Tuesday 23 June 2015

Gdziekolwiek mnie rzucisz, będę stał (a)!!!!

Dzis tylko jedna ksiazka, ktora chcialabym polecic a jednoczesnie porownac do Angoli, Ewy Winnickiej. Tak jeszcze mi *gega* w srodku ta sprawa;-). To literatura *emigracyjna*
Quocunque jeceris stabit (ang. "Whichever way you throw me, I stand" lub "Wherever you throw me, I will stand", pol. "Gdziekolwiek mnie rzucisz, będę stał"). To motto przewodnie wyspy Man. To takze haslo Polakow. Gdzie by nas nie rzucono, to ustoimy. Bedziemy pochyleni ale sie nie obalimy, przyklekniemy a sie nie damy. Dupe scisniemy a sie trzymamy.. Postawiamy sie, a sie nie damy. Takie my bohatery, orly, sokoly. 
                                            

Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splatana.  To ksiazka polskiego emigranta. Dionisa Sturisa. On to jako normalny Polak (choc rodem z hellady) wyjechal, hen w ciemno na ciemna wyspe - Wyspe Man. (Zawsze kojarzyla mi sie wyspa z wyscigami Tourist Trophy czyli TT na motocyklach i z tym, ze nie ma tam ograniczen predkosci na drogach). Teraz dochodzi to, ze to nastepna wyspa oblegana przez rodakow. Dionis jak sam przyznaje czytal Angoli, Ewy Winnickiej. Autorka napisala tez blurba do Dionisa ksiazki. Ja przyznam sie szczeze, ze od razu porownalam te dwie ksiazki. nie brak dobrej pracy autorow. Nie brak i narzekan Polakow. Czasem pojawia sie i patologia czasem i przypadki sa zorganizowane. 
To co U Ewy Winnickiej wynika, ze ludzie sa zakompleksieni, z problemami, Dionis prostuje a kazda jego opowiesc tchnie optymizmem. Czy tak jest na prawde, tego nie wiem. I nie chce wiedziec, jak bylo tam. 
To co wynioslam z Angoli to powszechna prawda- Jesli nie powiodlo Ci, sie w Polsce to nie wyjezdzaj. w Anglii tez Ci sie nie powiedzie. Dionis udowadnia, ze na Man wszystkim sie udaje i nikt nie wytyka, ze jest sie obcym. Do czasu, ja sie pytam w falach komentarzy, ktora przetoczyla sie przez internet. Kilka komentarzy sugeruja, by tak nie afiszowac sie wyspa bo i ja Polacy zasiedla. Czy tak bedzie tego nie wiem. Wiem natomiast jedno, ze manxowie, to narod twardy i bardzo podobny do Szkotow. Tez chlaja na umor i nie chodza do pracy. To nie regula, oczywiscie. Zdarzaja sie i tacy, co niby pochodza z patologii ale tamci wykazuja, ze emigranci maja podwojnie trudno i doceniaja nasz wklad gdziekolwiek sie Polak znajdzie.
Jeden z bohaterow ksiazki, Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splatana. Dionisa Sturisa. Jeden z bohaterow obwieszcza znakomicie, pytany o polskosc, kiedy jest oceniany przez *nasz*pryzmat.

- To może irytować w momencie, kiedy jesteś na wyspie długo, czujesz się częścią tej społeczności i nie chcesz odpowiadać ciągle na te same pytania. A jak odpowiadasz, to automatycznie wrzucają cię do tego samego worka: fizol, Polak, przyjezdny. A on już czuje się, jakby był stamtąd. Rodzinne miasto, gdzieś na Śląsku, jest coraz dalej. Ma prawo, żeby z Grzegorza stać się powoli Gregiem. Jeśli mu z tym dobrze. To chyba typowy proces - pozostaje sentyment do przeszłości, do rodziny, która została w Polsce, ale przecież nie można żyć w wiecznym oderwaniu, trzeba gdzieś zapuścić korzenie.
To jest bardzo charakterystyczne dla Polaków, że wracają do domu na każde święta, Wielkanoc, wakacje. Dopiero po kilku latach pobytu na emigracji zdajesz sobie sprawę, że to idiotyczne - bo i te pobyty są krótkie, człowiek nie wypoczywa, bo np. w ciągu pięciu dni musi obskoczyć całą rodzinę i znajomych, a i tak część czasu traci się na podróż... Potem ludzie wolą sobie pojechać na Majorkę, mogą też sobie na to pozwolić. Chociaż niektórzy, tak jak Robert, ciągle jeżdżą do Polski.

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,17326047,Dionisios_Sturis_o_wyspie_Man__Nikt_tam_Polakow_nie.html

Gdziekolwiek mnie rzucisz, to takze ksiazka o Polakach, ktorzy w wyniku dzialan wojennych znalezli sie na wyspie Man. Sa wsrod nich lotnik Stanislaw oraz bard Peter Lebiedzinski. Sa tez niezwykle wazne legendy takie jak powstanie triskelionu czy podania celtyckie.
Gdziekolwiek mnie rzucisz, to takze podanie o milosci syna do matki. Matka Dionisa, Zofia chwilowo zamieszkala na Manx i wyspa ja urzekla.
Gdziekolwiek mnie rzucisz, to takze kawal historii Man w pigulce. Od sprawozdan Rosy Roberts, ktora odwiedzila Polskie w latach powojennych.
Gdziekolwiek mnie rzucisz, to ksiazka powstala z milosci do wyspy Man i jest przedluzeniem pracy magisterskiej Dionisa. Jej tytul byl nastepujacy: System polityczny dependencji Korony Brytyjskiej na przykladzie wyspy Man. To ciezka praca kobiet - sufrazystek, ktore wywalczyly prawo do glosowania w wyborach do parlamentu Tynwald. Jak sam Dionis zaznacza, Man to takze straszna zasciankowosc, z powodu kar cielesnych i ogromnego braku wiedzy w sprawach homoseksualizmu. Gdy doszlo do refendum na zwiazkami partnerskimi na wyspie Man to przeszlo ono gladko.
Wyspa Man to takze ogromne przekrety podatkowe wlacznie z przywozeniem walizek z pieniedzmi. Man jawila sie jako raj podatkowy. Man to, takze raj biznesowy i wykupywanie ziemi przez nieuczciwych kupcow. Man to takze dom dla urzednikow powracajacych z roznych angielskich kolonii. Z Afryki, Azji, takich nowych - starych emigrantow, nazwanych tu Wheniwais, czyli kiedy bylem w Bombaju, Zanzibarze, Johanesburgu.
Wyspa Man to takze walka o swoje korzenie. O przywrocenie tozsamosci narodowej. To walka o swoj jezyk. Rodzacy sie nacjonalizm. Wyspa Man to chyba najgorsze co moze byc- walka z klasowoscia spoleczna, to walka o byt, chocby i walka o dentyste, to walka z ciemnosciami i ciagla walka z woda okalajaca te niesamowita wyspe.
Polecam bardzo, chocby dla porownania z Angolami.