Groźne
spojrzenie, zawadiacki chód. To towarzystwo na pewno ma złe
zamiary! Gdy zagajamy okazuje się, że nie gryzą i z radością
odpowiadają na pytania. Spotykam się z trzema członkami grupy Hell
is Harmony Michałem ‘M.I.C’ Gurajkiem (wokal), Bartłomiejem
‘Bartem’ Masiukiewiczem (gitara) i KUBĄ czyli Jakubem Suchomskim
(gitara basowa).
Ela
Rygas: W wywiadach i artykułach na Wasz temat ukazuje się notka, że
jesteście szkocką grupą. Materiał po angielsku, fani trochę
Polacy trochę Szkoci, z przewagą na tych drugich. Jak to z Wami
jest?
M.I.C:
A jest tak, że trzon zespołu zawsze był polski. Zmieniali się
perkusiści – Szkoci, Węgrzy, i teraz wszystko wskazuje na to, że
kolejny będzie Szkotem. Ale ponieważ tworzymy w Szkocji, to
brytyjskie portale piszą o nas „szkocki zespół”.
A
ubolewacie, że Polacy Was nie znają? Przyznam szczerze, że przez
przypadek odkryłam Was na stronach konwentu tatuażu.
M.I.C:
Cóż, zdecydowanie przydałoby nam się więcej „prasy”
wśród polskiej społeczności, choć na początku to naszą
publiczność i tzw. „fan base” stanowili prawie wyłącznie
Polacy. Po koncertach z Closterkeller 80% naszych znajomych na
facebooku stanowili rodacy. Później to się trochę zbalansowało,
po zagraniu na Metal 2 the Masses czy też festiwalu Les-Fest. Choć,
jak widać na Twoim przykładzie, pomimo naszych wysiłków
zawładnięcia galaktyką, nadal nie dotarliśmy w wystarczająco
wiele miejsc.
Zacznę
od gratulacji. Niedawno ukazała się Wasza druga płyta „One Day”,
a kilka dni temu wypromowaliście teledysk i piosenkę prowadzącą
„Tall and Proud”. Możecie zdradzić informacje o sprzedaży płyt
i popularności?
Bart:
Hahaha niestety nie możemy
zdradzić tak ważnych informacji, ale mogę powiedzieć, że
sprzedaż sięga już kilku tysięcy płyt, jesteśmy blisko
platynowej płyty, a tak na poważnie to wygląda to tak, że płytę
nagraliśmy sami, przy pomocy naszego dobrego kolegi Marcina Buczka i
sprzedajemy ją w większości na koncertach. Nie ma z tego wielkich
pieniędzy, bardziej jesteśmy zadowoleni z zainteresowania naszym
nowym wydawnictwem. Co do teledysku, to rzeczywiście możemy
powiedzieć, że jest on naszym wielkim sukcesem, zrealizowany przy
współpracy naszych przyjaciół z Bliss of Pain Suspension Crew, z
udziałem Wojtka i Dominiki. Realizacją zajął się nasz kolega
David Gillan, fotograf oraz realizator dźwięku z Perth College.
Teledysk zawiera bardzo hardcorowe sceny podwieszania na hakach, co
wzbudza wiele kontrowersji, już po kilku dniach w sieci osiągnął
on ponad 1,5 tysiąca wejść. Chętnych do zapoznania się z
teledyskiem zapraszamy na nasz kanał YouTube.
(www.youtube.com/hellisharmony)
Kto
jest odpowiedzialny za zespół i muzykę? Lider ojciec, partner
powiernik i drogi przyjaciel. Czasem ten lider skarci i doprowadzi
resztę do porządku. Kto i za co jest w zespole odpowiedzialny?
M.I.C:
Muzycznym mózgiem zespołu jest Bart – Hell is Harmony to jego
dziecko i choć ojcem jest surowym to sprawiedliwym (wszystkich bije
tak samo mocno ). Bart pisze całą
muzykę, a aranżacje tworzymy już wspólnie jako zespół. Za
warstwę „liryczną” (hahahaha, tyle w tym liryki, co słońca w
Szkocji) odpowiadam ja. Wszystkie teksty są właściwie o miłości,
bo pomimo naszego wyglądu jesteśmy wielkimi romantykami – jak nie
gramy to czytamy Mickiewicza i Słowackiego
Nad całokształtem pracujemy wszyscy wspólnie na próbach.
Istnienie
w zespole w składzie niezmienionym od lat przypomina długoletni
związek. Jest zakochanie większe i mniejsze, zdarzają się
kryzysy. Na jakim miłosnym etapie jesteście teraz ze sobą?
M.I.C:
Generalnie, jak już wspomniałem, jesteśmy romantykami, więc
miłość jest dla nas najważniejsza. Zwłaszcza ta prawdziwa –
męska J. Ale tak poważnie, to właśnie
zostaliśmy zdradzeni przez naszego węgierskiego perkusistę, który
nas zostawił dla innej (w sumie to postanowił wrócić na Węgry).
A matka zawsze powtarzała: - Nie wiąż się z kimś, kto nie może
zapuścić brody. No i okazało się, że miała rację. Poza tym,
nie ma wśród nas jakichś większych spięć – zgadzamy się co
do muzycznego kierunku dla zespołu i to jest najważniejsze.
Czy
życie tutaj wpływa na piosenki, które komponujecie? Zmieniło się
jakoś Wasze życie. Nie mogę nie zapytać o życiu przed powstaniem
Hell is Harmony. Poznaliście się tutaj?
M.I.C:
Ja dołączyłem do zespołu i poznałem chłopaków tutaj w
Szkocji. Wcześniej grałem w zespole w Polsce, a po przyjeździe
tutaj załapałem się na granie w zespole złożonym z rodaków,
który jednak umarł śmiercią naturalną ze względu na to, że
dwóch członków wyjechało ze Szkocji. A potem jakoś tak drogą
mailową skontaktował się ze mną Bart i tak się to zaczęło. Co
do wpływu mieszkania w Szkocji na moje teksty, to nawet się
wcześniej nad tym nie zastanawiałem. Ale porównując moje teksty
obecnie z tymi, które pisałem w Polsce, to te są bardziej
agresywne i dobitne.
Bart:
Z Kubą znamy się już bardzo długo, jeszcze z Polski, każdy z
nas gdzieś grywał. Razem zaczęliśmy grać po przyjeździe do
Szkocji, mniej więcej od 2004 roku. Mieliśmy kilka różnych
projektów i masę koncertów, jednak Hell is Harmony zaczęło swoją
działalność po dołączeniu M.I.C`a.
Spsienie
mediów, tabloidyzacja życia, spłycanie przekazu i otumanianie
słuchacza. Czujecie się remedium dla utrzymania kondycji muzycznej
człowieka?
M.I.C:
Właściwie to nigdy nie myśleliśmy o tym, że nasza muzyka ma
jakąś misję do spełnienia. Ale w sumie to możesz mieć rację –
jak tak na to spojrzeć, to społeczeństwo coraz to częściej sięga
po to co „lekkie, łatwe i przyjemne”, co niestety nie zawsze
równa się dobre. Staramy się trzymać poziom i dać ludziom
odrobinę radości ze słuchania czegoś, co nie leci w komercyjnych
radiostacjach 156 razy dziennie. To smutne, że w czasach, kiedy
człowiek osiągnął tak wysoki poziom zaawansowania
technologicznego, tak naprawdę rozpoczęła się intelektualna
dewolucja – gdzie na piedestale stawiani są ludzie, którzy mają
niewiele do zaoferowania, a autorytetami stają się niewyedukowani
idioci, którym w jakiś sposób udało się pojawić przez 5 minut w
telewizji. Reszta jest milczeniem...
Gdy
zakładaliście zespół to mieliście ustalone zasady tego, co
chcecie przekazać światu?
M.I.C:
Jak już wcześniej wspomniałem – nie zakładaliśmy nigdy, że
Hell is Harmony to zespół z misją. Jedynym założeniem było
granie solidnej, energicznej i pozytywnej muzyki, innej od
wszystkiego, co się obecnie na „metalowej” scenie dzieje. Jedyny
przekaz, który od początku chcieliśmy przesłać w świat to
„Jeśli Twój ojciec nie ma brody, to znaczy, że masz dwie matki”.
Acha i jeszcze – „jeśli ‘muzyk metalowy’ spędza więcej
czasu na układaniu fryzury przed koncertem, niż na graniu, to
wiedz, że coś się dzieje”.
Bart: Ja osobiście nigdy nie miałem żadnego parcia, żeby do grania wkręcać jakąś ideologię. Oczywiście, jeśli chodzi o warstwę muzyczną, zawsze staram się dawać z siebie wszystko i dążyć do tego, żeby się rozwijać. Jeśli to, co robimy komuś się podoba, to dla mnie jest to stymulujące i napędza mnie do działania.
Bart: Ja osobiście nigdy nie miałem żadnego parcia, żeby do grania wkręcać jakąś ideologię. Oczywiście, jeśli chodzi o warstwę muzyczną, zawsze staram się dawać z siebie wszystko i dążyć do tego, żeby się rozwijać. Jeśli to, co robimy komuś się podoba, to dla mnie jest to stymulujące i napędza mnie do działania.
Są
artyści, którzy twierdzą, że piractwo im nie przeszkadza, bo
płyty są tak drogie, że niewielu ludzi stać na legalne zakupy.
Usprawiedliwiacie piractwo?
M.I.C:
Może nie usprawiedliwiamy piractwa, ale osobiście uważam, że
ceny płyt powinny być dostosowane do zarobków. Szkoda tylko, że
ta machina zwana „branżą” tak nie działa – wytwórnie
istnieją po to, żeby zarabiać. Dla takich zespołów jak my
idealnym rozwiązaniem na obecną chwilę są strony takie jak
Bandcamp, gdzie możemy sprzedawać naszą radosną twórczość, po
najniższej możliwej cenie, a jeśli ludzie chcą, to mogą dołożyć
coś od siebie. Ja osobiście uważam, że płyty przestały być
głównym źródłem dochodu dla zespołów – są bardziej medium
pozwalającym na dotarcie do ludzi i spopularyzowanie muzyki. W Rosji
piracą nas na potęgę
Bart: Jest to może trochę dziwne, co powiem, ale piractwo czasami pomaga zespołom dotrzeć do większej ilości słuchaczy. Teraz, gdy tradycyjny nośnik CD został prawie całkowicie wyparty przez cyfrowe formy, ludzie kopiują wszystko, co wpadnie im w ręce, wymieniają się plikami i tym sposobem muzyka wędruje w poszukiwaniu potencjalnego odbiorcy.
Bart: Jest to może trochę dziwne, co powiem, ale piractwo czasami pomaga zespołom dotrzeć do większej ilości słuchaczy. Teraz, gdy tradycyjny nośnik CD został prawie całkowicie wyparty przez cyfrowe formy, ludzie kopiują wszystko, co wpadnie im w ręce, wymieniają się plikami i tym sposobem muzyka wędruje w poszukiwaniu potencjalnego odbiorcy.
Każdy
koncert jest inny, a publika dopisuje. Możecie tak o swoich
koncertach powiedzieć?
M.I.C:
Zdecydowanie tak. Co do publiki w Szkocji – zupełnie inna
mentalność niż w Polsce. Polska publiczność jest o wiele
bardziej spontaniczna w swoich reakcjach, nawet, jeśli zespół jest
im nieznany. W Szkocji mamy do czynienia z publicznością typu „inż.
Mamoń” – podobają się im melodie, które już kiedyś
słyszeli. To przez tę...reminiscencję. Dlatego też sale są
zawsze pełne na koncertach tzw. Tribute bands, a ludzie bardziej
bawią się przy utworach puszczanych po koncertach z płyt, niż na
samych zespołach.
Za
to po występach – fan cluby zapraszają na jednego. Gruppies
zaglądają do łóżka, a impreza nigdy się nie kończy?
M.I.C:
Oczywiście. My właściwie nic innego nie robimy – granie,
potem picie, narkotyki, gruppies i znowu na scenę – i tak w kółko.
Ale tak naprawdę, to nie możemy jeszcze sobie pozwolić na to, by
muzyka była naszym źródłem utrzymania, więc po koncercie jest
kilka browarów, uskutecznianie gawędy z ludźmi, a potem – zależy
od nastroju, ale cały czas z tyłu świadomości czai się myśl, że
następnego dnia do pracy trzeba wstać.
Zżywacie
się z piosenkami, które wykonujecie. Jak przeżywacie swoje
piosenki i swoje koncerty? Jaką publikę lubicie- jakieś szczególne
chwile podczas wykonywania numerów?
M.I.C:
Jasne, że utwory, które tworzysz są jakąś częścią ciebie.
Ze swojej strony staramy się oddawać intensywność i energię
każdego utworu przez naszą choreografię sceniczną (trochę baletu
z elementami czardasza). Za każdym razem dajemy z siebie 100% i
zostawiamy na scenie „krew, pot i łzy”. A publiczność, jaką
lubimy to publiczność, która nie jest bierna – a to oznacza, że
musimy zawsze mieć pod sceną kilku rodaków, którzy wiedzą jak
rozkręcić młynek, do którego Szkoci w końcu dołączają. A co
do szczególnych chwil – każda chwila jest szczególna (mówiłem,
że romantycy z nas).
Każdy
artysta ma swój przepis na idealną płytę. Jakie piosenki mają
być na początku, a które na końcu - co w środku? Co powinno być
tą klamrą? Co ma zostać u słuchaczy, z cyklu pobożne życzenia -
słowa, a może tylko mocne brzmienie?
M.I.C:
To, co czyni nagranie dobrym, to trzymanie słuchacza
zainteresowanym. Najgorsze są płyty nudne i monotonne (i czasem,
choć utwory są w szybkim tempie, to płyta jako całość jest
monotonna, bo wszystkie kawałki są dokładnie takie same). My byśmy
sobie życzyli, aby z ludźmi, którzy słuchają naszych nagrań
pozostała duża dawka pozytywnej energii (bo w warstwie tekstowej to
oczywiście wszystko jest o miłości)
Zagramy
kilka ładnych lat. Rozwalimy muzyczny świat, a nasze teksty będą
w podręcznikach, czyli dalsze muzyczne plany?
M.I.C:
Muzycznie to chcielibyśmy zagrać jakiś większy festiwal –
to jest nasz cel na przyszły rok. A długoterminowo to dominacja nad
światem, wprowadzenie zakazu połowu śledzia w Bałtyku oraz nakaz
noszenia brody przez facetów, pod karą: a) grzywny (fizyczna
niemożność zapuszczenia brody) lub b) eksterminacji (aktywny opór
w zapuszczeniu brody).
Bart:
Podzielam zdanie przedmówcy, a nawet skłaniam się do
stwierdzenia, że broda w dzisiejszych czasach powinna być symbolem
METALU, tak jak kiedyś długie włosy hahahaha
Każdy
chyba ma swoją playlistę utworów na swój pogrzeb. Macie swoją
płytę nagrobną?
M.I.C:
W sumie to nie miałem takiej listy, ale teraz na szybko ją
stworzę: Slipknot „People=Shit”, Tool „Stinkfist”, KoRn
„Twist” i Fasolki „Każdy ma jakiegoś bzika”.
Bart:
Ja to wiadomo, jak to na pogrzebie... „Dobry Jezu”, może
jeszcze dodam Hatebreed „Destroy Everything” żeby za cicho nie
było i Arch Enemy „No Gods, No Masters” tak mi jakoś to pasuje
do pogrzebu
Źródła
inspiracji to według Was - gniew, ból, niesprawiedliwość i
koniecznie to trzeba wszystko wykrzyczeć i dać się ponieść
emocjom, a słuchacz ma to wszystko zapamiętać, potem buntować
się, buntować się...
M.I.C:
W warstwie tekstowej to o miłości wszystko jest, więc nie
wiem, skąd ten pomysł, że „gniew, ból, niesprawiedliwość”...
Bart:
Tak miłość, miłość i jeszcze
raz miłość, tak jak głoszą nasze teksty
gniew i agresja są bardzo destruktywne i prowadzą do komplikacji
życia i czy naprawdę w piekle
jest harmonia? Albo czy piekło jest idealne?
M.I.C:
Oczywiście, że w piekle jest harmonia. Wujek Staszek ją wziął
ze sobą jak się tam wybierał i teraz tam na tej harmonii gra. Czy
piekło jest idealne to nie wiem, ale na pewno jest tam cieplej niż
tutaj.
Kuba:
Na koncertach staramy się stworzyć harmonię pomiędzy zespołem
a tłumem... i bardzo skutecznie nam się to udaje - jest wtedy
piekielnie gorąco... gdy tłum skacze i bawi się z nami...
Czyli
dalsze muzyczne plany?
Bart:
Co do planów muzycznych, to myślimy o zagraniu jeszcze kilku
fajnych koncertów do końca roku, bardzo byśmy chcieli odwiedzić
Anglię oraz jeśli wszystko będzie dobrze „grało” to mamy
nadzieję zagrać w Polsce w przyszłym roku na jednym z festiwali.
Dziękuję
za rozmowę.
Zespół
Hell is Harmony powstał w 2008 roku w Szkocji i tu także grupa
zaczęła koncertować. Metalowe riffy, ciężka perkusja, niski bas,
to cecha charakterystyczna Hell is Harmony. Muzyka bandu to mieszanka
rapu, metalu z przewagą hardcore. Całość energiczna, a teksty
niezwykle dobitne. Pierwsze sukcesy to support dla Lower Than
Atlantis i Closterkellera, a następnie Festiwal Mocnych Brzmień w
Świeciu tchnął w członków zespołu chęć i świeżość
koncertowania.
W
2012 roku na Tattoo Jam w Doncaster Hell is Harmony wygrywa Band of
the Year. Nie dawno Hell is Harmony wystąpił
podczas drugiej edycji Les-Fes, jedynego metalowego festiwalu w
Szkocji, a potem znajduje się wśród finałowej szóstki podczas
bitwy zespołów Metal 2 the Masses, organizowanej przy współpracy
z Bloodstock Festival.
Dorobek
artystyczny grupy składa się z dwóch albumów. W roku 2011 nagrany
został debiutancki album Opium. Został on życzliwie przyjęty
przez publikę jak i krytyków. W maju tego roku ukazała się druga
płyta Hell is Harmony pt. One Day. Na płycie znajduje się 7
piosenek a singiel promujący wydawnictwo nosi nazwę „Tall and
Proud”. Dorobek zespołu cieszy się popularnością recenzentów,
a przychylne zdanie coraz częściej ukazuje się na łamach
fachowych stron.
Contact
and booking:
e-mail:
hellisharmony@hotmail.co.uk
(FACEBOOK)
www.facebook.com/hellisharmony
(YOUTUBE)
www.youtube.com/hellisharmony
(MUSIC)
hellisharmony.bandcamp.com
(MERCH)
hellisharmony.bigcartel.com
(BLOG)
www.tumblr.com/blog/hellisharmony
(MUSIC
SAMPLES) soundcloud.com/hellisharmony
No comments:
Post a Comment
Note: only a member of this blog may post a comment.