Tuesday, 16 June 2015

Słońce na Maderze Świeci tej cholerze czyli ciocia dopiela swego- odwiedzila Marszalka Jozefa Pilsudskiego




 Marszalek Jozef Pilsudski na Maderze. Ciocia az paluchy zaciskala, zeby obejrzec pomnik tego wielkiego Polaka w stolicy Madery. Tym bardziej wazne to bylo na fakt 80 - tej rocznicy zgonu Marszalka. Pomnik Jozefa Pilsudskiego usytuowany jest na glownej arterii Funchal przy budynku parlamentu. Na pomnik mozemy z latwoscia trafic. Centrum jest ladne i kojarzy sie z Lisbona. Nie n darmo bo to taka mala Lisbona wlasnie. 
Ponizej daje wierszyk, dlaczego on powstal i kochani w jaki sposob Jozef Pilsudski znalazl sie na wyspie i dlaczego w towarzystwie pieknej lekarki. 

Słońce na Maderze
Świeci tej cholerze
A cholera śpi
I o Brześciu śni...
To anonimowy poznanski wierszyk przeciwnikow Pilsudskiego. Dla tych nie ma jednego Pilsudskiego. Widzimy czarne i biale strony Marszalka. 
 "Nie ma jednego Piłsudskiego". Wodza, do dokonań którego odwoływał się Lech Wałęsa, a także Lech Kaczyński czy Bronisław Komorowski. Dobrze również przypominać jego słowa, nie tylko pierdelserdel i burdel, ale i te, które padły w 1920 roku w czasie wizyty Marszałka w Lublinie -
"Jednym z przekleństw naszego życia, jednym z przekleństw naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym polskim językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków, Polaków z trudnością się porozumiewających [...]"
Wierszyk powstal przy akcji pisania pocztowek dla Marszalka. 

                                
Pilsudczycy nie dali marszałkowi spokoju nawet podczas wypoczynku. Przed traktowanymi jak święto państwowe imieninami Piłsudskiego (19 marca) ogłoszono wielką akcję pisania pocztówek do marszałka. Każdy Polak winien przesłać hołd Pierwszemu Obywatelowi Polski – ogłoszono. Z całego kraju wysłano ponad milion (!) pocztówek. Dostarczyć je na Maderę miał nie byle jaki statek, ale „Wicher”, najnowszy polski niszczyciel, świeżo ukończony we Francji.
Milion kartek pocztowych pod jeden adres; tego jeszcze nie miała poczta na Maderze, ba, w całej Portugalii, a może i na świecie.
Tymże „Wichrem” Piłsudski miał wrócić do Polski. 23 marca niszczyciel odcumował i popłynął do Europy. Admirał Jerzy Świrski, dowódca marynarki wojennej miał nadzieję, że rejs nowoczesnym okrętem spowoduje zmianę niechętnego stosunku Piłsudskiego do floty wojennej.
Udało się częściowo, bo co prawda Piłsudski zgodził się na budowę niszczycieli „Grom” i „Błyskawica”, ale już okręty podwodne „Orzeł” i „Sęp” były budowane ze składek społeczeństwa.
29 marca 1931 roku Piłsudski powrócił do Gdyni. Oczywiście i tu musiała być pompa. Na spotkanie niszczyciela wyszły trzy kanonierki, a po zawinięciu do portu wszystkie okręty podniosły galę banderową a Piłsudskiego powitało 19 salw armatnich. Według starej tradycji tyle przysługuje premierowi. Prezydenta Kaczyńskiego żegnało 21 salw, powitanie bądź śmierć króla ogłaszają 33 wystrzały, a cesarza – aż 101.

                                      
Piłsudski od dawna planował zimowy wypoczynek w ciepłym klimacie. W 1928 roku przeszedł atak apopleksji i właściwie już nigdy nie powrócił do dawnej sprawności fizycznej. Prowadził niezdrowy tryb życia, pracował głównie nocami, wówczas również przyjmował wzywanych polityków.
   Prowadziło to czasem do zabawnych sytuacji, kiedy goście Komendanta nie wiedzieli, jak traktować takie wizyty. Znany z nienagannych manier książę Janusz Radziwiłł długo zastanawiał się, jaki strój włożyć (był zaproszony na drugą w nocy). Odpowiedni na wieczór, czy też właściwy dla godzin porannych?
   Niezdrowy tryb życia niszczył organizm marszałka, sypiał tylko kilka godzin na dobę, palił olbrzymią ilość papierosów. Dłuższy wypoczynek stawał się więc koniecznością, a pomysł z portugalską wyspą podsunęły Piłsudskiemu jego córki.
   Marszałek zaplanował pobyt na Maderze wyłącznie w towarzystwie Eugenii i doktora Woyczyńskiego. Otoczenie Komendanta miało jednak inne zdanie na ten temat i na wyspie pojawił się kapitan Mieczysław Lepecki - znany pisarz i podróżnik. Wysłał go tam podpułkownik Józef Beck (późniejszy minister spraw zagranicznych), oczywiście bez wiedzy Piłsudskiego. Lepecki miał zaaranżować przypadkowe spotkanie z marszałkiem (jako podróżnik mógł tam przecież przebywać) i wejść w jego otoczenie.
   W jakim celu Beck wysłał Lepeckiego śladami swojego pryncypała? Marszałkowi towarzyszyły przecież wyłącznie osoby prywatne, niezwiązane z polityką. Czy chciał inwigilować Piłsudskiego? Absurd. Czy zatem chodziło o Woyczyńskiego? Kilka lat później został on zdymisjonowany - podobno jego żona utrzymywała kontakty z wywiadem sowieckim. Bardziej prawdopodobne jest podejrzenie, że Lepecki miał obserwować relacje pomiędzy Piłsudskim a jego kochanką. W napisanych kilka lat później pamiętnikach, które miały się ukazać na jesieni 1939 roku, kapitan Lepecki nie wspomniał jednak ani słowem o obecności Lewickiej na Maderze. A przecież przez kilka tygodni mieszkał z nią pod jednym dachem. O pobycie panny Eugenii na Maderze wielokrotnie informowała prasa, skąd zatem to dziwne przemilczenie? Czyżby Lepecki wziął udział w intrydze przeciwko Lewickiej?
   Pobyt na Maderze zakończył romans Piłsudskiego z piękną lekarką. Do dzisiaj nie ustalono, co właściwe tam zaszło, ale Eugenia Lewicka skróciła pobyt i samotnie wróciła do kraju. Marszałek z Woyczyńskim i Lepeckim pozostali jeszcze miesiąc (powrócili na pokładzie niszczyciela „Wicher" pod koniec marca 1931 roku). Piłsudski po powrocie nie utrzymywał już kontaktów z Eugenią i do dzisiaj nie wiadomo, jakie były tego przyczyny. Przecież nie po to wyjeżdżał z kochanką na odległą wyspę w bardzo kameralnym gronie, aby zakończyć romans. Czy Eugenia dowiedziała się, że nie ma już wyłączności na uczucia Ziuka? A może po prostu marszałek odmówił żądaniom drastycznego rozwiązania sytuacji rodzinnej, na co mogła nalegać pani doktor?

                                        
   Możliwa jest również inna hipoteza. Jak już wspominałem, kilka tygodni przed śmiercią marszałka dymisję otrzymał inny uczestnik wyprawy na Maderę - Marcin Woyczyński. Jego żonę podejrzewano o kontakty z wywiadem sowieckim (nie wiadomo, czy była to prawda), co wystarczyło do oddalenia doktora z otoczenia Piłsudskiego. A może Beck zaaranżował podobną intrygę z udziałem Lepeckiego wobec panny Eugenii? Do 1923 roku przebywała w Rosji Sowieckiej, co mogło stanowić materiał do podejrzeń. A może po prostu wmówiono marszałkowi, podając zapewne jakieś przykłady, że Lewicka utrzymuje kontakty z osobami usiłującymi wywierać wpływ na Komendanta? Piłsudski nie znosił podobnych sytuacji i reagował na nie wyjątkowo nerwowo. Całą prawdę znały wyłącznie cztery osoby (Piłsudski, Lewicka, Beck i Lepecki), może jeszcze doktor Woyczyński. Żadna z nich jednak nie podzieliła się informacjami, zabierając tajemnicę do grobu.
   Niebawem po powrocie Lewickiej do kraju złożyła jej wizytę Aleksandra Piłsudska. Nie wiemy, o czym panie rozmawiały, ale zapewne nie była to miła pogawędka. Spotkanie to nabrało specjalnego znaczenia w kontekście wydarzeń, które nastąpiły w najbliższych miesiącach.
   27 czerwca 1931 roku (cztery miesiące po powrocie Piłsudskiego z Madery) Eugenię Lewicka znaleziono nieprzytomną w budynku Urzędu Wychowania Fizycznego na warszawskich Bielanach. Przewieziono ją do szpitala, gdzie po dwóch dniach zmarła, nie odzyskując przytomności. Lekarze stwierdzili, że przyczyną zgonu było zatrucie środkami chemicznymi nieznanego pochodzenia.
   Warszawa dosłownie wrzała od plotek - szeptano, że panna Lewicka została zamordowana przez otoczenie Piłsudskiego, aby go w ten sposób uchronić przed skandalem. Inni uważali jednak, że było to samobójstwo. Co dziwne, wyjątkową powściągliwość zachowywali dziennikarze, nawet reprezentujący tytuły opozycyjne wobec obozu belwederskiego. Niewykluczone, że obawiano się reakcji Piłsudskiego (marszałek potrafił być brutalny), możliwe, że przedstawiciele władz zasugerowali ostrą reakcję na prasowe śledztwo. Nawet związana z endecją „Gazeta Warszawska" zadowoliła się beznamiętną relacją, określając zmarłą jako „przyjaciółkę rodziny ministra spraw wojskowych", co nie odpowiadało prawdzie.
   Józef Piłsudski unikał uroczystości religijnych - nie był nawet obecny na pogrzebie swojej pierwszej żony. W przypadku pogrzebu Eugenii Lewickiej zachował się jednak inaczej. W kościele na warszawskich Powązkach marszałek pojawił się tuż przed rozpoczęciem mszy żałobnej w towarzystwie Woyczyńskiego, Sławoja Składkowskiego, Wieniawy-Długoszowskiego i Walerego Sławka. Usiadł w jednej z dalszych ławek, ale po kwadransie wstał i wyszedł ze świątyni wraz z osobami towarzyszącymi. Do końca uroczystości pozostali natomiast premier, wysocy urzędnicy państwowi, oficerowie. A był to przecież pogrzeb lekarki zatrudnionej w jednej z państwowych instytucji, a nie osobistości z życia polityki czy kultury.

                                

   Interesująca jest relacja znajomego Eugenii Lewickiej, profesora Stanisława Malinowskiego. Naukowiec spotkał piękną panią doktor na warszawskiej ulicy kilkadziesiąt godzin przed jej śmiercią. Zauważył, że była „w dobrym nastroju, pogodna, spokojna. Nie wyglądała na osobę, która nosi się z samobójczym zamiarem". Malinowski dobrze znał Lewicką, ale czy można do końca odgadnąć, co dzieje się w duszy drugiego człowieka? Czy każdy samobójca musi mieć swój zamiar wypisany na twarzy?
   Warto zwrócić uwagę na jeden aspekt ostatnich lat życia marszałka. Od chwili powrotu z Madery Piłsudski starzał się w błyskawicznym tempie. Zmiany fizyczne dokumentują zdjęcia, na zachowanych fotografiach widać, jak jego twarz (sylwetka również) podlega negatywnej ewolucji. Na pewno miały na to wpływ choroby, a przede wszystkim postępująca choroba nowotworowa. Swoje robił również tryb życia, pogłębiająca się skleroza, ale można pokusić się o hipotezę, że znaczenie mogła mieć również śmierć Eugenii Lewickiej. Może nawet nie sama śmierć, ale wydarzenia na Maderze, które spowodowały gwałtowne zerwanie znajomości. Marszałek bez wątpienia był zaangażowany uczuciowo i zakończenie związku musiał odczuć dotkliwie. A starzejący się mężczyzna odbiera niepowodzenia uczuciowe boleśniej od młodzieńca. Wie, że nie ma już czasu i każdy związek może być ostatni.

SŁAWOMIR KOPER
http://www.marhan.pl/index.php/biblioteka/51-ludzie/2957-kobiety-jego-zycia-jozef-pisudski-cz-7-tajemnica-pobytu-na-maderze

                                     

https://www.radiolodz.pl/posts/14525-slonce-na-maderze-swieci-tej-cholerze-czyli-rozmyslania-o-demokracji-pisze-wiec-jestem-joanna-sikorzanka

Monday, 15 June 2015

widzialam atak ..amoku?




Kojarzycie film Falling Down- Upadek z Michaelem Douglasem. Nasz bohater stoi w porannym korku. Nie wytrzymuje i ...radzi sobie inaczej z problemem. Nerwy w korku doczekaly sie juz nazwy encyklopedycznej i powstal syndrom korka porannego. Jednak co zrobic jesli sie ma juz wszystkiego dosyc i chce sie pierdolnac tym wszystkim. Nie siedzi sie w aucie a przy biurku? Czlowiek rzuca czym popadnie, biegnie przed siebie. Czasem rozbija samochody. Rusza z impetem przed siebie i jeb.  Szesc aut do naprawy. Wszystko pod okiem oczywiscie departamentu zdrowia. Ale czy psychicznego?


Kobieta, ktora na parkingu We Dworze, zrobila spustoszenie wsrod aut miala chyba wszystkiego dosyc albo moze i pijana, nacpana lub po prostu byla niedoswiadczonym kierowca. Wsiadla, odpalila, wsadzila bieg i ziuu. Jeden samochod z przodu. Ten przepchnela. Potem z impetem przeciagnela dwa na boki i kolejne obskrobala karoserie. Doprawdy silna zawodniczka. 
Dopuszczam te atak szalenstwa. Amok, czytamy w encyklopedii to; 

Amok – szał, stan niekontrolowanej emocji połączonej z żądzą morduOkreślenie to pochodzi od malajskiego/indonezyjskiego/filipińskiego słowa amuk, oznaczającego „oszalały z gniewu”.
Słowo to było używane także w Indiach, w czasach panowania Imperium Brytyjskiego. Określano nim zachowanie słoniaoddzielonego od swojego stada. Gdy wpadał w szał, pędził na oślep niszcząc wszystko na swojej drodze. Określenie to zyskało popularność dzięki opowiadaniom Rudyarda Kiplinga o czasach kolonialnych.
Choć zwykle używane w mniej gwałtownym i kolokwialnym sensie, słowo amok jest częściowo związane z socjopatycznym zachowaniem występującym w kulturze malezyjskiej. W typowym przypadku w amok wpada mężczyzna, który nie okazywał wcześniej oznak złości ani nie miał żadnych skłonności do przemocy. Po zdobyciu broni usiłuje zabić bądź poważnie zranić każdego, kogo napotka. Przypadki amoku zwykle kończą się dopiero, gdy napastnik zostanie zabity przez przechodniów bądź popełni samobójstwo.
Przyczyny: Osoby, które zetknęły się z przypadkami amoku podawały wiele wytłumaczeń. Sugerowały m.in., że jest to fizyczna konsekwencja alkoholizmuuzależnienia od narkotyków, przegrzania organizmu bądź występowania w nim pasożytów wewnętrznych. XIX i XX-wieczni badacze nie znaleźli dowodów na potwierdzenie tych spekulacji.
Potwierdzeniem tego jest to, ze amok u kobiet praktycznie nie występuje?
Ciocia, jak kazdy wystawiony jest na probe amoku. Zwlaszcza, ze kolezanka nie moze zrozumiec liczbe 18- stu miesiecy ile to jest czasu? Pyta sie czy Francja jest blisko Polski? 
Zapewnia nas takze, ze wczoraj widziala . ..bobra?. Innej kobicie poleca co zrobic jak wybuchnie pralka? By na koniec upierac sie, ze apricot to jest zasuszona  brzoskwinia! 
http://pl.wikipedia.org/wiki/Amok

wycisz swoj intelekt ciociu!

the old blandy wine lodge czyli ciocia na pietrze

O winie z Madery smakowalam i wiedzialam, ze to cos podobnego do porto. Zloty kolor, ktory jak prawdziwy trunek smakuje wybornie w samej piwnicy.


Tam gdzie lezy i czeka na spragnione gardla gawiedzi. Wino maderskie smakuje do wszystkiego i glownie kojarzone jest obok ciasta z wyspa. Shakespeare`a  wspominal juz o tym trunku.


Potem raczono nim Napoleona, gdy ten udawal sie na wygbnanie na Elbe. Istnieja cztery rodzaje wina. Wino slodkie - Malvasia, polslodkie Bual, wytrawne Sercial i Verdelho, to znamy jako trunek na dobry apetyt.

                                    

Skladnikiem glownym to moszcz z winogron z calej wyspy. Do tego cukier z trzciny cukrowej czyli aquardente. Moc wina waha sie pomiedzy 17 % a 22%. Najlepsze wina to 50 lat. Sprzedaz trunku zaczyna sie od trzylatek. Do tego dochodza jeszcze roczniki 5, 10 i 15- letnie. 

                                           


Jak Funchal to i winnica w srodku miasta. ta zostala zalozona przez Johna Blany`iego. Rodzina ta od wiekow prowadzi jeden zaklad i o zaklad dam sobie rade, ze Chris czyli rocznik 1979 znajdzie sobie piekna zone i spolodzi potomka a ten bedzie kultywowal rodzinny biznes. 


Chris pracuje nadal w Blandy i moglam go ogladac tego samego dnia ale juz w regionalnej telewizji. 
 Do produkcji Madery uzywa sie winogron z winnic Funchal, Camara de Lobos, Boaventura, Porto da Cruz, Canico, Ribeira Brava, Faja da Ovelha i zanana juz nam Calheta.

                                              

Co do samego zwiedzania. The Old Blandy Wine Lodge to gigantyczne beczki i caly proces produkcji do tego muzeum. Co ciekawe pierwszy etap to wlanie soku winogronowego do beczek z Australii.


 Drewno to jest swietnie zwlaszcza z jednego powodu. Drewno to nic nie oddaje od siebie do wina. Pierwsze z pomieszczen nazywa sie Canteiro z kegami. Nastepnie Vine 2 Wine, dalej piwnica wlasciciela. 

                                    
Bylo milo i przyjemnie. Do zwiedzania poddasze. Bowiem to nie normalna winnica i piwnice a raczej slonce i parno. Szybciej garuje i wino dojrzewa w wielgachnych kadziach. Kegi sprowadzane sa z brazylii miedzy innymi. Po zwiedzaniu, pytaniach i ucieczki przed upalem czas na degustacje.


Dwa kielichy w lape i juz jestem w raju. Do posmakowanie 5- cio latka Sercial i polslodki Boal.
 Przewodniczka tlumaczyla jakosc i numery napisane na beczkach. Schemat jaki obowiazuje w maderze jest nastepujacy. Finest to 3- latka madera, stworzona w duzych tankach. Reserve 5- cio  latka, w duzych kegach, Special Reserve to mlodsze wina, dojrzewajace w beczce przez okres 10- ciu lat. Extra Reserve to juz 15- stka. Solera i Vintage- to juz wyzsza polka i powyzej lat 20 i dwa lata w butelce
                                                
Przyspieszony proces w wysokich temperaturach. dojrzewania nazywa sie maderyzacja. Gdy transport do Europy sie przedluzal odkryto, ze trunek jest lepszy. Przypadek a jaki zmyslny. 


Wino Madera okreslano jako substancja lecznicza. Nie przez kozery w winie duza ilosc mineralow i witamin. Porto, odwieczny wrog madery nienawidzilo ten trunek za wysoka cene i to, ze bylo lepsze dla angielskich dam i gentelmanow. 

                                         


Na rynku w Bristolu i Londynie, wino z Madery osiagalo wysokie ceny. W Portugali utrzymuje sie, ze marynarze zabierali Madere na poklad jako balast. 


Beczki z trunkiem wracaly z powrotem juz ze szlachetniejszym smakiem i lagodniejsze. Ten proces nazywa sie maderyzacja czyli estufagem a po naszemu obrobka termiczna. 


Madere pokochali wszyscy na swiecie. Jerzy Waszyngton, Thomas Jefferson, Benjamin Frankin i Alexander Hamilton.

                                         

Na butelce od 1993 roku wszedl nowy napis, swiadczacy, ze aby cieszyc sie dobrym szczepem musi trunek w butelce miec moc az 85 % alkoholu. Vintage jest wyjatkowy a reszta to mieszanki czyli blends. Ale za to jakie pyszne. Do ciastka i herbatki. Na cieplo i na zimno najlepsze jest maderskie. 

najlepszy jak dotychczas rocznik

z kulturka, muzycznie

Pare nowych dziewczyn przybylo na muzyczej scenie rozrywkowej okreslanej popem. Zaczne od Lorde, mojej ulubienicy. Wydala dobra plyte. kazala na siebie czekac. Plyta nazywa sie The Love Club. Tylko 5 piosenek ale za to jakich. Klimat i brzmienie to samo. Moze plyta nie boska jak Tennis Court ale rytmiczna.




Nastepnym objawieniem to amerykanska mlodziutka gwiazdka. Zwyciezczyni The Voice. Prawdziwe objawienie. Za nia chwila w American Horror Story; The Freak Show. Dala tam riff rozpoczynajacy serial. Melanie Martinez dziewcze sie nazywa i jak dotad wydala ep-ki z programu the Voice i plyte Dollhouse. Piosenka Carousel pnie sie na szczyty list przebojow calego swiata. posluchajcie sami. 



Melody Gardot to nastepne objawienie list przebojow. Melody znanna z coverow takich jak Over the Rainbow i genialnej przerobki Edith Piaff. Czy jestescie gotowi na polaczenie Kate Melua, Caro Emerald i troszke skubnietej Beth Heart? Czekajcie na to:
Melody to mloda amerykanka pol polka, doswiadczona po ciezkim wypadku. Smooth jazz okresla ja nowa gwiazd jazzu i mysle, ze nia zostanie.



Swietny film ciocia poleca. O krok od slawy czyli Twenty Feet from Stardom. Jest koncert a przed wokalista ojawiaja sie chorki. CHORKi czyli dziewczyny. Zwykle to sa trzy dziewczyny. Gorace jak lawa i utryzmujace rytm. Najpiekniejsze, czasem ladne, czasem i ruszaja sie przyzwoicie a niekiefy kreca tylko nozkami. Dokanczaja utwory. Przedrzezniaja sie z publika, z wokalistami. Musza na koncertach byc. I basta!
A czy chorki sa slawne? Nie i o tym chce napisac kilka slow a raczej polecic film- O krok od slawy. Dokument, zdobywca Oskara w wspomnianej kategorii. Wystepuja; Sting, Mick Jagger, Steve Wonder, Dawid Bowie i one. Niedoceniane boginie sceny. Chrystusie Njebieski slyszeliscie i widzieliscie Tine z chorkiem. przeciez to korwa sam sex chodziacy. Spuscic sie juz idzie na samo wspomnienie a co dopiero dziewczyny widziec!
Bez chorkow nie byloby wielkich zespolow nie mowiac juz o wielkich koncertach. 




Oglądamy tu show-biznes z rzadko wykorzystywanej perspektywy. Wokalistki tłumaczą do kamery, dlaczego przez dziesiątki lat pozostały w chórkach, choć śpiewają tak świetnie. Albo dlaczego nie udało im się zrobić kariery solowej, jeśli podejmowały taką próbę. Słyszymy w ich wyznaniach żal, ale też radość, bo w wielu przypadkach samo śpiewanie, w jakiejkolwiek roli, tę właśnie radość im daje. A zwłaszcza możliwość wkomponowania się głosem w chór składający się na brzmienie wspólnego występu.

Nagrodzony Oscarem dokument Neville'a koncentruje się na Ameryce. Za bohaterki ma przeważnie wokalistki ciemnoskóre, takie jak Darlene Love, Merry Clayton, Lisa Fischer, Judith Hill czy Tata Vega. Ich czas nadszedł dopiero w latach 60. XX wieku. Wcześniej w chórkach występowały grzeczne dziewczyny o białej skórze, zwane tu nieco pogardliwie czytelniczkami, bo śpiewały wyłącznie, mając przed oczami zapis nutowy wykonywanych utworów. Chórzystki ciemnoskóre postawiły na spontaniczność, tzw. feeling, i tylko udawały, że potrzebują nut.

O dziewczynach z chórków mówią najwięksi

W filmie pojawia się także motyw "niewolnictwa". Love wspomina, jak biały producent Phil Spector ją oszukał, przypisując wykonaną przez nią piosenkę komuś innemu ze swojej "stajni".

O tym, na czym naprawdę polega rola dziewczyn z chórku i co decyduje o ich artystycznej wielkości, mówią tu m.in. Bruce Springsteen, Mick Jagger, Sting, Bette Midler i Sheryl Crow. Z tych wypowiedzi bije autentyczny szacunek, nie jest to pocieszające klepanie po ramionach wokalistek nieudacznych.

No i mamy tu archiwalia z występami całej masy gwiazd dawnych i aktualnych. Najbardziej lubię fragment o tym, jak Ray Charles skłonił na scenie wiodącą chórzystkę - bo w chórku także jest gradacja - do "złapania" właściwej tonacji. Neville'owi tę tonację bez problemu udało się w filmie osiągnąć.

http://wyborcza.pl/1,75475,16196515,Te_panie_z_tylu__czyli__O_krok_od_slawy__juz_w_kinach.html




Saturday, 13 June 2015

monte, sanki i reszta jazdy

na koncu relacja z wizyty sobotniej z Monte. 











Byla ciocia daleko i rozne rzeczy widziala. Widzialam sanki, jezdzace po glownej ulicy. Kosciol to Nossa Senhora do Monte. Przed wejsciem do kaplicy stoi pomnik cesarza Austrii Karol I. Tam zostal pochowany. Uprzednio wygnany ze swojej ojczyzny. Karol zostal beatyfikowany przez papieza Jana Pawla II.  Kosciol byl zamkniety dla zwiedzajacych. Udalo nam sie jednak wejsc na dach kaplicy i dzwonnice. Z tego co wiem we wnetrzach kosciola jest zdjecie Carlosa I. Do tego piekny oltarz widziany z daleka i organy. To dlaczego bylysmy a Monte to tabbogany czyli wiklinowe sanki napedzane przez dwoch carreiros czyli gondolierow. Mezczyzni ubrani sa na bialo z slomkowymi kapelusikami. Nosza buty na gumowej sloninie. Nie chcialam jechac. Po pierwsze niebezpiecznie. Chlopacy sa cwaniakami i chojrakami. Szpanuja i sa nie mili dla tych, ktorzy nie chca skorzystac z ich uslug. Carrierios to mafia z ojca na syna. Pomysl z roku 1850 Panche, anglika tam rezydujacego wyniosl tabbogan na symbol narodowy Mdery. Monte to pierwotnie sanatorium stad tam tyle zieleni. Obok przystanku kolejki z Funchal na Monte znajduje sie wielohektarowy ogrod botaniczny. W srodku niego znajduje sie sie pokaz papug i zbieranina figurek chinskich psow FU. Ciocia trzasnela zdjecie innemu pieskowi FU, ktory ani myslal ruszac sie ze swego poslania na murku.

Targ Marcado dos Lavradores

Hala ludu pracownikow to atrakcja jak cholera. Mowa o Marcado de Lavradores, czyli taka nasza hala ludowa z przeznaczeniem na kupno, sprzedaz plodow rolnych, targ rybny i pchli targ w jednym. Mercado polozone jest w samym centrum Funchal. Kochani czego tam ni ma? A czego tam nie bylo? 
Hala jest dwupietrowa. Na pierwszym dziedziniec i hala rybna. Na pietrze drugim miesci sie restauracja, stragany z kwiatami, pchli targ i najwazniejszy targ owocowy. Znajdziemy tam mnostwo zaczepiajacych przekupow, ktorzy sa nachalni. Zaciekawieni ale jednoczesnie odpychani przez widok cioci - pisanki na ciele, nie chceieli juz nic cioci wciskac.
Maderskie specjaly to ryby. Kawaly tunczyka i ryba o glowie psa czyli epsada, palasz atlantycki. Drapieznik bytujacy na 800 metrach w wodzie. Daje sie zlapac tylko w nocy na poziomie 200 metrow. Glowa psa odstrecza i ten kolor czarny jak smola. Cos takiego jadla ciocia ale czy to bylo to? Rybacy lowia espade w dlugie sieci z duza iloscia haczykow. Chlopy wyplywaja z Camary de Lobos. Espada pojawia sie tylko w dwoch miejscach na swiecie. Na Maderze i wokol Japonii. Ryba ta nie ma lusek i tylka ja sie skrobie. 
 Stoiska owocowe gwarantuja niezly kociokwik w glowie. Owoce anona czyli polaczenie banana z ananasem, agawy, granaty, figi, banany i co najfajniejsze zielone owoce filodendrona w ksztalcie przypominajacym szyszke. Calkiem niejadalna i straszna wyglada jak dildo zielone.
Najlepsze sa rozne odmiany marakui; bananowa, cytrynowa, pomaranczowa i ...pomidorowa. Nie zjadlam bo i nie podchodzilam. ja czulam i bylam w krolestwie zapachow kwiatow a nie zarcia. 
Rosliny sa przerozne m.in. drzewiastymi pomidorami (tomarillos), niesplikami japonskimi i gozdzikowcami jednokwiatowymi. Do tego kwiaciarki ubrane w campuche czyli czapeczki z antenkami i piekne ludowe gorsety z sukniami az do samych kostek.











Friday, 12 June 2015

koniec wyspy to Sao Lourenco a nasz sw. Wawrzyniec


Ladnie nie? Oczywiscie, ze ladne i parno tam! To Illheu da Cevada. Park nazywany rezerwatem przyrody Sao Lourenco Koniec wyspy i widok na Ilheu da Cevada i Illheu da Farol czyli grupa malych wysp. Nie zamieszkane toto ale piekne.




Sama Madera nosi nazwe Zielonej wyspy czyli Illhas da Madeira.


San Lourenco to nie inaczej niz Przyladek sw. Wawrzynca. To najdalej wysuniety skrawek ziemi na wschod od Funchal, stolicy Madery. Z gladkich jezdni wkraczamy w gory. I czarne klify przed nami.  Wygasly wulkan odcisnal swoje kominy na zawsze.


 Zolte kamienie, wyschnieta na wior ziemia, zwir i przelatujace samoloty nad glowa. Do tego bezmiar oceanu. Tworzy klimat tego skrawka ladu.


Skaly przyladka to jakies 180 metrow w dol. Co rusz spada kamien i sypie sie kurz. Ciocia wpada w zachwyt. Czapka z glow leci i to doslownie przed potega natury.
Kolory mienia sie od ochry do brazow. Coz za paleta barw. Slonce pada z kazdej strony, slonce oslepia. 
Szafir wody oszalamia.