia warunkow w szwalniach Owen zalozyl tez szkole i przychodnie. W szczytowej formie przedzarnia zatrudniala 2 tysiace pracownikow.

                                        

Mieszkancy podniebnego ogrodu
Wspanialym udogodnieniem bylo stworzenie przedszkola przy pracy. Do tego New lanark to jedno z najwiekszych grup przemyslowych na swiecie. od roku 1799 az do 1969 przedzarnia chodzila non stop. Dlatego caly kompleks jest tak swietnie utrzymany. 

New Lanark został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO przez UNESCO w 2001 roku.
W przedzarniach spotykamy dzialajace maszyny, ktore tak jak przed wiekami tkaja len, bawelne i welne na ubrania oraz potrzeben artykuly dla ludzi i przemyslu.

                                      
Widok na to co ludzie posiadaja. Zdjecie w familiokach New Lanark
Widok na hostel w New Lanark
Familioki z uroczym platanem, takim pod ktorym pani siadla z panem



Widok na kominy przemyslowe i wspomnany wodospad


jedno z wielu pracujacych tu kol mlynskich

kotly, piece usytuowane przy kole mlynskim


wystawa poswiecona pracownikom

strych na przedzalniach


widok zadu i panorama na Kosciol

Export i import towarow kolonialnych


Podziwiac pracownika za halas w jakim pracuje
Widok na kompleks przedzaln i osiedle pracownicze


Ekspozycja jak to dawniej bywalo


Maszyny w calkiem dobrym stanie nadal pracuja pelna para



Jazda Annie McLeod Experience, która zabierze Cię z powrotem w czasie tzn wsiada sie do specjalnych gondol, ktore podwieszone jada i tak mamy zjazd jak na stoku do tego w ciemnosciach i nic sie nie boimy bo i tak nie spadniemy daleko. Do tego przejazdzka jest o tyle dobra, ze podczas niej dowiadujemy sie o zyciu o wspomnianej Annie McLeod. Do tego ogrod na dachu z fantastycznymi rzezbami. Kompleks zawiera takze szkole, ktora zalozyl Robert Owen. Dom Owena. Kilka przedzalni pochodzacych z przelomu XVIII i XIX wieku. Jeden kompleks przerobiony jest na hostel a drugi na hotel. Dogodny dojazd i widoki sklaniaja do zwiedzenia kazdego zakatka New Lanark. Do tego wodospad Clyde i sama rzeka Clyde. Calosc otoczona rezerwatem przyrody.



104 metry historii. Tak w skrocie okresla sie wyszywane bele materialu, ktora haft okresla to co przezyla ziemia szkocka. Prestonpans Tapestry to zwyciestwo nadziei i ambicji narodu szkockiego. Podroz zaczyna sie w momecie gdy 25- letni Bonnie Prince Charlie wraca z Francji do Szkocji i zwycieza pod bitwa w Prestonpans. W orginale nosi ona nazwe The Battle of Prestonpans Tapestry 1745. W tamtej tez miejscowosci wystawiany jest przez caly rok. jednakze z licznymi wyjatkami udostepniany jest poza granicami East Lothian.
Dzielo to jest wzorowane na tapetach z Bayeux. Tam tez zwyciestwo Charliego nad armia hanowerska Sir Johna Copa bylo jako pierwsze wyszyte. 
Wyszywanie to zajecie typowo kobiece. Praca powstawala ponad dwa lata. Napisy zlozone sa po francusku, gaelicku i po angielsku. Zlozona jest z 103 paneli. Kazda po metr dlugosci i pol metra szerokosci. 200 hafciarek stowarzyszonych w Greenhills wykonalo te robote w 2010 roku i od swej premiery w szkockim parlamencie, zwiedzilo juz Francje i cala Anglie. Nie mowiac o Edynburgu jako glowna atrakcja Scottish Storytelling Centre i Festiwalu w Edynburgu. Prestonpans Tapestry to pomysl na zjednoczenie diaspory szkockiej na calym globie. Ekspozycje tego niezwyklego zwoju materialu to nie tylko podziwianie pracy setek hafciarek ale tez i swietna lekcja historii w obrazkach. 


Piekne maszyny i jego wysrubowane liczniki


alternatywna motoryka

Raz moze dwa razy do roku wybucha bomba muilosna. Pierwszy raz na Wale w tynki a raz to milosierdzie zwiazane z Bozym Narodzeniem. O ile to pierwsze wiaze sie z sexsem. C`mon dorosli jestesmy to to drugie z jakims takim ruciu ciuciu. Lzawymi przekazami o boskim przychodzeniu i na pewno nie poruszane sa tematy cielesnosci. 
Wale w tynki wiaza sie ze spawnoscia seksualna i rozbuchana erotyka. A co z niepelnosprawnymi?
Kiedys temat niesmalo byl poruszany z racji niepelnosprawnosci dzieci slynnych gwiazd. Zapamietalam jedno zdanie- A co pan robi gdy wyczuwa pan, ze syn ma wzwod? Po prostu zostawiamy go samego w pokoju. Czolga sie po dywanie i zaspokaja swe cialo.
Prawdziwi niepelnosprawni i tu swietnie przemawia nowe okreslenie z alternatywna motoryka. Jesli cos jest normalne to to drugie moze byc alternatywne. Tak jak i muzyka, milosc, kultura itp. 
Do rozwazan sklania mnie ostatnia audycja W Lepiej pozno niz wcale w Rado TokFM. 
http://audycje.tokfm.pl/audycja/37
Goscmi Krzysztofa Tomasika i Mariusza Kurca - byli Rafal Urbacki i Filip Pawlak. O Rafale Urbackim slyszelismy nie raz. Po pierwsze rezyser, tancerz, performer opowiadal o ksiazce ponizej ale i dzielil sie swoja historia takze i ta seksualna. Filip Pawlak jest studentem katowickiej szkoly filmowej i producentem teatralnym. Filip ma krotsza reke i II grupe inwalidzka. Zero renty. Rafal nie chodzi ale jest szczesciarzem, bo posiada I grupe inwalidzka. Nie bede tu pisac o ZUS itp bo panowie, rowniez na niego nie narzekali. Bowiem to historia, ktora sie nigdy nie konczy. (blogoslawimy rzad wielkiej brytfanny za docenienie niepelnosprawnych).
Jestem naprawde poruszona jak chlopaki swobodnie poruszali dosyc krepujace tematy i to nie tylko w kontekscie milosci tej duchowej. Choc i ta sie przejawiala. jak to chlopaki trzymaja sie razem w wozkach lub gdy jeden juz opiekuje sie drugim. Wtedy to ludzie maja wspolczucie w glosie i dostaja pewien rodzaj milosierdzia na twarzy. Niepokoja i ich tylko te pytania bezosobowe- Jak on sie czuje- jak gdyby tego na wozku juz nie bylo. jakby juz zamilkl calkowiecie.
Co do sposobow w sexie jest bowiem nieograniczona liczba pozycji i na pewno kazdy znajdzie sposob by czerpac z niego przyjemnosc.
Skonczylam a teraz zapraszam na ...przelecenie artykulu z portalu nie-pelnosprawni.pl


Sex Niepełnosprawnych

Uniwersalny przewodnik po seksie dla tych, którzy żyją z niepełnosprawnością

Przełomowy poradnik dla osób zmagających się z niepełnosprawnością – od chronicznego zmęczenia i bólu pleców do urazu rdzenia kręgowego, stwardnienia rozsianego, mukowiscydozy, porażenia mózgowego i wielu innych.

Książka oprócz konkretnych wskazówek dotyczących technik i pozycji seksualnych, zawiera porady dotyczące tego jak szukać partnerów seksualnych, jak rozmawiać o swoich potrzebach, obawach i niepełnosprawności. Znajdziecie tu również bogatą bibliografię, a także wykaz organizacji i stron internetowych poświęconych życiu seksualnemu osób zmagających się z niepełnosprawnością.
Uniwersalny przewodnik po seksie dla tych, którzy żyją z niepełnosprawnością
„Czy można używać prezerwatywy z cewnikiem? Jak uprawiać seks na wózku inwalidzkim? Ten szczegółowy poradnik udziela odpowiedzi na pytania, jakie osobom w pełni sprawnym nigdy nie przyszłyby do głowy... Ogólne przesłanie przewodnika brzmi: nie ma jednego właściwego sposobu uprawiania miłości. Sami musicie odkryć czym jest dla was seks i zdać sobie sprawę z wielości i różnorodności doświadczeń seksualnych". - Library Journal

„Należy rozpocząć od słów „Nareszcie?" A piszę to jako psycholog i jako osoba z niepełnosprawnością fizyczną, poruszająca się na wózku inwalidzkim. Oto po raz pierwszy w Polsce ukazuje się książka na temat seksualności osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności, odczuwających chroniczny ból i dotkniętych przewlekłymi chorobami. Książka, która nie ma charakteru rozprawy naukowe), ale jest przystępnie napisanym, zaangażowanym poradnikiem (co rozumiem prze zaangażowanie - o tym dalej), pomagającym obudzić seksualność tych, którzy nie wierzą, ze mogą znaleźć seksualne spełnienie. Nie wierzą, ponieważ zgodnie z doić powszechnym stereotypem (niestety, nierzadko internalizowanym jako myślenie o sobie) są „aseksualni". „Aseksualni" - czyli jacy? Z jednej strony: niemający potrzeb i pragnień seksualnych. Z drugiej zaś po prostu często nieatrakcyjni seksualnie, więc z pewnością pozbawieni szans, by realizować się w seksualnych i miłosnych relacjach." – tak pisze w polskim wstępie do książki - Tomasz Garstka, psycholog.

Fragmenty z książki (przewodnika)


Uniwersalny przewodnik po seksie dla tych, którzy żyją z niepełnosprawnością, chronicznym bólem i chorobą

Autor: Cory Silverberg, Fran Odette, Miriam Kaufman
Tytuł oryginalny: The Ultimate guide to sex and disability. For all of us who live with disabilities, chronic pain & illness

Przekład: Joanna Pidziowa
Wydawnictwo: Czarna Owca, Wydawnictwo (Jacek Santorski), Wydanie I, rok 2013, stron 188

http://www.nie-pelnosprawni.pl/index.php/ciekawostki/sex-niepenosprawnych/4143-uniwersalny-przewodnik-po-seksie-dla-tych-ktorzy-zyja-z-niepelnosprawnoscia
a tu juz najnowsze badania tych co stoja a przynajmniej na obrazku stali!
Badanie londyńskiej organizacji "Pride" pokazało, że 54% londyńskich par jednopłciowych nie całuje się publicznie ze strachu przed homofobiczną agresją.
(gdyby w Warszawie zrobiono takie badania, podejrzewamy, że wynik byłby bliski 100%, niestety)
Pride rozpoczęła więc wczoraj - w Walentynki - kampanię społeczną "Freedom To Kiss" ("Wolność do całowania się"). I to z przytupem: pod statuą Erosa na Piccadily Circus zebrały się całujące pary (i nie tyko pary, bo na fotce wypatrzyliśmy też jeden trójkąt smile emoticon
Kampanię wsparli m.in. dwaj aktorzy hetero: David Walliams ("Mała Brytania") i Russell Brand ("Artur"), którzy na Twitterze zamieścili fotkę, jak się całują smile emoticon
Publiczne

Friday, 13 February 2015

swiety walniety

To Wasza ciocia. Pragne wszystkim zwolennikom swietego Walentego:

Patronat

Wskutek splotu zwyczajów ludowych, folkloru i legend był uważany za obrońcę przed ciężkimi chorobami (zwłaszcza umysłowymi, nerwowymi i epilepsją), a w Stanach Zjednoczonych, Anglii i współcześnie w Polsce został uznany za patrona zakochanych.

Tak czy inaczej zycze wszystkiego najlepszego!

image
Jak Wam sie wszystko spelni i mnie we wszystkich milosciach i konfiguracjach i zwiazkach i singlo, mono, poli i nie tylko. Rozwiazkach, zyciu, kochaniu, spaniu ..i   to bede jak ten kot.
Milosci zyczy ciocia. Bo zdrowa, magiczna, szczesliwa, jedyna, od pierwszego spojrzenia, ta niepowtarzalna i bez ktorej zyc nie mozna.

7534 0511

Jesli ktos nie przygotowany do wale w  tynek to polecam ponizsze motto-




niby zlo minelo

Poznalismy moc mojego zla! Ponarzekala ciocia i sie zlo odstalo. Chyba? Tak nie chce sie cioci wierzyc w rozejm. Smierdzi na kilometr. Chcialoby sie wierzyc slowom Stanislawa Cioska ale czy stan pokoju sie utrzyma. Oczywiscie zieloni ludziki dalej staja w Donbasie a zawarcie pokoju z natury jest natychmiastowy. NyNy nie w tym wypadku! Zawarcie porozumienia wchodzi w zycie w niedziele! Daje to oczywiscie nic innego nic czcze gadanie i przygotowanie sie Rosji na cos znacznie wiekszego. Dal by Bog zeby takiego nic nie nastapilo.

Zawarto porozumienie w sprawie Ukrainy!

Dzis 13- go i piatek. Ciocia zyje i nic sie nie stalo. Przecwnie duzo sie zadzialo. Cos drga w zamyslach i iosna w pelni. Dodatkow rozrosniecie sie planow szerokich na przyszlosc. 
Tlusty czwartek tez minal bez paczka. Nawet faworka, chrusta, ciasta. Ciastka malego, eklerka i niczegoslodkiego. Po prostu nie bede marzy nabijac sklepom polskim i latac zapisywac sie na paczki. Nawet nie w glowie mi bylo kupowac tutejsze lokalne co to zawsze koncza sie zgaga! Tyle w sprawach slodkosci. Przynajmniej ciocia podburzyla wszystkich na tlusty czwartek bo ani ludzie nie pamietaja i nie sledza kalendarza liturgicznego. Co gorsza myla tlusty czwartek z podkoziolkiem????

3790 5a21

Dzis swiatowy Dzien Radia. 
Marzenie cioci miec swoja rozglosnie! Kazdy wie to moje marzenie. Male lokalne wiadomosci. Wydarzenia co, gdzie, kiedy. Bez poznego dowiadywania sie juz po fakcie. Rozmowy nocne i koncerty zyczen. Muzyka co kto woli byle by bylo w blokach programowych. Internetowe, analogowe, na falach srednich i dlugich i podlugich. Bez spinania sie i z reguly nie walczenia o sluchacza. Bedzie chcial to sam poslucha. Wolna wola.
To bedzie. Jak bedzie w lotto wygrana i srodki na to. Najwazniejsze by programy sie zmienialy i czasem rozmowy o UFO a czasem o prawie i polityce.
Oczywiscie wszystko bez komentarzy ze spoko koko kraju i powszechnej wyzszosci polskiej wiedzy i wyzszosci jednych nad drugimi. Moja racja jest lepsza i najwazniejsza. Czytaj hejty.
O muzyke sie nie martwie. Jeszcze sa dobre kawalki. Niekoniecznie stare. Reklamy - a jakze. Tylko czytane przez Bogumile Wander. Przeslanie radia- dezinformacja ciocina.
Strategia- sluchaj teraz bo i tak zapomnisz. 
Cele stacji. Chcesz sluchac ale tylko na swoja odpowiedzialnosc.
Konkursy. Bynajmniej ale tylko kulturalne i nagrody takie co mozna odsprzedac, podarowac czytaj ksiazki. Bilety na kulture takie, ktore mozna wspolnie przezyc czytaj teatr, wystawy etc.
Ostatnie zadanie. Nie bedzie w pasmie radiowym. Trabek, piskow, wuvuzel. organkow, balonikow piszcacych gwizdkow, zalosnych zartow, smiechow, smieszkow. Rozesmianych gadek o pierdolach. Slowem prowadzacy o 6 rano nie bedzie na srodkach pobudzajacych!
Podejrzewam tyko, ze jesli bedzie wielka wygrana to zaprzestane tego marzenia.



Radio, radio tylko w zyciu cioci sie liczy. Kazdy to wie jaka milosci darze radio, muzyke, sluchowiska, teatry radiowe, koncerty zyczen, informacje a nienawidze reklam. Ale juz takie zycie jest ze reklamy sa wszedzie i w ukochanych radiach tez. Kukuryzniki byly zawsze w zyciu cioci. Od nocy nieprzespanych po przespane. Po audycje wyczekiwane. Po listow pisanie. Czasem i nagrod wygrywanie. Nie lubialo sie radia tylko wtedy gdy budzily na kacu. Polka dziadkiem na przyklad. Radia sie wtedy nienawidzilo. Na krotko. Od nudzenia sie jak mops i w lozku lezenia bo choroba. Az do chwil szczesliwych randkowych po podrozne gdy to  w dalekiej podrozy sluchac znajome nuty Podwieczorka przy mikrofonie. 
Radio- jak sie ciocia denerwuje gdy jest cisza. Gdy nic nie gada. Madrze czy nie madrze. Raczej to drugie. Wtedy trudno sie mowi i przekreca sie te glowke kaczuszki radiowej. To w jedna to w druga strone. 
Szkoda tylko, ze ta nie posiada glowy podswietlonej i podzialek nazw miast egzotycznych. W rodzaju Luxemburg, Kijow, Drezno czy Istambul. A te przyciski wielkosci klawiszu w pianinie. Pstryk oznaczalo sprachen a wycisniecie oznaczalo musik!
I ten zapach rozgrzewanych sie szaf. Nie mowiac juz co ciocia cudowala gdy miala moznosc otwarcia pokrywy tylnej. Telewizornii, adapteru czy radia. Tych starszych. Te jamniki juz byly takie chinskie i skonczyla sie przygoda z lampami.
I te cioci wiecznie podpuszcznie, ze takie male ludziki tam mieszkaja i spiewaja. A taki wynalazek radyjkowy na bateryjki w ksztalcie golarki? To nic ze nie graly. Fale byly za krotkie albo za dlugie albo akurat polizana ta plaska R8 nie dzialala.
Najlepiej bylo zima. Bo gdy mroz to gwarantowane fale na Radio 252 z Londka. Ja goraco to od rana tryutututuuu zapowiedziane Popierdolenie Radia z Latem! 
Potem to juz radia polskie i angielskie 1,2,3,4,6. Nagrody z Radia Centrum i Janek pelen Niespodzianek, Radio Lodz, Radio Poznan, Trojka. 252 przed impra. Potem music i gegangen germanskie. Wreszcie BBC wszelakie i ukochana 4. Lokalne a i owszem. Pod warunkiem, ze cichutko i Fort 2, Slow, Smoth Jazz i Smoth wszelakie. Polskie rozglosnie- podsluchuje jednak  nic nie wnosza. 
Z przygod to zapewniam, ze z platform radioff swiatowych to uwielbiam LA latino i Miami lationo. Kochani tam zawsze amore, ti amo, amigo, la fiesta. Zawsze slonce i zero problemow. Tego chce sie sluchac. Nie wazne, ze lukrowo wazne, ze ma sie milosc i powolanie w sercu. 
Wasza 
 i tu spojrz nizej!


Lepiej nie obracać się do niego tyłem

Thursday, 12 February 2015

jak 67 latek bil po mordzie rekina!


Dzis piekne zdjecia i glowna wygrana dla podroznika roku, ktorym jest Aleksander Doba.

WORLD PRESS PHOTO OF THE YEAR 2014 GOES TO MADS NISSEN

Jon, 21, and Alex, 25, a gay couple, during an intimate moment. Life for lesbian, gay, bisexual or transgender (LGBT) people is becoming increasingly difficult in Russia.
Jon, 21, and Alex, 25, a gay couple, during an intimate moment. Life for lesbian, gay, bisexual or transgender (LGBT) people is becoming increasingly difficult in Russia. © Mads Nissen
The jury of the 58th annual World Press Photo Contest has selected an image by Danish photographer Mads Nissen as the World Press Photo of the Year 2014. Nissen is a staff photographer for the Danish daily newspaper Politiken and is represented by Scanpix and Panos Pictures. The picture shows Jon and Alex, a gay couple, during an intimate moment in St Petersburg, Russia. Life for lesbian, gay, bisexual or transgender (LGBT) people is becoming increasingly difficult in Russia. Sexual minorities face legal and social discrimination, harassment, and even violent hate-crime attacks from conservative religious and nationalistic groups.
2015 Photo Contest in numbers
The 2015 Contest drew entries from around the world: 97,912 images were submitted by 5,692 press photographers, photojournalists, and documentary photographers from 131 countries. The jury gave prizes in 8 themed categories to 42 photographers of 17 nationalities from: Australia, Bangladesh, Belgium, China, Denmark, Eritrea, France, Germany, Iran, Ireland, Italy, Poland, Russia, Sweden, Turkey, UK and USA.
2015 Photo Contest jury and procedures
A group of 17 internationally recognized professionals in the fields of photojournalism and documentary photography, chaired this year by Michele McNally, director of photography and assistant managing editor of The New York Times, convened in the World Press Photo office in Amsterdam to judge all entries.
All entries were presented anonymously to the jury, who discussed their merits while operating independently of World Press Photo. A secretary without voting rights safeguards the fairness of the procedure. For the full list of jury members and secretaries, click here:http://www.worldpressphoto.org/2015-photo-contest/juryThe prize-winning pictures are presented in an exhibition visiting around 100 cities in about 45 countries. The first 2015 World Press Photo exhibition opens in Amsterdam in De Nieuwe Kerk on 18 April 2015.
Myslimy, ze gdzies poza Amsterdamem bedzie jeszcze mozna zobaczyc wystawe.
To sie chlopu chcialo!
"If 67 years young can do it, you can do it, too." —Aleksander Doba 


The votes have been counted—a record-setting 521,000 of them. They're a testament to the inspiring quests of all our 2015 Adventurers of the Year. But there can only be one People’s Choice Adventurer of the Year, and that award goes to Aleksander Doba

At 67 years old, the Polish adventurer made the longest open-water kayak crossing of the Atlantic in history. Using just his arm strength and considerable willpower, Doba paddled 7,700 miles in his 23-foot kayak, OLO, departing in October 2013 from Lisbon and arriving six months later in Florida. The retired mechanical engineer, now 68, is the only person to kayak across the Atlantic, continent-to-continent, alone, unassisted, and under his own power. He battled 30-foot waves and got entangled in the Bermuda Triangle. His engineering skills were tested time and time again. Read his story, then view photos of Doba and all the Adventurers of the Year. 

Doba is not hanging up his paddle yet. In spring 2016, at 70 years old, he plans to attempt crossing the Atlantic Ocean solo by kayak again, this time starting from New York and finishing in Europe. 

http://adventure.nationalgeographic.com/adventure/adventurers-of-the-year/2015/aleksander-doba-peoples-choice/

Wednesday, 11 February 2015

oł lord łołołoł łułułu

Absurd goni absurd a telewizornia sprytnie unika powaznych tematow. Tzn moze i sa te tematy poruszane ale w poznych pasmach programowych albo dla dociekliwych na kanalach swiatowych lub tez interent. Ten kazdemu daje nieograniczone poklady wiedzy. Tej madrej i tej mniej madrej. Do czego pije? Rok minal od zbrojnego konfliktu na Ukrainie. Nic w tym celu swiat nie zrobil Sankcje jak to sankcje mozna uniknac. Owszem PayPal i Microsofit i Mastercard sie wycofaly z Krymu ale ani Unia nic nie zroila a nasz Putin co rusz zawiera sojusze z coraz to lepszejszymi przywodcami czesci ababskiej i wymienia prezenciki w postaci slodkich  kalaszkow AK 47 ofiarowanych prezydentowi Egiptu Abdelowi- Fattahowi el - Sisi. 
 Atak na redakcje pisma Charlie Hebdo zbiegl sie z atakiem na autobus i przystanek we Wolnowacha. Cala Ukraina powiedziala; Je suis Wonowacha- ale swiat w przeciwienstwie do akcji we Francji nie odpowiedzial nic.
Omija sie to i owo. Tematy zapchajdziury w kazdej prasie i telewizornii dominuja. Szkoda, ze wiadomosci lokalne o zatruciach dzieci w szkole sa wazniejsze niz sytuacja na froncie ukrainskim a skazanie Roberta Buczka winnego smierci jednej kobiety jest wazniejsze niz 100 europejczykow. W spoko koko kraju tematy wojny sa poruszane ale jakby juz ucichaly a przewodniczacego EU mr. Tuska raczej broni sie przed atakami mr. Farage`a.
Szkoda, ze swiat zlem sie kreci ale nic sie na to nie poradzi a szol ma trwac wiecznie.
Na dodatek szczury wychodza kiblami a anakondy wslizguja sie tam gdzie swiatlo nie dochodzi. Wszystko w obecnosci sekty spod 666!

                                 Matuszka Rosja
   
Poszedłem się w nocy załatwić, a tu szczur próbuje wyskoczyć z mojego sedesu. Kiedy chciałem go przegonić, ugryzł mnie w palec. Zdenerwowałem się, złapałem i udusiłem szkodnika – opowiada o swoim przeżyciu poszkodowany mieszkaniec  Pabianic.

Szczur w śmietniku, pabianiczanin w szpitalu

Pan Jacek wyniósł szczątki zwierzęcia do osiedlowego śmietnika, wsiadł w samochód i ruszył na pogotowie. Tam został opatrzony, podano mu zastrzyk przeciwtężcowy oraz odmówiono zastrzyku przeciw wściekliźnie.


-  Sądzę, że lekarz podjął dobrą decyzję. Mówił, że tego typu zastrzyki są dość inwazyjne i lekarze rutynowo ich nie podają, kiedy nie ma pewności, czy dane zwierzę było chore na wściekliznę. Poradził mi również, abym oddał resztki szczura do kontroli - tłumaczy pan Jacek. 

Na szczęście okazało się, że zastrzyk nie był potrzebny. Zakład Higieny Weterynaryjnej w Łodzi zbadał szczątki szczura, które poszkodowany z powrotem wydobył z kosza. Oznak choroby nie stwierdzono. Resztki gryzonia wywieziono jednak do podobnej placówki w Bydgoszczy w celu dalszych badań.

Starsza pani przeżyła ogromny szok, gdy w swojej toalecie zobaczyła dwumetrowego węża.
Anakonda rurami kanalizacyjnymi podróżowała w jednej z kamienic przy ul. Nowowiejskiej.


20 września ok. godz. 10. policjanci otrzymali zgłoszenie, że w jednym z mieszkań na Śródmieściu jest dużej wielkości wąż - mówi Krzysztof Zaporowski z biura prasowego wrocławskiej policji.- Po przybyciu na miejsce policjanci w muszli klozetowej znaleźli dwumetrową anakondę. 


Wąż został przewieziony do wrocławskiego zoo.


- Anakonda była bardzo wyziębiona - mówi Andrzej Miozga, pracownik wrocławskiego zoo.- Najprawdopodobniej uciekła komuś z domu.


Policja wyjaśnia sprawę gada. Sprawdza czy wąż uciekł komuś z hodowli czy na przykład zostało przez kogoś wyrzucone.


To rodzina z czwórką dzieci. Nowi lokatorzy organizują w mieszkaniu modły, nie dają spać, a zza ich drzwi słychać rozpaczliwy dziecięcy płacz. Tak mówią sąsiedzi
 Słyszy pani? - pyta mnie mieszkanka z pierwszego piętra.


Gładko uczesana blondynka zamyka za mną drzwi od mieszkania. Wewnątrz panuje gęsta cisza, nawet pies patrzy na mnie, ale nie szczeka. Na kanapie siedzi kilkuletni chłopiec, w rękach ma Furby'ego, interaktywną zabawkę. Furby zaczyna gadać po swojemu. - Ciii... - matka odbiera dziecku futrzaka. - Ojciec śpi po nocce, a ja rozmawiam z panią.


Teraz słyszę. Puk, puk, łup. - Codziennie o szóstej budzi nas huk. Mąż śmieje się: "O, znowu lodówka im spadła ze stołu!". I tak cały dzień - moja rozmówczyni wzdycha ciężko.


Umawiamy się na wieczór. Będzie więcej osób, opowiedzą mi o swoich przeżyciach z ostatnich miesięcy.


Where is the church?


Plomba na Jeżycach to spory blok, ale we wspólnocie mieszkaniowej znają się prawie wszyscy. Gdy dzieci były małe, dorośli pełnili dyżury przy piaskownicy. Mieszkańcy robią sobie nawzajem zakupy, odbierają paczki na poczcie.


Siedzimy w mieszkaniu sąsiadów spod trójki. Mieszczańskie wnętrze, książki po sufit, stół z koronkową serwetą, nad nim fotografie przodków. Mieszka tu małżeństwo z dorosłą córką. Ich mieszkanie nie styka się bezpośrednio z mieszkaniem nowych lokatorów.


Nad nowymi sąsiadami mieszka pani spod ósemki, drobna kobieta o dużych przerażonych oczach, mama nastolatki.


Pod nowymi mieszka pani spod czwórki, blondynka, z którą rozmawiałam przed południem. Jej syn grzecznie ogląda album o skrzatach.


Wszystko zaczęło się 1 maja ubiegłego roku, gdy pod szóstkę wprowadzili się nowi. Pani spod czwórki miała wrażenie, że przez cały dzień nad jej głową trwa przemeblowanie. - Nie spodziewałam się, że to będzie się odbywało codziennie.


- Huk przez sprężyny materaca niesie się prosto do ucha. Zostawiam na noc włączony telewizor, żeby rano zagłuszał hałasy - przytakuje pani spod ósemki.


- No i jeszcze te nabożeństwa! - przypomina córka pani spod trójki.

Z początku rytuały nowych lokatorów wydawały się nawet ładne. Gdy zaczynali śpiewać, sąsiadka spod czwórki dostawała gęsiej skórki. Ale ileż można? - Wychodzę na balkon i słyszę, jak on ćwiczy sobie przemowy: 
oł lord łołołoł łułułu - pani spod czwórki naśladuje tubalny męski głos.


Uczestnicy modlitw czasem się mylą, wchodzą do mieszkań sąsiadów, pytają: "Where is the church?", zadeptują klatkę schodową. Po spotkaniu wychodzą, trzaskając drzwiami. - Nie potrafią używać klamki - mówi pani spod trójki.


W mieszkaniu nr 8 słychać każdy dźwięk - twierdzą jego lokatorzy. Dwie godziny dyskusji, modłów, śpiewów, bębenków. Nie wiadomo nawet, co to za religia. Syn właścicielki mieszkania powiedział, że nowy lokator jest pastorem Kościoła zielonoświątkowego. Córka pani spod trójki natychmiast zadzwoniła do pastora poznańskich zielonoświątkowców. - Powiedział, że w ogóle o nim nie słyszał - relacjonuje.


Sąsiedzi szacują, że pod szóstką spotyka się kilkadziesiąt osób. Raz w tygodniu, w każdą środę, od godz. 19 do 21.


Na krzyk jestem wyczulona


Pani spod ósemki: - W czasie nabożeństw przynajmniej dzieci nie płaczą.


Gdy nowi wprowadzali się, ich najmłodsze dziecko było noworodkiem wożonym w samochodowym nosidle. Jest jeszcze dwójka przedszkolaków i najstarszy chłopak, gimnazjalista.


Dzieci są śliczne, wołają "dzień dobry". Ale jaka krzywda im się dzieje w domu? - Od lat wraz z rodzicami udzielamy się w organizacji pomagającej dzieciom. Dziecięcy płacz jest tym, czego nie potrafię znieść. Niech ktoś wreszcie wyjaśni, co tam się dzieje - apeluje córka pani spod trójki.


- Dzieci zawodzą rozpaczliwie, czasem nawet po kilkadziesiąt minut. Która matka by coś takiego wytrzymała? Nie wzięła na ręce, nie przytuliła? - pyta pani spod ósemki.


Żadna z sąsiadek nie poszła jednak sprawdzić, co dzieje się z dziećmi, gdy płaczą. Sąsiadka spod ósemki wręcz sztywnieje, gdy przechodzi koło numeru sześć.



Sąsiedzi proponowali: kupimy waszym dzieciom kapcie, oryginalne crocsy, by guma wyciszyła tupot. Gdy kołyska uderzała o podłogę, sąsiadka spod czwórki zaniosła piętro wyżej karimatę. Niech podłożą, będzie ciszej. Po dwóch godzinach karimata stała obok jej drzwi. Dzwoniła też domofonem. Kobieta podnosząca słuchawkę, z początku była miła, przepraszała. Aż kiedyś nakrzyczała: "Mam dzieciom buzie taśmą pozaklejać?". Dlatego dziś raczej uderza w kaloryfer.



- I jeszcze się nas posądza o rasizm! - zauważa pani spod trójki.


Bo nowy sąsiad i czwórka dzieci mają ciemną skórę. Tylko kobieta jest biała.


W bloku mieszkali już przedstawiciele różnych narodowości. - Chińczycy i Wietnamczycy, aż uprzedzająco mili, przepraszali, nawet gdy nic nie zrobili. Wyższa kultura, podobnie jak Ukraińcy. A jakie piękne Arabki tu wynajmowały! Nawet Niemców mieliśmy za sąsiadów. Sami też nie wszyscy jesteśmy chrześcijanami - wyliczają sąsiedzi. - Czy to kolor skóry hałasuje? Straszy mnie na schodach? Rasiści? Dobre sobie!


O tej porze, owszem, u Murzynów - jak mówią o nich sąsiedzi - jest cisza. Po godz. 21 nowych lokatorów jakby nie było. Ale za dnia odechciewa się żyć.


Wyłączę telewizor to zaczną się bawić


Drzwi pod szóstką otwiera szatynka o zmęczonym spojrzeniu. Jest ósma rano, pięcioletnia córka powinna być w zerówce, ale się rozchorowała. Dziewczynka z dziesiątkami warkoczyków na głowie leży przed telewizorem machając gołymi piętami. Młodszy o dwa lata brat, ubrany w piżamkę, skacze po kanapie. Roczne niemowlę drepce po pokoju, od czasu do czasu uderza piąstką w szafę, w komodę. - Nie wolno - matka bierze chłopczyka na ręce.


- Już pierwszego dnia sąsiadka z dołu przyszła zwrócić uwagę, że się głośno wprowadzamy - wspomina. - Po paru dniach znowu przyszła, przeszkadzały jej biegające dzieci. One z natury są ruchliwe, uwagi powtarzały się więc co parę dni. Potem zaczęła skarżyć się sąsiadka z góry: że jej się balkon trzęsie. Kajałam się, przepraszałam, wreszcie nie wytrzymałam: "Ja mam czwórkę dzieci. Co mam zrobić według pani?".


Za komputerem siedzi czarnoskóry mężczyzna, pochłonięty pracą. - Mąż jest nauczycielem angielskiego. Wcześniej mieszkaliśmy u moich rodziców na zachodzie Polski, przyjechaliśmy, gdy mąż został wybrany pastorem jednego z Kościołów zielonoświątkowych w Poznaniu - wyjaśnia pastorowa. - To jeszcze młody kościół, niewielki w porównaniu z innymi zgromadzeniami. Niedzielne nabożeństwa odbywają się w wynajętej sali, a w środę przychodzi do nas kilka osób na spotkania biblijne. Rozmawiamy o Bogu, czytamy Biblię, modlimy się własnymi słowami. Emocje są przy tym bardzo żywe. Odkąd dowiedziałam się, że sąsiadom przeszkadzają nasze modlitwy, uciszam uczestników. Nie używamy instrumentów, nie śpiewamy. Na próbach spotykamy się w bloku na Winiarach, tam się możemy rozśpiewać, nikogo to nie drażni.


Niemowlę płacze, ojciec idzie ułożyć je do snu. A trzylatek natychmiast siada przed komputerem. - Tak, możesz sobie włączyć "Świnkę Peppę" - zgadza się matka. - Pozwalam im na więcej niż kiedyś. Jeśli wyłączę telewizor, zaczną się bawić. A to oznacza hałas.


Zbudujemy dom z kanapy


Pastorowa pamięta wieczór, gdy sąsiadka przyniosła im regulamin porządku domowego. Zdenerwowała się, przecież przestrzegają ciszy nocnej. - Mąż powiedział: "Nie martw się, porozmawiam z nimi" i zszedł piętro niżej. Po chwili usłyszałam krzyki: "Ratunku!". Krzyczała sąsiadka spod ósemki. Następnego dnia przyjechała policja, chciała wziąć męża na komisariat. Po raz pierwszy poczułam lęk. Jak łatwo jest rzucić fałszywe oskarżenie. Sąsiadka jednak się wycofała. Musimy tu znosić pukanie, trąbienie wuwuzelą pod naszymi drzwiami, wizyty policji, głuche domofony wyrywające nas ze snu. Nie mam dowodów, że to sąsiedzi, ale z nikim innym nie mamy konfliktu. Dzieci biegną po schodach, uchylają się drzwi: "Zamknijcie gęby!" - słyszą. Dzielnicowy doradził mi, by iść na policję. Poszłam na komisariat - dali namiar na dzielnicowego. Na początku grudnia ktoś nam spuścił powietrze z kół samochodu i porysował karoserię. Przed świętami, gdy piekliśmy pierniczki, domofon odebrała moja mama: "Dzieciom taśmą buzi nie pozaklejam!". Sąsiadka wezwała MOPR. Na początku stycznia: znów rysa na samochodzie. Policja pyta, kto to mógł być. Wskazałam sąsiadów. I wkrótce po tym znów wizyta MOPR.


Kobieta przerywa opowieść, bo trzyletni syn przybiega, wyjąc rozpaczliwie. Ojciec wrócił do pokoju i wyłączył mu "Świnkę Peppę". Matka przytula chłopca, ale to nie pomaga. - Płaczliwy się zrobił. A córce śni się, że sąsiadka każe nam oddać dzieci do schroniska. Oni mogą donosić na policję, do opieki społecznej. A ja nie mogę normalnie wychowywać dzieci. Wciąż powtarzam dzieciom: nie stukajcie, nie tańczcie, nie śpiewajcie. Wiem, że nie należy reagować, gdy próbują coś wymusić płaczem. Ale nie chcę być posądzana o katowanie dzieci. Teraz sąsiedzi zaczęli grozić właścicielce, że zlicytują jej mieszkanie. Żyję w stresie. Prawnik uprzedził, że może być trudno, gdy przeciw nam zeznają trzy rodziny. Jedna z tych sąsiadek jest nawet sympatyczna, kiedyś myślałam, że mnie rozumie. Ale wykazując to zrozumienie mogłaby stracić koleżanki.


- Mamo, a mamy jeszcze żelki? - przerywa córka. - Wszystkie zjedliście wczoraj - odpowiada matka. Widząc nadąsaną minę córki, uśmiecha się szelmowsko: - Ale za to dzisiaj zbudujemy sobie dom z kanapy.


Wielodzietność nie jest dobrze widziana


Pastor pochodzi z Nigerii, do Polski przyjechał studiować marketing i zarządzanie. - Znajomi ostrzegali mnie, że w Polsce jest wielu rasistów, ja jednak zawsze spotykałem się z ciepłym przyjęciem - przyznaje. Po przeprowadzce chciał poczęstować sąsiadów afrykańską przekąską. Tak robi się w Nigerii. - Żona powstrzymała mnie: "Nie lubią nas tu. Jeszcze pomyślą, że chcemy ich otruć" - mówi. - Podczas spotkań biblijnych staramy się być maksymalnie spokojni. Czemu to ludziom przeszkadza? Przecież nie spotykamy się przy wódce, a przy Biblii.


W kuchni toczy się głośny spór dzieci o płatki śniadaniowe. - Też czasem tęsknię za spokojem. Ale dzieci nie da się na siłę uciszyć. W Polsce wielodzietność nie jest dobrze widziana. Sytuacja, z którą się tu zmagamy, bardzo mnie przygnębia. Ale może to Bóg przysłał nas, by ci ludzie mogli poznać mroczne strony swojej natury? - zastanawia się.


Kilka dni później kontaktuje się ze mną jedna z sąsiadek. Znalazła w internecie tekst o działalności pastora w poprzednim miejscu, jak relacjonuje: pod pozorem lekcji angielskiego, miał werbować do sekty. Klikam w artykuł. Nigeryjczyk opisany jest w nim jako aktywny działacz lokalnej społeczności. Jadowite wypowiedzi pojawiają się w anonimowych komentarzach.


Pracownice stwierdziły konflikt


- Znam sąsiadkę spod ósemki, zalałem jej kiedyś garaż. Machnęła ręką: przeschnie. To bardzo sympatyczna osoba, na pewno nie szukająca waśni. A czarnoskórego sąsiada widziałem raz, szedł z dziećmi, wszyscy śpiewali. Sympatyczna rodzinna scena - mówi sąsiad z klatki obok. Opowiada też, że z niszczeniem samochodów mieszkańcy jeżyckiej plomby zmagają się od dwudziestu lat. Nie ma auta, które by nie zostało porysowane.


Pracownice socjalne z MOPR nie stwierdziły pod szóstką przemocy wobec dzieci. Przychodziły bez zapowiedzi, w towarzystwie pedagoga i policjantki. - Zastały czyste mieszkanie, zadbane dzieci, lgnące do matki - mówi Lidia Leońska, rzeczniczka prasowa MOPR.


Pracownice socjalne stwierdziły natomiast konflikt sąsiedzki. Leońskiej przypomina się historia z innej części miasta. - Sąsiedzi donieśli, że matka znęca się nad niemowlęciem. Kontrola wykazała, że znęcania nie ma. Jest za to nastoletni syn, który grając na bębnach, irytuje sąsiadów - wspomina Leońska.


Pastor zbiera świetne oceny w szkołach i w przedszkolach, w których pracuje. Przedszkole "Biedroneczka" przedłuża z nim umowę, bo ma dobry kontakt z dziećmi, tańczy, śpiewa. Rodzice zapisują dzieci do niego na prywatne lekcje. - Jest popularnym native speakerem. Trudno było nam się wpasować w napięty terminarz. Sąsiadom może się wydawać, że dużo siedzi w domu, ale lektorzy pracują w innym rytmie - mówi Piotr Białecki z Open School.


Pastor zaprasza znajomych i współpracowników na nabożeństwa. Jedni idą z ciekawości, inni odmawiają. Nigdy nie nalega.


Czy grupa, z którą modli się, to Kościół zielonoświątkowy? Piotr Wisełka, pastor Kościoła zielonoświątkowego w Poznaniu, ma wątpliwości. Nigdy o pastorze z Jeżyc nie słyszał, dotarły do niego tylko skargi sąsiadów. Kościół, któremu przewodniczy pastor z Jeżyc, jest filią kościoła nigeryjskiego. W Polsce zarejestrowany jako fundacja. Nie ma obowiązku wpisywania go na listę związków religijnych. Polska konstytucja gwarantuje wolność wyznania.


To fantastyczna okazja


- Członkowie wspólnoty uważają, iż cała sprawa ma podłoże obyczajowe. Może jest i tak, że nowa rodzina zachowuje się inaczej niż przywykli do tego mieszkańcy, a przynajmniej jako taka jest postrzegana. Ale czy podobnie krytycznie odnoszonoby się do hałasów dochodzących z mieszkania polskiej wielodzietnej rodziny, która uczęszcza do tego samego kościoła co wszyscy? - zastanawia się prof. Michał Buchowski, antropolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. - Istnieje pojęcie rasizmu kulturowego. Rasizm w klasycznym rozumieniu jest powszechnie potępiany, współcześnie ludzie podtrzymują podziały, mówiąc o niedających się pogodzić kulturach. Nie możemy rzecz jasna stwierdzić, że z czymś takim mamy do czynienia w tym przypadku. Niemniej widać, iż tę odmienność kulturowo-religijną rozmówcy bezustannie podkreślają, argumentując niemożność współżycia z "innymi".


Pracownice MOPR zasugerowały mediacje. Pastorowa jest sceptyczna: - Nie jesteśmy i nie będziemy tu mile widziani.


Niechętni są też sąsiedzi. - Oni są najemcami, my właścicielami, to oni powinni się dostosować. Dlaczego mamy mediować? Jest przecież regulamin i w nim zapisane, jak się należy zachować.


Beata Kolska-Lach z Komitetu Ochrony Praw Dziecka tłumaczy, że mediacje są ważne, przede wszystkim ze względu na dzieci i to z obu stron: - Dorośli pokazaliby, że spory to coś, co się zdarza, ale warto to rozwiązywać. Warto dzieci uczyć uważności na argumenty drugiej strony i poszanowania dla inności. A może ktoś wpadłby na pomysł i "nowe" dzieci zaprosił, by wspólnie usmażyć naleśniki, albo pograć w grę komputerową? Bo pomyślmy, jak czują się dzieci spod szóstki. Może to, czego doświadczają to obawy o wyśmianie, nazwanie ich sektą, wytykanie palcami? Dla wszystkich mieszkańców bloku to okazja, by pokazać dzieciom, jak należałoby się w takiej sytuacji zachować. I że sposobem na konflikt nie jest zamiatanie problemu pod dywan lub topór wojenny, ale chęć porozumienia. To trudne. Ale warto. Dzieci mogą później niejeden raz w życiu przypomnieć sobie tę lekcję.


Ta lekcja już się jednak nie odbędzie. Rodzina pastora znalazła nowy dom. Wkrótce wyprowadzą się z Jeżyc.


Idę zobaczyć nabożeństwo "tajemniczej sekty". Pastor wyjechał, modlitwę zaczyna więc dziewczyna w zielonej chustce na głowie. Zamyka oczy: - Ojcze, zapewniamy cię o miłości - intonuje psalm. Dołączają kolejne osoby. Po kilku minutach śpiew cichnie, a pokój wypełnia gwar modlitw. Słychać podziękowania za błogosławieństwa, prośby o zdrowie dla bliskich. Poza gospodynią w spotkaniu biorą udział cztery osoby. Wszyscy są czarnoskórzy.



Plan dnia rodem z seriali
Wszystko to mozna przezyc bedac na haju. LSD, kokaina, opiaty tym karmi sie wojsko. Zeby nie narzekalo i bylo posluszne. Pamietacie male jedno i dwu osobowe lodzie podwodbne. Marynarze byli tam za swoja zgoda. jednak im troche w tej decyzji pomagano. 80% procent zalog nie przezywalo misji. Hmm dlaczego. Piekne wykresy, schematy i historia armi karmiacej sie narkotykami. To wszystko w dokumencie War on Prescription.
 Od I do II az po konflikt w Iraku i Iranie. Opowiesci od ludzi uzaleznionych. Samych naukowcow, wojskowych i szeregowcow, ktorzy testowali specyfiki. Na setki kilogramow mozna mierzyc tablety ktorymi sie farzerowalo zolnierzy. A moze sie nadal wojsko faszeruje?

Dokument nastepny dotyczy wlasnie ......telewizornii. Dokladniej tasiemcow, oper mydlanych. Generalnie seriali. Uwielbiamy seriale. I spedzmy z nimi caly tydzien. Moze nawet wiecej niz tydzien. Sledzimy losy naszych bohaterow od snaidania. Urzadzamy maratony serialowe. 10 odcinkow na raz. Ufff a moze ogladanie zbiorowe i ekstaza na kolejna Kolorowa divke. Isaure i kamienny gornek. To byly czasy i te seriale. Gdy kolezanka brala taxi by zdazyc na bicie Isaury przez strasznego Leoncio. 
Pocieszala nas wtedy kucharka Zanuaria, ktora ocierala lzy z zezowatych oczu Isaury!
Series addict lub Odurzeni serialami. Poleca ciocia bardzo!!!!

Jak mnie słyszysz?