Oszalec
juz mozna. Co dzien inne informacje. Pij - Nie pij. Alkohol szkodzi
jesli pije sie codziennie. Alkohol nie szkodzi. To co wreszcie mam
robic?
Dzisiejszy
Newsweek donosi, ze Picie alkoholu jest zdrowsze niż
powstrzymywanie się od niego – twierdzi były ekspert Światowej
Organizacji Zdrowia (WHO), dr Kari Poikolainen. Naukowiec wyliczył,
ile alkoholu można
wypić w ciągu dnia bez obawy o swoje zdrowie.
Według jego obliczeń granica leży na 13 jednostkach, co
odpowiada litrowi wina lub pięciu półlitrowym kuflom piwa.
Wczoraj
dowiedzielismy sie, ze 12,5 litra czystego alkoholu czyli ok. trzy
lampki wina wypijaja Europejczycy.
Dalej
zas ta sama Swiatowa Organizacja Zdrowia donosi, ze picie alkoholu
zbiera wieksze zniwo znaczy sie smierc niz AIDS.
Zgodnie
z oczekiwaniami, nadal dużo pije się na wschodzie. Liderami w
regionie są Rosjanie (15,8), Estończycy (15,6) oraz Ukraińcy
(15,5). Nieco lepiej wypada Polska, z wynikiem 13,3 litra spożytego
etanolu na głowę.
Dalej
czytamy;Do legendy przeszły dane dotyczące dopuszczalnego stężenia
etanolu we krwi. Podaje się, że "dawka śmiertelna alkoholu
wynosi 4 promile, ale nie dotyczy to Polaków i Rosjan". Ta
anegdota umieszczona w encyklopedii Britannica bywa z dumą
powtarzana przez polskich amatorów mocniejszych trunków.- Mnie te
dane nie dziwią - mówi nam Dr Bohdan Woronowicz, specjalista do
spraw uzależnień od alkoholu. Większa ilość spożywanego
alkoholu przez narody słowiańskie urosło do rangi mitu. - Na
zachodzie Europy zawsze się dużo piło. Niezależnie czy mówimy o
Francji, Włoszech czy o Mołdawii. Tam pije się słabsze trunki,
ale praktycznie przez cały dzień. Sprawia to, że ci ludzie są bez
przerwy na lekkim rauszu - mówi Woronowicz. Stad juz blisko do
marskosci watroby od codziennego rauszu.
W
tamtym tygodniu Scotsman i badania tutejszego osrodka zdrowia
oglosily mape miejsc gdzie najwiecej sie pije. Najwiecej w centralnej
Szkocyji i poludniowo zachodniej Anglii. Londek w zestawieniu osiaga
kuriozalne miejsce ostatnie! Akurat!
Najwiecej
chlamy w okolicach Glasgow i Dundee. Tygodniowo, dwie butle wina i
kieliszek vodki. Tu tez wieksza milosc do 5% w postaci whisky. Wielka
Brytfanna winsko i piwsko. Dane sadazowe nie byly szczere tak jak i
my sami. Czasem tez sie wstydzimy ile to mozemy wychlac. W Szkocyji
oczywiscie i wiecej marskosci watrobki bo az 25 na 100 to zgony
bezposrednio zwiazane z %. Jeszcze popierdolenie w glowach i urwanie
sie filmu i urwanie dupy na imprezie lub po. A co z dniami po? Ano
sie nie idzie do roboty- bo sie sil nie ma. Szumi wszystko i koty
nosza ciezkie buty. Dodatkowo- slonce tu non stop swieci i duchota
taka, ze nie idzie zyc. Zaslony nie pomagaja. Trzeba jakich tabletek.
A to juz inna historia. Klin i lej w morde! Czym sie strules i na
ciara bach, Manke w piach!
Ciocia
nie byla by soba gdyby piosenki nie dodala. Najlepsza satyra jaka
kiedykolwiek mogla byc napisana i wyspiewana. Wszystko prawda, sama
prawde- bylo nie bylo by w glupie rylo! Czyli w Polske idziemy,
drodzy rodacy!
W
tygodniu to jesteśmy cisi jak ta ćma,
W
tygodniu to nam wszystko wisi aż do dna.
A
jak się człowiek przejmie rolą, sam pan wisz,
To
zaraz plecy go rozbolą albo krzyż.
W
tygodniu to jesteśmy szarzy jak ten dym,
W
tygodniu nic się nie przydarzy, bo i z kim?
I
życie jak koszula ciasna - pije nas,
Aż
poczujemy mus i raz na jakiś czas
W
Polskę idziemy, drodzy panowie,
W
Polskę idziemy,
Nim
pierwsza seta zaszumi w głowie
Drugą
pijemy.
Do
dna, jak leci,
Za
fart, za dzieci,
Za
zdrowie żony.
Było,
nie było...
W
to głupie ryło,
W
ten dziób spragniony.
Świat
jak nam wisiał, tak teraz nie jest nam wszystko jedno,
Śledziem
się przeje, kumpel się śmieje, dziewczyny bledną,
Świerzbią
nas dłonie i oko płonie, lśni jak pochodnia
Aż
w nowy tydzień świt nas wygoni, no, a w tygodniu...
W
tygodniu, bracie, wolno goisz kaca fest,
Bo
czy się stoi, czy się leży, jakoś jest.
W
tygodniu kleją ci się oczy, boli krzyż,
A
wyżej nerek nie podskoczy, sam pan wisz...
W
tygodniu żony barchanowe chrapią w noc,
A
ty otulasz ciężką głowę ciasno w koc,
I
rano gapisz się na ludzi okiem złym,
Gdy
nagle coś się w tobie budzi i jak w dym.
W
Polskę idziemy, drodzy panowie,
W
Polskę idziemy,
Nim
pierwsza seta zaszumi w głowie
Do
ludzi lgniemy.
Słuchaj,
rodaku,
Cicho!
Czerwone
maki, serce, ojczyzna,
Trzaska
koszula, tu szwabska kula,
Tu,
popatrz, blizna.
Potem
wyśnimy sen kolorowy, sen malowany,
Z
twarzą wtuloną w kotlet schabowy, panierowany,
My,
pełni wiary, choć łeb nam ciąży, ciąży jak ołów,
Że
żadna siła nas nie pogrąży... orłów, sokołów!
A
potem znów się przystopuje i znów gaz,
I
społeczeństwo nas szanuje, lubią nas.
Uśmiecha
się najmilej ten i ów,
Tak
rośnie, rośnie nasz przywilej świętych krów.
Niejeden
to się nami wzrusza, słów mu brak,
Rubaszny
czerep, ale dusza, znany fakt,
Nas
też coś wtedy dołku ściska, wilgnie wzrok,
Bracia
rodacy, dajcie pyska, równać krok.
Lewa!
W
Polskę idziemy,
W
Polskę idziemy, bracia rodacy!
Tu
się, psia nędza, nikt nie oszczędza,
Odpoczniesz
w pracy.
W
pracy jest mikro, mikro i przykro,
Tu
goudą spływa,
Cham
lub bohater,
polska
sobotnia alternatywa.
Gdy
dzień się zbudzi i skacowani wstaną tytani
I
znowu w Polskę, bracia kochani, nikt nas nie zgani.
Nikt
złego słowa, Łomża czy Nakło,
Nam
nie bałaknie
Jakby
nam kiedyś tego zabrakło,
Nie...
nie zabraknie...