Saturday, 2 January 2016

Sylwester w Stoneheaven Swingers Fireball

Towarzystwo nazywa sie swingersi i jak sami przyznaja to jedyna organizacja na wyspach, ktora nie robi brzydkich rzeczy. Tych rzeczy. 43 swingersow czyli human fireball a po naszemu miotacze ognia. Przygotowuja sie caly rok. W koszach maja po ok 20 kilo pakul, szmat, starych lin, sieci. Nasaczone sa parafina i podpalane przed polnoca. Miotacze musza byc trzezwi i jako ochotnicy. To co wykonuja wiaze sie z koncem zimy i obrzedami staroceltyckimi. Co roku tak samo. Podpalanie w zatoce. Przemarsz do szkoly, centralna ulica. Nawrotka i gaszenie kosza w wodzie. Calosc trwa ok 20 minut i zaczyna sie minute po polnocy w Nowy Rok. Bez przerwy od 1945 roku. 
Byl wyjatek w 1914 i 15 oraz podczas drugiej wojny swiatowej.  Miejsce tego niezwyklego widowiska to male miasteczko Stoneheaven pod Aberdeen. Oprawa i calosc nadzoruje stoneheaven fireballs swingers. Impreza nazywa sie stonehaven hogmanay fireball i przyciaga co roku 12 tysiecy ludzi. Ciocia byla. Widziala i uroczyscie sie bawila.








Noworoczna Wizyta w Dunnottar Castle







Maracany czyli tance kawa marago i tance na...z ogniem

Wszystkiego Najlepszego moje Maracany

Thursday, 31 December 2015

Brand New Year 2016



o tak sie ciesze na Nowy Rok 2016. Brand New Year. New Era. New Age i tym podobne szjety.
Wszystkiego tego co zle, niedobre niech zostanie w 2015 a ten co za pare godzin nadejdzie niech sie jasne, blyszczace stanie.
Zdrowia zycze i z towarzyskim usciskiem poklepie po pleckach.
Niech sie swieci!

z kulturka, ksiazkowo


Tess Gerritsen, Cialo. To moja pierwsza randka z autorka. Owszem, przyznaje, ze Rizzoli and Isles rozpala moja wyobraznie i moge skromnie ad nader erotycznie wspomniec o tym kiedy to bohaterki pojda do lozka. Dosyt w temacie powyzej;-). Bohaterka Kat Novak ma romans z Adamem. Thriller medyczny jakis taki nijaki. Zagadka latwa do przewidzenia. Historia ckliwa. Akcja niby jest ale troche zrazona jestem Cialem. Mam nadzieje, ze reszta ksiazek Gerritsen bedzie bardziej zjawiskowa.

http://www.empik.com/cialo-gerritsen-tess,prod59953484,ksiazka-p

Robert Maklowicz, Cafe Museum. Przechwalki autora. Wtrety historyczne ni calkiem powazne. naciagane anegdotki ale coz tam. maklowicza i tak kocham. I nie wazne, ze czasem akcja nie toczy sie glownym torem. Za duzo napuszenia i tej kontrabandy spirytusowej ale Maklowiczowi to wybaczamy. Az chce sie jesc, jechac i ciamkac. Polecam bardzo.

Cafe museum - Makłowicz Robert

http://www.empik.com/cafe-museum-maklowicz-robert,prod58904890,ksiazka-p

Ewa Winnicka, Londynczycy. Po wspanialych Angolach przyszla pora na te lekture. I tak jak za pierwszym razem czytalam o sobie to Londynczycy nie odbiegaly forma. Zjadliwoscia, zrzedliwoscia i pogmatwana historia pomiedzy Polakami, nami.
W Angolach bylam ja co nawet do piet nie dorastam emigracji wojennej. To znaczy wygnancow, bohaterow, ktorych Europa nie chciala. Mnie to tylko Polska nie chciala a tu swiat mial Polakow jak wrzod na tylku. Londynczycy wywolali kontrowersje ze wzg na wiesznia psow na sobie. Pranie brudow powinno sie odbywac sie miedzy soba. Mowiono o klamstwach. Oczywiscie ta londynska emigracja i rzad na uchodztwie byl dla mnie swietoscia. Owszem pragnelam na poczatku zblizyc sie do swiadectw Polakow ale z czasem mi to przeszlo. Kazda emigracja nie pala do siebie miloscia. XIX wieczna emigracja wieszla psy na emigracji z roku 1940. Ta nie kochala ludzi z lat 80- tych XX wieku. Ta z kolei nie lubi tej naszej z 2004 roku juz XXI wieku.
Odbrazowienie generala Sikorskiego walczacego z sanacja. Antysemityzm, Robienie dzieci tym brzydkim Angielkom, pieniactwo i klotnie. Wybieranie krola dla Polski? Pretensje i getto pospolite. Kazdy sobie i w swoim srodowisku.
Ewa Winnicka to osoba niepozadana przez nasze srodowisko. Ale czy to prawda. Oczywiscie, ze nie. Autorka nie poszukuje tanich opowiesci. To jest zycie tamtych i nas. Trudnych w pozyciu z wyjatkowo trudnym charakterem.


Londyńczycy - Winnicka Ewa
http://www.empik.com/londynczycy-winnicka-ewa,p1062687569,ksiazka-p


Bernard Miner, Paskudna historia. Kraina drapieznych orek, mgly i niejasnosci. San Juan, wyspy archipelagu pomiedzyKanada a USA. Dziura zabita dechami na ktorej dochodzi do zabojstwa. Mlody chlopak pada ofiara nagonki. Wszyscy sie znaja i tepia morderce. Wynik tego taki i ostrzezenie, ze nie tylko hejt wystepuje w Europie ale zdawaloby sie takze tam gdzie diabel mowi dobranoc. 
Szpiegowanie, szantazowanie to problem wspolczesnosci. Klimat Paskudnej historii wciaga, szasta biczem po glowie. Wylewa ostry deszcz na glowe i ma niedopowiedzenia jak osoba widoczna przez mgle.

Paskudna historia - Minier Bernard
http://www.empik.com/paskudna-historia-minier-bernard,p1117671981,ebooki-i-mp3-p

Wednesday, 30 December 2015

matko jedyna ma racje

Matko Jedyna ma racje. Chodzi o antyreklame cudownego srodka na wszystko. Moze zapisac ja lekarz. Mozesz samej sobie ja aplikowac. Dostepny zawsze i wszedzie. Na niestrawnosci. Na zgage. Na bole zeba, podagre, reumatyzm, nadcisnienie, nerki, zlamania, ciala i ducha. Na wszystko nazywa sie Niepierdol.
Gdy tak juz poddzwignela sie ciocia po wigilii i ustapil mega kac. Nadszedl wielki Dol. Kanion kurwa.
Wtedy z spoko koko kraju odezwal sie telefon. Dzwonila krewna Instytucji Zony. 
Kobieta lat zawwansowana z bagazem doswiadczen, po przejsciach z zawodu lekarka.
Jako pierwsza uslyszala o cudownym leku i zapisuje pacjentom trafiajacym do jej gabinetu.
Oczywiscie tym odkryciem medycznym dzieli sie takze z innymi chorymi ale juz w rodzinie.
Podstepem uzyskala nasz numer telefonu wciskajac kit nastepnej ciotce, ze ta uratuje od przykrych bolow serca. Ciocia (ze spoko koko kraju) testuje nowy lek na serce. Zle go znosi, a ze ciocia wiekowa i zapomnina to rozmowe przerwala i biegla po papier i dlugopis by owa nazwe cudownego leku zapisac.
lekarka nazwe podala. Ciocia zapisala i tak jak ja zaczela sie soczyscie smiac.
Oj czasem nie spodziewamy sie w kanionie takiej szczerej rozmowy z czlowiekiem z innej planety. W tym przypadku z kobieta, ktora widzialam raz w zyciu a wypowiadajaca sie o mnie bardzo dobrze i vice versa. Nie znamy sie a rozmowa byla szczera i do bolu taka nie pierdolaca o niczym.


http://matkojedyna.blogspot.co.uk/


Tuesday, 29 December 2015

glengoyne distillery


Destylarnia Glengoyne (czyt. „glen’gojn”) została założona w 1833 roku na północ od Glasgow, w malowniczej dolinie, nieopodal wodospadu Campsie i jeziora Loch Lomond. Jeszcze wtedy destylarnia nazywała się Glen Guin czyli „Dolina Dzikich Gęsi”. Dopiero w 1905 roku za „rządów” braci Lang destylarnia przyjęła obecną nazwę – Glengoyne.
W 1876 roku destylarnia została przejęta przez wspomnianych wcześniej braci – Gavina, Alexandra i Williama. Byli oni właścicielami spółki Lang Brothers Limited będącej obecnie częścią Edrington Group, która jest jednym z niewielu prywatnych i niezależnych przedsiębiorstw produkujących whisky. Spółka miała swój magazyn celny w Glasgow przy ulicy Oswald Street. Budynek ten początkowo należał do Wolnego Kościoła Argyle. Niedługo potem bracia Langs wykupili część budynku przez co na parterze znajdowała się siedziba spółki i magazyn celny, a na piętrze prowadzono nabożeństwa Wolnego Kościoła Argyle. Tak więc śmiało można stwierdzić że na górze i na dole panował iście spirytualny nastrój, tylko o nieco odmiennym charakterze : ) W roku 1893 roku spółka przejęła całość budynku i wszędzie zapanowały spirytualia tylko jednego rodzaju.
W swoim procesie produkcji whisky Glengoyne nie używa torfu! Słód jęczmienny suszony jest nad naturalnym ogniem, a nie nad żarzącym się torfem. Przez co whisky ma bardziej łagodny, owocowy charakter, który według niektórych znawców ma bliżej do Lowlands niż do Highlands. Żeby było śmiesznie linia dzieląca te regiony przebiega dokładnie przez tereny destylarni.
Ciekawostką jest fakt że w owych czasach każda destylarnia miała swojego poborce, który pilnował aby nawet kropla whisky nie opuściła destylarni bez uprzedniej opłaty akcyzy. Pod koniec XIX wieku z destylarnią Glengoyne związany był Tedder – poborca podatkowy, który określił jeden z podstawowych warunków, które musi spełnić whisky, żeby można ją było nazwać „szkocką”. Zasada ta, nakazująca co najmniej trzyletni okres leżakowania szkockiej whisky, została potem usankcjonowana prawnie. Prawo to obowiązuje do dziś. Warto wspomnieć, że Tedderowi chodziło właściwie, o „co najmniej trzy lata i jeden dzień”.
W kwietniu 2003roku, Ian Macleod Distillers Ltd. wykupiła destylarnie Glengoyne i jest jej właścicielem po dziś dzień.

http://magazynwhisky.pl/destylarnia-glengoyne/