- An der schönen, blauen Donau, 'Blue Danube Waltz' Op 314 - Johann Strauss II
- Tritsch Tratsch Polka Op 214 - Johann Strauss II
- Overture, from Dichter und Bauer' (Poet and Peasant) - Franz von Suppé
- Czardas, from Die Fledermaus - Johann Strauss II
- Vilja Lied, from The Merry Widow - Franz Lehár
Is there any finer way to greet the New Year than with a sparkling, traditional Viennese gala concert? Lovely singing, irresistable Strauss waltzes, polkas and overtures, and, of course, the essential favourites: The Blue Danube and Radetsky March. This is music to brighten up the darkest days and send you off with a spring in your step. to z zaproszenia na to wydarzenie.
Po koncercie zbierano datki na Fundacje walki z rakiem Marie Curie. Sopranistka Sarah-Jane Brandon wychodzila dwa razy. Za kazdym razem w innej kreacji. Spiewala nienaganie trzy arie (wszystkie po niemiecku) jedna z Chlopa i poety i dwie z Wesolej wdowki.
Widownia w 75% byla jakby wyjeta z dupy pod wzgledem ubioru. Dobrze, ze nie siorbala ani nie mila buzera w lapach. Bawila sie za to swietnie. Klaszczac i byc raczej zdyscyplinowana publika pod wzgledem wchodzenia i wychodzenia tylko te kaslania doprowadzaly czasem do wscieklosci. Cocia z Instytucja Zony ubrana na galowo. Po co sie starac? ale i tak radosci dostarczyly botoxy i para starych satyrow prowadzacych sie z mlodymi azjatyckimi pieknosciami. Dwie godziny minely jak z bicza strzelil i pozostal tylko pewnien niedosyt, ze to juz koniec;(
Po swietach i teraz We Dworze zauwazam cierpietnictwo, zgroze w oczach i strach przed nastepna godzina. Krotkie spanie na biurku nie pomaga. Grzebanie w necie nie daje ulgi. Woda nie gasi proagnienia. Resztki te ktore pracuje-cierpia- niosa ten krzyz kaca. Kaca trwajacego juz 2 tydzien. To jest tragedia.
Coz tam konce swiata. te proroctwa- kac gigant to jest dopiero zlo tego swiata. Co tam swiety Andrzej krzyzowany na ukosnym drzewcu- oni potomkowie wysp podejmuja proby walki ze zlem. Jak dobrze, ze juz piatek i mozna ugasic czyms perlistym w szklance! i tak do poniedzialku!
Widownia w 75% byla jakby wyjeta z dupy pod wzgledem ubioru. Dobrze, ze nie siorbala ani nie mila buzera w lapach. Bawila sie za to swietnie. Klaszczac i byc raczej zdyscyplinowana publika pod wzgledem wchodzenia i wychodzenia tylko te kaslania doprowadzaly czasem do wscieklosci. Cocia z Instytucja Zony ubrana na galowo. Po co sie starac? ale i tak radosci dostarczyly botoxy i para starych satyrow prowadzacych sie z mlodymi azjatyckimi pieknosciami. Dwie godziny minely jak z bicza strzelil i pozostal tylko pewnien niedosyt, ze to juz koniec;(
Po swietach i teraz We Dworze zauwazam cierpietnictwo, zgroze w oczach i strach przed nastepna godzina. Krotkie spanie na biurku nie pomaga. Grzebanie w necie nie daje ulgi. Woda nie gasi proagnienia. Resztki te ktore pracuje-cierpia- niosa ten krzyz kaca. Kaca trwajacego juz 2 tydzien. To jest tragedia.
Coz tam konce swiata. te proroctwa- kac gigant to jest dopiero zlo tego swiata. Co tam swiety Andrzej krzyzowany na ukosnym drzewcu- oni potomkowie wysp podejmuja proby walki ze zlem. Jak dobrze, ze juz piatek i mozna ugasic czyms perlistym w szklance! i tak do poniedzialku!