Reaching for the Moon to nie tylko piosenka Elli Fitzgerald ale takze cudowny film pod tym samym tutulem. Opowiada o losach i tragicznej milosci dwoch wielkich kobiet. Brazylijskiej archite Loty de Macedo Soares i amerykanskiej poetki Elizabeth Bishop. Rezyseria Bruno Barreto. Niemiceka produkcja z dofinansowaniem kinomatografii brazylijskiej. Stad ten pomysl. Ano dlatego, ze Loty plany urbanistyczne bylt wykorzystywane w calej brazylii a naczelnym jej dzielem byl park rekracyjny Flamengo Park w Rio de Janeiro.
Lota de Macedo Soares a prawdziwe nazwisko to Maria Carlota Costallat de Macedo Soares urodzona 16 marca 1910 w Paryzu. Zmarla 25 wrzesnia 1967 roku. Znana glownie z tego, ze byla kochanka Elisabeth Bishop, amerykanskiej poetki, zdobywczyni literackiej nagrody Pulitzera. O milosci dwoch kobiet wiemy z ksiazki Rare and Commonplace Flowers autorstwa Carmen Lucia de Oliveira.
Zwiazek Loty z Bishop trwal od 1951 roku az do samej smierci Loty w 1967 roku. Lota przezyla zalamanie nerwowe ale przed smiercia poleciala do Nowego Yorku do Elisabeth i tam dokonala zywota.
Na zdjeciu wyzej twarda Lota i jej dom, Samabaia, ktory dzielila z Elisabeth. Byl to takze jej podarek dla Ciasteczka jak nazywala pieszczotliwie Bishop. Lota z poprzednia partnerka, z ktora mieszkala obok Samabaia zaadoptowaly dziewczynke. Lota chciala by ja dziecko nazywalo- babcia)
.
Na podstawie ksiazki, rezyser Bruno Baretto nakrecil film, ktory jest wiernym odzwierciedleniem zycia obu kobiet. Milosci tak silnej, ze zwyciezy nawet alkoholizm i dzielenie sie jedna osoba.
Jak wiemy Elisabeth Bishop byla poetka. Nad tym sie nie rozwodze bo i nie umiem oceniac poezji. Za to co wiem byla Bishop byla alkoholiczka, ktora i tak przezyla Lote. Mowi sie o Bishop, ze nalezy do genialnej trojki, w historii angielskiej poezji - Emily Dickinson, Sylvia Plath i wlasnie Bishop.
Na marginesie dodam, ze wszystkie byly lesbijkami i mialy wieksze lub mniejsze problemy z alkoholem i glowa. tak jak ciocia -tylko ja przyznaje sie do poparcia w slowach wislawy Szymborskiej, ze od Absyntu zanik talyntu;-)
Film jest genialny. Poludniowa dusza kontra, angielski smutek. I ta pasja, ten zywiol. Bedziecie zniewoleni Brazylia i klimatami. Obiecuje Wam to.
Elisabeth Bishop 1911 - 1979, amerykanska poetka, tlumaczka, powiesciopisarka i niestety tez chimeryczna i humorzasta. Moze to wplyw jej matki, ktora byla chora psychicznie a ojciec Bishop zmarl wkrotce po jej urodzeniu. Debiut to North & South. W roku 1956 wspomniany Pulitzer za North&South - A Cold Spring.
Z tego tez tomiku prezentuje wiersz Elisabeth Bishop - Jedna Sztuka w przekladzie Stanislawa Baranczaka.
Jedna sztuka
przełożył Stanisław Barańczak
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie straty,
że kiedy się je traci - nie ma sprawy.
Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy
stracone szanse, upływ chwil, zgubione klucze.
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.
Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz -wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.
Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawy blask dawnych domów?
Dzisiaj blady cień, ukłucie w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.
Straciłem dwa najdroższe miasta - ba, dzierżawy ogromniejsze:
dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.
Nawet stracę Ciebie (ten gest, śmiech chropawy, który kocham), nie będzie w tym kłamstwa.
Tak, w sztuce tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.
Czy chce jeszcze cos dodac do milosci szalonej i tragicznej. Otoz tak - proponuje dwa filmy. Pierwszy to Before I go to sleep. W rolach glownych Colin Firth i Nicole Kidman. O kobiecie, ktora nie wie kim jest. A maz okazuje sie nie tym za kogo sie podaje i drugi film Gone girl z Benem Afleckiem jako strasznym mezem tez.
Mezowie graja cos przed swoimi zonami. Te nie sa dluzne. Miks dziwnych sytuacji z ktorych widz czasem widzi siebie. Malzenstwo rozbierane jest na kawalki. Instytucja dwoch osob nazwiazuje dziwna gre. Do tego wciagnieci sa i rodzina i przyjaciele. Zawiazuje sie dziwna relacja kata - ofiary co czyni dwa filmy tak niesamowite, ze ciocia siedzi i nie moze sie nadziwic, ze faktycznie mozna i tak robic. Dlaczego nie. Oklamujemy sie, scielimy scieme, czasem sie tolerujemy a czasem nie mozemy na siebie patrzec. Tylko po co od razu miewac romanse i zabic kochanka?
Kochani mozna i miec zrabana psychike i nasowa sie pytanie czy rezyser juz gdzies instytucje malzenstwa zbadal czy moze wiedziony przypadkami wyrazil swoje wlasne obserwacje.
Tak czy inaczej oba filmy sa, okreslane mianem ...zrytych. Do tego zdania i ja sie podpisuje. Jednak filmy te strasznie polecam i obiecuje, ze bedziecie siedziec troche zmieszani.
Taka prawda ekranu, prawda czasu.
A teraz to juz do slubu, czas mi pojsc)))