Thursday, 18 August 2016

uwalilam sie jak.... czlowiek




Cos sie porobilo z ciocia. Zalegla na plazy. Nie na tej plazy greckiej, hiszpanskiej, portugalskiej, francuskiej, sardynskiej. Nie na francuskiej ani tez polskiej. Nie na skwerze berlinskim, ani angielskim. Nie na bialych piaskach i w ciszy. Nie ze swierszczami rzymskimi. Nie w sniegach Oslo ani Sztokholmu. Nie dluzylam sie w Paryzu ani w kanale w Bruges. Ale na naszej zmiennej, czesciowo lupkowej szkockiej plazy. W dodatku z echem z ostrzalu z poligonu bazy lotniczej.
Cialo powiedzialo dosc. Jak stala ciocia tak sie polozyla i zasnela. Niezykle bylo to, ze usnela. Byle jak, byle gdzie. Na srodku niczego z glowa obok wody. Ludzi nie bylo. Za to cisza, morze i cieplo. Dwa dni ciepla tego roku. Morda spalona, ale kogo to obchodzi. Mnie tez nie. Pierwszy raz usnelam w pelnym sloncu. Maja gdzies wszystko. Zbuntowalo sie cialo. Nie dbalam ani o widok ani o to, ze piach leci w slepia.
Czulam sie jak pijana. Gdzie zalegne tam usne. Czulam sie jak diabetyk, ktory musi w tej chwili zazyc insuline. Glukoza byla. Reset zupelny. Dlaczego o tym pisze. Nie pochlania mnie juz slowo mowione, pisane. Nie grzebie na sile w zaspokajaniu innych. Jest jak jest. Nie dbam o to. Wazne by sie wylogowac. Chocby na te jedna godzine.
Wylogowanie to dalo wiecej niz dwa tygodnie *lezenia* na plazy. Potem wracaja politykierstwo, zycie, gospodarka jelitowa. Artykuly okoloodbytnicze i zycie takiez szare, dlugie i szorstkie. Jak film z rolki.




i byl tez jeszcze wiecej zaskakujacy akcent. Foki szare upodobaly sobie plaze Tentsmuir. Tam maja legowiska oraz chowaja mlode. Rezerwat natury z prawdziwego zdarzenia.


Fungi albo wild mushroom. Fungi spotykamy takze i w zupie i na scianie oraz w paznokciach. Rodzaje chantelles, porcini albo cep, horn - of plenty, trompette de la mort, fairy ring, chicken of the woods, hedgehog, puffballs, morels. Cantharellus cibarius, Leatiporus sulphureus, boletus edulis. To prawdziwki, kurki i prawie trufle. Cep borowiki? Cepy i kurczaki mozemy spotkac w lesie. Jakies bylo szczescie nasze, ze zdobylysmy kilkanascie sztuk. Wigilijny bigos uratowany. Pelne lapy kapelusza. Nozka jak moja w kostce. Uff
To byl piekny dzien. Oby nie dostac kary tysiaca funciakow za niszczenie przyrody)))

                                    

Annemarie Schwarzenbach- mlynek do pieprzu


To zdjecie towarzyszylo mi od dawna. Bardzo chcialam wiedziec kim jest ta dziewczyna na zdjeciu. Kilka lat zajelo mi szukanie. Przez przypadek siegnelam po Zeszyty Literackie. Tam zamieszczono omowienie ksiazki Podroze przez Azje i Europe autorstwa Annemarie Schwarzenbach. Idac dalej natrafilam na to wlasnie poszukiwane zdjecie. Uroda androgeniczna. Twarz smutna, jeszcze smutniejsze oczy.
 Podrozniczka, dziedziczka fortuny, niepokorna kobieta, lesbijka. Brzydzila sie nastrojami prohitlerowskimi. Wyemigrowala i szukala szczescia w swiecie. Odwaga, ciekawosc z jaka opisala nieistniejacy juz Bliski Wschod przytlacza. Zycie trudne, pelne zakretow. Smierc mlodo. Szwajcarka z twarza niepocieszonego aniola. Tak przedstawial ja Klaus Mann. Jego tez antyfaszystowskie pismo sponsorowala. Miala zdecydowane poglady. Zdecydowana postawe w relacjach damsko - damskich. Po drodze tez wydarzylo sie malzenstwo z gejem. Biale malzenstwo. 
Annemarie przemierzyla swiat samochodem. Pisala, zwiedzala, cpala, pila i brzydzila sie nazizmem. Odwiedzila tez Polske. W Wolnym Miescie Gdansk rozmawiala z mloda matka. Ta, opowiadala ze, nie posiada dzieci. To Hitler posiada nasze dzieci.
Annemarie zjezdzila swiat. Umarla tragicznie. Spadla z roweru niemal na progu swojego domu w Szwajcarii.

O Annemarie dla chcacych wiecej w radiowej Dwojce.http://www.polskieradio.pl/8/3869/Artykul/1646430,Annemarie-Schwarzenbach-i-jej-przestrzen-wolnosci
Wysokie Obcasy poswiecily jedynke na te niezwykla osobe. Ponizej przedruk zas Malgo Kubiak w Duende ukazala nielatwe zycie wielkiego formatu. Nie spodziewajcie sie latwych, rozrywkowych trzech kwadransow. Kubiak nurkuje w swoje ulubione tematy, sex tej samej plci, dekadencja, schizofrenia, a na pierwszym planie morfina. Czytamy z opisu Outfilmu.



Annemarie urodziła się w 1908 roku w Zurychu, trzecia z pięciorga rodzeństwa. Ojciec Alfred - spokojny i cierpliwy, ulubieniec dzieci - jest w światowej czołówce producentów tekstyliów. Zatrudnia 13 tys. pracowników w fabrykach w Szwajcarii, Włoszech, Francji, Niemczech, USA. Matka Renée - apodyktyczna, wybuchowa - to córka hrabiny von Bismarck i generała Ulricha Wille, głównodowodzącego szwajcarskiej armii do 1918 roku. Gdy Annemarie kończy cztery lata, rodzice przeprowadzają się do majątku Bocken nad Jeziorem Zuryskim. Malownicza okolica pełna potoków i wąwozów, wygodny, duży dom, nowoczesne stajnie. W Bocken goszczą Richard Strauss, Arturo Toscanini, Siegfried Wagner, syn Richarda. 
Matka otaczała Annemarie zaborczą miłością. Nie pozwoliła jej chodzić do szkoły, do piętnastego roku życia uczyły ją guwernantki. Renée zmuszała dziewczynkę do udziału w konnych turniejach. Przebierała ją w dziwaczne chłopięce stroje, by dostarczyć rozrywki przyjaciółce - śpiewaczce operowej Emmie Krüger - z którą utrzymywała przez wiele lat, pod nosem męża, intymne stosunki. Robiła zdjęcia córce w przebraniach pazia, marynarza, żołnierza. Któregoś dnia Annemarie została wyrzucona z kościoła za nieskromne ubranie - poszła na mszę w krótkich skórzanych spodenkach od matki.



Jej królewska wysokość 





Annemarie wyjeżdża do prywatnej szkoły w Zurychu, studiuje psychologię i filozofię na Sorbonie, potem zapisuje się na Wydział Historii Uniwersytetu w Zurychu. Kuzynka Gundalena wspomina, że arystokratyczne maniery Annemarie, jej bolesny wyraz twarzy przyciągają uwagę studentów. Nazywają dziewczynę "jej królewską wysokością". Zdobywa doktorat (odpowiednik dzisiejszego magisterium) i wydaje pierwszą książkę "Przyjaciele Bernharda". Ale Renée Schwarzenbach jest wściekła z powodu literackich pasji Annemarie. Nazywa córkę karłem. "Dziękuję, że nie piszesz. Wytrwaj w tej decyzji" - żąda. Może obawia się, że córka ujawni w tekstach rodzinne tajemnice - jej intymny związek z Emmą Krüger lub pronazistowskie sympatie Schwarzenbachów?



- Pisanie było dla Annemarie ucieczką od rzeczywistości, drogą do pokonania smutku, strachu - mówi Barbara Andrunik. - Europa po okropnościach I wojny nie jest bezpiecznym domem. Nie jest nim też Bocken. Nie ma niczego, w co można by wierzyć. Teksty Schwarzenbach są tego odzwierciedleniem. Ten świat jest pełen lęku. Nie ma w nim miejsca na miłość, bliskość, szczęście. Jest tylko niespełniona tęsknota. Bohaterowie jej książek to młodzi, seksualnie dwuznaczni ludzie wybierający nieszczęśliwe życie z partnerem tej samej płci. Tęsknią za czystością i niewinnością.



- Konflikt z matką był dla Annemarie źródłem prawdziwego cierpienia. Stanie się ono odtąd jej sposobem na życie. "Pani myśli, że ja czekam na kogoś, kto mnie wybawi swoją miłością. To nieprawda, jest tylu ludzi, którzy mnie kochają, i mimo to nie potrafią mi pomóc. Ale ja w tych cierpieniach szukam sensu, Boga, prawdy" - pisze w "Pariser Novelle" ("Noweli paryskiej").



Z dziećmi Czarodzieja 





Wśród kochających Annemarie byli Eryka i Klaus Mannowie, dzieci Czarodzieja - jak go nazywały - Tomasza Manna. W połowie 1930 Alfred Pasternek, przyjaciel Annemarie, przyprowadził Erykę do piwnicy Cztery Pory Roku w Monachium. Trzy miesiące później Annemarie poznała Klausa. „Jest ambitna i delikatna i poważna, z chłopięcym czołem pod miękkimi popielatymi włosami. Czy jest piękna? Kiedy po raz pierwszy gościła u nas w Monachium na obiedzie, Czarodziej przyglądał się jej wzrokiem, w którym zatroskanie mieszało się z zadowoleniem, i w końcu stwierdził: »Dziwne, gdyby była pani chłopcem, uchodziłaby pani za niezwykle pięknego «” - napisał później w „Punkcie zwrotnym” Klaus Mann.



Annemarie nie mogła się uwolnić od władzy matki, a Klaus nie potrafił wyjść z cienia słąwnego ojca. Ale to nie w Klausie zakochała się 22-letnia Szwajcarka, lecz w starszej od niej o trzy lata, silnej, żywiołowej i awanturniczej Eryce. Wobec "szwajcarskiego dziecka" - jak ją z Klausem nazywają - Eryka jest opiekuńcza i pobłażliwa. Pełni rolę matki albo "starszego brata". Fotografka Marianne Breslauer w jednym z wywiadów mówi, że początkowo dziewczyna ze Szwajcarii, chodząca krok w krok za córką Czarodzieja, zachwyciła Erykę. Ale z czasem "nierzeczywista i nieszczęśliwa miłość Annemarie przestała być interesująca". Annemarie kochała Erykę do końca życia.



Jesienią 1931 roku Annemarie, szczupła, o chłopięcej fryzurze, ubrana po męsku, wyjeżdża do Berlina. Kina, teatry, bary dla lesbijek i homoseksualistów. Pisarka Ruth Landshoff-Yorck mówi o tych berlińskich czasach: "Żyła niebezpiecznie - za dużo piła. Nigdy nie kładła się przed wschodem słońca". W towarzystwie Eryki i Klausa sięga pierwszy raz po morfinę. Podobnie jak Klaus szybko się uzależnia.



W czasie półtorarocznego pobytu w Berlinie Annemarie pisze m.in. artykuły o Szwajcarii, dramat o Cromwellu, powieści "Wyjazd jesienią", "Ucieczka w górę", "Nowela liryczna". Ich bohaterami są outsiderzy - obcy zawsze i wszędzie. A miłość, do której tak tęsknią, okazuje się "zawsze wstrętna, rozczarowująca, zsyła bezgraniczne osamotnienie".



Młynek do Pieprzu 



Annemarie nie kryła swoich homoseksualnych upodobań. Nie wzbudziłoby to może oburzenia rodziny, gdyby krnąbrna "czarna owca" nie odważyła się o tym pisać. Po śmierci Annemarie matka i babka zniszczyły większość jej rękopisów. Dopiero w połowie lat osiemdziesiątych szwajcarski badacz i krytyk literacki Roger Perret odkrył ją na nowo.



Annemarie decyduje się w 1933 roku na półroczną wyprawę archeologiczną do Azji Mniejszej. Będzie to początek jej reportersko-dziennikarskiej drogi. Turcja, Syria, Liban, Palestyna, Irak, Persja, Teheran. Czuje się samotna z dala od Eryki. Przyjmuje oświadczyny Claude'a Claraca - homoseksualisty, drugiego sekretarza Ambasady Francuskiej w Teheranie. Zapada na malarię. "Trawi ją gorączka, tęsknota i straszliwy niepokój - pisze Roger Perret. - Uzależnienie od narkotyków staje się silne jak nigdy dotąd. A na dodatek wplątuje się w historię miłosną z Jale, córką ambasadora tureckiego w Teheranie, dziewczyną, która ma przed sobą tylko kilka miesięcy życia".



W 1933 roku do władzy w Niemczech dochodzi Hitler. Eryka, grywająca w niemieckich teatrach (m.in. u Maxa Reinhardta) jest bojkotowana z powodu antyfaszystowskiej postawy. Razem z aktorką Therese Ghiese zakłada w Monachium antyhitlerowski kabaret Młynek do Pieprzu. Przychodzą tłumy. Po pożarze Reichstagu Eryce grozi aresztowanie. Rodzina Mannów emigruje do Szwajcarii. Tam kabaret reaktywuje działalność. Jedna z piosenek napisanych przez córkę Czarodzieja jest aluzją do prohitlerowskich poczynań brata matki Annemarie, Ulricha Wille (imię dostał po ojcu, generale). Tego samego, który w 1927 roku zaprosił do swej willi Hitlera, by przedstawił zgromadzonym tam gościom swój program polityczny. Podczas występów Młynka wkraczają bojówki narodowców. Sygnał do rozróby dał krewny Annemarie, James Schwarzenbach. Poszczególne kantony cofają zezwolenie na występy Młynka.



"Szwajcarskie dziecko" wraca do Zurychu pod koniec 1933 roku. Broni Eryki w prasie. Ale córka Czarodzieja zrywa kontakty. Annemarie śle kwiaty, proponuje, by razem spędziły Boże Narodzenie. Przyjaciółka jest nieubłagana. Jest przekonana, że bojkot kabaretu to sprawka Renée Schwarzenbach. Od Annemarie odwraca się też jej rodzina, zbulwersowana postawą nielojalnego dziecka. Annemarie próbuje popełnić samobójstwo. Trafia do szpitala. Dopiero wtedy Eryka zaczyna rozumieć, kto najbardziej ucierpiał w tym konflikcie. Klaus Mann pisze w "Dzienniku": "Próba samobójcza Annemarie. Dziękuję Bogu za nią, za E. i za mnie, że tak to się skończyło. Jakże żałosny zamęt! Wina rodziców. Nadmiar psychiczno-duchowych komplikacji".



Annemarie jest zdruzgotana. Ale nie bez winy. Nie odcięła się radykalnie od rodziny. Nigdy nie zapewniła sobie sama utrzymania. Nigdy nie potrafiła wybrać do końca. Na początku 1933 roku wpadła na pomysł założenia antyfaszystowskiego pisma, w którym mogliby się wypowiadać emigranci, ale ograniczyła się tylko do roli mecenasa (współfinansowała honoraria). Pismo "Zbiór" wydawał Klaus Mann. Zdecydowana walka nie leżała w jej naturze.


Hitlerjugend i dzieci z Gdyni 


W 1935 roku Annemarie decyduje się na odwyk w klinice. Coraz mniejsze dawki narkotyku. Ból, skurcze, złudzenie łamania kości. Zdobywa się na list do Klausa: "Mój kochany, wykorzystuję pierwszą, ledwie znośną chwilę tego okropnego dnia, by powiedzieć Ci: to się nie opłaca. Ten nałóg nie ma nic wspólnego z przyjemnością czy poszukiwaniem ulgi w moralnej próżni. To, co potem, jest zbyt przerażające".



W sierpniu 1936 roku dziennikarka Barbara Hamilton--Wright proponuje Annemarie wyjazd do USA, gdzie mają zbierać materiały do reportaży. Annemarie się cieszy, bo wkrótce przyjedzie tam Eryka, która przygotowuje w Nowym Jorku premierę kabaretu. Dziennikarki przemierzają południowe stany, dokumentując na papierze i celuloidzie dyskryminację rasową, działalność związków zawodowych, niedolę robotników. Czuła leica Annemarie rejestruje niesprawiedliwy świat. Powstają najlepsze w jej karierze fotoreportaże. Wcześniej ta córka przemysłowca nie dostrzegała nędzy robotników w fabrykach ojca rozsianych po świecie.



W międzyczasie Annemarie podróżuje po krajach nadbałtyckich, tropem szerzącego się faszyzmu. W Gdańsku pisze opowiadanie "Krótkie spotkania w Gdańsku", pokazuje rosnące napięcia polityczne w mieście. Robi świetne zdjęcia: młodzież z Hitlerjugend, czujne polskie dzieci w gdyńskim porcie.



W czerwcu 1939 z etnografką i podróżniczką Ellą Maillart wyrusza swoim fordem roadsterem do Afganistanu. Ella chce pomóc towarzyszce wyrwać się z narkotykowego nałogu, na próżno. Przez góry, pustynie, stepy docierają do Kafiristanu - górzystej krainy położonej na północ od Kabulu. Tam dowiadują się o wybuchu II wojny światowej. Podczas ośmiomiesięcznej eskapady Annemarie napisała około czterdziestu felietonów i reportaży. Nakreśliła w nich "ponury obraz" pięknej i przerażającej "ojczyzny koczowników" - krainy, w której od stulecia walczyli o wpływy Rosjanie i Brytyjczycy, a potem rozmaite możne rody reprezentujące interesy kilkunastu narodowości. Schwarzenbach krytykowała niszczący wpływ zachodniej cywilizacji na miejscowe tradycje i zwyczaje. W tekście "W ogrodzie pięknych kobiet z Kaisar" pisze o zwalczaniu czadoru: "... król Amanullah [panował w Afganistanie w latach 1919-29, ogłosił niepodległość kraju, ustanowił m.in. świeckie sądownictwo, przeprowadził reformę administracyjną - przypis KB] powróciwszy z podróży po Europie, wprowadził reformy i próbował pójść przede wszystkim za przykładem Turcji. Postąpił zbyt pospiesznie. Najczęstszym zarzutem, jaki mu stawiano, była emancypacja kobiet. W przeciągu kilku tygodni w stolicy Kabulu zrzucono czadory; potem wybuchła rewolucja, kobiety powróciły do haremów, do swojego domowego, odizolowanego życia, a na ulicach mogły pokazywać się jedynie w czadorze. (...) Czy kształcenie i uświadamianie ich i wbijanie im szpilki niezadowolenia było rzeczą słuszną, potrzebną? (...) Afganistan rozwija się dzisiaj podług tych fatalnych praw, które zwie się postępem i których nie można powstrzymać".



Biografka Dominique Laure Miermont napisze o tych tekstach Schwarzenbach: "Z zadziwiającą wnikliwością poruszyła w nich problemy, wobec których Afganistan miał stanąć dopiero pięćdziesiąt lat później".



Serce to samotny myśliwy 



W maju 1940 roku Annemarie znów jedzie do USA jako szwajcarska korespondentka. Tym razem z Niemką Margot von Opel (jej mąż - z "tych" Oplów - to inżynier i znany kierowca rajdowy) rusza w ślad za europejskimi emigrantami. Wśród nich jest już od siedmiu lat rodzina Mannów. W Princeton Annemarie z Eryką podejmuje działalność w Emergency Rescue Committee (Komitet Pomocy Doraźnej) i pomaga Klausowi wydającemu pismo "Decision" w poszukiwaniach sponsorów. Klaus i Eryka są nieufni wobec tej Niemki, która nigdy radykalnie nie odcięła się od faszyzmu. Annemarie tamtego lata mieszka z Margot von Opel w niewielkim domku na wyspie Nantucket. Na nic nie ma ochoty, nie może pisać, bo potrzebuje do tego podróży, samotności i... nieszczęśliwej miłości. I wtedy pojawia się amerykańska pisarka Carson McCullers (autorka głośnej książki "Serce to samotny myśliwy"). Zakochuje się bez pamięci w Annemarie. Rozwodzi się z mężem i chce żyć tylko z piękną Szwajcarką. Ale ona nie odwzajemnia tych uczuć, pragnie wrócić do Europy - Eryka przeprowadza się do Londynu, gdzie zostaje korespondentką BBC.



"Znużony anioł" - jak o niej mówi Tomasz Mann - pogrąża się w alkoholu i narkotykach. Robi się agresywna. Próbuje udusić Margot. Potem próbuje podciąć sobie żyły. Trafia do szpitala psychiatrycznego w Greenwich. Diagnoza: schizofrenia. Po kilku dniach ucieka, w piżamie i pantoflach. Wraca do Nowego Jorku. Puka do mieszkania swojego przyjaciela, rzeźbiarza Alfreda Volkenberga. Ponowny atak, Annemarie wyrzuca przez okno gipsowe modele Volkenberga. Znów próbuje odebrać sobie życie. Samobójstwo jest wtedy w Ameryce traktowane jak przestępstwo. Sąsiedzi wzywają policję. Aresztowanie, kaftan bezpieczeństwa. Tym razem trafia do zbiorowej celi w szpitalu psychiatrycznym Bellevue. Napisze potem: "Przywożą tam tylko kurwy i prawdziwych obłąkańców". Bita, szykanowana, bez możliwości kontaktu ze światem, trzymana jest tam trzy tygodnie. Przyjaciele jakby zapomnieli o jej istnieniu. Dopiero za wstawiennictwem brata Alfreda, zdegustowanego zachowaniem siostry, zostaje przeniesiona do prywatnego szpitala. Jedynym sposobem na wydostanie się z niego jest zobowiązanie się do natychmiastowego wyjazdu z USA. Annemarie na początku 1941 roku wraca do Szwajcarii. Chce się przyłączyć do opozycji antyfaszystowskiej. Pisze wnikliwy tekst o sytuacji, w jakiej znalazła się Szwajcaria w czasie wojny:



Patrzyliśmy jak broni się Finlandia (...). Patrzyliśmy, jak zdradzano Norwegię i jak w ciągu jednej nocy zajmowano Danię i kraje bałtyckie, jak zamieniano Holandię, Belgię i Luksemburg w dymiące pola bitewne; patrzyliśmy, jak Adolf Hitler dostarcza przerażających dowodów dla swojej tezy, że atakuje tylko te państwa, które stoją u progu upadku. Patrzyliśmy na pominiętą przez wojnę Szwecję, która musi dostarczać Niemcom surowce naturalne, stając się od nich tak samo zależna jak Czechosłowacja. Patrzyliśmy na pokonaną, poddaną bezprzykładnemu terrorowi Polskę. Jakiś cud sprawił, że w zamęcie tej rozprzestrzeniającej się wojny jedynie Szwajcaria pozostała wolna i nietknięta. (...) Z pewnością cieszy fakt, że naród mający za sąsiadów Niemcy i Włochy, wystawiony na wszelkie wpływy swojej epoki, zareagował w tak zdrowy sposób i uratował swoją odrębność. Jeśli w przyszłości zostaną ogłoszone antysemickie zarządzenia, będziemy wiedzieć, że prześladowania rasowe i nietolerancja nie są "szwajcarskie" i jeśli w przyszłości rozprzestrzenią się narodowe elementy, jeśli liberalni politycy zrezygnują i ustąpią miejsca germanofilskim "pachołkom", będziemy wiedzieć, że przeważająca większość Szwajcarów się z tym nie zgadza. (...) Trzeba jednak mieć świadomość, że wolność gwarantowana bezbronnemu państwu przez totalitarnego zwycięzcę, którego triumf opiera się na bezpardonowm podboju, nie ma nic wspólnego z prawdziwą wolnością, podobnie jak parobek, któremu władca pozwala na pewną swobodę, mimo wszystko wciąż jeszcze jest parobkiem. Młodzież Szwajcarii nie wykrwawiła się na polach bitewnych i prawdopodobnie nie będzie przyuczana do niewoli w obozach pracy i obozach koncentracyjnych. Gdyby jednak zrozumiała, co się stanie z jej ojczyzną w przypadku totalnego zwycięstwa nazistów, być może wolałaby walczyć i wybrałaby walkę o niepodległość zamiast tak niepewnego pokoju". ("Szwajcaria - kraj, który nie oddał strzału").



Cud drzewa 



Matka Annemarie straciła cierpliwość (skandal z Młynkiem, skandale w USA). Zagroziła córce wstrzymaniem pieniędzy na utrzymanie, jeśli szybko nie wyjedzie z kraju. Annemarie wyjeżdża przez Portugalię do Konga Belgijskiego. Zatrzymuje się w stolicy - Brazzaville. Tam jest jeden z najważniejszych ośrodków francuskiego ruchu oporu (skupionego wokół generała de Gaulle'a). Dostaje propozycję pracy przy niemieckojęzycznych audycjach radiowych w Leopoldville (dziś Kinszasa). Cieszy się - to będzie jej wkład w walkę z faszyzmem. Ale już po kilku dniach francuskie władze wycofują ofertę. Nikt w Leopoldville nie wie, czego tam naprawdę szuka ta młoda kobieta nadużywająca papierosów i mocnych trunków. Jej prowokacyjne poglądy bulwersują oficerów i dyplomatów. Annemarie nie chce się wyprzeć niemieckiej kultury, tradycji, w której została wychowana. Jest jeszcze coś, co budzi nieufność mężczyzn - dziwna Szwajcarka fascynuje kobiety. Na przyjęciach u francuskiego ambasadora atmosfera jest podminowana: zazdrość, alkohol, gorączkowe dyskusje polityczne. Pada słowo "szpieg". Władze wojskowe kilkakrotnie przesłuchują Annemarie, skupiając się na jej awanturniczej przeszłości. Annemarie wyjeżdża na północ, na plantację szwajcarskiego małżeństwa Vivien. Tam pisze powieść "Cud drzewa" - o przeżyciach amerykańskich i doświadczeniach z Konga Belgijskiego. Wiosną 1942 roku, tuż przed planowanym wyjazdem z Afryki, przedkłada napisany po niemiecku rękopis do cenzury władzom kolonii. Ryzykuje jego konfiskatę i zakaz opuszczenia kraju, ale chce w ten sposób udowodnić swoją niewinność. Władze oddają manuskrypt i Annemarie może wyjechać.



Bez kierownicy 



W czerwcu spotyka się w Maroku z mężem - Claude'em. Zamierza się z nim rozwieść, by odzyskać szwajcarski paszport (poprzez małżeństwo stała się obywatelką francuską). Ale nieoczekiwanie dla niej samej odżywa dawna zażyłość. Żegnając się, obiecuje mężowi, że przyjedzie do niego jesienią. Wraca do Szwajcarii. Wydaje się, że nareszcie znalazła swoje miejsce na ziemi. Może kupić dom w ukochanej szwajcarskiej wiosce Sils - babka ze strony ojca zapisała jej w spadku pieniądze. 6 września wynajmuje bryczkę, którą ma pojechać do notariusza. Prawnik w ostatniej chwili odwołuje spotkanie. Ale bryczka czeka pod domem. Annemarie postanawia udać się na przejażdżkę. Po drodze spotyka przyjaciółkę, pilotkę Isabell Trümpy. Przesiada się na jej rower. Jedzie coraz szybciej, i tak, jak to robiła w dzieciństwie, puszcza kierownicę. Rower wywraca się na wyboju. Annemarie uderza głową o kamień. Traci przytomność, mocno krwawi. Zostaje przewieziona do pobliskiego domu, w chwilę potem przyjeżdża lekarz, po kilku godzinach matka. Podobno nie godzi się na operację. Zabiera nieprzytomną córkę do do kliniki, do profesora Forela, gdzie Annemarie wcześniej przechodziła odwyk. Po trzech dniach Annemarie odzyskuje przytomność. Ale nikogo nie poznaje.



Umarła 15 listopada 1942 roku. Miała 34 lata. "W całkowitej samotności, nie było przy niej ani jednej z jej wiernych przyjaciółek" - pisze dwa lata później Ella Maillart w liście do Renée Schwarzenbach.



Pięć dni po śmierci Annemarie na okładce szwajcarskiego tygodnika "Ona i On" ukazał się całostronicowy jej portret. Szwajcarska prasa przypominała dziennikarkę, która, obdarzona "zdolnością wyczuwania aktualnych problemów", pisała o świecie "wypatrującym blasku i zbawienia".



Sześćdziesiąt lat potem 


Barbara Andrunik mówi, że im więcej dowiadywała się o Annemarie, tym bardziej stawała się jej ona bliska. Pewnego dnia trafiła na informację o wystawie w Centrum Kultury Szwajcarskiej w Mediolanie. Zgromadzono na niej portrety Annemarie zrobione w latach trzydziestych przez fotografkę Marianne Breslauer. - Dotarłam do tych zdjęć - mówi Barbara Andrunik. - Jedno szczególnie przykuło moją uwagę. Po raz pierwszy Schwarzenbach nie jest smutna i zamyślona. Pochyla się nad wózeczkiem. Zaciekawiło mnie, co to za dziecko w nim leży. Spytałam o to Kurta Wannera, autora książki o Annemarie. Okazało się, że to synek Marianne Breslauer, Walter Feilchenfeldt. Dziś starszy, poważny pan. Był niedawno w Polsce. Pomyślałam, że dobrze byłoby pokazać zdjęcia Marianne Breslauer w Krakowie. Wystawę poświęconą Annemarie otwieramy w przeddzień sześćdziesiątej rocznicy jej śmierci.

Ludzie mogą mówić, że nie potrafię śpiewać. Ale nikt nie może nigdy powiedzieć, że nie śpiewałam.



New Yorker pisal. To byl najgorszy wystep jakikolwiek mial miejsce. Najgorszy glos w historii. Klub Verdiego oraz liczne nagrania. Cole Porter byl Jej ulubiencem.
Mowa o Florence Foster Jenkins. Byla brzydka, nieznosna, skrzeczla ale porywala tlumy. Czasem za pieniadze. Byla milionerka a tym nie odmawia sie ani marzen ani co im team w duszy gra.
Jenkins miala marzenia. Chciala spiewac w Cornegie Hall i zrobila to. My, narzekamy na celebrytow, korzy chca spiewac ale im nie wychodzi. Zlorzeczymy na psucie rynku przez wyjcow. Kazdy chce sie spelnic. Jenkins tez chciala. Osobna sprawa, ze za pieniadze. 
Pieniadze miala po ojcu przemyslowcu z Pennsylwanii. Gdy miala osiem lat wystepowala przed prezydentem USA. Mezow miala dwoch. Z czego z  pierwszym Frankiem Thorntonem Jenkinsem, uciekla z domu.  W noc poslubna zarazil Jenkins syfilisem. Bagaz dostala na cale zycie. Rozwiodla sie. Pracowala jako pianistka.
Drugi maz Clair Bayfield byl aktorem oraz producentem. Kochal ja jak malo kto. Cierpial ale pomagal w karierze. Malzenstwo zaprosilo do wspolpracy nauczyciela muzyki Cosmee McMoona. Geja i przyjaciela. Po smierci ojca juz miala niezla sumke. Po smierci matki spelnila sie jako spiewaczka. Dodatkowy zastrzyk pieniedzy. Socjeta byla wniebowzieta. Publika szalala. Bilety sprzedawaly sie na pniu. Sale byly pelne. Nie umiala spiewac. Miala zla dykcje. Nie umiala mowic w wielu jezykach jakich spiewala. Za to kwiczala uroczo. Rozrzucala kwiaty w publike. Potem kierowca musial je zbierac, tak by starczyly na nastepne przedstawienie. Jenkins przebierala sie w dziwaczne stroje i szalala na estradzie.
I kto bogatemu zabroni? A ze nie umie nic? To juz inna sprawa)


Quote-alpha.png
Ludzie mogą mówić, że nie potrafię śpiewać. Ale nikt nie może nigdy powiedzieć, że nie śpiewałam.


Tak brzmiala prawdziwa Florence Jenkins. Prawda, ze jest urocza)))


Co sie zas tyczy olimpiady i sportowcow. Nie wazne czy sie wygra. Wazne ze, sie uczestniczylo w olimpiadzie. To slowa Eddie the Eagle. Skoczka z Calgary. Chlopak z przedmiesc Chelthenham z Wielkiem Brytanii. Michael Thomas Edwards czyli Eddie Orzel Edwards, najgorszy skoczek swiata ale za to najlepszy w tym co robil. A robil na przekor prawom fizyki. Latajacy tynkarz wymyslil sobie, ze zostanie sportowcem. udalo to sie. Dostal akredytacje brytyjskiej federacji skoczkow. Dodajmy tez ze, federacja miedzynarodowa wprowadzila klasyfikacje do skokow narciarskich. Byl rekordzista w skokach w Wielkiej Brytanii. Edwards nie mial szczescia. Mial marzenia. Tynkowal, malowal, nocowal w Finlandii w szpitalu psychiatrycznym. Nie byl chory. Po prostu nie mial gdzie sie podziac. Wlosi dali mu kask. Austryjacy narty. Zdobyl publike w Calgary. Zdobyl Obersdorf. Turniej Czterech Skoczni. Zalozyl rodzine. Skonczyl prawo. Byl kaskaderem i komentatorem sportowym. Napisal ksiazke. 
Gdy mu sie nie udawalo. To usypywal skocznie ze sniegu i na niej ladowal. Pokonac Orla. Tak nazywala sie ta rywalizacja.
Nie mozna pokonac Orla.




klopoty ze sluchem albo ossarium w Womba

Bedac w Wamba ciocia wraz z Instytucja Zony udala sie do malenkiego kosciolka. Wyjazd byl zaplanowany w szczegolach a kosciolek to ossarium. I nie malutki ale o ogromnym znaczeniu geopolitycznym, kulturalnym i spolecznym Hiszpanii.



Do Valladolid na polnocy Hiszpanii w pewnym romanskim kosciele byli nie tylko wizygoci, krolowie hiszpanscy i portugalscy i spoleczenstwo zmierzajace do Santago. Kosciol zbudowany przelonie XII i XIII wieku. Kosciol sw. Marii wzial pod swe skrzydla kosci umarlych mieszkancow, tworzac ossarium. Niezywkla to kolekcja i gigantyczne swiadectwo chrzescijanskiej poslugi.



Wplywy arabskie i pobyt krzyzowcow tez dal sie we znaki naszemu sanktuarium. 300 szkieletow zakonnikow mozna podziwiac do dzis. Upiorne kopce i koszmarne sciany. Na jednym ze scian wyryte jest epitafium.



Co innego chcialam opisac. Wchodzac w progi kosciola nie znalazlysmy nikogo. Wies wymarla. Nikogo nie ma. W malej izbie przyklasztornej siedzial zza biurkiem mlody przystojny mezczyzna. Przewodnik. Student nudzacy sie i czytajacy ksiazke. W okularach, troche wycofany. Bez muzyki, bez internetu, telefonu, komputera i smartfonu. Siedzial i czytal. Opatulony w sswetr gdy na dworze ciocia juz kipiala w swoim sosie.



Mlody czlowiek dla nas specjalnie otworzyl kaplice. Pooprowadzal i przyjaznie zagajal. Po hiszpansku! Wtracal tylko angielskie pojedyncze wyrazy.



Dlaczego o tym pisze. Jako  renowator i historyk nie mialam klopotow z lacina. Tak sie sklada ze, wszystkie nazy w architekturze biaro sie z tego jezyka. Instytucja Zony studiowala i miala dwa lata hiszpanskiego. Wiec porozumiewala sie juz z gramatyka.



Chlopak byl tak przemily ze, rozumialo sie Go z latwoscia. Spokojnie widzisz i patrzysz. Rozumiesz.
Hiszpanski zreszta na polnocy Hiszpaniii jest tylko w uzyciu. Angielksi juz mniej) Hiszpanski nie jest zly i mozna sie porozumiec a na pewno jezyk ten zrozumiec.  Podaje z angielska



"As you see, I saw myself as you see me, you see all ends here Think about it and you will not sin...."
wiecej tu: http://tattoociociasamozloeluta.blogspot.co.uk/search?updated-max=2016-06-13T05:23:00-07:00&max-results=7&start=10&by-date=false
.
Nie rozumie tylko dlaczego inni Polacy nie zrozumieli papieza franciszka. To tez jezyk hiszpanski ale jakos inny. Zagmatwany, straszny moze dialekt o tym, zeby byc dobrym jest inny? Dziwne to zaiste niepojete. By jak juz cos zrozumiec to zaraz zapomniec! Tak jest i teraz!

Rekolekcje z Franciszkiem – tak mówi się o lipcowej wizycie papieża w Polsce. W ciągu pięciu dni głowa Kościoła zostawiła Polakom wiele wskazówek, dotyczących m.in. wiary, wrażliwości na ludzi ubogich, solidarności i jedności. Niemal w każdym wystąpieniu Franciszek podkreślał też potrzebę otwarcia się na uchodźców.
Dwa tygodnie po zakończeniu pielgrzymki „Rzeczpospolita" zapytała Polaków, czy słowa papieża miały wpływ na ich stosunek do spraw wiary, ochrony życia, tożsamości narodowej, pomocy potrzebującym oraz właśnie przyjmowania uchodźców.

Niewzruszeni wyborcy Kukiza

– Potrzebna jest gotowość przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu – mówił papież już pierwszego dnia pielgrzymki. To przesłanie w najmniejszym stopniu trafiło do Polaków.
Jedynie 33 proc. ankietowanych na zlecenie „Rzeczpospolitej" przez instytut IBRiS twierdzi, że jego słowa zmieniły ich nastawienie w tej kwestii. Aż 60 proc. twierdzi, że nie miały one na nich żadnego wpływu.
A że stosunek do uchodźców jest niechętny, wiemy z innych badań. Przeciwnych ich przyjmowaniu było w różnych sondażach od niemal połowy do ok. 70 proc. ankietowanych.
W naszym sondażu w większości grup wiekowych zmianę podejścia do tej kwestii zadeklarował co czwarty badany. Tylko u osób w średnim wieku odzew był większy (42 proc.).
W rozbiciu na poparcie dla partii politycznych widać, że papież nie trafił do elektoratu Kukiz'15 i PiS. Żaden wyborca ruchu Pawła Kukiza nie zadeklarował zmiany postawy w tej kwestii. Wśród wyborców PiS deklarację o zmianie złożyło jedynie 18 proc. badanych.
Politycy utwierdzają wyborców w takich postawach. PiS ostro krytykował poprzedni rząd za zgodę na przyjęcie kilku tysięcy uchodźców, a Kukiz'15 domagał się referendum, w którym Polacy mieliby przesądzić, czy są na to gotowi.
W zdystansowany sposób do słów Franciszka odniósł się także prezydent Andrzej Duda. – My jesteśmy krajem, który jest oparty na wartościach, i nie odmawiamy pomocy nikomu, natomiast nie zgadzamy się na to, aby siłą sprowadzano ludzi do Polski – mówił po spotkaniu z papieżem.
Większą wrażliwość na słowa Franciszka w tej kwestii zadeklarowali wyborcy Nowoczesnej (58 proc.) i PO (48 proc.).

Młodzi chcą pomagać

Największą siłę oddziaływania miały słowa papieża o pomocy potrzebującym. Aż 76 proc. badanych twierdzi, że Franciszek zmienił ich podejście do tej sprawy.
Szczególnie przemówił do ludzi młodych między 18. a 24. rokiem życia oraz starszych – po 65. roku życia. Aż 91 proc. młodych twierdzi, że Franciszek zmienił ich podejście do tego tematu. Wśród starszych deklarację taką składa 84 proc.
Zmianę wrażliwości na sprawy potrzebujących wykazują częściej osoby o poglądach zdecydowanie lewicowych (91 proc.) niż zdecydowanie prawicowych (67 proc.).

Miasteczka go słuchają

Z deklaracji badanych wynika, że wizyta papieża nieco mniejszy wpływ miała na ich stosunek do spraw wiary. O tym, że uległ on zmianie, przekonanych jest 63 proc. badanych. Natomiast 31 proc. twierdzi, że nic się nie zmieniło.
Ogólne podejście do spraw wiary zmieniło się głównie u osób powyżej 55. roku życia i starszych (powyżej 65 lat) – po 68 proc.
Słowami papieża przejęli się też bardziej mieszkańcy małych miast do 50 tys. mieszkańców (67 proc.) czy wsi (63 proc.) niż zamieszkujący metropolie (33 proc.).
Podczas pielgrzymki papież zwracał także uwagę na potrzebę ochrony życia. Swój stosunek do tego tematu po wizycie zmieniło 56 proc. badanych. Nieco więcej mężczyzn (58 proc.) niż kobiet (53 proc.).
Ponad połowa respondentów niemal we wszystkich grupach wiekowych twierdzi, że Franciszek miał wpływ na ich stosunek do ochrony życia. Ale najwięcej jest ich wśród osób między 25. a 34. rokiem życia – 63 proc. Najmniej, 39 proc., u tych w wieku 35–44 lata.
O tym, że papież zmienił ich podejście do kwestii ochrony nienarodzonych, przekonani są głównie wyborcy PO (69 proc.), PSL (67 proc.) i PiS (66 proc.).
Słowa Franciszka o tożsamości narodowej miały wpływ na 56 proc. badanych, głównie na mieszkańców małych miast (59 proc.) i wsi (56 proc.). A jeśli wziąć pod uwagę sympatie polityczne, to zdecydowanie najmocniej wpłynęły na elektorat PSL (80 proc. z nich deklaruje zmianę podejścia do tej sprawy), Platformy (72 proc.) oraz PiS (60 proc.). Mniej przejęli się tym wyborcy SLD i ruchu Kukiz'15 – po 42 proc.

koszmary nasze i wasze



Kat tak napisano na grobowcu Boleslawa Bieruta. Nakazane jest ze, po smierci dupa nie rzadzi. Jestesmy wszyscy rowni a truchlo jest swietoscia. Nie wolno nam niszczyc zarodkow, pomagac w eutanazji a groby przodkow czcic. No nie, jest wyjatek dla Zbyszka Ziobry. Trzeci nadmozg uwolnil wandali, ktorzy zniszczyli grobowiec Bieruta. I co mi zrobicie. No nic!
Zniszczono tablice o wystawie poswieconej plk. Ryszardowi Kuklinskiemu w Warszawie.
Nie ma pieniedzy na pincet ale to nic. Konie sie wyprzedalo pod nazwa aukcja Pride of Poland/ Dumnie brzmialo to kiedys nie dzis. Na wakcaje matki przywoza do spoko koko kraju dzieci o innym kolorze skory. Te, sa wywalane z placow zabaw. Dokonuja tego starzy. Ci, prawdziwi Polacy!
I od prawdziwych piszczy cos chlystek nastepny.
Ksiadz Medlar obwolal sie nowym Jezusem i nie sieje nienawisci. Geje maja przestrane. Nie martwcie sie. Bedzie zakaz strajkowania. Co za tym idzie innych demonstracji. Za to beda rzadzic mlodzi ze zlotymi orderami a nie weterani wojenni.
Historia bedzie ale bez Wiedzy o Spoleczenstwie. 
Jakby zrobic matematyke ale bez ulamkow a jezyk polski bez czasownikow. No po co???

Wojna w Donbasie trwa w najlepsze. Batiuszka Putin grozi Estonii, Gruzji, Ukrainie. Nic to. Syria dalej sie wykrwawia. 
Daesh gwalci sprzedaje kobiety. Sprzedaje rope, sprzedaje narzady ludzkie. I nic.
Glucho. Turcja wypuscila przestepcow z wiezien by posadzic tam puczystow. Chiny truja nadal a na Filipinach beda chowac moprderce Ferdinanda Marcosa. Tak truchlo lezalo na Hawajach w lodowce. Teraz cialo przewiezli i beda urzadzac pogrzeb. Przypominam ze, Marcos zmarl w 1989 roku. Na zdjeciu zona Ferdinanda, Imelda caluje szybe w osma rocznice wystawiania mumii.


 Teraz przeczytajcie sobie o koszamrach, ktore okazuja sie potrzebne.

Sprawiają, że jesteśmy niewyspani, niepewni jutra i mniej skorzy do podejmowania ryzyka. O czym mowa? O koszmarach, które bywają równie dziwne, co przerażające. Dla niektórych nie mają żadnego ukrytego znaczenia, dla innych są zwiastunem jakiegoś nieszczęścia. Alle dla Jima Daviesa spełniają zupełnie inną rolę.

Specjalizujący się w neurobiologii poznawczej naukowiec z Carleton University przekonuje, że złe sny mają na celu przygotowanie mózgu człowieka na nieprzyjemne zdarzenia, do jakich może dojść po przebudzeniu się. Jako przykład podaje koszmar, gdy ktoś na goni. Jak twierdzi, taki sen przyczyni się do tego, że o wiele lepiej zareagujemy, jeśli w świecie rzeczywistym będziemy musieli naprawdę przed kimś uciekać. 

Jest też jeszcze jedna teoria, która pozwala spojrzeć pod innym kątem na nocne mary. Według niej koszmary stanowią swoiste katharshis – uwolnienie się od intensywnych negatywnych emocji, które towarzyszą człowiekowi przez cały dzień. Emocje te, przybierając postać niepokojących marzeń sennych i stając się przez to wspomnieniami, przestają być aż takim obciążeniem dla naszej psychiki.

źródło: NYMag