Wednesday 25 July 2012

final destination

Dziennikarze programu śledczego kanału publicznej telewizji BBC 2 "Newsnight" ustalili, że na Wyspy wysyłane są w tym celu nastolatki z rodzin imigranckich z innych krajów Europy, np. z Francji.

Amina Yahaya, 18-letnia dziewczyna, która przyjechała do Wielkiej Brytanii z Somalii i uczy się obecnie w Bristolu, opowiada o dokonywanych w tym mieście grupowych obrzezaniach. - Wiele dziewczyn jest kaleczonych w grupie, bo tak jest taniej - relacjonuje "Independentowi" Yahaya. Według niej potencjalne ofiary są zapraszane na przyjęcia, nie mając pojęcia, że kończą się one rytualnym kaleczeniem.

Zabieg obrzezania jest drastyczny i bolesny, a w skrajnym przypadku oznacza usunięcie całej łechtaczki. Ofiarami są głównie dziewczynki między 12. a 14. rokiem życia. W Afryce obrzezania dokonuje się często bez znieczulenia tępym narzędziem. Rytuał zaczął być tam praktykowany ok. 2 tys. lat temu. Nie wiąże się z islamem - w Koranie nie ma ani słowa na temat konieczności obrzezania. Przeprowadza się go jednak w wielu muzułmańskich rodzinach w Afryce i Azji.

Dla wielu ludów i plemion kobiece obrzezanie to odwieczna tradycja, bez której dziewczynka nie może wejść w dorosłe życie, a rodzice niepraktykujący tego skazani są na ostracyzm czy wręcz prześladowania. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), kilka agend ONZ (np. UNICEF) i obrońcy praw kobiet nie mają jednak wątpliwości, że z tą tradycją trzeba walczyć, bo to brutalna ingerencja w seksualność i pogwałcenie praw co najmniej 3 mln dziewczynek i kobiet rocznie.

"Turystyka obrzezaniowa" w Anglii to całkiem nowe zjawisko społeczne. Do tej pory imigranci z krajów zachodniej Europy zabierali swoje córki w rodzinne strony - do Somalii, Ghany, Egiptu, Wybrzeża Kości Słoniowej i Etiopii - by tam kultywować straszną z punktu widzenia Zachodu tradycję.

Jak dowodzi Isabelle Gillette-Faye, szefowa walczącej z kobiecym obrzezaniem francuskiej organizacji GAMS, Wielka Brytania przyciąga potencjalnych klientów lekarzy przeprowadzających na czarno obrzezanie, bo słynie z tolerancyjnego podejścia do imigranckich społeczności. - W Anglii szanuje się tradycje każdej społeczności, która żyje w waszym kraju. U nas jest zupełnie inaczej, bo kiedy imigranci przyjeżdżają do Francji, muszą się zintegrować - tłumaczy Gillette-Faye w rozmowie z "The Independent".

Paradoksalnie rytualne kaleczenie dziewczynek od lat 80. jest na Wyspach nielegalne, a za jego przeprowadzenie grozi nawet do 14 lat więzienia. Problem w tym, że mimo kilkudziesięciu różnych policyjnych dochodzeń na przestrzeni ostatnich lat żadne nie zakończyło się skazaniem winnych. Zdaniem ekspertów surowe egzekwowanie prawa powinno iść w parze z szeroko zakrojoną kampanią informacyjną.

Twarzą kampanii przeciw kaleczeniu dziewczynek stała się somalijska modelka Waris Dirie. W dzieciństwie sama padła ofiarą tej praktyki. Po latach opisała swoje przeżycia w bestsellerze "Kwiat pustyni".

W odróżnieniu od Wielkiej Brytanii we Francji, gdzie obowiązują równie surowe kary jak na Wyspach, za seksualne kaleczenie dziewczynek i młodych kobiet skazano już ok. 100 osób. W dodatku lekarze przeprowadzają tam rutynowe kontrole dziewczynek z grupy ryzyka (czyli rodzin imigranckich), by wyłapać przypadki okaleczenia i pociągnąć do odpowiedzialności rodziców. Na takie kontrowersyjne obowiązkowe kontrole ginekologiczne w Wielkiej Brytanii nie ma zgody.

Organizacja Forward walcząca z obrzezaniem kobiet na Wyspach szacuje, że w Wielkiej Brytanii zabieg ten przeszło już ok. 100 tys. osób. Co roku w grupie ryzyka znajduje się ok. 22 tys. nastolatek, w tym 6 tys. w samym tylko Londynie. W kwietniu "Sunday Times" pochwalił się, że jego dziennikarzom udało się sfilmować lekarzy, którzy deklarowali, że mogą dokonać nielegalnego zabiegu za 750 funtów. Na skutek tej publikacji policja z Birmingham zatrzymała w maju podejrzanych - dentystę Omara Sheikha Mohameda Addowa i lekarza internistę Alego Mao-Aweysa. W ich sprawie toczy się dochodzenie.

Zdaniem WHO na całym świecie żyje ok. 140 mln obrzezanych kobiet, z czego ponad 90 mln w Afryce. W Egipcie, Somalii czy Mali odsetek okaleczonych wynosi niemal 90 proc. Amnesty International i Parlament Europejski szacują, że co najmniej pół miliona okaleczonych żyje w krajach UE. Praktyką tą zagrożonych jest bowiem blisko 200 tys. mieszkających w Unii dziewczynek z imigranckich rodzin.

W czerwcu br. eurodeputowani przegłosowali rezolucję wzywającą państwa członkowskie Unii do wzmożenia walki z kobiecym obrzezaniem. 




 i jeszcze jeden przedruk 

24-letnia Jessica Ghawi jest jedną z ofiar piątkowej masakry w centrum handlowym w Denver. Na początku czerwca uniknęła śmierci podczas strzelaniny w centrum handlowym Eaton Centre w Toronto, gdzie 23-letni mężczyzna zabił jedną osobę, a siedem ranił. Zszokowana dziewczyna opisała zdarzenie na swoim blogu. Była szczęśliwa, że żyje. Półtora miesiąca później zginęła od strzału w głowę podczas premiery filmu o Batmanie.


- Nie mogę pozbyć się tego dziwnego uczucia z mojej klatki piersiowej. To puste, prawie obrzydliwe uczucie nie odejdzie. Poczułam je, kiedy byłam w Eaton Center w Toronto na poziomie z restauracjami zaledwie sekundy zanim ktoś otworzył ogień. To dziwne uczucie doprowadziło mnie do wyjścia na zewnątrz i nieświadomie - pozwoliło uniknąć niebezpieczeństwa. Trudno mi ogarnąć to, jak dziwne uczucie uratowało mnie od bycia w środku śmiertelnej strzelaniny - Jessica (Redfield) Ghawi pisała na swoim blogu 5 czerwca, chwilę po strzelaninie w Toronto.

Strzelanina w Toronto i szczęśliwa zmiana zdania

Tego dnia 23-letni Christopher H., który po zdarzeniu sam zgłosił się na policję, zaatakował na dolnym poziomie zatłoczonej galerii handlowej Eaton Centre, największej w centrum spokojnego Toronto. Padło kilkanaście strzałów. W centrum wybuchła panika, ludzie chronili się pod stolikami i ladami sklepowymi. Christopher H. zastrzelił kolegę i ranił 7 osób. Policja ustaliła potem, że morderca i ofiara należeli do tego samego gangu. Motywem działania sprawcy były jednak najprawdopodobniej sprawy osobiste, niezwiązane z gangiem.

Na swoim blogu Jessica Ghawi (publikowała pod nazwiskiem Jessica Redfield) opisała, jak wybrała się do centrum handlowego na sushi i stała w miejscu, w którym minutę później padły strzały.

- Zmieniłam zdanie i zdecydowałam, że tłusty hamburger i poutine [frytki z serem i sosem - red] będą lepsze. (...) Dowiedziałam się, że kilka minut później w tym samym miejscu stał mężczyzna i otworzył ogień na poziomie pełnym ludzi. Gdybym została na sushi, to byłam w tym samym miejscu, gdzie została znaleziona jedna z ofiar - napisała blogerka.

W poszukiwaniu świeżego powietrza wyszła z centrum. O godz. 18.20 zapłaciła za zakupy, a trzy minuty później padły strzały.

- Gdybym nie poszła na zewnątrz, byłabym w środku strzelaniny - nie dowierzała. Opisała też, co się działo potem - rosnący tłum gapiów, zjeżdżających się ratowników i policjantów, przerażonych przechodniów i "ofiary bezsensownej zbrodni".

Jessica mocno przeżyła całe zdarzenie. Zdała sobie sprawę z kruchości życia.

- Przypomniało mi się, że nie wiemy, gdzie i kiedy nasz czas na Ziemi się skończy. Gdzie i kiedy będzie nasz ostatni oddech - pisała na blogu. - Musimy żyć każdą chwilą. Nasze życie jest błogosławieństwem. Jest darem w każdej sekundzie każdego dnia - przekonywała.

Autorka tych słów sama czuła, że przemawiają przez nią silne emocje, ale też dziękowała losowi "za cokolwiek, co spowodowało, że zmieniła zdanie" i wyszła z centrum. I jeszcze coś - chciała "pozbyć się z klatki piersiowej tego dziwnego uczucia, które uratowało jej życie w Eaton Center".

Po powrocie do Denver (w Toronto odwiedzała swojego chłopaka) Jessica opowiadała o tym, co ją spotkało przyjaciołom i znajomym. Był wśród nich dziennikarz Adrian Dater z "Denver Post", który pomagał jej w znalezieniu pracy i służył radą w sprawach zawodowych. Jessica była stażystką w lokalnej stacji radiowej i pisała dla portalu internetowego głównie o sporcie (kochała hokej), a Dater uważał, że prawdziwa kariera jeszcze przed nią. Tak na swoim blogu opisał jedno z ich ostatnich spotkań:

- Mówiła o przeprowadzce do nowego mieszkania (...) i była tym niezwykle podekscytowana - miała wreszcie zamieszkać sama, bez współlokatorów. Opowiadała, że dobrze układa się jej z chłopakiem, a ja czułem się jak jej starszy brat. Była bardzo inteligentną, zabawną i miłą osobą. Jestem pewien, że pewno zrobiłaby karierę w mediach sportowych - napisał Adrian Dater.

Jak zginęła Jessica?

W nocy z czwartku na piątek zamaskowany mężczyzna otworzył ogień do widzów zgromadzonych w kinie Century 16 Theaters w centrum handlowym Aurora Town Center na przedmieściach Denver, na premierze najnowszego filmu o Batmanie ("Mroczny rycerz powstaje"). 24-letni zamachowiec - James Holmes (doktorant neurologii na Uniwersytecie w Kolorado) i rówieśnik Jessiki - odpalił bombę z gazem łzawiącym lub świece dymne. Potem wyciągnął strzelbę, przystawił do ramienia i otworzył ogień do widzów. Strzelał na oślep. 59 osób, w tym kilkoro dzieci, zostało rannych, dwie osoby zmarły w szpitalu, a 10 - na miejscu strzelaniny. Jessica Ghawi była wśród nich.

Co działo się w kinie brat dziennikarki - Jordan - opisał na swoim blogu . Przebieg zdarzeń zna od Brenta, z ich wspólnego przyjaciela, z którym poszła na premierę "Mrocznego rycerza" (w zamachu został ranny, przebywa w szpitalu, jego życiu nic nie zagraża).

- Jessica i Brent siedzieli w środkowej części sali, gdy zamaskowany mężczyzna wrzucił do teatru "syczący przedmiot" - opisuje Jordan. - Teatr zaczął wypełniać się dymem, a widzowie zaczęli wstawać ze swoich miejsc. W tym czasie padły strzały. Brent i Jessica natychmiast znaleźli się w pozycji leżącej. Jessica wielokrotnie prosiła kogoś, aby zadzwonił pod numer 911. Chwilę później Jessica zaczęła krzyczeć. Brent zauważył, że została trafiona przez pocisk w nogę. Chłopak próbował zatamować krwawiącą ranę i uspokoić dziewczynę. Podczas udzielania pierwszej pomocy Jessica przestała krzyczeć. Kiedy spojrzał na nią ponownie, zauważył ranę postrzałową głowy. Zobaczył też, że Jessica przestała oddychać. Brent nie mógł nic więcej zrobić - uciekł z linii ognia i skontaktował się z naszą matką.

Jordan na blogu podaje już oficjalną, stwierdzoną przez koronera, przyczynę śmierci siostry: "Poważny uraz czaszki i mózgu spowodowany przez głęboką ranę postrzałową głowy. Zmarła szybko i bezboleśnie.

Jordan pisze również na blogu, że czas świętować życie jego siostry.

Adrian Dater z "Denver Post" chce zaś upamiętnić zmarłą koleżankę, która w loży prasowej w hali hokejowej w Denver zawsze siedziała w tym samym miejscu.

- Planuję zaproponować jakieś rozwiązania tak, aby każdy, kto kiedykolwiek tam będzie zasiadał wiedział o dziewczynie, której marzeniem była praca w tym miejscu. Zrealizowała te marzenia, ale dany jej czas był zbyt krótki - napisał Dater. 
Źródło: Gazeta Wyborcza


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75477,12174291,Mloda_blogerka_i_dziennikarka_uniknela_smierci_podczas.html#ixzz21cHXOvsz

 to sie przeznaczenie. fatalne!!!

No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.