Kobity sie modla! Modla sie o zdrowie, o zycie, o bejmy, o bliskich, o dalekich, zza miedzy i za wrogow podobno tez!
O i moja babka mawiala, zeby sie kobita modlila o dobrego chlopa. Chlopa jak wiadomo ni ma!
Bita baba. Pojecie bitej baby zlo rozpatruje nastepujaco. Baba, maltretowana przez chlopa. Stoi w oknie, prosi, blaga wzrokiem. Jak podchodzisz i mowisz, czy w czyms pomoc. To baba ucieka. Gorzej jak zza niej wynurzy sie chlop. Wiesz juz tedy, ze jest wszystko w porzadku a baba ma urojenia. Tak jej jest dobrze, byc bita baba.
Zlo mialo taki przypadek. Tylko, chlop okazal sie bezczelny i odpowiedzial, ze on to Polakiem nie jest. Mowiac po polsku????
Wrocmy zatem do tej religijnosci babskiej.
21:27
Jeśli zsumować wszystkie wyznania i kraje, okazuje się, że w skali globalnej wybraną religię wyznaje 83,4 proc. kobiet oraz 79,9 proc. mężczyzn. Różnica uderzająca, chyba, że przyjrzymy się codziennej praktyce w wyznawaniu wiary.
W krajach chrześcijańskich aż 10 proc. więcej kobiet niż mężczyzn modli się codziennie. Rekord dotyczy Włoch i w Kolumbii, gdzie do kościoła chodzi w niedzielę aż o 20 proc. więcej kobiet niż mężczyzn. Statystycznie więcej jest również ateistów płci męskiej niż żeńskiej. Matki sie modla za dzieci. Kobiety przezywaja w czasach rezimu. Przekazuja wiare. Podtrzmuja ogien nadzei, wiary i milosci.
Chlopy sie nie modla, bo jak mowia, do nieba nie pojda! Baby sie modla, zeby chlopy zdanie zmienili! Chociazby dwa razy do roku!
Oi wiem, stara rewelacja i spoko koko kraju cale banki pocztowe ida na Lichen by tam pocztowac...pokutowac! Kiedy byly wdowy, takie rezimowe moherki. Teraz to prawica i Jaki minister. Krzyczacy, ze faszystow to objela cenzura! Kto przeciez bedzie bil te baby i gwalcil. Przeciez sama chciala to ma! Niech rodzi z defektami, ale ochrzcic trzeba. Kiedys mowilo sie o tym, ze kobiety sa motorem napedzajacym wiare. Dzis glupota napedza oltarze.
Nie wychodzmy z pracy. Wysypmy piaseczek pod nogi a obok miska z ciepla woda. I plaza i ciepla woda. Nad nogami biurko. Nowe okreslenie to cyfrowi nomadzi. Praca i wolne to juz nie ma znaczenia. troche sie poplywa troche i popracuje.
Amerykanie na banknotach i w przysiędze obywatelskiej mają Boga, ale na co dzień wierzą w bożków: wytężoną pracę i efektywność. Pora się nawrócić?
Jednym z nich był Brytyjczyk John Maynard Keynes, ojciec chrzestny makroekonomii. W 1930 r. opublikował esej „Economic Possibilities for Our Grandchildren” (Ekonomiczne szanse naszych wnuków). Przez niektórych ten niewielki traktat uznany został za niepoważną pozycję z pogranicza fikcji ekonomicznej, inni przyjęli go euforycznie, jako zapowiedź nowych, lepszych czasów.
Keynes potrafił trafnie przewidzieć wiele zjawisk gospodarczych. Okazał się jednak fałszywym prorokiem w kwestii wolnego czasu. W ciągu stulecia zarówno wielu robotników, jak i „białych kołnierzyków” miało pójść na bezrobocie. I miał to być rodzaj płatnego odpoczynku, a nie dotkliwy brak pracy. Większość krajów bowiem miała przeżywać erę globalnego dobrobytu i utrzymanie mas „nieaktywnych pracowników” miało nie być problemem.
Tymczasem jednak w drugim dziesięcioleciu XXI wieku Keynesowski świat minimalnej aktywności zawodowej i maksymalnego wypoczynku pozostaje światem fikcyjnym. Ludzkość zamiast czasu wolnego od pracy wybrała pracę.
– Praca pracy nierówna. Keynes bez wątpienia miał rację co do tego, że rynek zawodowy będzie podlegał ustawicznym przemianom. Niektórzy będą pracować mniej, inni więcej. Prawie wszyscy będziemy pracować inaczej – konkluduje prof. Skrzypacz. – Niektóre zawody zginą, niektóre stracą na popularności, tak jak dzieje się w tej chwili z prawnikami.
Amerykańskie uniwersytety notują zmniejszającą się liczbę chętnych na ten kierunek. Od początku dekady liczba studentów spadła o mniej więcej jedną piątą i spadek ten dotknął nawet tak renomowane uczelnie jak Harvard. Przyczyna leży w rozwoju internetu. Wyszukiwarki wyręczyły rzesze młodych adwokatów i prokuratorów, którzy na zlecenie kancelarii prawniczych spędzali godziny w bibliotekach, przerzucając opasłe tomy literatury prawnej w poszukiwaniu precedensów. A system prawny USA precedensami stoi.
Pojawią się za to nowe profesje. „Będziemy potrzebować specjalistów, którzy pomogą nam zachować zdrową równowagę ciała, umysłu i ducha. Wszystko to, co kryje się pod określeniem wellness , dobrostan. Raczej prędzej niż później zaczniemy przecież pracować mniej. Wówczas będziemy musieli nauczyć się inteligentnie spożytkowywać czas wolny, nie tylko na interesujące hobby czy podróże, ale także na dbanie o swoją formę fizyczną i intelektualną” – prognozuje Zoltan Istvan, kandydat Partii Transhumanistycznej na prezydenta USA.
Od kilku miesięcy Istvan przemierza kraj, spotykając się zarówno ze zwolennikami, jak i przeciwnikami transhumanizmu, ideologii promującej zastosowanie osiągnięć naukowych oraz techniki do doskonalenia kondycji człowieka. „Trudno nie zauważyć, że Ameryka codziennego dobrobytu to także Ameryka, która ma nadwagę i nie ćwiczy. I która z biegiem lat będzie coraz częściej wysługiwać się sztuczną inteligencją, bo tak będzie łatwiej i wygodniej – przewiduje. – Już teraz w Kalifornii funkcjonuje w pełni automatyczna fabryka hamburgerów, w której przy produkcji nie zatrudnia się ani jednego pracownika. A po drogach Nevady jeżdżą już ciężarówki bez kierowców. A to dopiero początek”.
Istvan podkreśla, że w wyniku robotyzacji życia dzień pracy statystycznego obywatela znacząco się skurczy.
Tego samego zdania jest Carlos Slim, meksykański inwestor i filantrop. Dwa lata temu jeden z najbogatszych ludzi na świecie zaczął propagować trzydniowy tydzień pracy. W propozycji jest jednak haczyk: dzień pracy wydłuży się do 11 godzin, a na emeryturę będzie można przejść dopiero po przekroczeniu 70. roku życia. – Dzięki takiemu rozwiązaniu będziemy mieli więcej czasu na odpoczynek; poprawi się jakość życia – tłumaczył Slim na konferencji prasowej w Paragwaju. – Cztery dni wolnego da możliwość intensywniejszego rozwoju osobistego lub po prostu rozrywki.
Na razie niewielu pracodawców realnie rozważa skrócenie tygodnia pracy. Sceptycznie do pomysłu miliardera podchodzą jego rodacy. Według statystyk OECD obywatele Meksyku pracują najwięcej spośród wszystkich nacji.
– Warto zauważyć różnice w kulturze i etosie pracy w różnych krajach – zwraca uwagę prof. Skrzypacz. – Przez ostatnie pół wieku Amerykanie pracowali coraz więcej. W tym samym czasie odwrotne zjawisko zachodziło we Francji i trzeba przyznać, że Francuzi potrafią korzystać z wolnego czasu. W Korei Południowej najpierw długość dniówki rosła, ale ostatnio zaczęła spadać. Japończycy harowali na tym samym poziomie przez wiele lat, ale u nich też obserwuje się trend spadkowy.
Polacy według danych Eurostatu pracują więcej niż inni członkowie Unii.Jesteśmy pracusiami Europy. Ale czas wolny też potrafimy wykorzystać.
J Jesli cos mamy za darmo, to i tak za to placimy.
Wszystko ma swoja cene. Placa najbiedniejsi, kraje lub grupy spoleczne. Korporacje maja tylko straty.
Umowy maja czasem do tego, ze znosza bariery ale utrudniaja zycie podmiotom handlujacycm. Powoduja wyzsze koszty. Mowa o normach i regulacjach. ktore chronia interesy konsumentow, pracownikow, bezpieczenstwo produktow i srodowiska naturalnego. Co jest wazne dla obywateli nie jest wazne dla korporacji. Prawa obywateli przynosi im straty.
Rolnictwo w Kandzie dopuszcza herbicydy, pestycydy oraz GMO. Niehumanitarne hodowanie zwierzat i inne regulacje dopuszczania na rynek zywnosci modyfikowanej. Umowy to nie osoby i rzady. Umowy to lobbysci. UE to korporacja pozwalajaca innej korporacji wciskac kit.
Mowa o integracji gospodarczej ale i o gniewu elektoratu. Rzady maja gdzies by bronic swoich postulatow. Jesli nastapi inny brexit, polexit, slowaext. Umowy pozostana. Nie ma sensu rozumienie zamarow gospodarczych rzadow. One mina, nastana nastepne, uwiklane w to co juz zostalo podpisane.
Mowi sie o suwerennosci. Baja sie o wizjach nowoczesnych panstwach. Nowej demokracji, kora walczy ze starymi demonami z ubieglego wieku. Wymusza sie postawy jednomyslnosci. Ktore niepowstaly w glowach tylko jednego Faradza.
Stare reguly o wplywanie na lad medialny, emigracyjny czy ochrone praw czlowieka ma sie nijak z nowymi koalicjami. Zagraza to nowym koalicjom. Mozna oczywiscie zasugerowac kolejne referendum, ktore i ta nic nie da. Mozna plesc bzdury o zrzeczeniu sie suwerennosci i zaniechac fundamentow integraujacych UE.
Nie ma Ortegi Y Gasseta i Buntu mas, nie mamy zwiazkow zawodowych, nie mamy postawy politycznej ani jej swiadmosci. Nie mamy spoleczenstwa obywatelskiego. Mamy tylko chalasliwych populistow. Mamy stare imperia, ktore sie rozwalaja. Mamy mlode panstwa faszyzujace. Lewica ma emocje, prawica zas sile populistycznej piesci. Zespolenie ich w calosc to pobozne zyczenie. Rynkiem rzadza mechanizmy arbitrazu. Takie nieuzyskane przychody.
Faworyzowanie krajowych firm ponad miedzynarodowe. Przeciez to mzonka. Teraz dojda jeszcze firmy zza oceanu. Krzyki obu frakcji tylko wznieci bunt. Kolo sie zatoczy. bedziemy roztaczac wizje nowyh suwerennosci panstwowych. Tu sie zapetle i powstana nowe referenda, ktore tylko pogorsza sytuacje.
Koniec Swiata w powiecie ostrzeszowskim korzystalam z:
Zaczne cicho, bardzo ciemno. Tak jak spiewa na nowo Dzordz. Slodko, szepczacy utwor zyskal wymiar ciemnej materii. Wojny. Kiedys byla Smierc w Wenecji. Byl tez i lesbijski obraz Pokoj w Rzymie. Nastapila Smierc w Rzymie.
Ciemna materia, ciemna dupa. Dwa biliony, a nie dwiescie miliardow. Tyle jest galaktyk, a nie gwiazd. Spod ciem,nej gwiazdy, zlo sie urodzilo. To przeraza wyobraznie. Znaczy liczby nie zlo. Na obejrzenie wszystkiego potrzebowalibysmy 64 tysiecy lat. Bedziemy w ciemnej dupie. Szacunki nas porazaja na pytanie ile galaktyk zawiera Wszechswiat? 2 biliony galaktyk to obserwowalny kosmos, czyli taki, ktory z Ziemi mozna dostrzec- a z Ziemi mozna dostrzec tylko te obiekty, ktorych swiatlo zdazylo do nas dotrzec w czasie jaki uplynal od poczatku Wszechswiata, czyli od 13,7 miliarda lat. Wyjasniany jest termin Glebokiego Pla Hubble`a. Dalej nastepuja ciemniejsze galaktyki.
Nie moge sie ognac od mysli. Dlaczego mowimy, ze w worek jednych i w kosmos. Obok slodko pierdzacej piosnki, znajdziemy obraz zaglady planety. Prawdopodobnie Death in Rome, chcial poprzec zniszczenie Atlantydy.
A jesli sami sie wyniszczymy. To gdzie ta milosc? Ta opiewana w religiach, w kulturze i sztuce. Slodkie slowa o milosci niec nie znacza jesli nie poparte sa czynami. Organizujemy na siebie lapanki. Poperajac to zabijaniem siebie. Nie szanujemy nawet tych mniejszych braci. Minister Szkodnik, zabral sie juz za drapieznikow. Wataha staruchow, kajzerowskich, zaczyna dobierac sie do tej pierwotnej wilczej. Gdzie jest ta milosc? Chocby i pierwotna.
To co kiedys uksztaltowalo nas w lepkim pop, przekluwana jest na mode wojenna. Barwne paraele melodii, zastepuja potworna melodia. Choc slowa zostaja te same. Patrzymy na obrazy i widzimy, ze cieplo tu nie brzmia. Nie powinny byc wyrwane z kontekstu. Pytanie. Czy wolimy ten ulep, ktory byl? czy Kierujemy swe zamiary ku samodestrukcji? Runy, znaki naszych czasow. Rozrzucone wektory laczone w reklame produktu.
Pogodne klimaty dziecinstwa sa lamane, przez dobry swingwriting. dawne brzmienie zostalo zachowane ale oddzwiek juz jest inny. Obciachwe melodie tak draznia. Jednak clipy nie. Nadaje sie nowy ton temu co sie przezylo a to co bylo. Stwarza sie cos innego bazujacego na monumentalnych wrecz piosenkach. Kiczowatosc przekladana jest na symfonie grozy.
Mowa o niemieckim zespole Death In Rome. Grupa Niemcow tak skutecznie laczy apokaliptyczne wizje lukrowatoscia popowych szmir. Etam szmir, kazdy tego sluchal i slucha nadal. Tylko odpowiednio podlane sosem z makabreski smakuje juz inaczej. Dwa swiaty. To co bedzie a to co bylo. Taka straszan przyjemnosc z latwego czegos. Ile nam brakuje takiego wysowania wnioskow. Latwo poszlo, latwo sie mialao i jestesmy jednak w tej czarnej dziurze. Taki wegiel, tylko ze szlachetny. Upieczony bedzie Diamentem!
Artystyczne zachety przelamane z kontrowersyjnoscia. A kto powiedzial, ze nie lubimy laczyc smakow. Tak jakby kubeczki smakowe wyjac, wyprac. nie da sie, Najpierw slone, kwasne i tak dalej juz mamay pelno orkiestre smakow. Tylko gorzkiego nie lubimy. Death In Rome jest takie wlasnie gorzkim znakiem naszych czasow. Jezyk anarchistow laczy sie z indie i punkiem. Przeplata kwasowosc octu. Wybija sie zapach slonych lez. Doprawia sie delikatnosc porazki i ostrosc alkoholu. Jesli taki mamy i chcemy przeplukac jezyk. Potem pieczenie, nawrotka. Czasem zolc wystepujaca po przedawkowaniu. Czasem niesmak i poczucie przegranej z kubeczkami smakowymi. Lepkie smaki waty cukrowej w letniej tesknocie za cieplem.
Kontrowersja rodzi sie z niczego. Mamy stary podklad by czynic zlo. Nastoletnia prowokacja. Anarchia podpowiada ryc w tej matrii. Uzywac nowej stetyki. Narzucic nowe tempo i nowe znaczenie czasom obecnym. A moze odleciec ponad to?
Jak sie zbiera ziemniaki na kolanch to jakos do glowy przychodzi piesn. Padnijmy na kolana, Uslyszmy z niebios Pana. Tak bezwiednie. Jak sie idzie z zabawy. To czasem w tym szczesciu sie wola Walentyna, O Walentyna, juz gwiazd kraina ja dobrze zna. Drac ryja do nieba gwiazdzistego nad nami. A jak juz glos wysiadzie to sie skowyczy jak Intro Return to Innocence.
Gorzej jak po pijaku wezmie czlowieka zalosci zanuci sie Znowu w zyciu mi nie wyszlo!!!
Jak sie padnie. To Janek Wisniewski!
Neurolodzy z University w Groningen stworzyli formule, dzieki kotrej wiemy, ktore utwory czynia nas szczesliwymi. Wygral zespol Queen.
Wszystko sie liczy od tempa piosenki i jej tonacji. Potem tekst i ogolny temat. Zalezy od metronomu i uderzen serca. Wazny jest dur niz mol.
Jesli piosenka nie ma sensu to i tak bedzie nas uszczesliwiac? Kiedys bylo milczenie, potem mruczenie. Na koncu wycie. Teraz to nazywa sie muzykoterapia.
Jak zwal tak zwal wazny jest Queen. Czasem uspokaja Slayer. To dziala na niektorych jak balsam na serce.
Zdefiniowanie, dzięki której piosence czujemy się dobrze, jest raczej trudne. Odczuwanie przyjemności z muzyki jest sprawą indywidualną i zależy w dużej mierze od społecznego kontekstu i osobistych powiązań. Z tego punktu widzenia ukucie „formuły uszczęśliwiającej piosenki” jest trochę dziwnym przedsięwzięciem - wzięcie pod uwagę wszystkich czynników jest niemożliwe (…). Zatem to, czego potrzebujemy, to właściwości piosenki, które można wyrazić w liczbach.
Nie mozna w kostiumach kapielowych. Nie mozna w szortach. W czapkach. W spodnicach przed kolano. Nie mozna miec odkrytych ramion. Przesadnie odkrytych rak.
To nie wykaz z Watykanu ani z monastyru Sw. Katarzyny w Meteorach. Zlo bylo. Zakrywac sie musialo.
Nie myslalo tylko zlo o krzyzowaniu nog! Nie mialo czasu. Do ikon podchodzisz w ukonie. I wycofujesz sie tylem. Nawet w tych przydroznych kaplicach. Po bazylice Sw. Piotra chodzisz juz swobodniej. Za to w Bibliotece Watykanskiej to musisz szybko przejsc. Jestes stratowany. Co innego w Kaplicy Sykstynskiej. Tam musisz uwazac na sline, bo zadzierajac z zachwytu morde mozesz sie udusic swoimi sliniawkami. W Fatimie jest tak egzotycznie, ze padasz na kolana. Obserwujesz palenie metrowych swiec. Wszystko to wyglada jak palenie gigantycznego kosza na smieci. Palenisko spelnia role oczyszczajacego dusze ale i brudzacego pluca.
W Kaplicy Sw. Krwi w Brugii, nie masz czasu na etykiete. Podziwiasz i calujesz fiolke boskiej czastki.
To, w jaki sposob siedzimy w kosciele, nie jest obojetne! Tak okreslila jedna z bialostockich parafii. Nie wolno krzyzowac nog ani tez ich rozstawiac. Parafianki sa nieobyczajne i gorsza tego, ku posludze na oltarzu. Daje to wyrazy lekcewazenia i nonszalancji. Kolana kobiety nie powinny sie stykac, a mezczyzn znajdowac sie w odleglosci od siebie o kilka centymetrow.
Nie wolno krzyzowac nog. Stopy oparte cala powierzchnia. Jesli kobity sa obute w wysokie obcasy to nie tylko grozi smiechem zgromadzonych obok ale i zimno ciagnie i wilka mozna dostac. Nie siedziec i nie stac z rekoma zalozonymi z tylu. To wyglada jak ochroniarz z Biedry. Jesli ma sie rece z przodu to kazdy gmera sie po jajach. W kieszeniach tez nie mozna. Tylko takie koszyczki przed soba mozna z dlonmi robic. Wyglada to jak przetracony chuj. Nie mozna tez splatac ramion. Nie tylko to zle, bo nie przyjmuje boskiej energii, ba my jej nie chcemy.
Nie siadamy takze przy konfesjonale. Krepujemy tym naszego blizniego. Nie drzemy sie do ucha spowiednika. Nie chuchamy bo to smierdzi i nie gwizdzemy bo zapalenie ucha sie wdaje.
Mozna tylko tak glaskac ksiezunia, naszymi winami. Uprzedzam o slodkich grzeszkach, wypowiadanymi bardzo delikatnie i powabnie. Oj zgrzeszylem, zabilem blizniego ale o tym szzzzza))))
Pius XIII, nowy hamerykanski papiez. Wchodzi na balkon i zaczyna mowe, po slynnych okrzyku Habemus Papam. Mamy papieza!
Mlody, gibki Ojciec Swiety, rzecze: Mozecie robic wszystko. Masturbowac sie, niech beda zwiazki gejowskie i aborcja. Twarze wiernych zgromadzonych na Placu sw. Piotra, zaczynaja powoli tezec. To jest tylko sen nowego papieza. Wybranego po smierci Jana Pawla II. Young Pope, to nowy serial w rezyserii Paolo Sorrentino. Wloch musial zabrac sie za sprawy wloskie. Jude Law jako nowy papiez nie tylko nie wierzy, ale intryguje. Robi sobie trzodke poddana. Pali i sprowadza hamerykanskich ludzi. Serial krecony jest z rozmachem. Caly Rzym. Watykan, ulice i sceny nocne z dachu Radio Vaticano, robia wrazenie. Kostiumy troche sa staroswieckie. tzn Komze i sutanny sa zdobione. Odpowiadaja tym, przed soborem. Tak jakby Pawla VI nie bylo?
Byl juz gorszacy Habemus Papam, Morettiego jest nowy Sorrentino. Za to jaki kontrowersyjny!
Zaklęcie wywołujące duchy uczestników spisku prochowego. Dziecieca rymowanka. Glos zza kadru nawolujacy do spisku. Do przebudzenia, masowych ruchow.
Dawniej spisek prochowy. Dzis Halolyn. Kiedys Dziady. Dzis polityka grobowa. Guy Fawkes po zmarnowanej szansie zrzucenia jarzma Jakuba VI, musial zostac ukarany. Tak sie jednak nie stalo. Bo stchorzyl. Juz byl przy szubienicy, gdy nagle skoczyl lamiac kark. Tak przypadek efektu motyla. Nie oszukal przeznaczenia. Dzieci anglosaskie maja radoche ze smierci. W Polsce maja ekshumacje i korki i radoche z panskiej skorki sprzedawanej przy cmentarzach.
Jest ciemno wieczorami wiec mozna jeszcze pobawic sie na cmentarzu. Gorzej, ze zabawa upiorna przenosi sie do teatru. taka scena milczenia miala miejsce w Teatrze Polskim we Wroclawiu. Dyrektor serialowy, zamknal publicznosc. Aktorzy zakleili usta. Bylo cicho i ponuro. Straszno jak w mickiewiczowskich Dziadach.