Ci, co siedza maja siedziec. Ci, co juz sa piec lat. Ze nie bedzie wiz, ani punktow za pochodzenie i innych pierdol. Poczytajcie sobie co to naowa premierka jest.
Nie, juz nie pisze, jakie ja mam kurwa nerwy. Ja ich nie mam. Mam zalamanie. Dol. Kanion, Row Marianski!
W choj to wszystko. Taki balagan zapodany. Taki kurwa. Slow mi brak.
Polityki zapewniaja. Zdanie zmieniaja jak to o homo tez zmienili o dziwo na dobre. Tylko po co to wszytsko. No ja sie pytam. Po co?
Her views have clearly evolved over the years, as she previously voted against repealing section 28, a law that had banned schools from intentionally promoting homosexuality, and against reducing the age of consent for gay sex.
May spoke about equality of opportunity during her leadership speech, saying: “If you’re a woman, you still earn less than a man.”
May’s work on immigration during her long tenure at the Home Office is how most will know her politics. She did not herself propose the target of reducing net migration to tens of thousands, but she has repeatedly committed herself to trying to meet it. Net migration stood at 330,000 at the last count.
One of her most controversial policies, aimed at drastically reducing immigration from outside the EU, was a new rule barring British citizens from bringing their spouses or children into Britain unless they earned more than £18,600, regardless of how much their non-British spouse earned. Families are currently challenging the law in the supreme court, and pressure groups say it is causing young children to have long-term separation from their families.
One of her biggest embarrassments in the Home Office was the widely criticised “go home vans”, which drove round the country offering illegal immigrants help to return to their home countries. As well as being roundly mocked and plagued with hoax calls, the scheme resulted in just 11 people leaving the country.
Britain’s new immigration system will not necessarily be modelled on the Australian-style points-based system promised by leading Leave campaigners during the referendum, the immigration minister has told MPs.
He did however try to reassure EU citizens who have been long-term residents in Britain by conceding it was very difficult to remove from the country people who have lived here for at least five years. Under EU law, citizens of other EU countries have a permanent right to live in the UK if they have been in Britain for five years.
Co prawda wielu polityków uważa, że May to najmniejsze zło, jakie mogło wyniknąć z walki o władzę wśród Torysów, ale nikt z nich nie widzi szans, aby po jej dojściu do władzy zmieniło się coś w sprawie Brexitu.
Przyszła pani premier zgasiła wszelkie nadzieje, deklarując w poniedziałek, że "Brexit znaczy Brexit".
"Nie będzie prób powstrzymania wyjścia z UE" – mówiła May na kilka godzin przed tym, jak jej ostatnia rywalka wycofała się z wyścigu do stanowiska premiera. "Musimy opuścić Unię i stworzyć sobie nową pozycję w świecie".
Większość najważniejszych przywódców UE pogodziła się już z tym, co się stało. Teraz zastanawiają się już nie nad tym, "czy", ale "kiedy". Kiedy Wielka Brytania odwoła się do artykułu 50. Traktatu Lizbońskiego, aby uruchomić proces opuszczania wspólnoty?
Zwłaszcza Brukseli zależy na czasie – chodzi o to, aby uporządkować już sprawy statusu Wielkiej Brytanii: niektórzy obawiają się, że niepewność może sparaliżować możliwości działania całej Unii.
May nie wspominała na razie o konkretnych terminach, ale jej jednoznaczne wypowiedzi sugerują, że nie ma ochoty czekać.
U podstaw tej "gry w czekanie" leży zasadnicza kwestia: jak ułożą się relacje między Wielką Brytanią a Unią Europejską po Brexicie. Przywódcy UE powtarzali ostatnio kilkakrotnie, że rozmowy na temat dostępu Wielkiej Brytanii do europejskiego wspólnego rynku możliwe będą dopiero po zamknięciu dwuletniej procedury "rozwodowej".
Córki pastorów
Pierwszym wyzwaniem, przed jakim stanie May jako premier Wielkiej Brytanii, będzie próba skłonienia UE do zawarcia szerszego porozumienia. Brytyjscy politycy mają nadzieję, że w tej sprawie pomoże jej Angela Merkel.
Media w obu krajach skupiają się na dużych podobieństwach pomiędzy dwiema przywódczyniami.
Obie panie są w podobnym wieku, obie są córkami protestanckich duchownych, obie też wychowywały się z dala od zgiełku wielkiego miasta. Obie mają dorobek akademicki, nie mają dzieci, lubią wędrować w towarzystwie swoich mężów (tych samych od wielu lat) i gotować dla nich.
Za ich pozornie surowym wyglądem kryje się błyskotliwe poczucie humoru, rzadko jednak okazywane publicznie, zwłaszcza wobec dziennikarzy, do których obie zdecydowanie nie mają zaufania. Obie znane są także ze stawiania pragmatyzmu przed ideologią.
Jednak największe podobieństwo wydaje się oczywiste: obie odniosły sukces, zdobywając najwyższe stanowiska w zdominowanych przez mężczyzn środowiskach konserwatywnych partii politycznych – choć dla kobiet z ich pokolenia takie osiągnięcia wciąż pozostają rzadkością.
Jednak cała sympatia, jaką Merkel może darzyć swoją brytyjską odpowiedniczkę, nie zmienia faktu, że Niemcy będą musiały zachować jedność ze swoimi głównymi sojusznikami w UE – zwłaszcza z Francją.
Niemcy sprzedają więcej samochodów na rynek brytyjski, niż na jakikolwiek inny – na pewno zatem nie zabraknie im ekonomicznych argumentów za utrzymaniem obecności Wielkiej Brytanii na wspólnym rynku UE.
Niestety, rządzący we Francji socjaliści mogą nie być równie przychylni.
Francuski łącznik
Prezydent François Hollande, który robi, co może, aby trzymać w ryzach eurosceptyków we własnym kraju, zaraz po referendum w sprawie Brexitu ostrzegł, że Wielka Brytania poniesie konsekwencje swojej decyzji.
Dziś niewiele trzeba, aby publicznie atakować Brytyjczyków – rynki finansowe i zawierucha polityczna dają francuskim zwolennikom jedności europejskiej dodatkowe argumenty przeciwko wyjściu z UE.
Francuscy przywódcy chcą nie tylko pokazać konsekwencje wyjścia ze wspólnoty potencjalnym naśladowcom Brexitu, ale także myślą o własnych korzyściach: chcieliby ściągnąć do Paryża bankierów z londyńskiego City.
Ale europejscy liderzy zdają sobie sprawę z ryzyka związanego z zepchnięciem Wielkiej Brytanii do narożnika. Jeśli May nie zdoła wynegocjować korzystnej umowy z UE, będzie musiała ustąpić miejsca komuś innemu – na pewno mniej atrakcyjnemu z europejskiego punktu widzenia. Zważywszy na silne więzi ekonomiczne i dotyczące bezpieczeństwa pomiędzy krajami w Europie, taki burzliwy Brexit to ostatnia rzecz, jakiej chcieliby politycy.
Barack Obama poruszył te kwestie w czasie piątkowego spotkania z przywódcami UE w Warszawie. Przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker, który w kwestii Brexitu nie prezentował raczej miękkiej postawy, starał się uspokoić amerykańskiego prezydenta, zapewniając go, że rozmowy "nie będą prowadzone w nieprzyjaznej atmosferze".
"W naszym interesie i w interesie całego świata leży, aby Wielka Brytania pozostała naszym zdecydowanym sojusznikiem" – mówił.
Największym problemem Theresy May w rozmowach z europejskimi przywódcami może się okazać fakt, że większość z nich jej nie zna. May była ministrem spraw wewnętrznych, toteż rzadko miała do czynienia z postaciami takimi jak Hollande czy Merkel.
Francuzi i Niemcy wiedzą, że May reprezentuje twarde stanowisko w kwestii imigracji, co zdecydowanie różni ją od podejścia Angeli Merkel.
Przyszła premier Wielkiej Brytanii poznała już premiera Manuela Vallsa – kiedy był ministrem spraw wewnętrznych, prowadziła z nim rozmowy na temat migrantów żyjących w prowizorycznym obozie w Calais i próbujących dostać się z Francji do Anglii.
"Premier Valls dobrze ją zna – mówi francuski urzędnik państwowy. - Mają do siebie nawzajem duży szacunek."
Sam francuski premier, socjalista, który dobrze zna się na kwestiach europejskich, wypowiadał się w bardziej typowym tonie. Zapytany, co myśli o May, odpowiedział: "Nic. Jest brytyjską konserwatystką, niewiele więcej o niej wiem."
http://m.onet.pl/wiadomosci/swiat,vzglh4