W ostatniej Godzinie prawdy, programie Michala Olszanskiego z radiowej Trojki, wystepowal Kaziemierz Piechowski. Uciekinier z obozu w Oswiecimiu. Byl on jednym z 300 osobom, ktorym udalo sie zbiec Niemcom zywym. Wszystkich prob ucieczek naliczono 700. Jednak, tym ktorym sie nie udalo czekaly tortury. kazimierz Piechowski uciekl wraz ze swoimi kolegami - wspolwiezniami ale nie obylo sie takze bez kar dla straznikow. Wszyscy zostalo wyslani na front wschodni.
Tu nadana audycja z PR III o Kazimierzu Piechowskim http://www.polskieradio.pl/9/1363/Artykul/1341909,Uciekinier-z-Auschwitz-swoj-plan-oparlem-na-glupocie.
Ucieczka Kazimierza Piechowskiego zainspirowala takze wspolczesna mloda piosenkarke angielska o polskich korzeniach Katy Carr. Wykonuje ona piosenke pt. Kommander`s Car. Utwor ten jest ilustracja do krotkiego filmu pod tym samym tytulem.
To juz tekst pochodzacy z portalu Bellum
Więzień numer 918
Do obozu w Oświęcimiu Kazimierz Piechowski trafił ponieważ podczas Kampanii wrześniowej działał jako harcerz. Po kapitulacji w wojnie obronnej 1939 roku miał plan żeby przedostać się najpierw na Węgry, a później do Francji, jednak został złapany i osadzony w obozie wraz z innymi harcerzami. Był więźniem o numerze 918. W obozie wykonywał prace w komandach zajmujących się między innymi usuwaniem zwłok zabitych w egzekucjach więźniów, była to praca ciężka i wyniszczająca fizycznie oraz psychicznie, wykonywana na powietrzu w ciężkich warunkach, w zimie na mrozie, w lecie w skwarze.
Piechowski coraz bardziej podupadał na duchu i zdrowiu i zapewne gdyby los nie przyszedł mu z pomocą umarłby z wycieńczenia, ale któregoś dnia został przeniesiony do komanda pracującego pod dachem. Pracował w magazynach zaopatrujących oddziały SS. Magazyn był po za obozem głównym po drugiej stronie ulicy. Praca ta zwiększała szanse na przeżycie, przetrwanie tych najcięższych chwil. Nowe perspektywy okazały się jednak jeszcze bardziej obiecujące. Wraz ze swoim przyjacielem Ukraińcem Gienkiem Benderą zaczął planować ucieczkę. To Bendera zaraził go tym pomysłem. Pracował w warsztacie samochodowym i z tego względu mógł zapewnić samochód potrzebny do ucieczki.
Plan doskonały
Od tego momentu Piechowski każdą wolną chwilę przeznaczał na planowaniu i zastanawianiu się czy ucieczka jest możliwa. Oprócz transportu konieczny był oczywiście także ubiór. Szczęśliwym trafem przyszły uciekinier natrafił na pomieszczenie w, którym składowano mundury SS. Przyjaciele obmyślili również drogę którą dostaną się do budynku. Mianowicie przez właz bunkra w, którym składowano koks. Prawie wszystkie zagadki zostały rozwikłane, pozostał tylko jeszcze jeden, ale najbardziej moralnie dotkliwy problem. Za każdą ucieczkę z bloku lub z miejsca przymusowej pracy strażnicy rozstrzeliwali 10 osób.
Pewnej nocy przy rozmyślaniu jak pokonać ostatnią przeszkodę w planowaniu ucieczki Kazimierz wpadł na genialny pomysł. Obmyślił, że wyjdą za bramę z napisem “Arbeit macht frei” jako fałszywe, nieistniejącym komando, dzięki temu nie zostaną zabici, ani więźniowie z bloku więziennego, ani z komanda w, którym pracowali uciekinierzy.Najmniejsze komando jakie przechodziło przez bramę główną mogło liczyć cztery osoby. Znaczyło to, że do planu trzeba dokooptować jeszcze dwóch zaufanych więźniów. Udało im się zwerbować księdza Józefa Lemparta, który pracował razem z Benderą.
Piechowski namówił Staszka Jastera, także harcerza. Czwórka z fałszywego komanda została skompletowana. Jedynym dniem w jaki można był uciec była sobota, dlatego, że w ten dzień pracowano do godziny 12.00 i komando wracało do obozu, a esesmani do swoich domów.
20 czerwca 1942 r. - dzień ucieczki
Nastało południe, fałszywe komando zbiera się do wydostania się z obozu wewnętrznego, przez bramę z osławionym napisem “Praca czyni wolnym” O ironio, dzisiaj to polscy więźniowie mieli zakpić sobie z niemieckich zbrodniarzy i wyjść dzięki udawanej pracy. Jeszcze ostania odprawa na strychu bloku będącego w budowie. Sprawdzenie czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, krótka modlitwa, słowa otuchy, że ?na pewno się uda? i ruszają. Ciągnąc duży ręczny wózek gramolili się w stronę bramy głównej. Każde komando jest w księdze, którą dysponują strażnicy na bramy, z tego względu istniało niebezpieczeństwo, że te fałszywe zostanie zdemaskowane już przy próbie wyjścia przez bramę.
Mocno wierzyli w to, że esesman nie zajrzy do księgi, i tak właśnie było! Pierwsza przeszkoda pokonana. Ciągnąc wózek spokojnie alejką przedostali się do warsztatu w, którym czekał już zatankowany wcześniej do pełna przez Gienka Benderę samochód. Garaż otworzyli dorobionym kluczem. Następnym zadaniem była konieczność otwarcia klapy do bunkra, co nie bez trudności, ale się udało. Cała czwórka zeskoczyła na dół. Podziemiem dostali się do budynku w, którym ? na drugim piętrze - znajdował się Bekleidungskammer - pomieszczenie z ubraniami. Drzwi do pokoju z wywarzyli przygotowanym w piwnicy łomem. Uciekinierzy dobrali dokładnie całe oporządzenie, nie zapominając oczywiście o broni i amunicji.
W mundurach i pełnym uzbrojeniu uciekinierzy schodzą teraz na rampę samochodową, i w tym momencie zanim wyszli na zewnątrz usłyszeli warkot silnika samochodu. Przyjechali Niemcy. Przyjaciele przez chwilę zastanawiali się, czy wejdą do środka. Jeśli tak, to obmyślili naprędce plan jak ich rozbroić. Szczęśliwie, jednak samochód odjechał, i znów los przyszedł z pomocą!
Po tym jak samochód z prawdziwymi esesmanami odjechał Gienek ruszył po samochód, nadal w pasiastym stroju. Z oddali całą sytuację obserwował żołnierz na wieżyczce strażniczej z CKM-em dlatego trzeba było sprawiać pozory autentycznej sytuacji.Kazek stał już przed budynkiem w niemieckim mundurze i kazał gestem Gienkowi ruszać do budynku. Ten chwile później wyszedł stamtąd już jako niemiecki żołnierz. Cała czwórka wyjechała z placu i ruszyła w stronę ostatecznej granicy obozu, na Wadowice.
Czekał ich jeszcze jeden krok ku wolności, ostatni szlaban, który był ostateczną granicą. W drodze do niej mijali esesmanów, którzy wykonywali nazistowskie pozdrowienie, to tylko utwierdzało ich w przekonaniu, że wszystko idzie w jak najlepszym porządku i dodawało pewności, że wyglądają wiarygodnie. Zobaczyli jednak szlaban żołnierzami, którzy nie podnosili zapory, są coraz bliżej, a oni zapory nadal nie podnoszą! Kazka ogarnął chwilowy paraliżujący strach, jednak, w odpowiednim momencie opanował nerwy i wykazał prawdziwym geniuszem. Po dojechaniu do żołnierzy wysunął się z samochodu, na tyle aby szeregowy żołnierz widział stopień oficerski na mundurze i z gniewem w głosie wykrzyczał po niemiecku “Do jasnej cholery śpisz dupku?! Otwieraj ten szlaban bo ja ciebie obudzę!” Esesman podskoczył, szlaban poszedł w górę i ruszyli ku wolności!
Pościg i wolność
Za każdym razem kiedy miała miejsce ucieczka, do akcji wkraczały specjalne oddziały z psami. Jeszcze tego samego dnia komendanci Auschwitz rozesłali wiadomości zawierające rysopisy uciekinierów i podstawowe dane z poleceniem, aby Gestapo, Kripo i niemiecka straż graniczna wszczęły poszukiwania na Terenie Generalnego Gubernatorstwa. Zuchwała ucieczka dodał pozostałym więźniom siły, rozniosła się z ust do ust bardzo szybko. Był to najodważniejsza ucieczka jakiej dokonano z niemieckiego obozu koncentracyjnego.
Dalsze życie
Osobą, która został ukarana za ucieczkę był kapo Kurt Pachala. Zmarł śmiercią głodową osadzony w bunkrze w styczniu 1943 roku.Podczas ucieczki zepsuł się samochód, którym jechali, resztę drogi musieli pokonać pieszo. Niemcy cały czas byli tuż za czwórką uciekinierów. Po drodze zachorował Józek Lempart i trzeba było go zostawić na plebani u księdza spotkanego po drodze. Staszek Jaster wrócił do Warszawy, skąd pochodził. Gienek i Kazek postanowili ukryć się na Ukrainie, jednak okazało się, że miejscowa ludność nie jest przyjaźnie nastawiona do Polaków, zdecydowali więc ukryć się u znajomych we wsi Lasek pod Kielcami, tam obaj dostali fałszywe papiery i nową tożsamość.
Kazimierz Piechowski skontaktował się z partyzantką Armii Krajowej i walcząc w jej szeregach spędził czas do końca wojny. Po wojnie zamieszkał na Pomorzu, jednak po jakimś czasie został zatrzymany przez UB. Jako nieujawniony żołnierz AK oraz posiadacz nielegalnej broni (nota bene podrzuconej przez agentów UB) został skazany na 10 lat więzienia. Tym razem został uwięziony przez komunistów.
Po wyjściu z więzienia pracował w Stoczni Gdańskiej. Za odłożone pieniądze kupił kawałek ziemi pod Gdańskiem. Po przemianie ustrojowej w 1989 roku ziemia bardzo znacznie zyskała na wartości, na tyle, że pan Kazimierz może po dziś dzień realizować swoje marzenia i wielkie pasje. Zaczął wreszcie żyć pełnią życia po skończeniu 70 lat. Wspólnie z żoną podróże po całym świecie, nadrabiał stracony czas. Zwiedził już ponad 50 krajów i był na wszystkich kontynentach.
Pan Kazimierz sam o sobie mówi: “Całe życie uciekałem. Przez całe swoje życie ciągle uciekałem. Podczas wojny uciekałem przed Niemcami, w Auschwitz kilka razy uciekłem przed śmiercią, po wojnie uciekałem przed czerwonymi, teraz uciekam w świat żeby nie stetryczeć “
Nie tylko chcialabym wspomniec o brawurowej ucieczce Kazmierza Piechockiego ale chyba najbardziej spektakularna prace i krecia robote wykonal Rormistrz Witold Pilecki w 1943 roku. On to dal sie speckalnie zlapac i wywiesc do Auschwitz. tam tez przez niemal trzy lata slac raporty i organizowac konspiracje. Rotmistrz Pilecki uciekl z obozu wraz z dwoma jeszcze wspolwiezniami. Witold Pilecki jest nazywany najmezniejszym z meznych bo dokonal niemozliwego.
Przy okazji obchodow 70 - lecia wyzwolenia w obozach Oswiecim i Brzezince, organizatorzy zapomnieli o corkach rotmistrza Pileckiego. Zaslaniajac sie tym, ze gosci nie mozna ot tak sobie zapraszac wedle wlasnej woli. Really- ciocia sie pyta?
Równo 70 lat temu w przypadające wówczas Święta Wielkanocne Pileckiemu oraz dwójce jego towarzyszy - Janowi Redzejowi i Edwardowi Ciesielskiemu - udaje się uciec z Auschwitz. Pilecki do obozu trafił w jesienią 1940 roku. Do swojego pomysłu przeniknięcia do obozu musiał gorliwie przekonywać dowództwo, które uznało cały plan za zbyt ryzykowny. Pilecki dał się złapać o świcie 19 września 1940 roku na warszawskim Żoliborzu w ulicznej łapance w okolicach alei Wojska Polskiego 40. Była to dopiero druga tak duża łapanka - tego dnia aresztowano blisko 1140 mieszkańców Warszawy. Był też wśród nich Władysław Bartoszewski.
Przygotowania do aresztowania trwały jednak dużo wcześniej - rotmistrz Pilecki nie mógł pójść do obozu pod prawdziwym nazwiskiem, by nie naprowadzić Niemców na ślad swoich współtowarzyszy z podziemia oraz najbliższej rodziny. Pomógł mu przypadek - w suterenie, której mieszkał znalazł kenkartę porucznika rezerwy Tomasza Serafińskiego, który najwidoczniej zapomniał jej zabrać podczas wyprowadzki. Wystarczyło tylko umiejętnie wymienić zdjęcie, by zyskać nową tożsamość.
"Ty musisz być kompletnym durniem!"
W obozie Pilecki-Serafiński miał nie tylko zbierać informacje o obozowych realiach i raportować je dowództwu, jego zadaniem było też organizowanie konspiracji oraz samopomocy wśród więźniów.Rotmistrz krótko spisze we wspomnieniach swoje obowiązki: "podtrzymywać kolegów na duchu przez dostarczanie i rozpowszechnianie wiadomości z zewnątrz, organizować w miarę możliwości dożywianie i rozdzielać bieliznę wśród zorganizowanych, przekazywać wiadomości na zewnątrz, oraz jako uwieńczenie wszystkiego przygotowywać oddziały własne do opanowania obozu, gdy nadejdzie nakaz chwili w postaci rozkazu zrzucenia tu broni lub desantu".
Przed jednym ze współwięźniów, podporucznikiem Konstantym Piekarskim, Pilecki przyznaje się do prawdziwego nazwiska i swojej misji. Piekarski zapisał swoją reakcję na rewelacje Pileckiego w swojej książce "Umykając piekłu":
"Ty musisz być kompletnym durniem! Kto, przy pełnej władzy umysłowej, zrobiłby coś podobnego? I jak to zrobiłeś? Nie mów mi, że poprosiłeś Gestapo, żeby było łaskawe wysłać cię na parę lat do Auschwitz! (...) Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ty jesteś albo niezwykłym bohaterem, albo wielkim głupcem"
podporucznik Konstanty Piekarski
"Ty musisz być kompletnym durniem! Kto, przy pełnej władzy umysłowej, zrobiłby coś podobnego? I jak to zrobiłeś? Nie mów mi, że poprosiłeś Gestapo, żeby było łaskawe wysłać cię na parę lat do Auschwitz! (...) Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ty jesteś albo niezwykłym bohaterem, albo wielkim głupcem".
Pilecki rozpoczął tworzenie obozowego ruchu oporu w Auschwitz, który nazwano: Związek Organizacji Wojskowej. Jego raporty przy pomocy Komendy Głównej ZWZ-AK trafiały do aliantów na Zachód. Były to jedne z pierwszych relacji "bezpośredniego świadka", które szczegółowo opisywały przemysłowe okrucieństwo i zezwierzęcenie hitlerowców. W śmiałych planach Pileckiego było także wywołanie w obozie powstania, a ten zbrojny buntu wobec oprawców miał być wsparty z zewnątrz działaniami partyzantów. Tych śmiałych planów jednak KG ZWZ-AK nigdy nie wprowadzi w życie.
Pilecki decyduje się na ucieczkę z Auschwitz pod wpływem coraz liczniejszych aresztowań wśród członków obozowego ruchu oporu. Choć Niemcy nigdy nie wpadli na jego trop, ryzyko wsypy stawało się coraz większe. Uciekają we trzech podczas nocnej zmiany z oświęcimskiej piekarni, która znajdowała się poza drutami obozu.
Ucieczka z Auschwitz
Pilecki wspominał pierwsze chwile ucieczki: "Dokonywaliśmy wyczynów, rekordów szybkości wbiegania na strome ściany wąwozów, spadania na łeb gdzieś w dół. Parę niezwykłych zbiegów okoliczności mieliśmy i z przemarszem przez most kolejowy, i z kluczem pasującym do przycumowanej łodzi. Przed wschodem słońca z odległości kilkuset kroków uderzył w nas swym aromatem i śpiewem ptaków las. Tu wreszcie czuliśmy się jak w domu. Las zakrył nas od wrogów, a mech tłumił nasze kroki".
Uciekają przez Tyniec, Wieliczkę, Bochnię, Nowy Wiśnicz. Niedaleko niezamieszkanej leśniczówki w Puszczy Niepołomickiej Pilecki zostaje niegroźnie postrzelony przez niemieckiego żołnierza. W samym Nowym Wiśniczu dochodzi do niezwykłego całkowicie przypadkowego spotkania. Pilecki poznaje prawdziwego Tomasza Serafińskiego, którego tożsamością posługiwał się przez ostatnie dwa i pół roku. Prawdziwy Serafiński jest zastępcą komendanta lokalnego oddziału AK, nie do końca jednak uciekinierzy zyskują ich zaufanie, mogą być przecież niemieckimi agentami, prowokatorami udającymi więźniów z Auschwitz. Pilecki postanawia przedostać się do Warszawy. Tam jeszcze raz przedstawia pomysł ataku na obóz, który jednak po gruntownej analizie okazuje się zbyt śmiałym, o nikłych szansach powodzenia.
W stolicy Pilecki za swe zasługi zostaje awansowany na porucznika, przybiera też nową konspiracyjną tożsamość - zostaje Romanem Jezierskim. Bierze udział w Powstaniu Warszawskim, a po jego upadku trafia do oflagu w Murnau, skąd po uwolnieniu przez aliantów przedostaje się do Włoch do II Korpusu gen. Andersa. Po zakończeniu wojny, już w grudniu 1945 roku, wraca do Polski, wciąż używając konspiracyjnego nazwiska.
Bierut nie skorzystał z prawa łaski
Raptem pół roku później dostaje od Andersa rozkaz ucieczki na Zachód, ponieważ komunistyczne siły bezpieczeństwa są już na jego tropie. Pilecki jednak nie wyjeżdża z powodu rodziny, uciekać nie chce jego żona z dwójką dzieci. Zostaje aresztowany rok później 8 maja 1947 roku i osadzony w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej. 15 marca 1948 roku sąd wydał wyrok śmierci za zdradę narodu, działalność szpiegowską oraz "nienawiść do Polski Ludowej i reform społecznych". Prokuratorem oskarżającym był mjr Czesław Łapiński (przed wojną zdał ledwie kilka egzaminów, nie ukończywszy studiów prawniczych), zaś na czele składu sędziowskiego stał ppłk Jan Hryckowian - obaj wcześniej, jako oficerowie służyli w Armii Krajowej. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, nie pomógł Pileckiemu także Józef Cyrankiewicz (również więzień Auschwitz oraz członek obozowego ruchu oporu). Wyrok wykonano (strzał w tył głowy) 28 maja 1948 roku o godzinie 21.30.
Marco Patricelli, autor barwnej, najnowszej biografii Pileckiego, napisał o rotmistrzu, iż jest bohaterem naszych czasów, niestety praktycznie nieznanym poza Polską, choć powinien, bo przecież "Witold Pilecki jest bohaterem Europy i ludzkości, może symbolizować walkę z totalitaryzmem pod każdą szerokością geograficzną".
Specjalnie dla WP.PL Marta Tychmanowicz
Źródła: Marco Patricelli „Ochotnik. O rotmistrzu Witoldzie Pileckim” (Kraków 2011); Jan Wiesław Wysocki „Rotmistrz Witold Pilecki 1901-1948” (Warszawa 2009); Jacek Pawłowicz „Rotmistrz Witold Pilecki 1901–1948” (Warszawa 2008)
Trzecia postacia, ktora dokonala niemozliwego byl Jan karski. Pomimo, ze nie byl w Oswiecimiu ale dwukrotnie przedostal sie do getta warszawskiego i stamtad slal na swiat poruszajace notki dotyczace zaglady Zydow. Tekst pochodzi z wikipedii
Jan Karski, właściwie Jan Romuald Kozielewski, pseudonim Witold (ur. 24 kwietnia 1914[1][a][2][3][4]w Łodzi, zm. 13 lipca 2000 w Waszyngtonie[5]) – obywatel Polski i Stanów Zjednoczonych, honorowy obywatel Izraela, prawnik i dyplomata, historyk, wykładowca akademicki i profesor Uniwersytetu Georgetown[6]. Sekretarz dyrektora Biura Personalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych[7]. Kurier i emisariusz władz Polskiego Państwa Podziemnego w stopniu porucznika[8], świadek Holokaustu. Za swoją działalność został odznaczony najwyższymi odznaczeniami państwowymi – polskim Orderem Orła Białego i amerykańskim Medalem Wolności[9]. Uhonorowany przez Yad Vashem tytułem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, honorowy obywatel państwa Izrael.
Bratem Jana Karskiego był Marian Kozielewski (1897–1964), komendant Policji Państwowej Warszawy, pierwszy komendant policji granatowej w Warszawie, później organizator i pierwszy komendant głównyPaństwowego Korpusu Bezpieczeństwa w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego.
Jan Karski był kurierem i emisariuszem politycznym. W podziemiu znany był pod pseudonimem „Witold”. Używał także innych: „Piasecki”, „Kwaśniewski”, „Znamierowski”, „Kruszewski”, „Kucharski”. Namówiony przez przywódców podziemia żydowskiego dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, a następnie, w przebraniu strażnika ukraińskiego, wszedł na teren obozu, z którego Niemcy transportowali Żydów na śmierć. Początkowo zidentyfikował to miejsce jako obóz zagłady w Bełżcu – później okazało się, że widział obóz tranzytowy w Izbicy Lubelskiej[12].
Swoje raporty Karski spisywał razem z bratem Marianem Kozielewskim, przedwojennym oficerem polskiej policji oraz pierwszym komendantem granatowej policji w Warszawie, który podczas okupacji był komendantem Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. Fakt ten odnotowany jest we wstępie Raportu pt. „Dane osobiste sprawozdawcy”, w którym brat Marian występuje pod pseudonimem „Konrad”[13]. Pierwszy raport powstał w końcu grudnia 1939 roku z polecenia kierownictwa Polskiego Państwa Podziemnego. Dotyczył losów społeczności żydowskiej pod dwiema okupacjami – niemiecką i sowiecką. Raport ten za pośrednictwem chargé d’affaires Dawidowicza w pierwszych dniach stycznia 1940 roku otrzymał Rząd RP na uchodźstwie rezydujący wówczas we francuskim mieście Angers. Drugi raport przygotowany został dla aliantów oraz polskiego rządu na zachodzie na przełomie lat 1941-1942[14].
Latem 1942 roku Cyryl Ratajski, Delegat Rządu na Kraj, powierzył mu misję do premiera, generałaWładysława Sikorskiego, a także do swoich przedstawicieli w Londynie: przywódców PPS, Stronnictwa Narodowego, Stronnictwa Pracy i Stronnictwa Ludowego.
Jesienią 1942 roku wyprawił się do Wielkiej Brytanii z najważniejszą misją swojego życia, podczas której jako naoczny świadek zdał m.in. relację o eksterminacji Żydów. Przekazał także informacje o strukturze, organizacji i funkcjonowaniu Państwa Podziemnego w okupowanej Polsce. Rząd generała Sikorskiego postanowił „Raport Karskiego”, a także raporty od przywódców stronnictw politycznych przekazać z prośbą o pomoc rządom Anglii i USA. Uważa się, że na podstawie dokumentów przywiezionych przez Karskiego w postaci mikrofilmów i potwierdzonych jego świadectwem, ówczesny minister spraw zagranicznych w rządzie RP w Londynie Edward Raczyński przygotował i 10 grudnia 1942 przedstawił aliantom szczegółowy raport o holokauście[b].
W lipcu 1943 roku Karski został przyjęty przez Franklina Delano Roosevelta, prezydenta USA. Polski wysłannik przekazał przedstawicielom najwyższych władz alianckich postulaty przywódców żydowskich o ratunek dla Żydów. Proponował wystosowanie ultimatum wielkich mocarstw wobec Niemiec, że jeżeli nie zaprzestaną mordu na Żydach, zbombardowane zostaną ich miasta. Innym rozwiązaniem byłoby bombardowanie linii kolejowych do obozów zagłady lub dostarczanie broni pieniędzy oraz paszportów partyzantom i uciekającym przez zagładą Żydom. Podczas tego spotkania w pewnym momencie prezydent Roosevelt przerwał raport polskiego emisariusza na temat Żydów i powiedział: „...Policzymy się z Niemcami po wojnie. Panie Karski, proszę mnie ewentualnie wyprowadzić z błędu, ale czy Polska jest krajem rolniczym? Czy nie potrzebujecie koni do uprawy waszej ziemi?”[15].
Jan Karski w Ameryce spotkał się z wieloma wybitnymi osobistościami, takimi jak Felix Frankfurter, Cordell Hull, William Joseph Donovan, Samuel Stritch czy Stephen Wise. Przedstawiał swój „raport” wszędzie, gdzie udało mu się dotrzeć – politykom, biskupom, przedstawicielom mediów i przemysłu filmowego z Hollywood oraz artystom. Wyuczył się go na pamięć i streścił w 18 minutach, tak aby nie „nudzić” słuchaczy. Jednak nigdzie nie znalazł zainteresowania tragedią narodu żydowskiego. Wiele osób, z którymi rozmawiał, nie wierzyło w jego relacje i uznawało je za propagandę rządu polskiego na uchodźstwie. To, co opowiadał Karski, niektórzy jego rozmówcy określali jako niewiarygodne i być może byli szczerzy. Polski emisariusz nie był jedyny. Napływały inne relacje, w tym od samych Żydów. Po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych dominującą reakcją był szok.
W 1944 r. na polecenie rządu emigracyjnego w Londynie, po nieudanej próbie nakręcenia filmu poświęconego swojej misji, Karski napisał „Tajne państwo” (Story of a Secret State). Książka ukazała się w listopadzie 1944 r. w Bostonie i zrobiła w USA furorę. Dopiero z niej Amerykanie dowiedzieli się o walce i cierpieniach Polaków, o roli państwa podziemnego, a także o zagładzie Żydów. Prasa amerykańska oceniła książkę entuzjastycznie. „Tajne Państwo” szybko stało się bestsellerem, a jego sprzedaż sięgnęła 400 tysięcy egzemplarzy.
Okres powojenny, USA
Jan Karski po wojnie związał się z jezuickim Uniwersytetem Georgetown w Waszyngtonie. Zdobył tu stopień naukowy doktora, później profesora nauk politycznych[16] i przez 40 lat wykładał na Wydziale Służby Zagranicznej stosunki międzynarodowe i teorię komunizmu. W 1970 roku napisał fundamentalną monografię „The Great Powers and Poland, 1919-1945: From Versailles to Yalta” („Wielkie mocarstwa wobec Polski 1919-1945. Od Wersalu do Jałty”), a w lipcu tego roku został odznaczony Krzyżem Armii Krajowej[17]. Członek Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie (od 1985).
W 1965 roku poślubił 54-letnią tancerkę i choreografkę, Polę Nireńską, polską Żydówkę. Byli małżeństwem do jej tragicznej śmierci w 1992 roku[18]. Nie mieli dzieci. Jego przyjaciółką przez ostatnie 8 lat życia była projektantka mody Kaya Mirecka-Ploss[18].
Udział w filmie Shoah (1985) Claude’a Lanzmanna „odkrył” dla światowej opinii publicznej Jana Karskiego i jego zapomniane czyny z okresu wojny. W 1982 roku otrzymał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata i posadził drzewko na terenie Yad Vashem w Jerozolimie. Przyjął go prezydent Izraela. W 1994 roku otrzymał honorowe obywatelstwo państwa Izrael. W 1995 roku otrzymał Order Orła Białego. Osiem uniwersytetów amerykańskich i polskich (m.in. Uniwersytet Warszawski 18 czerwca 1991[19], Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej 28 czerwca 1995[20], iUniwersytet Łódzki 1996)[21] uhonorowało go doktoratami honoris causa. W 1996 roku zrealizowano o nim dokumentalny film Waldemara Piaseckiego i Michała Fajbusiewicza, Moja misja[22]. W 1998 roku, w 50. rocznicę powstania państwa Izrael, otrzymał nominację do PokojowejNagrody Nobla[23].
Jan Karski zmarł 13 lipca 2000 roku w Waszyngtonie i został pochowany na tamtejszym cmentarzu Mont Olive, u boku żony, Poli Nireńskiej. Podczas uroczystości żałobnych hołd oddali mu prezydenci USA i Polski: Bill Clinton oraz Aleksander Kwaśniewski.
Odznaczenia i upamiętnienie
Za swoją działalność został w latach 1941 i 1943 dwukrotnie odznaczony Orderem Virtuti Militari[24].
29 maja 2012 medal przyznany pośmiertnie Janowi Karskiemu odebrał w Waszyngtonie z rąk prezydenta USA Baracka Obamy były minister spraw zagranicznych RP, Adam Daniel Rotfeld. Podczas uroczystości doszło także do użycia przez Baracka Obamę określenia „polskie obozy koncentracyjne”, które wywołało liczne protesty, a po nich – oficjalne sprostowanie prezydenta USA i wyrażenie przezeń ubolewania za przejęzyczenie.
Od początku 2010 r. Muzeum Historii Polski w Warszawie prowadzi program „Jan Karski. Niedokończona misja”, który ma na celu przywrócenie pamięci o czynach i osobie legendarnego emisariusza w Polsce i na świecie.
Rok 2014 uchwałą Sejmu RP VII kadencji z 6 grudnia 2013 został ogłoszony Rokiem Jana Karskiego w Polsce[25]. W programie obchodów Roku znalazły się różnorodne działania i wydarzenia takie jak wystawy, warsztaty edukacyjne, panele dyskusyjne, konferencje i pokazy filmów organizowane w kraju i za granicą. Międzynarodowe upamiętnianie legendarnego emisariusza rozpoczęła konferencja „Responsibility to protect – the legacy of Jan Karski” oraz wystawa w Parlamencie Europejskim w Brukseli. W ciągu roku w kilkunastu miastach Polski odbyły się Dni Karskiego organizowane lokalnie, z inicjatywy władz miasta i innych instytucji publicznych przy wsparciu Muzeum Historii Polski. Panelową wystawę “Jan Karski. Człowiek Wolności” zaprezentowano w kilku językach w kilkudziesięciu miejscach na całym świecie, w tym w Polsce.
Na początku lutego 2014 roku Towarzystwo Jana Karskiego i rodzina bohatera wystąpiły do Prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego, o pośmiertne awansowanie Jana Karskiego do stopnia generała brygady w uznaniu zarówno jego własnych zasług wojennych, jak też zasług wszystkich kurierów i emisariuszy Polski Podziemnej[26][27].
Amerykański tygodnik „Newsweek” uznał Karskiego za jedną z najwybitniejszych postaci XX wieku, zaś jego misję wojenną określił mianem jednego z moralnych kamieni milowych cywilizacji upływającego stulecia.
Francuski pisarz Yannick Haenel opisał losy Karskiego w wydanej w sierpniu 2009 powieści pt. Jan Karski, która wywołała wiele kontrowersji we Francji. Opisany w książce Claude Lanzmann, autor filmu Shoah, zarzucił autorowi manipulowanie historią. Autor książki postawił z kolei dokładnie ten sam zarzut reżyserowi na łamach Le Monde[28].
5 czerwca 2014 r. w Warszawie w Ogrodzie Sprawiedliwych odsłonięto kamień upamiętniający jego osobę i posadzono drzewo pamięci.
24 czerwca 2014 roku w Bazylice Archikatedralnej w Łodzi odsłonięto tablicę poświęconą osobie Jana Karskiego. W uroczystej mszy, której przewodniczył metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski uczestniczyła rodzina Karskiego i przyjaciele, a także m.in. delegacja z łódzkiej szkoły jego imienia, naukowcy oraz prezydent Łodzi[29]. 24 czerwca 2014 roku w Lublinie odbyła się międzynarodowa konferencja „Jan Karski – Mission Accomplished”[30].