Minelo juz kilka dni od nocy sylwestrowej. Nie znaczy to, ze zapomnialam o czytelnikach. Po prostu dni swiateczne i po nich byly przepracowane. Nie moglam sie doczekac noc szalenstw sylwestrowych i po prostu odpoczynku kilkudniowego po nich. Sylwester jak zwykle we Dworze.W dodatku znow bez wyplaty. Po prostu zapomnieli o wyplaceniu. Czy wiesc, ze trzeba znow kombinowac to juz jest powod do niezlego wkorwa. To juz czwarty raz w roku i pierwszy w nowym. Nie bylo sie do kogo zwrocic! Zostaly tylko nerwy i pomsta. Rumburakowa pomsta!
Popoludnie jak zwykle sen by jakos dotrzymac do nocy. Kieliszek wina rozanego. Potem telewizornia i ok 1 w nocy polozenie sie spac. Dni po tym wydarzeniu obfitowaly w przeblumbraniu czasu i przetoczeniu go przez palce. Rozliczenia poprzedniego roku i zastanowieniu sie nad obecnym. Humor dopisywal az do feralnej informacji o smierci kolegi. Wypieram ta wiadomosc bo nie sposob ja na trzezwo przyjac. Przycmiewa to fakt nawet ten, ze redaktor Michal Nogas z programu III Polskiego Radia w audycji Z najwyzszej polki nagrodzil ciocie za dowcipny list, za wytypowanie 20 top ksiazek w mijajacym roku i za niestrudzona wole uczestnictwa w audycjach niedzielnych. Praca sie oplacila a najbardziej cieszy fakt, ze ktos tak wysoko postawiony osobiscie do ciebie pisze. Nie powiem czuje sie wyrozniona i szczesliwa. Samo przyznawanie nagrod odbylo sie 31 grudnia 2014 roku. Jednak ciocia gapa odczytala list dopiero 1 stycznia 2015 roku. Za to jaki byl wspanialy poczatek Nowego Roku.
Instytucja Zony rowniez uczestniczyla w konkursie Famous Grouse whisky na najlepsze zdjecie, ktore mozna umiescic na nalepce butelki. Wygrala 16 letnia special ediotion Famous Grouse (lezakowanie w beczkach po burbonie i hiszpanskiej wisniowce, kombinacja 8 innych whisky, wanilia, numteg, skarmelizowane gruszki, czeresnie, dodatkowo rysunek ilustratorski itp.)). Kochani, oczka sie zaszklily Instytucji Zony. Bowiem ta, uwazala, ze nic Ja w zyciu nie spotka i nie raczej szczescia do wygrywania nagrod. Stad niezwykle postanowienie, ze Instytucja Zony bedzie wierzyla w siebie!
Postanowienia, ciocia, ze bede bardziej wredna.
Oczywiscie jak wiadomo postanowienia tak jak zyczenia nigdy albo prawie nigdy sie nie spelniaja jednak trzeba je sobie skladac i wyznaczac cele.
Postanowien jak zwykle nie mam. Wychodza one w praniu tak jak utrzymanie sie pomimo iz nie ma pensji. Marszach o ile pogoda/praca/nastroj pozwoli. I co najwazniejsze dalabym wszystko by mnie korzonki, bark, kregoslup, rwa kulszowa, miesnie nie bolaly.
Pragne tylko by kazdy byl szczesliwy i chce tylko tego samego dla siebie.
Jakis miesiac przed swietami, ciocia oglosila pospolie ruszenie, zeby co kto mial to bral i przybywal do mieszkania ciocinego. Kazdy z zabawowiczow czul sie wyrozniony tym zaproszeniem i oczywiscie dziekowal cioci solennie. Teraz chwila prawdy. Nagromadzenie jedzenia i towarow bylo az nadto co moze przerobic zoladek. Oczywiscie nic sie nie zmarnowalo i mysle, ze kazdy byl zadowolony. Ciocia dostala prezentow i upominkow. Nie napracowala sie przy sprzataniu. Zanim sie obejrzalam juz bylo pozmywane i porozkladane. Zycze sobie i kazdemu aby posiadac tak zgrany zespol jak ten swiateczny. Ponizej prezentuje urywki z rozrywki. Tzn zdjecie skromnej choinki. Druga i trzecia- drewniana nie zmiescila sie w kadrze. Zdobienia swiateczne, obrazy gosci, jedlo i picie nie zostanie upublicznione. Niech to wszystko bedzie w pamieci a nie tylko na nosnikach pamieci sztucznych.
Tutaj prezentuje moje dumy pokojowe, wychodowane na ciocinej piersi. Amarylis bialy z czterema trabkami kazda bulwa. W zamysle to on byl kupiony jako czerwony ale siec delikatesow LIDEL pozamienial widocznie pudelka.
Zwiazek sowiecki jako maskotka choinki i pilnujaca by ostatki alkoholi rowniez sie nie zmarnowaly. Jak brakowalo to wycieczki wieczorne do pobliskich sklepikow, picie ostatkow pod Victoria Station i wypierdzania kapusty z grochem.
Oraz gwiazda betlejemska jako gwiazda kazdych swiat bozonarodzeniowych. Na zdjeciu czerwona bo wiadomo, ze zawsze ten kwiat wystepuje jako czerwony.
Tak jak i nosy wycieczkowiczow, po okolicach ciocinych.W Boze Narodzenie jako punkt honoru ciocia uznala pokazanie Antonin Fort, Kinneil House w Bo`ness, Falkirk Wheel i Kelpies popularnie koniki. Wies nasza sie wszystkim podobala a ciocia niesmialo mowila tylko, ze niby taka miescina a tyle tu fajnych rzeczy.
Tutaj nieco zapomniane lilie zolte, ktore ukryte pod niezliczona iloscia kolder, poduch i materacy, spokojnie sie rozwijaly. Dopiero je ujrzalam po kilku dniach jak niektorzy z uczestnikow niekonczacej sie wigilii 2014 odjechali i zrobilo sie luzniej ...przestrzennie.
na potwierdzenie 4 trabek czyli 4x4
Drugi dzien wycieczka przewidziana do miasta Bonnockburn. Tam kolednicy zwiedzili pomnik krola Roberta. Napawali sie widokami pol, lak i kapali sie w sloncu. Pozniej nastapila wycieczka do miasta Stirling. Tam wzgorze zamkowe, zamek, cmentarz miejski i dawne wiezienie oraz Doune. Malej slodkiej miescinie, ktora kiedys juz prezentowalam. Cel podrozy to pokazanie jednej z najlepszych destylarnii a raczej trunku- Deanston whisky. Ciocia juz zwiedzala wiec do testingu nie przymierzala sie. No, niezupelnie. Zostalam potraktowana jako VIP i nie czaruje, ze bylo mi z tym bardzo dobrze. Przewodniczka mnie i Instytucje Zony poznala od razu i nie powiem ale zrobillo mnie sie troche cieplo na duszy i zimno. Znaczy sie jak cie poznaja to albo z bardzo dobrej strony albo z bardzo zlej, ze przy takim przemiale gosci akurat mnie zapamietano. Za to na poczatek dostalam do sprobowania 12 sherry, bo 3 dni temu akurat otorzyli nowa beczke i drugi kielonek juz normalny. Bo Instytucja Zony nie pila. Grupa pijacych i nie pijacych byla podzielona i na sygnal, ze ten co prowadzi nie pije. Wiec smakowalam takze za jednego kierowce a na pozegnanie dostalam special edition. Smiechu nie bylo konca z cioci, ktora zabawowicze okreslili jako prywatny tour. Takze sciagnelam kilka kieliszkow za to, ze jestem. Bardzo mi to odpowiada i jak juz mwilam w sercu mam zawsze Deanston i kazdemu te destylarnie polecam. Zglaszam sie na ochotnika po raz trzeci. Dziewczyny - przewodniczki sa urocze i nalewaja tez niezle. Zwlaszcza, ze troche tez i pieniedzy grupa nasza tam zostawila. Trunek smakuje przednie, zwlaszcza na wieczor w doborowym towarzystwie.
Powyzej i ponizej destylarnia Deanston.Wsrod nich wspomniane gwiazdy; 12 virgin oak, spanish oak, i teasted oak.
Wszystko po beczkach po bourbonie Kentucky. Wewnatrz budynkow panowala odswietna atmosfera a podane w kawiarni szarlotka z lodami i sticky toffie pudding byl przedni.
Grupa posilona wzgorzem zamkowym i samym miastem, zapalala miloscia do Szkocji. Kto byl to wie a kto nie to zapraszam.
Musialam dac to zdjecie by przypomniec, ze grupa 26 grudnia czyli korzystajac z mgly jaki panowala w Edim zabrala sie za eksploracje miasta. Zwiedzono Royal Mail do zamku i z powrotem. Po drodze przystanek na haggis, nepps and tatties. Nie obylo sie bez smiechow i dobrego fazowego samopoczucia.
Po Edim szybkie zakupy ...na wszelki wypadek i do domu. To byl dzien drugi.
Trzeci to juz wiadomo, ze Stirling i ruda woda na myszach. Keep Smilling rzadzi.
Nie, nie kochani to natura tylko tak drzewo wyrzezbila. Nie myslcie, ze to nasza sprawka.
Kazdemu tez ciocia zyczyla zdrowia i takiego domku.
To impresja na temat promykow slonca, ktore jak wiadomo wciskaja sie w ciezkie mysli.
Nie musicie sie domyslac jak bylo zabawnie i fajnie. Nie wazne, ze ciocia sie przed swietami troche napracowala i logistycznie i nie miala chwili po swietach wolnego. Dodatkowo glupio mi, ze Wojewodztwo Londynskie musialo mi pomoc w wigilie, poniewaz Dwor zarzadzil dodatkowe roboty. Wkurzajace ale prawdziwe. Pomimo tego warto bylo sie spalac i przezyc ...najdluzsza wigilie jaka mozna sobie tylko wymarzyc. Trwala u cioci od wtorku do niedzieli. Punkt kulminacyjny to prawdziwa wigilia i atmosfera towarzyszaca kazdej chwili sedzonej z przyjaciolmi. Mam jak nigdy podladowane akumatry. Nigdy tez nie przezylam tak zabawnych momentow. Mimo tego juz tesknie za nastepnymi takimi zjazdami i juz niecierpliwie sie na nastepne swieta. By czyms zyc i miec punkt odniesienia przy tym zwyczajnym zyciu.
Dziw tez, ile to mozna zjesc i pic i to ile to mozna zmiescic ludzi w pokoju goscinnym. Nie wspomne tu o pomiernej sofie, ktora dla mnie wydaje sie skapa a w warunkach nadzwyczajnych staje sie wygodna dla dwoch osob.
Slow kilka o potrawach. Z pewnoscia nie bylo 12. Bylo ich ok 30. Kazdy cos przygotowal, przywiozl i podal. Gatunki alkoholowe zostaly jeszcze cioci na sylwestra. Czegoz tam nie bylo?-0))
Jesli sie przeholowalo to spiewalo sie takie przeboje jak to;
Atmosfera czasami przypominala srodki komunikacji nocnej, gdzie podchmielony sprzecza sie z mniej pijanymi a trzezwi nie wiedza jak uniknac natarczywego sasiada. Pomylek i gaf nie brakowalo. Jednak jak wiadomo, kazdy trzymal fason a stwierdzenia wyniesione z biesiad powoduja usmiech na twarzach pozostalych.
Slowem dziekuje wszystkim za tak wspaniale swieta. Za przybycie, za prezenty, za przygotowanie potraw, napoi i cudowna atmosfere panujaca podczas tego nadzwyczajnego czasu. Zycze z kazdemu i z osobna, zeby miewal w przyszlosci najdluzsze wigilie swiata.