Thursday 6 March 2014

dzien kobiet w londku

Wszystkiego Najlepszego z Okazji Dnia Kobiet. Ciocia juz podryguje i  smaruje nogi na potancowke.
DZIEN KOBIET w Londynie
Wreszcie jest! Ten dzien- Wieczor kobiet! przezywam jak mrowka okupacje!
i przypominam teksty i melodie. Piluje uszy dzwiekami i ciesze sie na spotkanie z wielkimi ludzmi Londka!
Podczas koncertu jako pierwsza wystapi Kasia Nosowska


Potem Marysia Peszek


i na koniec Monika Brodka


Wiem, ze bedzie fajnie i ciesze sie sie ze slow Marii Peszek o alkoholu jak go lubi i kacu. Jaki to tworczy czas. Slowem wywiad 15 minutowy a ile w nim prawdy!



No to spadam juz... a i przedtem bedzie ciocia bawic na West Endzie i podziwiac prawdziwy teatr! a co widziala i przezyla to moze kiedy opisze!pa, padam tylko ciebie ...i tak dalej i tak dalej

beznamietny obraz sytuacji

Slow kilka o tym co by Londyn ( cale wyspy ciocinym zdaniem) zrobily na wypadek konfliktu zbrojnego!
Procz czego to co bylo w serialach nikt sie nie zajaknie o sytuacji w swiecie. BBC dopiero od kilku dni relacjonuje to co dzieje sie  na Ukrainie. Po znacznym widoku londynskiej gieldy widac, ze trzeba cos zrobic! Ale co? jesli oligarchowie - czytaj zlodzieje jak to sie mawia moga wycofac wplywy i nie daj bosze to zrobia?
Celnie przedstawia to Vadim Makarenko w tekscie Wojna widziana z Londynu, ktory ukazal sie  5 marca. 
A nie przepraszam jedna osoba poruszyla temat Ukrainy. Byl to sprzatacz w ciocinej firmie- uwazany przez innych jako przyglupa i niedostosowanego do zycia ze wzgledu na prace jaka robi i na liczne tatuaze!
Zreszta co maja tutejsze ludziska wiedziec jak wiadomosci sa skape i nie do konca obiektywne a po co sie trudzic i cos wiedziec wiecej o zyciu jak mozna na przyklad poogladac i szykowac sie do wyjazdu na Benidorm.

Wojna widziana z Londynu. Ukraina to tylko tabelka w Excelu

Vadim Makarenko 2014-03-05
  • Vadim Makarenko Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Ukraina jest na tyle daleko od Londynu, że ewentualna wojna o półwysep budzi wśród analityków w City podobne reakcje jak arabska wiosna na Bliskim Wschodzie. Znamy to uczucie.

Bankiet odbywał się w wystawnych Connaught Rooms przy Great Queen Street w samym sercu Londynu, pięć minut na piechotę od British Museum czy rynku w Covent Garden. Polish Economic Forum dobiegło końca. Dla jego organizatorów, czyli polskich studentów z prestiżowych brytyjskich uczelni, kolacja w sali balowej z wielkimi żyrandolami, winem i muzyką była idealną okazją, żeby poznać się z przyszłymi pracodawcami, czyli przedstawicielami największych polskich spółek, ale także firm doradczych i instytucji finansowych w City.

Kilka godzin wcześniej Władimir Putin uzyskał zgodę Rady Federacji na wprowadzenie wojsk na Ukrainę, a media na bieżąco informowały o tym, że żołnierze w nieoznakowanych mundurach zajmują lotniska i patrolują ulice największych miast na Krymie. Bankiet był okazją do rozmów przede wszystkim o tym, co ewentualna wojna Rosji z Ukrainą może oznaczać dla Polski.

Kijów jak Kair

Okazało się, że gdyby wybuchła, to nie różniłaby się zasadniczo od tego, co się działo na ulicach Kairu albo Damaszku. Nie chodzi mi o liczbę ofiar czy skalę zniszczeń, lecz o stopień oddalenia, poziom emocji i skróty myślowe, które taka ewentualność uruchamia w głowach obserwatorów z Londynu. - Cóż, krótkoterminowo polska gospodarka ucierpi, bo złoty osłabnie, inwestycje siądą, ale w dłuższej perspektywie polskie firmy zarobią na odbudowie Ukrainy - stwierdził z poważną twarzą analityk jednego z brytyjskich banków.

Po kilkuminutowym szoku przypomniałem sobie, że już gdzieś to słyszałem. "Kolejne polskie firmy zarobią przy odbudowie Iraku. Polimex Cekop podpisał kontrakt na dostawę 20 podstacji elektrycznych do Iraku" - poinformowały Wyborcza.pl i Radio TOK FM dokładnie dziesięć lat temu, w lutym 2004 r. - po inwazji na Irak w 2003 r.

Wojna w Excelu?

Ujęcie wojny w słupkach w Excelu jest rzeczą powszechną i nietrudną. Gorzej, gdy wojna może się zdarzyć tuż obok. Nagle wszystko się zmienia i okazuje się, że nie wybieramy już między dobrem a złem, lecz między mniejszym i większym złem. Jednak tam, na Wyspach, taki konflikt jest czymś mglistym i dalekim.

- Ukraina jest mała i ma poważne problemy gospodarcze, dlatego jako rynek i tak nie ma teraz znaczenia. Dużo ważniejsze jest to, co się będzie działo w Rosji. Pytanie, czy w przypadku wojny Kreml będzie w stanie oddzielić biznes od polityki - rozprawiał mój drugi rozmówca. "Biznes od polityki? Czy to możliwe, żeby w czasie ewentualnej wojny Rosji z Ukrainą zachodnie demokracje, które tak gorąco popierały opozycję w Kijowie, nadal sprzedawały Rosji czekoladki i broń?" - pytałem siebie.

Jak najbardziej. Minister spraw zagranicznych Francji oświadczył w poniedziałek, że jego kraj nie zamierza wstrzymywać dostaw śmigłowców wojskowych do Rosji. A doradca brytyjskiego rządu zalecił "nie wspierać w obecnej chwili sankcji handlowych (...) ani nie zamykać londyńskiego centrum finansowego dla Rosjan". Londyn potrafi oddzielić biznes od polityki. Na tamtejszej giełdzie jest notowanych 30 spółek z Rosji o łącznej kapitalizacji 454,3 mld dol. na koniec stycznia. Są wśród nich tacy giganci, jak Sbierbank (bankowość), Rosnieft (ropa) czy Megafon (sieć komórkowa). Ostatnia oferta publiczna rosyjskiej firmy odbyła się w Londynie w zeszłym tygodniu. Sieć hipermarketów Lenta pozyskała 925 mln dol. i dała zarobić takim bankom, jak JP Morgan, Credit Suisse, UBS oraz Deutsche Bank, mającym siedziby w City.

Jeśli nie widzisz wykresu, znajdziesz go pod tym linkiem.

"Wspaniała izolacja" w nowym wydaniu? Być może, w końcu z Wysp wszystkie wojny wydają się odległe. A może siedem dekad pokoju po prostu zmieniło nam mózgi? Tak bardzo, że opowieści dziadków straciły ostrość, podobnie jak strach przed wojną, który oni będą nosili w sobie do końca życia. To też możliwe.

- Pomagając Ukraińcom, Polska może poluzować przepisy wizowe, bo teraz oni, zdaje się, co trzy miesiące muszą jeździć do siebie, żeby móc przebywać u was - zasugerował trzeci rozmówca.

- A co to da? - zapytałem.

- Ułatwi im życie - usłyszałem. Wtedy wyraziłem przypuszczenie, że w przypadku wojny granice i tak będą zamknięte, więc nawet liberalna polityka wizowa na niewiele się zda.

- Ach, tak. Racja - zgodził się ekspert.

Wasze listy
- Nie mogę zgodzić się z beznamiętnym obrazem sytuacji na Ukrainie malowanym w brytyjskich mediach i w naturalny sposób adaptowanym przez większość społeczeństwa - pisze Michał T. Leszczyński, koordynator tegorocznego Polish Economic Forum. Pochodzę z małej miejscowości na południu Polski liczącej 18 tys. mieszkańców i wyjazd na studia na London School of Economics w wieku 19 lat był dla mnie ogromnym szokiem kulturowym: sposób prowadzenia debaty publicznej, rozłożenie akcentów wrażliwości społecznej czy sam język, którym opisywany był świat dookoła mnie - wszystko to ogromnie różniło się od znanych mi dobrze realiów polskich.
Typowo brytyjskie wyważenie, stonowanie oraz ostrożność mają bardzo wiele dobrych skutków, na przykład sprawiają, że dyskurs jest bardziej merytoryczny i wyklucza argumentum ad personam.
W tej efektywnej i sprawnie działającej strukturze językowej bardzo łatwo jednak zapomnieć o tym, że pod przekazem kryją się prawdziwe emocje, marzenia, dążenia i dramaty. Moja słowiańska dusza najzwyczajniej nie może się zgodzić więc z beznamiętnym obrazem sytuacji na Ukrainie malowanym w brytyjskich mediach i w naturalny sposób adaptowanym przez większość społeczeństwa. W tym przypadku najlepsza praktyka stronienia w dziennikarstwie od normatywnych stwierdzeń zbiera też negatywne owoce.
Dramatyczne wydarzenia na Ukrainie to temat bardzo bliski sercom studentów polskich - śledzimy go z zapartym tchem i dyskutujemy nad nim. Dla mnie ma on również osobisty wydźwięk, gdyż rodzina od strony mojego ojca pochodzi z ziem obecnej Ukrainy, więc wrażliwość kulturowa tego obszaru jest częścią mojego DNA.
Dlatego też jako punkt kulminacyjny przemowy otwierającej Forum bardzo jasno podkreśliłem, że na wszystko, co jest przedmiotem dyskusji na Forum, powinniśmy spojrzeć z perspektywy ukraińskiej (wyzwania ekonomiczne versus widmo wojny), dzięki czemu zrozumiemy, jak bardzo nasi przyjaciele za wschodnią granicą potrzebują naszego wsparcia (dodam w nawiasie, że Jacek Rostowski wszedł na scenę, aby wygłosić swoje przemówienie materialne później również z uwagi na żywe przejęcie tematem Ukrainy).
Mam nadzieję, że udało się nam jako organizatorom odcisnąć piętno na sercach naszych delegatów, jednak ostatecznie każdy odpowiada za swoje własne sumienie. 

Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15573988,Beznamietny_obraz_sytuacji_na_Ukrainie_w_brytyjskich.html#ixzz2vBmN6xCu