Monday, 12 October 2015

Każdy oddech twój... drażni mnie jak chuj- rozkladowka na mon(d)gay


Nie wiem. Nie znam sie, to sie wypowiem. Tak oswiadczyl  Aleksander Lukaszenka na wiesc o Noblu dla Swietlany Aleksijewicz.

Na marginesie dodam, ze Lukaszenka wygral ponownie wybory na prezydenta Bialorusi.
Aleksander Łukaszenka oświadczył, że przypadek Swietłany Aleksijewicz - reportażystki, która krytykuje reżim w Mińsku - świadczy o tym, że na Białorusi można wypowiadać własne zdanie. - Wiem, co miał na myśli Komitet Noblowski, gdy przyznawał jej nagrodę - oznajmił. A rządowa gazeta uznała, że ważniejszy od pierwszego białoruskiego Nobla jest początek Tygodnia Matki. Raduje się za to opozycja.
- Cieszę się z jej powodu, bo to obywatelka Białorusi - komentował w piątek Aleksander Łukaszenka przyznanie Nobla Swietłanie Aleksijewicz. W czwartek po południu służby prasowe prezydenta poinformowały o tym, że pogratulował on noblistce. - To świadczy o tym, że niezależnie od zajmowanego stanowiska można jednak na Białorusi pracować i tworzyć, pisać, wypowiadać swoje zdanie.

Prezydent, zwiedzając miejsce budowy pierwszej białoruskiej elektrowni atomowej, przyznał, że nie jest wielkim ekspertem, jeśli chodzi o twórczość Aleksijewicz, ale zna jej utwory. - Wiem, co ona zasadniczo pisała, wiem, co miał na myśli Komitet Noblowski, gdy przyznawał jej tę nagrodę.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,18999910,nobel-dla-swietlany-aleksijewicz-lukaszenka-ma-klopot-ale.html#ixzz3oKa0oMtT


Tymczasem w spoko koko kraju.
Doktor Margasinski wyrocznia w sprawie teczowych rodzin. Czyli taki Lukaszenka w psychologii.

POSŁUCHAJhttp://www.polskieradio.pl/13/4465/Artykul/1521936,Czy-tolerancja-nam-sluzy-Polskie-teczowe-rodziny
09'56Reportaż "Tęczowe marzenia" Hanny Bogoryja-Zakrzewskiej (Magazyn Reporterów Jedynki "Bez znieczulenia")
27'57Debata po reportażu "Tęczowe marzenia" Hanny Bogoryja-Zakrzewskiej (Magazyn Reporterów Jedynki "Bez znieczulenia")
Już niedługo w mediach społecznościowych rusza kampania promująca rodzicielstwo gejów, lesbijek, osób biseksualnych i transpłciowych "Tęczowe rodziny pełne sił i blasku". Jak piszą organizatorzy "chcemy żyć w społeczeństwie, w którym żadne dziecko ani żadna rodzina nie jest dyskryminowana ze względu na przynależność do mniejszościowej grupy społecznej".
Według Anny Stępniewskiej, która założyła tęczową rodzinę, dzieci wychowywane w takim domu są bardziej empatyczne, komunikatywne i szczere, bo żyją w prawdzie.
Z takim zdaniem nie zgadza się psycholog dr Andrzej Margasiński, zdaniem którego wzrastanie w rodzinie homoseksualnej rzutuje na późniejsze związki i utrudnia dzieciom wchodzenie w związki heteroseksualne. - Średnio 35 proc. tych dzieci będzie w dorosłości gejem lub lesbijką - twierdzi terapeuta.

W programie rozmawialiśmy o tym, jakie są współczesne modele alternatywne do rodziny, jakie są plusy i minusy tęczowych rodzin oraz o jakie prawa zabiegają.

***
Prowadzi: Olga Mickiewicz
Goście: Anna Stępniewska (założycielka grupy "Jesteśmy" na rzecz tęczowych rodzin, prywatnie wychowuje z partnerką 6-letnią córkę), dr Andrzej Margasiński (psycholog z Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, terapueta)
Tytuł reportażu: "Tęczowe marzenia"
Autor reportażu: Hanna Bogoryja-Zakrzewska
Data emisji: 1.10.2015
Godzina emisji: 21.14
sm/ag
Tak, ponownie sie udalo!-))))

Czasem na kacu to boli jak kot patrzy czyli...

Każdy oddech twój... drażni mnie jak chuj – życie z mizofonią

wrzesień 24, 2015
przez Callie Beusman, tłumaczenie Patrycja Śmiechowska
W ludziach chorych na mizofonię odgłos przeżuwania, siorbania czy sapania może wywołać odrazę i wściekłość. Jak można kogoś kochać, gdy odgłosy wydawane przez drugą połówkę generują takie uczucia?
Dla dużej części społeczeństwa słuchanie kogoś głośno wcinającego czipsy albo dyszącego w metrze jest dosłownie torturą. Pewne odgłosy wywołują wściekłość, a nawet panikę u ludzi cierpiących na mizofonię – czyli nadwrażliwość na dźwięki.
Mizofonia nie jest wymieniona w klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders), więc nie ma konkretnej definicji tej choroby. Zdaniem Judith Krauthamer, autorki książkiSound-Rage: A Primer of the Neurobiology and Psychology of a Little Known Anger Disorder (Nadwrażliwość na dźwięki: podstawy neurobiologii i psychologii mało znanego zaburzenia psychicznego) jest to „rozwojowe, neurobiologiczne zaburzenie, które charakteryzuje się wpadaniem w furię i fizjologiczną reakcją »walcz lub uciekaj« powodowanymi głównie przez bodźce dźwiękowe". Tom Dozier, kierownik Instytutu Leczenia Mizofonii (Misophonia Treatment Institute), definiuje ją jako „problem z fizycznym odruchem warunkowym" kontrolowanym przez autonomiczny układ nerwowy. Z kolei Paul Dion, który prowadzi stronę Misophonia.com, nazywa ją bardziej lakonicznie – „mizofonia to piekło".
Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie definicje opisują nieprzyjemne reakcje, takie jak dreszcze, zaciskanie pięści, szczęk, uczucie wściekłości oraz panikę. Wywołują je pewne odgłosy lub widoki. Według badania z 2013 r. najczęstszym bodźcem są odgłosy jedzenia (mlaskanie i przeżuwanie) oraz odgłosy związane z oddychaniem (pociąganie nosem i sapanie). Aczkolwiek inne dźwięki (jak stereotypowy pisk paznokci na tablicy i niektóre wizualne bodźce, np. ciągłe machanie nogą) mogą na niektórych również wpłynąć negatywnie.Większość badań dowodzi, że na to zaburzenie cierpi ok. 15-20 proc. ludzi oraz że częściej występuje ono u kobiet.

Mizofonia jest dla chorych torturą.

Nikt nie jest pewien, co wywołuje mizofonię, chociaż badacze wierzą, że może to mieć coś wspólnego z zaburzeniem działania układu limbicznego, który steruje podstawowymi emocjami (strach, przyjemność, złość) i popędami (głód, seks, dominacja). Niektórzytwierdzą, że mizofonia może być podobna do synestezji – w której doświadczanie czegoś jednym zmysłem wywołuje doświadczenia związane z innym zmysłem (np. barwne słyszenie). Być może w przypadku mizofonii niektóre dźwięki oddziałują na układ limbiczny, który z kolei wywołuje odruchowe uczucie gniewu lub strachu.
Mizofonia jest niedawno odkrytym zaburzeniem, a ta cała mlaszcząca męka może wydawać się drobnostką dla kogoś, kto nie rozumie neurobiologicznych aspektów tej choroby. W kulturze popularnej istnieje wiele błędnych przekonań na jej temat. Niedawno w programie Today Show prowadzące Kathie Lee i Hoda nabijały się z mizofonii, co wywołało burzęwśród widzów cierpiących na to zaburzenie. Efektem tego była petycja na stronie Change.org, w której ludzie domagali się przeprosin. Ogólnie, jak mówi Krauthamer, często myli się mizofonię ze zwykłą irytacją wywołaną denerwującymi dźwiękami, a to błędne skojarzenie. Na przykład: jeśli ktoś w klasie żuje gumę, to każdego może drażnić to mlaskanie. Ale ktoś z mizofonią nie będzie w stanie skupić się na lekcji, bo zawładnie nim uczucie paniki i wściekłość.

Gdy ktoś chory na mizofonię słyszy przeżuwanie, nasila się u niego poczucie lęku i narasta w nim gniew.

– Mizofonia przeszkadza w życiu codziennym, zakłóca je – mówi Krauthamer. – Jeżeli ktoś coś żuje, osoba z mizofonią będzie się zmagać z reakcją „walcz lub uciekaj". Słysząc ten odgłos, pomyśli: „Nienawidzę tej osoby, jest obrzydliwa". Nasila się poczucie lęku i narasta w nich gniew.
Dozier potwierdza, że mizofonia jest często błędnie postrzegana, zauważając, iż wielu jego pacjentów poczuło ogromną ulgę na wieść, że ich przypadłość ma nazwę:
– Wtedy dociera do nich, że nie oszaleli, że nie są tylko ględzącymi marudami.
Mizofonia jest dla nich torturą. Przez lata nikt ich nie diagnozował poprawnie, mówiono im ciągle: „To tylko twój wymysł".
Wpadanie w furię z powodu nieszkodliwych odgłosów oczywiście burzy życie towarzyskie. Krauthamer powiedziała mi, że nie chodzi na balet (który uwielbia), bo obawia się, że cisza na widowni zostanie zakłócona przez kogoś pociągającego nosem. Dla wielu ludzi z mizofonią każde plany, szczególnie dotyczące jedzenia lub picia, są potencjalnym źródłem lęku.
– Przebywanie wśród ludzi zawsze jest ryzykowne – zaznacza Dion. – Oni nie mogą nic na to poradzić i wydają odgłosy, które mnie denerwują.
Jeszcze gorzej jest w związkach. Zakochani chcą spędzać z sobą dużo czasu, ale co, jeśli jedną z osób obrzydzają dźwięki, które druga osoba wydaje, jedząc i oddychając? Obie czynności są przecież niezbędne do przeżycia, więc co można poradzić? Na forach i grupach wsparcia ludzie często dzielą się swoimi frustracjami dotyczącymi odgłosów nieświadomie wydawanych przez partnera. Wielu z nich czuje się też winnych przez tę złość, której – według ekspertów – nie mogą kontrolować.
Pewna kobieta napisała na zamkniętej facebookowej grupie wsparcia: „Mam już dość skarżenia się mojemu chłopakowi. Bardzo mnie wspiera i stara się ułatwić mi życie, ale widzę, że jest mu ciężko, gdy robię się humorzasta. [...] Wiem, że mi się pogarsza. Nawet gdy ktoś w zasięgu mojego wzroku żuje gumę, to zaczyna się we mnie gotować i bardzo się stresuję... Muszę się starać z całych sił, by się nie rozpłakać. To takie męczące".
(Inni oczywiście są po prostu wkurwieni i chcą dać upust emocjom. „Mój tata przeżuwa wszystko. Ostatnio słyszałem, jak przeżuwał zupę. Szybko wyszedłem" – napisał pewien chłopak. Od razu znaleźli się ludzie, którzy go wsparli. Po godzinie ktoś inny wyznał: „Tak tego nienawidzę. Po co żuć coś, co już jest przeżute? Bez kitu...").

Mój tata przeżuwa wszystko. Ostatnio słyszałem, jak przeżuwał zupę. Szybko wyszedłem.

Krauthamer pracuje nad książką o mizofonii i bliskości, przeprowadziła do niej już prawie 100 godzin wywiadów.
– Fakt, że żucie, chrapanie, niuchanie, obgryzanie paznokci, siorbanie i przełykanie może cię zdenerwować, dodaje kolejny punkt do listy problemów w związku – powiedziała.
Ludzie cierpiący na mizofonię są bardzo wyczuleni na bodźce dźwiękowe, mimowolnie wciąż wyszukują znienawidzonego odgłosu.
– Jeśli nie możesz z kimś spać, bo jego chrapanie jest dla ciebie bodźcem, może być ciężko. Jeśli ktoś nie potrafi znieść chrapania, to nieważne, jak głośne ono jest – mówi Dozier. – Na nic wkładanie do uszu zatyczek. Przyciszony dźwięk też cię drażni. To spory problem dla ludzi chcących być razem.
W grupach wsparcia można znaleźć wiele dowodów potwierdzających tę tezę. Jeden z postów na forum Misophonia.com nosi tytuł „WIEDZIAŁAM, że słyszę, jak mój były mruga!".
W innym poście koleś z Niemiec opisuje problemy, jakie miał ze swoją dziewczyną: „Jej oddech, odgłosy połykania i przeżuwania doprowadzają mnie do szału".
W marcu pewna kobieta napisała, że nie może spać ze swoim mężem, bo nienawidzi dźwięku jego oddechu: „Nie mogę usprawiedliwić trącania i popychania go tylko dlatego, że oddycha. Zamiast tego leżę w łóżku rozbudzona i czuję, jak moja frustracja i gniew narastają. Często przez to płaczę".

Często płaczę przez odgłos oddechu mojego męża.

Komuś z mizofonią może być ciężko wytrzymać z zawziętym przeżuwaczem zupy albo chrapaczem. Ale jest nadzieja – badacze zaproponowali kilka metod leczenia mizofonii: aplikacje, terapię behawioralną przez ekspozycję na bodźce oraz techniki psychosomatyczne. Ale najlepszym doraźnym środkiem na złagodzenie cierpienia wydaje się znalezienie wyrozumiałego i cierpliwego partnera.
– Mój mąż rozumie moje mizofoniczne ataki – mówi Krauthamer. – Wchodzę do kuchni zrobić sobie kawę, a on je płatki. Ale gdy mnie zauważa, to przysięgam, jego ręka zastyga 10 cm od ust. I czeka tak, aż wyjdę z kuchni. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Dorastająca córka Doziera też cierpiała na mizofonię.
– Podczas usadzania gości przy stole często rzucała się, by ustalić, kto gdzie ma siedzieć, i starała się usiąść jak najdalej ode mnie – wspomina Dozier. – Wtedy dokuczała mi strzelająca żuchwa, a ona na nią narzekała: „Fu! Twoja szczęka strzela!". Odpowiadałem: „Nic na to poradzę, wiesz? Nic nie poradzę, Melisso".
Spytałam, czy go to zraniło. Zaśmiał się i odparł:
– Nie. Pomyślałem po prostu, że tak to już jest.