Thursday 9 April 2015

obiecuje, przyrzekam

Ale dzolk telewizornia cioci zrobila. Tak jak i calej Wielkiej Brytfannie. Mowa o zlepku wystapien czolowych politykow Zjednoczonego Krolestwa. Wszystko w akompaniamencie I Swear, piosenki Boys II Man z roku 1994. Ruchy ust ustawione w rytm slow i melodii, swietnie odzwierciedla wyborcze obietnice politykow, panow; Clegga, Camerona, Faraga i Millibanda, syna polskiej Zydowki Marion Kozak i marksisty, urodzonego w Polsce - Belga ,Ralfa Millibanda. Slowem nie pamieta wol jak jego rodzice tez byli emigrantami!
Posluzylam sie blogiem z Tygodnika Polityka. Artykul- Gdyby Polacy mogli glosowac na Wyspach, Jana Zielonki przedstawia gracy temat wyborow w Zjednoczonym Krolestwie. 
Kilka slow od cioci. Bowiem dostalam Karte do Glosowania i nie zawaham sie jej uzyc. 
Dla uscislenia Polacy na Wyspach glosuja na KPN i PiS. 
Wkurzenie tez nas ogarnia gdy urodzeni na Wyspach, muzulmanie maja watki do systemu i terroryzuja reszte spoleczenstwa.
Przyklad to uciekajace dziewczyny do IS czy zabojcy zolnierza w Londynie. Do tego dochodzi sprawa Abu Katady, i jego  nie wydalenie z kraju z powodu niepewnosci do poszanowania praw czlowieka?
i najlepsze na koncu- 
Cytat Krzysztofa Mazura z portalu Polityka 
Jeden z bardziej kuriozalnych kandydatów niejaki Kukiz stwierdził, że emigranci są ‘wypędzeni’. Generalnie wszyscy polscy politycy chcą tego samego, co UKiP: zabrania Polaków z Anglii do Polski.

Emigracja jest szczesliwa dla emigrantow, chocby ze wzg. na biurokracje
Pierwsze pokolenie emigracji z 2004 bedzie zawsze f. foreigner.
Wypelniamy luke po nierobach, zostawiamy kase, konsumujemy tu i nie marudzimy ze, boli nas otylosc
Akcentu nigdy sie nie nabedzie. Za to jestesmy biali i nie w glowach nam wyjazd do IS.
Nigdy tu nie bedziemy tak jak u siebie. Slowem w spoko koko kraju zle a tu nie dobrze. 
Dla smiechu dodaje- Polapalismy najlepsze partie do zeniaczki i jestesmy niezli w lozku!

Tutaj podaje caly artykul.

Gdyby Polacy mogli głosować na Wyspach

 
Tego roku wyborcy w Polsce, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii zadecydują o losach Europy.

Nie jestem pewien, czy wyborcy z tych krajów mają tego świadomość. Kampanie przedwyborcze koncentrują się na sprawach zaściankowych, a gdy pojawia się temat Europy, to głównie w kontekście interesów narodowych. Trudno zbudować silną Europę na luźnym zlepku dwudziestu ośmiu egoistycznych interesów narodowych.

Zaściankowość i egoizm rzucają się w oczy szczególnie w Wielkiej Brytanii, gdzie już za miesiąc wyborcy ruszą do urn. Gdyby w tych wyborach mogli głosować imigranci, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Na Wyspach mieszkają i pracują dwa miliony obywateli z innych krajów UE. Zwłaszcza rzesze polskich imigrantów poparłyby politykę zjednoczenia Europy, wolnego przepływu siły roboczej, tolerancji wobec innych – włączywszy tych, którzy mówią z dziwnym akcentem.
Polacy na Wyspach głosu jednak nie mają. Ze zdziwieniem czy irytacją śledzą wyborcze debaty, w których migrant jest często obiektem krytyki, choć ciężko pracuje i płaci podatki.
Właśnie odbyła się telewizyjna debata przedwyborcza pięciu liderów najważniejszych partii. Nie napawa ona optymizmem – tak w kwestii Europy, jak interesów Polski i Polaków.
Dziennikarze wierzą, że polityka to dochodowy przemysł rozrywkowy, który uprawia się w mediach. Nic też dziwnego, że przywiązują oni wielką wagę do debat telewizyjnych, zresztą nie tylko tych wyborczych. W piątek poważna gazeta „Guardian” poświęciła dużo uwagi nie tylko przedwyborczej debacie telewizyjnej, ale również telewizyjnemu wystąpieniu Michelle Obamy w popularnym programie NBC Tonight Show. Pierwsza dama zachęcała amerykańskich telewidzów (zwłaszcza tych z nadwagą) do diety i tańca.
Dziennikarze przywiązują też wielką wagę do rankingów, zwłaszcza tych, które sami zlecają. Według tego zleconego przez „Guardiana” lider laburzystów wyprzedził jednym punktem lidera konserwatystów w telewizyjnym show. Inny ranking dał wyraźne zwycięstwo przywódcy partii UKIP, której głównym celem jest wyjście z UE i ograniczenie praw imigrantów. Oczywiście wybory w przeciwieństwie do rankingów wskazują tylko jeden rezultat. Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego w tym kraju wygrał właśnie UKIP, choć główne media i gazety go ignorowały czy wręcz bojkotowały.
Zapomniały pewnie, że żyjemy w erze internetu, w której każdy może być reporterem, komentatorem i agitatorem w wirtualnej sieci. W tym roku UKIP jest obecny we wszystkich mediach. UKIP-owi trudno jednak będzie powtórzyć zeszłoroczny sukces, bo w Izbie Gmin obowiązuje inny system wyborczy niż w Parlamencie Europejskim. Jednak partia ta już wygrała tegoroczne wybory w sposób symboliczny, bo zmusiła dwie największe partie do przejęcia części jej demagogicznych sloganów na temat imigrantów i zjednoczonej Europy. To dotyczy głownie konserwatystów, ale lider laburzystów Ed Miliband przyznał się we wspomnianej debacie, że polityka „otwartych drzwi” w stosunku do pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej była błędem jego partii w poprzednim rządzie.
Zważywszy że Miliband jest synem imigranta, jest to wypowiedź dość oportunistyczna. Zresztą Wielkiej Brytanii nikt nie zmuszał do przyjmowania pracowników z Polski zaraz po rozszerzeniu UE. Reguły pozwalały starym krajom członkowskim wprowadzić siedmioletni okres przejściowy dla przepływu siły roboczej z nowych krajów członkowskich. Niemcy i większość innych starych członków wprowadziły taki okres, ale Tony Blair i jego partia chcieli na imigrantach zrobić gospodarczy interes i im się to udało. Problem w tym, że za zastrzykiem taniej i dobrze pracującej siły roboczej nie szły zabezpieczenia socjalne dla regionów, do których zaczęli napływać Polacy. Nagle szkołom zabrakło nauczycieli, szpitale zaczęły się przepełniać, a niekonkurencyjni lokalni Brytyjczycy znaleźli się bez pracy. Pytanie tylko, co rząd nad Tamizą zrobił z pieniędzmi, które zarobił na Polakach.
Dziś pod ostrzałem brytyjskich polityków i mediów są nie tylko imigranci, ale cała idea europejskiej integracji. Pod naciskiem UKIP torysi obiecali referendum w 2017 roku odnośnie do członkostwa w UE. Wyniki tego referendum są trudne do przewidzenia, ale w obecnym klimacie politycznym łatwo można sobie wyobrazić „Brexit”, czyli wyjście Wielkiej Brytanii z UE. Konsekwencje takiego wyjścia są bardziej przewidywalne. Wspólna polityka europejska w dziedzinie obrony czy finansów będzie dość symboliczna bez Wielkiej Brytanii. Dominacja Niemiec i Francji w Europie będzie jeszcze bardziej znacząca. Dla Polski jest to czarny scenariusz i nie rozumiem, dlaczego niektórzy nasi politycy mówią o Brexit z lekceważeniem.
W ostatniej kadencji rządu antyeuropejskie zapędy torysów hamował ich koalicyjny partner. Jednak Partia Liberalna zapłaci pewnie za lata politycznych kompromisów na rzecz silniejszego i bardziej prawicowego partnera w rządzie. Wygląda nawet na to, że lider liberałów Nick Clegg straci mandat w swoim okręgu wyborczym. Upadek liberałów rozpętał spekulacje na temat innych małych partii będących języczkiem u wagi w nadchodzących wyborach. Laburzyści oskarżają torysów o tajny spisek z UKIP, a torysi oskarżają laburzystów o tajny spisek z SNP. Ta druga to partia szkockich nacjonalistów (czy patriotów), którzy przegrali niedawno referendum na temat odłączenia Szkocji od Wielkiej Brytanii. Być może jednak szkoccy nacjonaliści się odegrają, tworząc koalicję z Partią Pracy za cenę dalszej autonomii Szkocji. Szkoci mówią, że są bardziej proeuropejscy niż Anglicy, ale separatyzm regionalny nie idzie ręka w rękę z polityką integracji.
Ciekawe, jak polscy emigranci będą głosować jesienią w wyborach parlamentarnych w macierzy. Czy poprą politykę zjednoczonej Europy, współpracy, kompromisu i tolerancji? Jeśli tak, to część naszej kampanii wyborczej trzeba będzie prowadzić w Wielkiej Brytanii. Zapraszam do Oksfordu!
http://zielonka.blog.polityka.pl/2015/04/07/gdyby-polacy-mogli-glosowac-na-wyspach/?nocheck=1

No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.