Tuesday, 16 June 2015

lewada do Rei i krwawa przygoda z wawrzynami


Lewady to kanaly irygacyjne na Maderze, sluzace transportowi wody deszczowej z gor polnocy na poludnie wyspy. Na Maderze znajduje sie ok 200 kanalow a calkowita dlugosc lewad to ok 2500 km. Lewady zostaly wybudowane w XVI wieku dla nawodnienia upraw owocow, trzciny cukrowej i bananowcow. 


Obok lewad znajduje sie sciezka, zapewniajaca spokojne spacerowanie i kontrole nad droznoscia kanalu. Lewady czasem wykuwane sa pod niewielkim katem, tak by woda swobodnie przeplywala. 


Rozne sa trudnosci sciezek przy lewadach. Tu przepasc tu wodda. Panie czasem jak tu przejsc?


 Czasem wodospad i woda leci na glowe. Chce sie to uwiecznic na filmie i jak sie kreci film to czasem rezyser upada i rodza sie z tego nieprzyjemnosci. Panie ratuj potem jest. Uwaga slisko i nie nalezy szarzowac. To naprawde pomaga- rozwaga! Ale to juz inna opowiesc. 
Wycieczka przeszla 11 km i szczesliwa z tego powodu. Trasa Levado do Rei 5,5 km w jedna strone. Jakie szczescie, ze niewielki kat nachylenia sciezek i tylko dwa wodospady w trakcie. Przesmykow tylko kilka i zwezen po kanalach dosc niewiele. Stromych urwisk moze z 3 km ale widoki i cisza wszechobezwladniajaca.


Gdy tak spacerujemy to glowe podnosimy czasem w gore. Tam Laurissilva, czyli las laurowy. Wielkie strzeliste drzewa, ktore jako liscie maja znana przyprawe. 


Liscie dlugie, krete i nie wolno ich zrywac. Wawrzyny sa pod opieka UNESCO od 1999 roku. Wawrzyny dzieki kondensacji wytwarzaja pare wodna, ktora przetwarza sie w wode slodka. Jedno drzewo srednio dziennie oddaje od 15 do 25 litrow wody.


Wawrzyny pochodza z trzeciorzedu i przetrwaly ostatnie zlodowacenie tylko na Maderze, Kanarach i Wyspach Zielonego Przyladka. 


wyspa najslynniejszego polskiego krola - geja Władysława Warneńczyka

Slow kilka o najslynniejszym krolu  geju - Polski i mieszkancu Madery



Kiedys w  Krakowie stowarzyszenie gejów i lesbijek chciało zorganizować przedstawienie teatralne „Gejowskie miłostki króla” w rocznicę urodzin króla Władysława Warneńczyka. Władze Krakowa nie zgodziły się. Mniejsza o powody tej decyzji oraz cały kontekst polityczny i obyczajowy tego zdarzenia. Chciałbym się tutaj zająć Władysławem Warneńczykiem i jego domniemanym homoseksualizmem. 


10 listopada 1444 roku doszło do bitwy pod Warną.  Dowodzący ciężką jazdą polsko-węgierską młody, dwudziestoletni król „o gorącym sercu”, Warnenczyk zginął na polu walki, podczas bitwy. Zresztą, jego śmierć i to, że nie odnaleziono ciała króla, przyczyniły się do wielu plotek i legend w ówczesnej Europie, która nie uwierzyła w śmierć polskiego króla. Uważano, że król cudownie ocalał. Przyczyniło się to także do zwłoki w koronacji jego następcy. Kazimierz Jagiellończyk został koronowany na króla Polski, dopiero trzy lata później. Czekano, że może zjawi się jeszcze w Polsce ocalony z pogromu Warneńczyk. 

Co do domniemanego homoseksualizmu Warneńczyka, to Długosz pisał: „(…) zbyt chuciom cielesnym podległy (…) nie porzucał wcale swych sprośnych i obrzydłych nałogów (…)”. To właśnie, według dziejopisarza, mogła być jedna z przyczyn porażki pod Warną. We fragmencie tym Długosz, być może sugeruje, że Warneńczyk był gejem. Tego jednak z całą pewnością stwierdzić nie można.

 Nie wiadomo, co miał na myśli kronikarz pisząc o „chuciach cielesnych” i „nałogach sprośnych” króla. Może nie chodziło mu wcale o mężczyzn-kochanków króla, może miał na myśli słabość Władysława do kobiet? To, że król nie prowadził idealnego żywota, nie może być przesłanką, że na pewno był gejem. Tylko Długosz wspomina o tych przywarach króla, jego „Kronika” nie może więc być tutaj dowodem.

 O tym, że Warneńczyk mógł być homoseksualistą wspomina w swych listach do papieża, także Cesarini, legat papieski, ale jego relacje nie brzmią zbyt wiarygodnie (pisze on, że noc poprzedzającą bitwę pod Warną, Władysław spędził z jakimś muzułmaninem). Jest to raczej mało prawdopodobne. Może relacje o domniemanych skłonnościach homoseksualnych króla spisano, aby wytłumaczyć klęskę z Turkami i porażkę chrześcijaństwa.

 Władca opętany przez szatana, sprzeniewierzył się chrześcijańskim zasadom i wywołał gniew boży, przegrał bitwę i sam stracił życie. Może takie jest wytłumaczenie zapisów Długosza? A może rzeczywiście był Warneńczyk gejem? Sprawa pozostaje otwarta…


Według portugalskiej legendy Warneńczyk przeżył i przez 20 lat mieszkał na Maderze. Miał trafić do Madalena do Mar, nadmorskiej posiadłości darowanej mu przez portugalskiego króla, położonej kilkanaście kilometrów na zachód od Funchal, Materialnym śladem jego pobytu jest być może obraz "Spotkanie św. Joachima ze św. Anną pod złotą bramą", na którym, jak do dziś wierzą mieszkańcy Madery, został przedstawiony wraz ze swoją portugalską żoną Anną. 

Władysław nie przyznawał się do swojego pochodzenia. Na wyspie był znany jako Henrique Alemao, rycerz św. Katarzyny na górze Synaj. Po wzniesionym przez niego domostwie i ufundowanej przez niego kaplicy nie zostało już nic. Wszelkie ślady zniszczyły zdarzające się na wyspie lawiny kamieni spadające z gór. 

O czasach Warneńczyka przypomina jedynie wielokrotnie przebudowywany dwór stojący obok obecnego kościoła w Madalena do Mar. Kiedyś należał do ostatniej dziedziczki posiadłości, dziś już miasteczka, spadkobierczyni rodu de Freitas. Zbudował go Joao Rodrigues de Freitas, który przybył na wyspę wraz z Henrykiem Alemao. 

 Dom rodu de Freitas z zatartym już herbem, otoczony zdziczałym gajem bananowym, Madera była wówczas odpowiednikiem "dzikich pól" Rzeczypospolitej, przystankiem dla wielkich żeglarzy, podróżników, czasem awanturników, gdzie można było nabrać sił i zaopatrzyć się w słodką wodę przed nowymi podróżami. To był dla Europejczyków koniec świata. I właśnie to mogło się podobać podróżującemu anonimowo, załamanemu klęską Władysławowi.

Legenda Warneńczyka przypomina też trochę późniejszą historię związaną z królem portugalskim Dom Sebastiao, który podobnie jak Władysław miał bardzo młodo zginąć w czasie bitwy z niewiernymi pod Alcácer--Quibir w 1578 r. Militarna klęska króla dała początek ludowemu podaniu, według którego Dom Sebastiao nie zginął i wróci, żeby uratować Portugalię przed dziejową katastrofą. Jeszcze w XVII w. pojawiali się w Portugalii pretendenci do tronu podający się za Dom Sebastiao. 

Warneńczyk także miał swoich sobowtórów. W 1452 r. za króla podawał się zdemaskowany w Międzyrzeczu Jan z Wilczyny. Władysława rozpoznano też podobno w pustelniku z Santiago de Compostela. Na najciekawszy ślad Władysława natrafiamy jednak w liście z 1472 r. Mikołaja Florisa, który przedstawiał się jako towarzysz podróży króla, napisanym z Lizbony do wielkiego mistrza krzyżackiego w Królewcu. Informował o pobycie polskiego króla na wyspach portugalskich. Pismo przechowywane w Królewcu przetrwało ostatnią wojnę, bo całe archiwum zdążono przewieźć do Getyngi. 

Według Leopolda Kielanowskiego to najważniejszy istniejący dokument, który daje właściwie pewność, że Władysław mieszkał na Maderze. Ale jak tam dotarł? W dziesięć lat po bitwie pod Warną, które mógł np. spędzić na pokucie w Ziemi Świętej, Władysław miał się pojawić na dworze Henryka Żeglarza, brata portugalskiego króla w Sagres, w Algarve. Król nadał mu ziemię na Maderze, co potwierdza dokument opatrzony datą 8 maja 1452 r., na którym widnieje już przydomek Alemao.

 Jak pisze w swojej monografii na temat Warneńczyka Leopold Kielanowski, przydomek Alemao (po portugalsku Niemiec), który tajemniczemu obcokrajowcowi nadał podobno sam Henryk Żeglarz, nie musiał koniecznie oznaczać przybysza z Niemiec. W ten sposób określano w średniowiecznej Portugalii każdego mieszkańca Europy przybywającego spoza Renu i Alp, także Polaków i Węgrów. W każdym razie, nie ma wątpliwości, że Henrique Alemao istniał naprawdę. Potwierdzają to także dokumenty przechowywane przez franciszkanów z Ponta Delgada na Azorach. 

Franciszkanie już w 1427 r. mieli swój klasztor na Maderze. Z Algarve, jak głosi legenda, Warneńczyk ruszył na wyspę. Dla ówczesnych mieszkańców Madery to postać niezwykle tajemnicza, bo ciesząca się przychylnością samego Henryka Żeglarza i kapitana Zarco. Henryk, albo domniemany Władysław, ożenił się z portugalską szlachcianką i miał z nią syna oraz córkę. 
Małżonkowie zostali sportretowani na przywoływanym już wcześniej obrazie autorstwa flamandzkiego malarza Herrimenta de Bles, który przez kilka lat mieszkał na Maderze. Mężczyzna z obrazu ma siwe, długie włosy, orli nos i mocny zarys czarnych brwi. Według ekspertyz historyków sztuki to nie są rysy portugalskie, ale twarz spotykana raczej w Europie Środkowej.Henrique Alemao spędził na Maderze 20 lat. 

Po latach na wyspę przybyli podobno polscy franciszkanie i rozpoznali w nim swojego władcę. Namawiali go do powrotu. Wezwał go nawet w tej sprawie Henryk Żeglarz. W czasie drogi powrotnej z Algarve żaglowiec, którym płynął Władysław-Alemao, rozbił się u stóp potężnego klifu Cabo Girao. 
Roztrzaskała go w czasie burzy spadająca skała. Przed śmiercią miał wyjawić żonie, że jest polskim królem, a ona powiedziała o tym ich synowi Zygmuntowi, który chciał nawet wybrać się do Polski.

 Pod naciskiem portugalskiego dworu zrezygnował jednak ze swoich zamiarów i - tak jak ojciec - zginął w czasie burzy na morzu. Szczątki Warneńczyka mogły spocząć w kruchcie kościoła w Madalena do Mar, choć nie ma na to dziś żadnych dowodów. Ze średniowiecznych nagrobków z Madalena do Mar zachowała się tylko jedna płyta nagrobna. Na jej powierzchni pozostały ślady gotyckiego liternictwa i trudnych do wyjaśnienia symboli heraldycznych. Niektórym historykom przypominają lilie andegaweńskiej korony. 

Źródło: internetPoczet królów i książąt polskich, P. Jasienica, Polska Jagiellonów, J. Długosz, Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego.
http://alehistoria.blox.pl/2008/10/WLADYSLAW-WARNENCZYK-GEJEM.html

9787 6d7e

Funchal, pomniki i smazenie sie w sloncu szczesliwej wyspy

Na pomniku Jao Goncalves Zarco 1390 - 1471- portugalski zeglarz i podroznik. Odkrywa Madery.
Jako zolnierz ksiecia Henryka Zeglarza, strzegl Algarve przed Muzulmanami. Uczestniczyl wyprawie, ktora przez przypadek odkryla Porto Santo a obok niej Madere. Przekonywal Henryka Zeglarza, by kraine wiecznej wiosny skolonizowac. Razem z Tristao Vaz Texeira i Bartolomeu Perestrelo dokonal tego czynu. Zarco jest patronem i zalozycielem Camara de Lobos czyli miejsce Churchila i wg. legendy w jaskini wilkow morskich znalazl uszatki a te juz wiecie do czego sie przyczynily.


Teraz o samym Funchal


Funchal jest stolicą Regionu Autonomicznego Madery, który jest niezależny politycznie i posiadającym odrębną administrację terytorium portugalskim. Prawa miejskie otrzymał 21 sierpnia 1508 roku. Jest największym ośrodkiem handlowym, turystycznym i kulturalnym całego archipelagu Madery. Mieszka w nim 120.000 mieszkańców (przy 250.000 wszystkich mieszkańców).

                           

Nazwa miasta pochodzi od kopru (po portugalsku funcho), który w znacznej ilości rośnie na wyspie, szczególnie w okolicach stolicy. Funchal leży na południowym wybrzeżu Madery, w pięknej zatoce otoczonej zielonymi wzgórzami i głębokimi dolinami. W centrum miasta przeważają aleje z budynkami z XVIII wieku. Nad portem góruje Palcio Sao Lorenco z XVI wieku. Miasto jest nazywane "małą Lizboną". Miasto tonie w kwiatach i bananach. 
Przez Funchal przepływają 3 rzeki. W 1803 roku wylały one i zatopiły całe miasto, zginęły 4.000 ludzi. Dziś rzeki płyną betonowymi kanałami i są prawie niewidoczne, ponieważ ukryte są za kratami porośniętymi pnączami szkarłatnych i purpurowych bugenwili.
Nadbrzeżna promenada Aveniada do Mar ma ponad dwa kilometry. Przy niej liczne restauracje na lądzie i na morzu. Tu mieszkańcy Madery i turyści witają nowy rok. Odbywa się z tej okazji tak wspaniały pokaz sztucznych ogni, że zapisano go w Księdze Guinnessa jako największy na świecie. Co roku władze wyspy przeznaczają milion dolarów na ten spektakl.
Wśród wielu zabytków najcenniejsza jest piętnastowieczna katedra Largo da Se. Jej wyposażenie to dar producentów i handlarzy win. Niezwykle wartościowe jest sklepienie wykonane z cedru maderiańskiego zdobione złotem i macicą perłową. Ściany pokryte azalejos. W katedrze tej modlili się Krzysztof Kolumb, Vasco da Gama, Ferdynand Magellan wypływający na swe odkrywcze wyprawy. Przed katedrą stoi pomnik Jana Pawła II, który odwiedził Maderę w 1991 roku. Na tutejszym stadionie opapiez dprawil msze, ktora zgromadzila nieprzejednane tlumy.  Madra to nie inaczej jak Ilha Madeira, czyli Zalesione Wyspy.

                                         
Turyści z naszego kraju znajdą na Maderze polskie ślady. Kilka zimowych miesięcy spędził tutaj marszałek Józef Piłsudski. Istnieje także  hipoteza, że Władysław Warneńczyk przeżył bitwę pod Warną i znalazł schronienie właśnie na Maderze.


                                    

Jeden z najciekawszych pomnikow w Funchal. Symbolizuje maderskiego czlowieka. Jego poswiecenie i praca. Niektorzy uwazaja, ze to zdjety z krzyza aniol.


1860 r. kilka miesięcy spędziła na Maderze cesarzowa Austrii Elżbieta - piękna "Sissi", lecząca się tu z gruźlicy i depresji, w jaką popadła na wiedeńskim dworze. W 1922 w Funchal na Maderze ostatnie miesiące swego życia spędził Karol I Habsburg, ostatni cesarz Austrii i król Węgier (został pochowany w tamtejszym kościele). 


Kazdy ma znajomego nazywa sie CR7, ktory swoja karierę rozpoczynał  Christiano Ronaldo. Najslynniejszy hojny Maderczyk. Pomnik budzi kontrowersje jako nieudany i brzydki. POmnik stoi na promenadzie portowej. 

Prosze anstwa to glowna uliczka Funchal, Santa Maria  z najbardziej kolorowymi drzwiami jakimi ciocia widziala. Szkoda tylko, ze to ulickza kawiarenkowa i wszedzie ludzi i nagabujacych kelnerow. 





Najpiekniejszy parkometr jaki widziala ciocia.









































Madera cala w wielkim skrocie czyli kapsulka ciocina



Jesli Madera to dobry samochod. Najlepiej 4 x 4, diesel i mocny. A tam, wcale niejakies amfibie jezdzace! Przeciez to polskie swojskie fiaty na kormoranach jezdzace. Drogi nowe, rowne. Trzeba uwazac na zakretach ze wzgledu na mijane autobusy. Samochody osobowe sa ale w zaniku. Tylko walczyc trzeba ze stromiznami ale kultura i sposob jazdy sa swietne. Kilka slow na koniec czyli Madera w pigulce. Wiem, ze juz mna rzygacie ale co ja na to poradze. Gdybyscie przestali wierzyc, ze ciocia juz nie powroci na ziemie i zawierzcie najswietszej panience by tak sie stalo. 
Ponizej krotko i na temat co ciocia widziala i gdzie bywala.


Matuchna pojawila sie juz w drugi dzien naszej wycieczki. Strzegla i chronila przed wypadkiem i zgubieniem sie. Figurka Matki Boskiej jak i sama Maria jest patronka Madery. Ribeira Brava znaczy Dzika Rzeka. Prawa miejskie od 1928 roku. Kościół z XVI wieku pod wezwaniem świętego Benedykta na centralnym placu. CZy sie zatrzymywac. Tak na ponche i owoce oraz na ( baczki) Coral- tutejszego piwa.


Ponta do Sol, czyli punk Slonca. Port i dziwna kilkupoziomowa budowla wchodzaca w morze. 
Jardim do Mar zatrzymujemy sie u chlopa, by za 6 euro nabyc dziwnych owocow. Przeplacilysmy ale czy to wazne). Niech sobie chlopina zeby kupi srodek na bol zebow.
Mała miejscowość położona na wysokim brzegu i na wzgórzu. Oddzielona od morza piękną promenadą. Do sąsiedniej miejscowości Paul do Mar jedzie się 2 km tunelem.


Ponta do Pargo to najbardziej na zachód wysunięty przylądek Madery jest pozbawiony roślinności. Na nim latarnia morska. Przepiękne widoki z placu przed latarnią i z położonego nieco niżej po lewej stronie.


Achadas da Cruz to juz klif 451 metrowy. Tam mozna sie udac w gore kolejka. Ale po co. Mozna spokjnie czas poswiecic na smazenie sie w sloncu.
Dalej od naszej przeleczy w Encumeada (1007 m n.p.m.) by w finale widziec Pico Ruivo (1.862 m n.p.m.). Z niego prowadzą ścieżki do innych szczytów mających też ponad 1.600 m n.p.m. Góry zatrzymują napływające z północy chmury, więc często nie można liczyć na zachwycające widoki.


Sao Vincente juz przez ciocie opisywane. Znajduje się tu Centrum Wulkanizmu, które przybliża wiedzę o powstaniu Ziemi i archipelagu Madery w wyniku eksplozji wulkanów. Znajduje się przy grotach Świętego Wincentego. 


Porto Moniz to nic trzeba sie kapac. Choc nikgo na kapielisku nie ma. Wieje szalenie a woda 18 stopni C. Instytucja Zony jako jedyna zdobyla sie na odwage i plywala w naturalnych basenach. Ludzie przystawali i ogladali glupkow. Baseny to wulkaniczne polki. Ocean wlewa sie na basen i czysci naturalne zbiorniki. 
Obok kapielisk miesci sie takze Oceanarium.


Santana to przede wszystkim folklor. Najwazniejsze sa male trojkatne domki, kryte strzecha. W nich sa warsztaty tkackie, przadnicze, rymarskie. Tam tez poczestunek coca da malaga i wino. Do tego kupa francuzow dziwujacych sie wszystkiemu. Domki nazywaja sie Casas de Colmos i sa pomalowane w jaskrawe kolory. Domki te ciagna sie wzdluz zadbanych domkow. Po drodze ciekawe miejsca to m. in. Canico, Camacha slynaca z wikliny i  Santa Cruz. 


Strefa comercial to jeden wielki sklep zza Funchal. Ksiazki nas witaja.Gdyby nie portugalski to ciocia zrobila by uzytek z euro.  Spozywka nalezyta, chemia i kosmetyki. Tak, co dzien po te jedzenie zajechalysmy. Ludzie sie dziwowali a my takie normalne zakupy przeciez robilysmy. Chlep, warzywa, owoce, wino, ktore jest pyszne i tanie. Eh.


Z Machico juz nie daleko do  Ponta de Sao Lourenzo. Tu bylysmy ok pol dnia a we wspomnianym Machico w gorze z pierwotny fort i tablica informujaca, ze tu zatrzymal sie odkrywca Madery Zarco. Machico to takze nasz ostatni przystanek przed wylotem z wyspy. Stamtad swietnie jest  obserwowac samoloty. Uwaga knajpa portowa i pyszne piwo za bezcen.


Slonce wysoko i przyjemnie swieci. Udajemy sie nowa droga zbudowan z funduszy europejskich na najwyzszy szczyt Madery Pico de Arieiro (1818 n n.p.m). jadac wyobrazamy sobie reklamy papieru toaletowego a raczej malego misia koale, ktory to z rozkosza posypuje na chmurkach. ma sie wrazenie, ze one nas zaraz utula takze do snu. Piekne gory, piekne podejscia i ladne szlaki.

Dolina Zakonnic. To znana przelecz w ktorej po najezdzie francuskich piratow schronily sie zakonnice zbiegle z pobliskiego klasztoru. Pieknie, cieplo i zaklete gdzies tam dawne opowiesci. Wszedzie jaszczurki i wszedobylskie chmury.

Wawoz i gory to takze cechy srodka wyspy. Wspomniane Boca Encumenada to wrazenie jedyne w swoim rodzaju. Ocean widziany tu jest w calej krasie.

To juz Sao Vincente i wejscie do jaskin. Tu juz przyjemnie chlodno.


Zimno cudowne leczy nasze poparzenia sloncem. Przeciez caly dzien nie bedziemy tam mieszkac, hej przygodo. Tylko co wybrac. Wszedzie tak jest blisko. Nad wode czy w gory. Tu jest wszystko w zasiegu reki.


Przed nami jedno z bardziej extremalnych przezyc czyli Antiga 101. To cos porownuje do lotniska czyli wszystko sie moze zdarzyc. Oczywiscie sa i nowe tunele czasm dochodzace do 2 km dlugosci.


Polnocna droga nadbrzezna czyli Antiga 101. Widzimy tutaj zamkniety tunel. Co to za jazda byla. Ano taka, ze juz droga zamknieta do ruchu. Po lewa wodospad, pod ktorym trzeba przejechac a po prawej przepasc. Rozpietosc to jakies 5 metrow. Do tego z gory sypia sie kamienie.
Dziekuje, skonczylam.

eh do czorta czyli 10 w skali Beaforta na replice Santa Marii w Funchal


Ciocia jak to ciocia snupie w tym komputrze i cos tam zawsze znajdzie.


Namowiona Instytucja Zony pomysl podchwycila i zamowila wielkie dwa bilety po Oceanie Atlantyckim, replika statku Krzysztofa Kolumba Santa Maria. 


Statek ten wchodzil w pierwsza wyprawe Kolumba do Indii w roku 1492 roku. Wlascicielem Santy Marii byl Juan de la Cosa. 
Santa Maria byla karaka, o dlugosci ok 21 metrow i byla okretem najwiekszych z pozostalych. Marynarzy na niej bylo 40. Poczatkowo okret nazywal sie Galicyjka czyli La Gallega.


Na czesc Galicii, gdzie zbudowano statek. 


Okret posiadal trzy maszty, statek moze i nie najszybszy ale swietnie przygotowany do przemierzania Atlantyku. 25 grudnia 1492 roku okret osiadl na mieliznie w poblizu Hispanioli.


 Odtad nie nadawala sie do dalszej ekspolatacji. Deski z okretu posluzyly do budowy osady La Navaid.


Do naszych czasow nie zachowaly sie zadne dokumenty o statku. Na swiecie istnieje kilka replik Santy Marii. Jeden stoi w Puszczykowie w Muzeum im. Arkadego Fiedlera. 


Nasza Sante Marie wybudowal Holender Robert Wijntje, pomiedzy czerwcem 1997 a lipcem 1998 w wiosce Camara de Lobos przy Funchal.


 Tu tez stoi w porcie i stad sa wycieczki. Okret pierwotnie wybudowany na Expo 98 w Lisbonie. Santa Maria co tysiace zadowolonych turystow. Discovery Chanel uzyla  Santy Marii w programie The quest for Columbus. 


Dziennie odbywaja sie dwa kursy statku. Rejs trwa 3 godziny. Najpierw silniki((( odpalone i wyplyniecie zdala portu. Potem cel to Cabo Girao by podziwiac wysokie klify. 


Podplyniecie w bezpieczna odleglosc. Piraci ze statku skacza pierwsi wybieraja odwaznych do skoku ze statku.


 Instytucja Zony a jakze skacze na nogi. Plywa z resztoma ludzmi. Potem hop na poklad. Wycierac sie, zdac relacje. Poczestunek ciastem coca de madeira, plus dwa kielichy wina. Wracamy do portu. 


Delfiny sie wylaczyly. Nie chcialy umilic ciocia drogi. Ciocia juz czerona jak rak siedziala w cieniu i podziwilaa hen dalekie otwarte wody, hen do hameryki.
Choc Santa Maria tylko raz rozwinela zagle. Za to widok wspanialy. 


Replika zaopatrzona w armaty, kopie, barek z dolnym pokladem z gablotkami i oltarzykiem swietnie sie spisywala i sprawiala, ze przez chwile byla ciocia gdzie indziej. 


Dechy skrzypai, spod nich wychodzi lepik, liny prawdziwe konopiane. Stary hamak, stara mapa, tylko ludzie jak to turysci smazacy sie na pokladzie nudni. Nic to.


Kolejna frajda za nami. I nie wazne, ze urzadzenia sa sprytnie ukryte pod pokladem a sternik dzielnie kreci kolem))). 


Zadne trojkatne zagle, gafle i srafle nie zastapia prostokatnych zagli zisajacych z rei. Krzyz czerwony napial sie podmuchem wiatru i przez chwile bylo cicho)) Tak to bylo to- to bylo 
10 w skali Beauforta - eh do czorta!!!