Wednesday, 20 May 2015

budowanie mostow czyli Australia w Europie

Wczoraj byla telewizornia, a w niej. Australia, afroamerykanie z Bialorusi i Macedonii. Angielski dominuje. Kolorowa wizja. Nie to Eurowizja. Zaczelo sie kicz nad kicze. To trzeba zobaczyc. Tylko dwie osoby tak wkor. relacje! To prowadzacy Scot i Mel. Nie dopuszczaja do glosu i maja zawsze cos do dopowiedzenia. Nie wiadomo po co.
Przeboje z roku na rok ....chyba lepsze. Oczywiscie smiech, zabawa i srodowiska LGTB. Maria Sefcovic sprzyja diwie z Serbii. Flagi teczowe lopocza nad pieknymi wokalistkami z Rosji i Wegier. Zespol punkowy z Finlandii. Zawsze Finlandia szokuje ale Australia? Na Eurowizji?
a i wyniki z Wielkiej Brytfanny bedzie podawac Nigella Lawson!;-)

Conchita Wurst, zwyciężczyni ubiegłorocznej Euroziwji
Conchita Wurst, zwyciężczyni ubiegłorocznej Eurowizji(Fot. Frank Augstein (AP Photo/Frank Augstein))
Wtorkowym koncertem półfinałowym wystartowała kolejna edycja najbardziej kontrowersyjnego konkursu muzycznego w Europie. Z tej okazji przypominamy szczególnie szalonych reprezentantów, jakich w ostatnich latach wystawiały uczestniczące w tym telewizyjnym show państwa.

Tegoroczny finał Eurowizji odbywa się pod hasłem "Building bridges". To budowanie mostów odbywa się na wielu poziomach. Idealnie w tę konwencję wpisuje się start w obecnej edycji fińskiego zespołu punkowego Pertti Kurikan Nimipäivät z piosenką "Aina mun pitää". Grupa powstała na zajęciach organizowanych przez fundację Lyhty zajmującą się aktywizacją społeczną osób wykluczonych ze względu na różnego rodzaju - psychiczne lub fizyczne - odmienności. W PKN grają więc muzycy z autyzmem lub zespołem Downa. I robią to w świetnym stylu - występ na Eurowizji to nie ich pierwszy kontakt z mediami. Wcześniej byli bohaterami głośnego filmu dokumentalnego "Zespół punka".

*



*

Tegoroczne hasło festiwalu bliskie jest też zapewne naszej reprezentantce. To Monika Kuszyńska z piosenką "In The Name Of Love". Wokalistka znana z zespołu Varius Manx kilka lat temu uległa wypadkowi samochodowemu. Od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim. Ale po długiej rehabilitacji wróciła na scenę, znów występuje, udowadniając, że slogan o przerzucaniu mostów między różnymi światami można realizować nie tylko na wielkich festiwalach.

*



*

To zapewne także w ramach budowania mostów organizatorzy tegorocznej edycji zdecydowali się na rzecz nietypową - zaprosili do udziału w konkursie Australię, kontynent geograficznie przecież najbardziej od Europy odległy. Ale jeszcze lepszym wyrazem idei tego finału będzie występ ubiegłorocznej triumfatorki Conchity Wurst. Reprezentująca Austrię drag queen występująca na scenie w sukni i z brodą zapewniła temu krajowi pierwszy od 1967 roku tytuł upoważniający jednocześnie do organizacji kolejnej edycji (to dlatego tegoroczne koncerty odbywają się w wiedeńskiej Stadthalle).

Ale równocześnie wzbudziła też mnóstwo kontrowersji. Zdecydowanie więcej chyba w innych krajach niż swojej ojczyźnie. W Polsce prawicowi publicyści odsądzali i Conchitę, i cały festiwal od czci i wiary. Ale zostawmy ich obyczajowy radykalizm. I bez niego festiwal Eurowizji słynie z przerysowania, kiczu i przewrotnego, kampowego poczucia estetyki. To w ostatnich latach coraz mniej interesująca impreza muzyczna. Ale równocześnie niezrównana orgia dla oczu.

Tak było praktycznie zawsze. Wystarczy przypomnieć sobie co niektórych wykonawców. To prawda, że tutaj zaczynali wielkie kariery ABBA i Celine Dion (choć jest Kanadyjką, w 1988 reprezentowała Szwajcarię). Ale obok nich pojawiali się też tacy wykonawcy jak niemiecki zespół Dschinghis Khan z dyskotekową piosenką o tym samym tytule, którą wprawił w konsternację publiczność w 1979 roku. W 1998 w konkursie zwyciężyła Dana International, izraelska wokalistka po operacji zmiany płci. W tym samym roku Niemcy wystawili ekscentrycznego wykonawcę schlagermusik Guildo Horna. Ten festiwal w każdej dekadzie miał swoich oryginałów. Ostatnio jednak jest ich jakby więcej. Aby lepiej wejść w atmosferę sobotniego finału, przypominamy siedmiu z nich.

1. Lordi, "Hard Rock Hallelujah" (2006)

Czegoś takiego nie było na Eurowizji nigdy wcześniej. Nie dość, że fińska kapela Lordi przebiła się do finału z numerem metalowym, nie dość, że wyszła na scenę w swojej upiornej, ale i kiczowatej charakteryzacji, to na dodatek podbiła serca widzów w całej Europie i wygrała konkurs.

*



*

2. Verka Serduchka, "Dancing Lasha Tumbai" (2007)

Skoro udało się z metalem wyjętym z horrorów klasy B, dlaczego miałoby się nie udać z przegiętym transdisco. Verka to tak naprawdę ukraiński komik Andrij Danylko. Niewiele brakowało, a by mu się udało - zajął drugie miejsce, wygrała bardziej konwencjonalna piosenka z Serbii.

*


*

3. Dustin the Turkey, "Irelande Douze Pointe" (2008)

W 2008 Irlandczycy za punkt honoru postawili sobie ostateczne strolowanie festiwalu. A może po prostu znudziło im się ciągłe wygrywanie tej imprezy - mają już na koncie 7 zwycięstw w tym festiwalu. Dustin The Turkey to bohater komediowego show nadawanego przez wiele lat w irlandzkiej telewizji. Niestety, tym razem Europa nie doceniła dowcipu. Dustin i jego prześmiewczy numer "Irelande Douze Pointe" przepadli w półfinale.

*



*

4. Elnur & Samir, "Day After Day" (2008)

W tym samym roku Elnur & Samir z Azerbejdżanu postanowili skutecznie udowodnić, że nasze Ich Troje to jedynie szkółka niedzielna przy przerysowanym show, jaki oni potrafią dać na eurowizyjnej scenie.

*



*

5. Rodolfo Chikilicuatre, "Baila el Chiki-chiki" (2008)

Prosimy nie regulować odbiorników. Tym razem mamy do czynienia z żartem - Rodolfo to tak naprawdę komik David Fernández Ortiz. Piosenka dała Hiszpanii najlepszą pozycję w konkursie od ostatnich czterech lat.

*



*

6. Buranovskiye Babushki, "Party For Everybody" (2012)

Myśmy w tym samym roku mieli "Koko, koko, Euro spoko", a Rosjanie swoje Babushki. Głupia sprawa, ale to oni wykazali się większym luzem i dystansem. Myśmy załamywali ręce, a oni posłali je na finał konkursu Eurowizji.

*



*

7. Cezar, "It's My Life" (2013)

Rok później wielkie poruszenie wywołała Conchita Wurst, a tymczasem już na wcześniejszej edycji drogę dzielnie torował jej reprezentant Rumunii Cezar. Może to jeszcze nie drag queen z brodą. Ale poziom kampu porównywalny.

*





Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,17886015,Eurowizja_2015__Przed_finalem__7_najdziwniejszych.html#ixzz3aemmnMly