Thursday 11 April 2013

znow ni ma kasy

tu wasza ciocia.. dzis nie dostala wynagrodzenia za prace?? so/ poczulam sie jak wyzuta... ha a ja juz tekst popelnilam jeden i fajny na temat czlowieka wyrzuconego albo zniecheconego?

nie dostala ciocia pieniedzy.. bo pomylili mnie w systemie albo system mnie sam pomylil?
ludzie? zawsze kuzwa cos? i wciskaja ze ciocia nie byla w pracy?  uragajace to juz jest, ludzie ile juz mozna! tylko chce zaplaty nic wiecej? ani bonusow ani zywnosci ani niczego? czym splukana? a co nie jak tak? zawiedziona- nie, wogole????
dodajna dobry początek dnia

Wacpan przedstawia

kochani pragne przedstawic Wam opowiadanie mojego Wacpana. Z okazji konkursu na edinburgh.com.pl Wacpan nadeslal! i wlasnie, rzeczowe, strasznie fajne, az ciocia nie mogla sie doczekac co dalej. Ze cioci sie podoba! Ciocia urzeczona nawet ba.... uwielbiam Wacpana! Prosze byc dzently i jesli Wam sie nie spodoba to moze i wiersze ponizej. Dlaczego nie komentuje wierszy.. prosta sprawa... ciocia nie zna sie na wierszach i nie komentuje;-) i nie imieslowow.. ani innych pierdol! i nie wpierdala sie po to by dojebac ale wspiera, pomysl i dusze i wyobraznie autora! Reymontowe Chlopi sa cudni! mature ciocia pisala z Nich! sa czastka kazdego z Nas 
Prosze sie bawic) 

Mężczyzna otworzył szeroko usta, pochłaniając spory kawałek makowca, po czym oblizał palce i podnosząc się z krzesła, sięgnął po stojący na stole kieliszek. 
- Dobra brać! Zdrowie państwa młodych! – krzyknął, wodząc wzrokiem po stole – Eee! Mieciu! A tobie nie polały? – zapytał przygarbionego mężczyzny siedzącego obok i sięgnął po butelkę, na widok pustego kieliszka przed nim. Wysoka barczysta kobieta, ubrana w długą szyfonowa sukienkę, w tej samej chwili zasłoniła ręką kieliszek mężczyzny. 
- Gdzie! Jak się po gorzale zachować nie umie, to niech pije co drugiego, jak gówniarz! Nie lej mu!
- Ale Ilonko, za zdrowie Wojtka i Krystynki...
- Powiedziałam! A jak mnie zaraz wkurwisz, to będziesz pił co trzeciego! – urwała mu kobieta.
Mietek nie dyskutował więcej, wiedział że to nie przyniesie mu zamierzonego rezultatu, a jedynie zaszkodzi. Rozejrzał się tylko po gościach, stuknął mężczyznę siedzącego obok w ramie i zapytał – Tee! Zygmunt? A ta mała Kwiatkowskich, to kawalera do niej nie było żadnego, że z koleżanką na wesele przyszła?
- Mieciu, to ty nic nie wiesz? To jedna z tych co baby woli, to lesbijka.
- Ejjj? Jagódka? Co ty Zygmuś pieprzysz? Po prostu ona zawsze nieśmiała dziewuszka i cicha była! To i do chłopczyn się nie pchała. A ty od razu, że z tych.
- No mówię ci! To mnie słuchaj! Przecie cała wieś o tym dudni. Skądś ty się urwał? Nic nie słyszałeś? Młody Czapka je widział jak siano grabił. Za Morciaka łąką, co te doły są pokopane do czerpania wody.
- Na stopniu?
- Ta! Na stopniu. Mówił, że se piknik zrobiły we dwie na kocyku, a jak się popiły to tam dobrze pieszczochy dawały.
- Ejjj? 
- No gadam ci! Młody mówił, że miał kino bambino jak ta lala. 
- A co to was obchodzi? Baranie łby jedne! – skarciła ich Ilona – Jak się kochają to ważne czy baba z chłopem, czy z babą? Zobaczcie jakie obie szczęśliwe!

***

- Ejjj Majka, nie powinnyśmy tańczyć – zaśmiała się dziewczyna – zobacz wszyscy się na nas patrzą.
- Kurcze, wyluzuj mała. Po to oczy mają by patrzeć. I nie stresuj się już tak, bo się utlenisz i zmarszczki ci wyjdą. A teraz tańcz, a nie stoisz jak kołek. No już! Ruszaj coś bioderkami... Hej dziewczynoo o oo! Spójrz na misiaa a aa! Który w oczach ma tylko mokre łzyyy! I obrocik, łuuuuu...! – mówiąc to okręciła dziewczynę wokół. 
- Nie mokre łzy, tylko szare łzy, lamo! A jak tekstu ćwoku nie znasz, to nie śpiewaj! – zaśmiała się Jagoda, dumna że się odegrała, za wcześniejszy tekst Majki.
- Ty mały bezdupcu! Chcesz się bić? – pochwyciła ją Majka i zaczęła łaskotać.
- Ejjj dobra! Spokój, bo moi rodzice się patrzą dziwnie. A tak w ogóle, nie tańczę z tobą więcej bo jesteś chora.
- Jagoda, ten twój amant gapi się na mnie z pod byka, jakbym mu flaszkę pod stół schowała. Nie odwracaj się tylko przypale! Hahah...  puściłam mu oczko i już się nie patrzy!
- To nie jest mój amant! Ok?
- Dobra! Dobra! A w ogóle to drapie do ciebie jeszcze?
- Już w sumie to nie. Ale odkąd mu powiedziałam, żeby sobie odpuścił bo i tak nic nie wyszpąci, to zrobił się dla mnie niemiły i chamski strasznie.
- Taaa... urażona duma.
- W tamtą sobotę, jak wyszłam wieczorem do sklepu po fajki, to siedział z resztą debili pod remizą i jak wracałam to krzyknął do mnie coś w stylu – „Ja bym cię z tej lesby chujem moment wyleczył”, ale nic nie mówiłam już nawet, nie będę się zniżać do jego poziomu.
- Przecież, zaraz mu pójdę wykurwię w ten pusty łeb! – powiedziała zdenerwowana Majka.
- Wyluzuj bo i tak jest przejebane.
- Nie jest przejebane. Po prostu ludzie muszą się oswoić z nami.
- Tych ludzi  się nie da oswoić, to ciemnota. Jakby mogli, to by nas na stos zaprowadzili, pod pretekstem ocalenia naszych dusz.
- Pierdolić ich! Tu chodzi tylko o twoich rodziców, tylko oni muszą nas zaakceptować. A co myśli wieś, to mi koło dupy lata. Będzie dobrze kocie. Zobaczysz. A teraz daj buziola. No już!
- Masz nerwico... Masz...
W tej samej chwili podeszła matka Jagody, nerwowo przerzucając wszystko w torebce.
- Jagoda! Już! Jedziemy do domu!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale!
- A gdzie ojciec?
- Już zakłada kurtkę, żegna się z wujami i idzie. A teraz pożegnaj się z koleżanką i za chwilę chcę cię widzieć koło samochodu.
- Ja nie jadę. Przejdziemy się spacerkiem.
- Dobrze, ale zaraz mam cię widzieć w domu!

***

- Chyba już śpią – powiedziała szeptem Jagoda, ciągnąc za sobą Majkę w stronę jej pokoju.
- Ja o łazienką zahaczę.
- Dobrze. Czekam u mnie. Tylko nie wejdź do rodziców jak ostatnio. Ostatnie drzwi na końcu korytarza, lamo. Zapamiętasz?
- Spadaj.
Majka weszła po cichutku do pokoju Jagody, po czym delikatnie zamknęła drzwi.
- Ale drzwiami od kibla, to głośniej trzasnąć już chyba nie mogłaś? – zaśmiała się Jagoda.
Majka podeszła wolno kołysząc biodrami, pchnęła ją na łóżko, a sama usiadła na jej nogach – Zdejmuj to mała łajzo! Raz, dwa! – powiedziała, szarpiąc ją za wygniecioną sukienkę.
- Nie. Idziemy spać. Jeszcze rodzice wejdą i przypał. I tak już rano czeka mnie Sajgon – mówiąc to, położyła się na boku podkulając nogi. Majka opadła ciężko obok niej, przykrywając je obie kołdrą. 
- Majka?
- Ummmm? – burknęła usypiając dziewczyna.
- Myślisz, że moi rodzice kiedyś ogarną się z faktem o nas? Bo twoim to przyszło gładko. W ogóle twoja matka, to już mnie traktuje jak córkę i może kiedyś i moja... Ale w sumie twoi rodzice są wyluzowani, nie co moi. Co nie. Co myślisz?
- Ummmm...

***

- O! Już nie śpisz? – zapytała Jagoda ściągając buty w holu – Byłam odprowadzić Majkę na autobus.
- Musimy córciu poważnie porozmawiać, o tobie i o twojej koleżance – odpowiedziała jej matka, tonem który nie mógł nieść ze sobą nic dobrego.
- O czym dokładnie?
- Wczoraj złamałaś nam serce swoim zachowaniem, zarówno mnie jak i ojcu. Jak mogłaś ją całować? I to tak! Przy wszystkich. Zrobiłaś coś naprawdę niemądrego.
- Ale co złego jest w pocałunku?
- Doszliśmy z ojcem do wniosku, że zabronimy ci się z nią widywać. Zrozumiałaś? Zresztą jak wróci z kościoła, to osobiście sobie z tobą porozmawia. Dlaczego ty nam to robisz?
- Ale co?
- No, ta cała twoja idiotyczna zabawa w lesbijkę. Co zrobiliśmy nie tak? Dlaczego nie możesz być jak inne dziewczyny w twoim wieku? – Spotykać się z chłopcami, chodzić na dyskoteki. Dlaczego? Nie można wyjść spokojnie z domu, bo wszyscy o was mówią. Rozumiesz? Wszyscy! O niczym innym się na wsi nie słyszy. Tylko ta inna Kwiatkowskich i mała lesba Kwiatkowskiego. Nawet do kościoła z ojcem nie poszłam, bo ludzie aby pokazują palcami. Matka lesby – mówią. Bali by się boga! Córki nie umieją wychować. Jeszcze ten młody Morgasia aby lata i rozpowiada, że go zostawiłaś dla dziewczyny. Przecież ty karę boską na nas sprowadzisz. Rozumiesz co do ciebie mówię? Ale my ci pomożemy, wybić sobie głupoty z głowy. Od jutra koniec! Żadnych spotkań z Majką. Idziesz do szkoły, a po szkole prosto do domu!
- Ale mamo! Ty niczego nie rozumiesz! Ja ją kocham! 
- Co? kochasz? Za młoda jesteś moja droga, by wiedzieć co to miłość. Rozmawialiśmy z ojcem z waszą pedagog szkolną, z panią Jadzią i ona nam powiedziała skąd to się bierze. To wszystko kochanie przez twój wiek i okres dojrzewania. Po prostu starasz się zwrócić na siebie uwagę wszystkich, chcesz zaimponować rówieśnikom, chcesz być kontrowersyjna by o tobie mówili. Pamiętasz? Zawsze tak było. Chciałaś dogonić wszystkich jakimiś głupotami. Ale ci pomożemy córeczko. Pani Jadzia dała nam numer telefonu do takiego psychologa i mówiła, że on naprawdę dobry jest i twierdzi że ci pomoże, bo on już pomógł nieraz takim jak ty zagubionym nastolatkom. Poza tym wujek Heniek dobrze mówił – za bardzo żeśmy cię rozpieścili. Mówił, że nam na głowę kiedyś wejdziesz – I proszę. Umówiliśmy cię na wizytę w następny czwartek z tym doktorem. Pójdziesz, czy chcesz tego czy nie. Ojciec cię zawiezie. A teraz zejdź mi z oczu!

***

- Tak?
- Zabierz mnie stąd bo zwariuję.
- Poczekaj. Wezmę samochód od matki i zaraz po ciebie przyjadę.
- Nie! Nie przyjeżdżaj. Po prostu zabierz mnie stąd! Wyjedźmy. Do Anglii, Holandii, Szwecji. Nie wiem! Tam gdzie jest normalnie. Spakujmy się i jedźmy. Wyjedźmy nawet zaraz.
- Jagoda! Posłuchaj mnie! Za trzy tygodnie masz maturę! Słyszysz? Skończysz szkołę, odbierzesz świadectwo i na drugi dzień nas tu niema. Musisz wytrzymać do tego czasu.
- Dobrze. Ale obiecujesz?
- Tak. Kocham Cię.


W półzłocieniach przycichła
   Kulista wiekuista
   Matka robactwa i płaczących wierzb

   Półnagi byt wielości
   Wznoszony na wyskosci
   Ołtarzy pól i mętnych rzek

   Wybłagali jej płodność
   Wyszydzili samotność
   Zapomnieli już gniew

   Tylko suka
   Stareńka
   Nie daruje
   Pamięta
   Utopione
   Nie?szczęścia


a tu drugi wiersz... wg cioci erotyk jak sie patrzy... dla mnie bardzo , bardzo wysublimowany...

koncert
 
mój smyczek może więcej niż fallus Pana
niż jęzor Dionizosa
jest gorętszy niż uda Afrodyty

uwodzę je gawotem
w rytm mojego pizzicata drżą ich ciaccony
smyczkuję barokowo
każdą nutę z osobna
presto presto
allegro ma non troppo
na finał
zagram im dworne
minuetto
czule
wytrwale
bezlitośnie