Monday 16 March 2015

z kulturka, filmowo i zloto w kiosku


Morze Czarne. Taki tytul nosi film w rezyserii Kevina Macdonalda. W rolach glownych Jude Low. Jest bohaterem i dziarskim kapitanem okretu podwodnego. Okret wypozyczony z portu Sewastopol przypomina trumne i wkrotce sie nia staje. Zaloga ginie a sam skipper ratuje dwoch marynarzy i pewnien ladunek. Black Sea to luzna historia opowiadajaca o zlotym konwoju. Wystepuje ubot niemiecki, ktory kryje w swych wnetrzach niezwykly ladunek. To sztaby zlota pochodzace ze Zwiazku Radzieckiego. Wszystko wskazuje, ze ladunek nazisci probowali wywiezc ze Zwiazku Radzieckiego. Ubot zatonal a zloto wraz znim. Do czasu gdy bogacz postanawia skrzyknac kapitana. ten swoja ekipe zlozona z wilkow morskich. polowa to Anglicy. Druga polowa to Rosjanie. Na poklad zaproszono takze prawiczka, ktory jak wiadomo przynosi pecha. Chlopak przyniosl nieszczescie ale za to przezyl i to z kilkoma sztabkami zlota. 
Black Sea polecam za wspaniale zdjecia okretu podwodnego i calek tej otoczki. (Uwielbiam lodzie podwodne, chcialabym choc raz do niej wejsc, to jest takie marzenie ciocine i nie kryje mam fiola na temat niszczycieli i ubotow zwlaszcza, port Rosyth widze z okna)))
Wspaniala rola Juda Low jako starego wilka morskiego. Przystojniak nasz nie mowi po rosyjsku jak sie okazuje. Akcent jak sie dowiadujemy to podobno pochodzi z Aberdeen? Tak czy siak brzmi jak marynarz z Potiomkina.
Black Sea polecam. No chyba jak ze cierpicie na klaustrofobie.


Kevin Macdonald opieral sie luzno na historii brytyjskiego lekkiego  krazownika HMS Edinburgh. Statek zostal zatopiony przez niemieckie torpedy na Morzu Barentsa, z ladunkiem radzieckiego zlota na pokladzie. 
Edinburgh podczas swej ostatniej drogi przewozil 5,5 tony zlota, bedacego czescia zaplaty ze strony radzieckiej za dostawy Lend - Lease (465 sztabek w 93 skrzyniach, o owczesnej wartosci ok 2.000.080 £. 
Od lat 50. rzad brytyjski planowal wydobycie zlota z wraku, mimo jego uznania w 1957 roku za grob wojenny. W koncu, kontrakt przyznano konsorcjum Jessop Marine Recoveries w koncu odkopano Edinburgh.  
W roku 1981 wydobyto 431 sztabek o masie 5,13 t i wartości wówczas ok. 44.000.000 funtów szterlingów. 45% złota otrzymało konsorcjum, z pozostałego – 2/3 ZSRR i 1/3 Wielka Brytania[7]. W dniach 4-10 września 1986 brytyjska firma Wharton-Williams wydobyła ponadto 29 sztabek o masie 345 kg i wartości ok. 3 mln funtów, z czego 19 sztabek przekazano ZSRR. Pięć sztab, których wydobycie było nieopłacalne, pozostało jeszcze we wraku.
za Wikipedia

Co kryja jeszcze wody swiata to nie fikcja i puscmy teraz wodze fantazji i znajdzmy to podwodne Eldorado.


Platyna za 3 miliardy dolarów
Greg Brooks, łowca skarbów, pokazał światu film, na którym widać dobrze zachowany wrak SS Port Nicholson. Brooks szukał go od 2005 roku, kiedy dowiedział się, że na okręcie mógł być cenny ładunek. Rozpoczęło się przetrząsanie archiwów Kriegsmarine, dokumentów Bank of England i amerykańskiego Departamentu Obrony. Na podstawie śledztwa Brooks doszedł do wniosku, że SS Port Nicholson wiózł 71 ton platyny w sztabkach. Była to część zapłaty Związku Radzieckiego dla Stanów Zjednoczonych za transporty broni. Rynkowa wartość takiej ilości platyny sięga dziś 3 miliardów dolarów!
Firma Sub Sea Research, należąca do Brooksa i Johna Hardy’ego, byłego inżyniera NASA, od 20 lat bez większych sukcesów zajmowała się poszukiwaniem wraków. W maju 2008 roku rozpoczęto przeczesywanie obszaru wielkości Małopolski w poszukiwaniu zatopionego statku. Znaleziono go na głębokości 700 metrów, 80 kilometrów od brzegów USA.

Zanim jednak Brooks i Hardy zapiszą na swoich kontach miliony dolarów, muszą spełnić dwa warunki. Po pierwsze, wyciągnąć platynę na powierzchnię, co jest możliwe, bo po dwóch latach przygotowań Sub Sea Research dysponuje odpowiednim statkiem i robotami mogącymi pracować na dużych głębokościach. – Wydobędę to, nawet jeśli miałbym podnieść cały wrak – mówił niedawno Greg Brooks. Po drugie, znalazcy muszą porozumieć się z Wielką Brytanią, która była właścicielem frachtowca. Brytyjczycy na razie czekają na wyniki eksploracji i dopiero po wyłowieniu platyny zdecydują, czy wysuną roszczenia. Prawo morskie i międzynarodowe jest pod tym względem niejasne, ale z grubsza można przyjąć, że wraki okrętów wojennych niezależnie od tego, gdzie są odnajdywane, należą do pierwotnych właścicieli. Do statków cywilnych znalezionych na wodach międzynarodowych prawa mogą sobie rościć znalazcy. Ale i tak dla świętego spokoju znalazca okrętu wojennego czy statku cywilnego powinien uzgodnić z jego byłym właścicielem sposób podziału skarbu.
I srebro za pół miliarda dolarów
Sub Sea Research nie ma umowy i niewykluczone, że z zaplanowanej na wiosnę i lato wyprawy Brooks wróci z platyną, ale bez pieniędzy. A że to możliwe, przekonał się boleśnie inny łowca skarbów, Greg Stemm, założyciel i szef Odyssey Marine Exploration, największej firmy polującej na podwodne skarby notowanej na giełdzie Nasdaq.
W październiku 1804 roku hiszpańska fregata Nuestra Señora de las Mercedes płynęła z Peru do Hiszpanii. Wiozła południowoamerykańskie przyprawy oraz 900 tys. złotych i srebrnych monet. Okręt został zaatakowany 180 mil od Gibraltaru przez Anglików, którzy polowali na statki z kolonialnymi skarbami (zbierali w ten sposób pieniądze na wojnę z Francją). Kapitan nie chciał się poddać, statek został ostrzelany. Na pokładzie doszło do gigantycznej eksplozji beczek z prochem i fregata poszła na dno. Zatopienie okrętu doprowadziło do bitwy pod Trafalgarem i wciągnęło Hiszpanię w wojny napoleońskie, które zakończyły okres jej potęgi. Przez 200 lat nikt nie interesował się wrakiem.

W 2007 roku uwagę hiszpańskiej straży przybrzeżnej zwrócił statek Odyssey Explorer należący do spółki Stemma. Jednostka tygodniami stacjonowała w porcie w Gibraltarze. Często wypływała w rejsy w stronę Portugalii. Hiszpanie zaczęli przypuszczać, że Amerykanie nie tylko – jak tłumaczyli – eksplorują odnaleziony wcześniej w tej okolicy wrak brytyjskiego okrętu Sussex, ale też zwożą do Gibraltaru skarby z innego wraku. W końcu spółka przyznała, że ze szczątków Nuestra Señora de las Mercedes spoczywających na wodach międzynarodowych wydobyła i przerzuciła do Gibraltaru, a następnie do USA 600 tysięcy złotych i srebrnych monet.
Rozpętała się burza. – To ordynarna grabież – grzmiała hiszpańska wicepremier Maria Teresa Fernandez, a pracowników firmy porównywano do piratów. W amerykańskich sądach rozpoczęła się batalia o prawo do skarbu. Spółka Odyssey wynajęła firmę lobbystyczną, która forsowała zmianę amerykańskich przepisów o wrakach, tak by zezwalały na eksplorowanie statków wojennych, jeśli zatonęły nie na służbie. Bez skutku. Przeciwko zmianom przepisów protestowała administracja Baracka Obamy, a na początku lutego sąd w Atlancie nakazał firmie oddanie skarbu rządowi Hiszpanii. Odyssey już zapowiedział kolejną apelację.
Jeśli jednak Amerykanie będą musieli zwrócić wart pół miliarda dolarów skarb, akcjonariusze firmy nie powinni się martwić. Za kilka miesięcy rusza wyprawa, której celem jest ładownia parowca SS 
Gairsoppa. To brytyjski statek cywilny zatopiony w czasie II wojny światowej na Atlantyku. W ładowniach, według rejestru strat wojennych firmy ubezpieczeniowej Lloyd’s, jest srebro warte dziś 150 mln dolarów. Spółka uzgodniła już z brytyjskim rządem podział znaleziska (rządowi w Londynie przypadnie 20 proc. wartości).
Z kolei w przyszłym roku Odyssey ma przerzucić ludzi i sprzęt na wrak HMS Victory. 2 lutego firma zawarła porozumienie z rządem Wielkiej Brytanii gwarantujące jej do 80 proc. wartości skarbu znalezionego w ładowniach okrętu zatopionego w 1744 r. 
przez nawałnicę. Według dokumentów jednostka spoczywająca w kanale La Manche na głębokości 108 metrów przewoziła 4 tony złota wartego dziś około 250 mln dolarów. Zgodnie z umową wrak HMS Victory nie zostanie przeszukany pod wodą, lecz podniesiony z dna. Film o tej operacji będzie kręcić telewizja Discovery.
Odyssey ma w rezerwie jeszcze kilka cennych wraków, między innymi SS Mantola (17 ton srebra) i znaleziony dekadę temu w pobliżu Gibraltaru okręt Sussex ze skarbem szacowanym nawet na 5 miliardów dolarów. Firma ma pozwolenie na wydobycie srebra z Mantoli. Operacja na Sussex została odłożona, bo roszczenia zgłosili Hiszpanie.
Stare statki, nowe technologie
Odyssey jest potentatem w branży, w której działa kilkadziesiąt firm zajmujących się podwodną archeologią i poszukiwaniem skarbów, m.in. portugalska Arqueonautas Worldwide. To efekt rewolucji technologicznej. Statek poszukiwawczy można kupić za kilka milionów dolarów. Niezbędną elektronikę – zaawansowane skanery, magnetometry czy echosondy rysujące obraz dna w trzech wymiarach, zarezerwowane jeszcze niedawno dla wojska – za kilka dodatkowych milionów.
Nowoczesny skaner wrzuca się na linie do wody i ciągnie za statkiem. Może przeszukać za jednym zamachem pas dna o szerokości kilometra. Na rynku pojawiły się też roboty zdolne do pracy na głębokości kilku kilometrów.  W sumie na rozpoczęcie dużej morskiej ekspedycji wystarczy 10–15 mln dolarów. Niemało, ale entuzjastów na to stać. Tym bardziej że wizja zysków zawsze kusi inwestorów. Dlatego Odyssey czy Arqueonautas są notowane na giełdach i tam przede wszystkim szukają kapitału. Odyssey ma dziś kapitalizację na poziomie 240 mln dolarów. W ostatnich dwóch latach, kiedy na giełdach inwestorzy szukali alternatywnych form lokowania kapitału, akcje spółki dały 150-proc. stopę zwrotu, sześć razy wyższą niż spółki z indeksu S&P500. Każda informacja o kolejnym znalezionym wraku podnosi kurs o kilkadziesiąt procent. Z takim samym impetem akcje tanieją, kiedy spółka donosi o przegranych procesach o skarby.

Na dnie Bałtyku jest kilka tysięcy nieodkrytych jeszcze wraków. Na całym świecie, według szacunków firmy Lloyd’s, około miliona. Dlatego rynek usług poszukiwawczych będzie rósł. Dziś można go oceniać na kilkaset milionów dolarów. Potentat – Odyssey Marine Exploration – ma 30 mln dol. rocznych przychodów, w połowie z usług świadczonych na rzecz koncernów naftowych. Spółka przynosi straty (podobnie jak znacznie mniejsza Seafarer Exploration Corp. czy portugalska Arqueonautas), bo nie spieniężyła żadnego z podmorskich skarbów, które namierzyła (tylko jeden udało się na razie wydobyć).

Chappi taki jak my lub gorzej. Muzyka Die Antwoordt.
Chapii to robocik, ktory sie obudzil i nagle ze zlego policyjnego robota stal sie przytulanka Y- Landi. matko czego tam nie ma w tym filmie. Poscigi, gangsterka, rap, dziki. Zlo swiata i chuligani. Chappi to dzielo Emila Blomkampa. Tworcy takich dziel jak 9 Dystrykt i Elysium, wiec temat..... trudny.
Amatorzy z zespolu Die Antwoordt wygladaja sama ciocia nie wie jak. Przyjemna za to muzyka jest i lubiana przez cicocie. Film chyba nie. Wystepuja ponadto Hugh Jackman z fryzura jak czeski hokeista i Sigourney Weaver jako przelozona. Yo- Landi i Ninja kazdy zna i najwieksze przeboje tez.
Ubaw po pachy to nie byla ale dla fanow jak znalazl.





No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.