Witajcie Kochani.
Po krótce co nastepuje. Piątek wypożycznie samochodu I udanie sie na koncert Jassie Ware w Glasgow. Ba odszukanie w mrowiu tych wysokospadzistych ulicach to nie lada wyzwanie. Wreszcie jest I klub I zasłużone piwo- drogie jak nie wiadomo co. Support to Lora. Taka mikro Skin. Ciemnoskora mala dziewczynka ubrana w meska biala koszule i niebotyczne duze czarne buty. Glos przyjemny. Band również z harfista bosonogą. Kontrabasista, organista, skrzypaczka i akustyk. Plus na srodku bębny. Zgrabne zestawienie ale muzyka czasem i niezrozumiala. Moze jeszcze kiedys o nich uslyszymy. Zwlaszcza, że Jassie zabiera ich w turnee.
Krotka przerwa technicy zgrabnie sprzatneli sprzęt poprzedniego zespołu. Rozlozyli następny. Akustycy ustawili odsluchi zaczelo nerwowe oczekiwanie. Wejscie Jassie z Devotion. Milo poplynela w Running.I trzecia piosenka już leci. Zespół już przedstawiony a tu podlatuje technik i grzbie z tyłu Jassie. No tak śmiech wszystkich!!! Wokalistka zapomiala przypiac mikrofonu. Ale jak ona spiewala bez słyszenia zespolu???? Rozbrajajaca szczerość Ware udzieliła się wszystkim. Potem na scene zaprosila swego technika, który okazal się niezlym wokalista i myzykiem. Gromkie brawa. Krotka mowa do publiki o tym, iż zespół zjadl obiad w knajpie na co publicznośc zareagowala buuu, ze to posz i w ogole. Potem już to o czym ciocia marzyla. Jak i chyba cala publika. Wildest moments. Udane wykonanie. Plus koncertu nyl taki iz muzykow było 3 i technik. Jassie miala tylko maly sampler przy sobie co rusz puszczając a to chorki a to jakieś tam szmery.
Koniec bez bisow. Publika gejostwo i raczej nie mescy mezczyzni oczywiscie pierwsi do bramek. Zawsze się znajda przyjeby i jakaś para zaczeła się przepychac. Ale to był wyjatek.
Co do Ware. Zaśpiewała dodatkowo piosenkę z nastepnej płyty. Myślę, ze druga będzie lepsza niż ta ostatnia.
Jassie Ware to swieża krew. Nie zrazona jeszcze konwenansami. Tym calym showbiznesem. Tymi nakazami i zakazami. Brzmi czysto i cudownie. Oby rozwijała się nadal. Życzymy ego z całego serc.
I oby zmieniła ubranie. Za duzy jakiś zakiecik i potworne buty. Toporne- nie pasujacej do calej drobnej sylwetki. Ale sluchamy a nie żenimy się. Prawda.
Poki auto u nas. Ha to sobota i niedziela. Scottish Motorcycle Show.
Z roku na rok coraz gorzej. Nie chodzi tu o pogode bo ta przed sezonem to można się wyrzygać. Ludność dopisała pomimo,ze kręciła się z kata w kat. Nie było stuntu na powietrzu tylko dwoch KTM skakalo przez rampy i samochód. Stara lada z akcesoriami. Stare modele. Ale tu popisu i szalu nie było. Modeli mniej i odchudzone wszystko. Tylko ekspozycja z wartburgiem, trabim jawkami i mztka plus niby mur berlinski z mrugajacym kogutem budziło zainteresowanie- może i tylko tych z Europy Wschodniej. Brzydkie airbrushe z modelami niby harley? Stoisko z fudgami i zarciem smieciowym. Na nowych modelach to tak... porazka. KTM, Harley, Honda, Triumph, Suzuki, Victory,Ducatti i to wszystko??? No Bosze? Rozczarowanie tym, iz linia produkcyjna zmierza w kierunku odkurzaczy i wielkich- wielkich trojek czy tam innych kabaryn. Nawet nie umieja tego pomalowac. Srednia cena- zapomnij mój drogi czytelniku. A waga to tak od 360 kg. Jedno co się spodobalo to Ducatti Diavel Strada. Waga 339 kg, siedzenia łaczone z CC barem, sakwy boczne, 160 km. ABS, elektronika. Owszem wygodne siedzenia ale do wchodzenia niewygoda i cena 16 tys. Posiedzialyśmy i na tym koniec.
Wszedobylskie sportstery. Inne kolorwane jakieś paskudnym airbrushem? Zielona albo ujebane w ciapki?? Victory no może to matowe?? ale jeden
Nie szczerze nic mnie się nie spodobało! Zawiedziona jestem tym bardziej, ze nie było moichulubionych ciapackich Royal Enfield. Foch na całej linii.
tu link tylko dla tych co przegapili http://tattoociociasamozloeluta.blogspot.co.uk/2013/03/scottish-motorcycle-show-2013-old-school.html
No comments:
Post a Comment
Note: only a member of this blog may post a comment.