Kiedys juz rozpisywala sie copcia o disco polo jako gatunku muzycznego. Nie przypomne bo i po co. Najwazniejszy byl ciociny wywod dotyczacy dlaczego lubie disco polo a nie lubie muzyki slaskiej.
Otoz na disco polo sie wyroslo. Ona towarzyszyla nam zawsze i wszedzie. Jest lekka, zenujaca i mozna sie z niej smiac. Dodatkow dzieci lapia slowa od razu, katujac wszystkich dookola. Do tego nasze dzieci bawia sie na juwenaliach oprocz tuzow muzyki punkowej. Nie smieja sie z tego. To jest jak my kiedys bawilismy sie (i nadal bawimy przy dzwiekach Maryli Rodowicz czy Jerzego Polomskiego). Ci wokalisci przez duze W sa potega i basta.
Czy disco polo nam cos zostawia w spadku? Tak, zenade, ktora kazdy zna i kazdy po kielichu zaczyna nucic i nie wyobrazam sobie innej imoprezy gdyby zabralo tonow popularnej melodii juz sztandarowego- ja, uwielbiam jaaa!
Do przemyslen nad fenomenem zmusil mnie film polski pt. Disco polo. Rezyseria - Maciej Bochniak. W rolach glownych; Tomasz Kot, Piotr Glowacki, Mateusz Kosciukiewicz, Joanna Kulig, Dawid Ogrodnik jako charyzmatyczny solista zespolu Laser. Wokalisci spiewaja aktorzy. Przeboje sa miksem z dwoch dziesiecioleci disco polo oraz te najnowsze jak ja uwielbiam ja.
Disco polo to jeden z brawurowych filmow polskiej komedii. Komedii- a raczej z czego sie smiejesz z samego siebie sie smiej. Disco polo jako muzyka lekcewazona przez producentow muzycznych, branze i prase, zdobyla nie tylko serca sluchaczy ale ich kase.
Pierwsze interesy, pierwsze tlocznie ...kaset, pierwsze koncerty, zjazdy, mafia na koncu i to swietnie uchwycenie tematu na koniec. Koncerty w Sali Kongresowej - tej krynicy wyzszej kultury, zamienionej teraz na wiejska sale z potancowka. Obchiach, zenada, zlosc. Realistyczny kicz, symbole przerysowane. Pierwsze fortuny i te jachty na stawku bajorkowatym jak i cale srodowisko artystyczne.
Publika od ojca glownego bohatera, miejscowego kolejarza, ktory teskni za potega kolei dawnej. Mezczyzna wystepuje w mundurze Szwejka i chce sie ryknac - toz to- Pociagi pod specjalnym nadzorem!!!
pijany sen Gensoniny przeistacza sie w horror z Soku z zuka. sam wstep Disco polo- opatrzony jest wizyta na planie Az poleje sie krew a czytajacy dialogi Tomasz Knapik rozklada nas na lopatki.
Mrugniecie do wydarzen obecnych jak pojawienie sie duetu Gender czy slawa Masy, Jaroslawa Sokolowskiego. To wreszcie udzial Jerzego Urbana jako skazanego, dla ktorego Laser spiewa, Niech zyje wolnosc.
To wreszcie Daniel Polak czyli szef, wszystkich szefow branzy disco polo. Oklety, drastyczny sadysta, ktory mowiac kolokwialnie kreci walki. Polak jak mesjasz, wypowiada slowa nam juz znane.
- Zydzi, Ukraincy sie jednocza, sobie pomagaja, a my co?
Pijany sen sie wlasnie ziscil i na pytanie dzwiekowca- co sie spodoba Polakowi- Odkrzykuje- Polakowi sie wszystko spodoba!
Ano tak, wszystko sie spodoba.
Koniec Disco polo to utopia. Piosenka- hymn Wszyscy Polacy to jedna rodzina, spiewana jako piosenka dla Ryska, przyszlego prezydenta RP (Ole, Olek na prezydenta tylko ty, Top One- przypomni ciocia), Tomasz nie chce tego spiewac. Wykreca sie ale Wszyscy Polacy to jedna rodzina, pnie sie na szczyt nawet w takich konkursach organizowanych w Australii. (oko do nowych europejczykow, Australia glosowala w tegorocznej edycji Eurowizji).
Wszyscy Polacy, to jedna rodzina, wygrywa i kicz i zenada zostaje.
Pijany sen wariata sie spelnia, my dalej w nim jestesmy- ale czy musimy?
Goraco polecam wszystkim Disco polo, szczegolnie tym co maja kij w dupie!
O czym śpiewają discopolowcy?
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145322,18235209,O_czym_spiewaja_discopolowcy_.html
Hej nanananana, bo ty lubisz nektar z banana, czyli o czym śpiewają discopolowcy.
Do kapituły, która pochyli się nad tekstami piosenek disco polo, zaprosiłam:
Annę Dryjańską , socjolożkę i feministkę,
Jana Klatę, reżysera, pasjonata muzyki (prowadzi swój program w radiu),
Michała Pozdała , seksuologa,
Michała Rusinka, literaturoznawcę,
Jacka Wasilewskiego , medioznawcę, badacza narracji medialnych.
Zaczniemy nastrojowo.
1. Andre, "Ale ale Aleksandra"
Ale ale Aleksandra, / Ale ale ale ładna, / Taka taka taka skromna, / Taka taka sexy bomba.
Nagle w moim życiu pojawiła się / Piękna dziewczyna, to nie sen. / Mała, figlarna niczym cud, / Trafił mi się szczęścia łut.
Piosenka liczy 32 mln odsłon na YouTubie i kapitule też się podoba.
- No piękne! - emocjonuje się Rusinek. - Romantyczne. Co prawda mówi się "seksbomba", ale tutaj dla rytmu jednak zostało "sexy".
- Sexy bomba, ale jednak skromna - zauważa Wasilewski. - Czyli mamy tu archetyp wampa i Kopciuszka jednocześnie. Ona jest na tyle powabna, że warto o niej śpiewać, ale też potrafi podporządkować się mężczyźnie. No i oczywiście takie kobiety zawsze pojawiają się nagle.
- To są te sprzeczne oczekiwania - dodaje Dryjańska. - Mamy być i skromne, i ociekać seksem.
- Jest przaśnie - stwierdza Pozdał. - Ale dlaczego nie? Moi pacjenci używają takiego języka. Może nie ci z Warszawy, ale górnicy ze Śląska mówią: "Wie pan, to jest taka seksbomba!".
- A "Ale ale Aleksandra"? - pytam. - Może to piękny przykład przekucia wady w zaletę: fakt, że ktoś się jąka, został wykorzystany w piosence?
- To tak jak zespół "Wham!" śpiewał: "Wake me up before you go go" - porównuje Rusinek. - I później w Anglii krążyły dowcipy na temat dwuznaczności tego "go go".
- Ależ chodzi o to, żeby wiele razy podkreślać konkretną rzecz! - tłumaczy Wasilewski. - Im więcej takich samych elementów, typu: ole ole, riki tiki tak, albo sialalala, tym lepsza zabawa. W tych powtórzeniach tkwi cała magia. Gdyby było dużo różnych zmiennych, mielibyśmy Warszawską Jesień.
- Karmelkowy tembr głosu! - zachwyca się Klata. - Wysoki, słodki, przekonujący. I od początku wchodzi refren, powtórzony trzy razy. Zasady amerykańskich list przebojów mówią: refren powinien być możliwie często i możliwie szybko. I rzeczywiście: tutaj jest od pierwszej sekundy. Tylko co to znaczy: "Figlarna niczym cud"? Ja myślę, że tu trzeba się zwrócić z zapytaniem do kurii. Czy zdarzają się figlarne cudy? Czy może każdy jest figlarny?
2. Akcent, "Przez twe oczy zielone"
Odkąd zobaczyłem ciebie / Nie mogę jeść, nie mogę spać / Jak do tego doszło, nie wiem? / Miłość o sobie dała znać.
Ref.: Przez twe oczy, te oczy zielone oszalałem. / Gwiazdy chyba twym oczom oddały cały blask. / A ja serce miłości spragnione ci oddałem. / Tak zakochać, zakochać się można tylko raz.
Klata: - Zachwyca od razu! To jest jak "I like Chopin" Gazebo. Przywołuje lata 80. i moje dzieciństwo italo disco. A "Jak do tego doszło, nie wiem" - kojarzy mi się z szansonistami 20-lecia międzywojennego. Mieczysław Fogg mógłby to zaśpiewać. "Gwiazdy chyba twym oczom oddały cały blask" - to z kolei nawiązanie do poezji arabskiej. Zacytuję:
Annę Dryjańską , socjolożkę i feministkę,
Jana Klatę, reżysera, pasjonata muzyki (prowadzi swój program w radiu),
Michała Pozdała , seksuologa,
Michała Rusinka, literaturoznawcę,
Jacka Wasilewskiego , medioznawcę, badacza narracji medialnych.
Zaczniemy nastrojowo.
1. Andre, "Ale ale Aleksandra"
Ale ale Aleksandra, / Ale ale ale ładna, / Taka taka taka skromna, / Taka taka sexy bomba.
Nagle w moim życiu pojawiła się / Piękna dziewczyna, to nie sen. / Mała, figlarna niczym cud, / Trafił mi się szczęścia łut.
Piosenka liczy 32 mln odsłon na YouTubie i kapitule też się podoba.
- No piękne! - emocjonuje się Rusinek. - Romantyczne. Co prawda mówi się "seksbomba", ale tutaj dla rytmu jednak zostało "sexy".
- Sexy bomba, ale jednak skromna - zauważa Wasilewski. - Czyli mamy tu archetyp wampa i Kopciuszka jednocześnie. Ona jest na tyle powabna, że warto o niej śpiewać, ale też potrafi podporządkować się mężczyźnie. No i oczywiście takie kobiety zawsze pojawiają się nagle.
- To są te sprzeczne oczekiwania - dodaje Dryjańska. - Mamy być i skromne, i ociekać seksem.
- Jest przaśnie - stwierdza Pozdał. - Ale dlaczego nie? Moi pacjenci używają takiego języka. Może nie ci z Warszawy, ale górnicy ze Śląska mówią: "Wie pan, to jest taka seksbomba!".
- A "Ale ale Aleksandra"? - pytam. - Może to piękny przykład przekucia wady w zaletę: fakt, że ktoś się jąka, został wykorzystany w piosence?
- To tak jak zespół "Wham!" śpiewał: "Wake me up before you go go" - porównuje Rusinek. - I później w Anglii krążyły dowcipy na temat dwuznaczności tego "go go".
- Ależ chodzi o to, żeby wiele razy podkreślać konkretną rzecz! - tłumaczy Wasilewski. - Im więcej takich samych elementów, typu: ole ole, riki tiki tak, albo sialalala, tym lepsza zabawa. W tych powtórzeniach tkwi cała magia. Gdyby było dużo różnych zmiennych, mielibyśmy Warszawską Jesień.
- Karmelkowy tembr głosu! - zachwyca się Klata. - Wysoki, słodki, przekonujący. I od początku wchodzi refren, powtórzony trzy razy. Zasady amerykańskich list przebojów mówią: refren powinien być możliwie często i możliwie szybko. I rzeczywiście: tutaj jest od pierwszej sekundy. Tylko co to znaczy: "Figlarna niczym cud"? Ja myślę, że tu trzeba się zwrócić z zapytaniem do kurii. Czy zdarzają się figlarne cudy? Czy może każdy jest figlarny?
2. Akcent, "Przez twe oczy zielone"
Odkąd zobaczyłem ciebie / Nie mogę jeść, nie mogę spać / Jak do tego doszło, nie wiem? / Miłość o sobie dała znać.
Ref.: Przez twe oczy, te oczy zielone oszalałem. / Gwiazdy chyba twym oczom oddały cały blask. / A ja serce miłości spragnione ci oddałem. / Tak zakochać, zakochać się można tylko raz.
Klata: - Zachwyca od razu! To jest jak "I like Chopin" Gazebo. Przywołuje lata 80. i moje dzieciństwo italo disco. A "Jak do tego doszło, nie wiem" - kojarzy mi się z szansonistami 20-lecia międzywojennego. Mieczysław Fogg mógłby to zaśpiewać. "Gwiazdy chyba twym oczom oddały cały blask" - to z kolei nawiązanie do poezji arabskiej. Zacytuję:
- "Twój ojciec musiał być złodziejem.
- Dlaczego?
- Gdyż z nieba skradł gwiazdy i włożył je w twe oczodoły".
- A ja tu zauważam - mówi Rusinek - zjawisko, które nazwałbym "watowaniem". Jeśli zostaje trochę miejsca, to artyści nie przejmują się, żeby tam wstawić jakieś słowo, przerobić szyk zdania, tylko powtarzają poprzednie. "Zakochać, zakochać się można tylko raz". Przecież tu można było dorzucić jakiś cudowny przysłówek! Z drugiej strony widać obawę, że myśl się nie zmieści w formie, stąd skrócone: "mych", "człek", głównie dla rytmu. Bo często rytm jest ważniejszy niż sens.
- A mnie się podoba - rzuca Pozdał - że mamy tu mężczyzn, którzy pokazują swoją emocjonalność. Możemy się z tego śmiać, ale dla wielu facetów, szczególnie żyjących w kulcie macho, to jedyna okazja, żeby okazać uczucia.
- A na koncertach ci mężczyźni śpiewają razem z wokalistą - zauważam.
- I to jest fenomenalne! Bo nawet największy "koks", najbardziej wydziarany, ma uczucia romantyczne, jest ckliwy, czasami się popłacze. Potem co prawda będzie się tego wstydził i jeszcze mocniej komuś przyłoży, żeby sobie samemu udowodnić, że nie jest mięczakiem. Ale w disco polo ci ludzie mogą sobie wyśpiewać to, czego normalnie nie potrafiliby powiedzieć.
3. Playboys, "Jesteś moją lady"
Ref.: A ty jesteś moją lejde / Pragnę ciebie bejbe / Prowokujesz, wiem, co czujesz. / Jesteś mą miłością, / Serca namiętnością, / Mym dotykiem, narkotykiem.
- Lejde jest oczywiście lepsza niż bejbe - ocenia Wasilewski. - Bo o lejde się dba, to jest coś specjalnego. Trochę jak euroshop. Jak facet wchodzi do euroshopu i kupuje absoluta, to nabywa go dla swojej lejde. Ale po pewnym czasie lejde przestaje być nowa i ekscytująca, i wtedy facet kupuje żytnią, i nawet nie daje jej spróbować.
- To już jest to disco polo, którego nie lubię - krzywi się Pozdał. - No bo co to znaczy: "prowokujesz"? I do czego? Do przemocy seksualnej! I: "wiem, co czujesz" - to już mi pachnie przekonaniem, że "nie" znaczy "tak". Przecież nie wiesz, co czuję, póki ja ci nie powiem.
Chociaż ciekawi mnie, że w tych tekstach jest silny wątek monogamiczny: "Tylko ty", "na wieki ty i ja". I to śpiewają panowie, którzy zwykle stoją na scenie, a o nich ocierają się młode dziewczęta ubrane w stroje...
- Zbliżone do kąpielowych - podpowiadam.
4. Freaky Boys, "Moje serce bije bum bum"
Kiedy widzę cię, moje serce bije bum bum, / Gdy uśmiechasz się, moje serce bije bum bum. / Kiedy jesteś tu, moje serce bije bum bum, / Kiedy kochasz mnie, moje serce bije bum bum. / Głowa mi pęka, poranny wita kac. / Znów poniedziałek i z łóżka nie mogę wstać. / Nie wiem, co jeszcze w tym miejscu dalej robię, / Czytam gazetę, ubieram się, wychodzę. / Kupię ci kwiaty, poranną kawę zrobię, / Obudzę pocałunkiem, położę się przy tobie.
- Oczywiście: on ją widzi i serce od razu: bum bum! - zauważa Wasilewski. - Zabawne, że ona się tylko uśmiecha, nic nie mówi.
- To jest bolesne! - oponuję - z punktu widzenia kobiety. Że nie ma szansy zaistnieć intelektualnie.
- Skąd, to jest bardzo bezpieczne i wygodne. Ale w zwrotce mamy piękną rzecz: że podmiot liryczny czyta gazetę. I to czyta najpierw, a dopiero potem ubiera się i wychodzi. Czyli gazeta jest wczorajsza, dokładnie z soboty, bo przecież on się budzi z kacem w poniedziałek. A dalej? Klasyka romantycznego filmu. Obudzenie pocałunkiem, kawa, kwiaty... Tylko szkoda, że gazeta nieaktualna. Ale jeśli dzięki tej piosence ludzie uznają, że czytanie gazety jest normalne oraz że kupowanie kwiatów i budzenie pocałunkiem w poniedziałek jest naturalne, to wspaniale! To znaczy, że to jest bardzo ładny, dydaktyczny tekst.
A Rusinek swoje: - W piosenkach disco polo dominują tzw. rymy częstochowskie, czyli gramatyczne. Najprostsze, bo oparte na końcówkach fleksyjnych. Owszem, u Mickiewicza też możemy je znaleźć, ale nie w nadmiarze i nie za nie go głównie cenimy. Natomiast w disco polo ich procent jest oszałamiający. Największym problemem twórców jest rym męski: gdzie akcent przypada na ostatnią sylabę. A rytm disco polo właśnie tego wymaga: cud - łut, brak - smak, żyć - być. A w tej piosence jest tylko "bum bum". Cóż ja mogę na to powiedzieć? Powinna się pani raczej skonsultować z kardiologiem. Zapis, podejrzewam, byłby niepokojący. Szczególnie w refrenie (tu Rusinek energicznie rapuje): "łoo bum bum jeee". Chociaż... Może to się właśnie układa w prawidłowy wykres EKG?
- Dlaczego?
- Gdyż z nieba skradł gwiazdy i włożył je w twe oczodoły".
- A ja tu zauważam - mówi Rusinek - zjawisko, które nazwałbym "watowaniem". Jeśli zostaje trochę miejsca, to artyści nie przejmują się, żeby tam wstawić jakieś słowo, przerobić szyk zdania, tylko powtarzają poprzednie. "Zakochać, zakochać się można tylko raz". Przecież tu można było dorzucić jakiś cudowny przysłówek! Z drugiej strony widać obawę, że myśl się nie zmieści w formie, stąd skrócone: "mych", "człek", głównie dla rytmu. Bo często rytm jest ważniejszy niż sens.
- A mnie się podoba - rzuca Pozdał - że mamy tu mężczyzn, którzy pokazują swoją emocjonalność. Możemy się z tego śmiać, ale dla wielu facetów, szczególnie żyjących w kulcie macho, to jedyna okazja, żeby okazać uczucia.
- A na koncertach ci mężczyźni śpiewają razem z wokalistą - zauważam.
- I to jest fenomenalne! Bo nawet największy "koks", najbardziej wydziarany, ma uczucia romantyczne, jest ckliwy, czasami się popłacze. Potem co prawda będzie się tego wstydził i jeszcze mocniej komuś przyłoży, żeby sobie samemu udowodnić, że nie jest mięczakiem. Ale w disco polo ci ludzie mogą sobie wyśpiewać to, czego normalnie nie potrafiliby powiedzieć.
3. Playboys, "Jesteś moją lady"
Ref.: A ty jesteś moją lejde / Pragnę ciebie bejbe / Prowokujesz, wiem, co czujesz. / Jesteś mą miłością, / Serca namiętnością, / Mym dotykiem, narkotykiem.
- Lejde jest oczywiście lepsza niż bejbe - ocenia Wasilewski. - Bo o lejde się dba, to jest coś specjalnego. Trochę jak euroshop. Jak facet wchodzi do euroshopu i kupuje absoluta, to nabywa go dla swojej lejde. Ale po pewnym czasie lejde przestaje być nowa i ekscytująca, i wtedy facet kupuje żytnią, i nawet nie daje jej spróbować.
- To już jest to disco polo, którego nie lubię - krzywi się Pozdał. - No bo co to znaczy: "prowokujesz"? I do czego? Do przemocy seksualnej! I: "wiem, co czujesz" - to już mi pachnie przekonaniem, że "nie" znaczy "tak". Przecież nie wiesz, co czuję, póki ja ci nie powiem.
Chociaż ciekawi mnie, że w tych tekstach jest silny wątek monogamiczny: "Tylko ty", "na wieki ty i ja". I to śpiewają panowie, którzy zwykle stoją na scenie, a o nich ocierają się młode dziewczęta ubrane w stroje...
- Zbliżone do kąpielowych - podpowiadam.
4. Freaky Boys, "Moje serce bije bum bum"
Kiedy widzę cię, moje serce bije bum bum, / Gdy uśmiechasz się, moje serce bije bum bum. / Kiedy jesteś tu, moje serce bije bum bum, / Kiedy kochasz mnie, moje serce bije bum bum. / Głowa mi pęka, poranny wita kac. / Znów poniedziałek i z łóżka nie mogę wstać. / Nie wiem, co jeszcze w tym miejscu dalej robię, / Czytam gazetę, ubieram się, wychodzę. / Kupię ci kwiaty, poranną kawę zrobię, / Obudzę pocałunkiem, położę się przy tobie.
- Oczywiście: on ją widzi i serce od razu: bum bum! - zauważa Wasilewski. - Zabawne, że ona się tylko uśmiecha, nic nie mówi.
- To jest bolesne! - oponuję - z punktu widzenia kobiety. Że nie ma szansy zaistnieć intelektualnie.
- Skąd, to jest bardzo bezpieczne i wygodne. Ale w zwrotce mamy piękną rzecz: że podmiot liryczny czyta gazetę. I to czyta najpierw, a dopiero potem ubiera się i wychodzi. Czyli gazeta jest wczorajsza, dokładnie z soboty, bo przecież on się budzi z kacem w poniedziałek. A dalej? Klasyka romantycznego filmu. Obudzenie pocałunkiem, kawa, kwiaty... Tylko szkoda, że gazeta nieaktualna. Ale jeśli dzięki tej piosence ludzie uznają, że czytanie gazety jest normalne oraz że kupowanie kwiatów i budzenie pocałunkiem w poniedziałek jest naturalne, to wspaniale! To znaczy, że to jest bardzo ładny, dydaktyczny tekst.
A Rusinek swoje: - W piosenkach disco polo dominują tzw. rymy częstochowskie, czyli gramatyczne. Najprostsze, bo oparte na końcówkach fleksyjnych. Owszem, u Mickiewicza też możemy je znaleźć, ale nie w nadmiarze i nie za nie go głównie cenimy. Natomiast w disco polo ich procent jest oszałamiający. Największym problemem twórców jest rym męski: gdzie akcent przypada na ostatnią sylabę. A rytm disco polo właśnie tego wymaga: cud - łut, brak - smak, żyć - być. A w tej piosence jest tylko "bum bum". Cóż ja mogę na to powiedzieć? Powinna się pani raczej skonsultować z kardiologiem. Zapis, podejrzewam, byłby niepokojący. Szczególnie w refrenie (tu Rusinek energicznie rapuje): "łoo bum bum jeee". Chociaż... Może to się właśnie układa w prawidłowy wykres EKG?
Pamiętam pewną piosenkę po angielsku, której refren brzmi: "And so the story goes: di da didi dadi...". Ale ta "story" się nie pojawia, tylko pole dla wyobraźni odbiorcy. Więc tu też mamy pole dla wyobraźni, ale bardziej kardiologa.
5. MIG, "Miód malina"
Ona jest przy mnie blisko, na balet przyszedł czas. / Tańczymy w rytmie disco, super imprezka, lans. / Przy takiej ładnej niuni zaczynam w końcu żyć. / Wiem jedno doskonale, tej nocy chcę z nią być.
Ref.: Co to jest za dziewczyna, czy ktoś podpowie mi? / Gdy ciało swe wygina - miód malina! / I nie ma drugiej takiej, co ciało takie ma. / Nie mogę się powstrzymać - miód malina!
- No pięknie, że czas się zrymował z lansem! - chwali Wasilewski. - I to jest wyraźnie piosenka autoprezentacyjna, czyli: wcześniejsza faza. Tutaj mamy zupełnie innego faceta: tamten się zakochiwał, a ten zaczyna lans. Jeśli widzi śliczną niunię, to może się przy niej zaprezentować. A ona "ciało swe wygina", więc "miód malina". I to jest piękna polska tradycja: i miód, stary rarytas, i malina, która od paruset lat symbolizuje słodycz. Więc "miód malina" świadczy, że naród ma zdrowy korzeń. To już nie jest "lejde" ani "bejbe".
- Tu już mamy kobiecość zredukowaną do wyglądu - martwi się Pozdał. - To muszą być dziewczyny sformatowane: atrakcyjne, które wyginają ciało. Niunie, laseczki, dżagi - totalnie uprzedmiotowione. No bo co to jest "niunia"? Kiedyś w szkole, gdzie byli sami chłopcy, prowadziłem zajęcia o seksualności. Zapytałem, jak oni nazywają kobiety. I jeden 17-latek, przy aplauzie pozostałych, rzucił: "U nas się mówi:pojemniki na spermę". I z tym mi się te teksty disco polo kojarzą.
- Ale wokaliści disco polo sami są ciekawi pod względem dżenderowym - zauważa Dryjańska. - Często mają widoczny makijaż, śpiewają wysokimi głosami, więc poszerzają dla mężczyzn spektrum tego, co dozwolone. I wbrew temu, co śpiewają, są raczej... Nawet nie wiem, jak to nazwać. Dżenderowo liberalni? Już wiem: discoseksualni!
- Podobno istnieje przepis na piosenkę... - zanęca Rusinek. - Wystarczy wykorzystać popularne powiedzenie, np. "Do tanga trzeba dwojga", jak Budka Suflera.
- Albo "Bo tutaj jest, jak jest" - dorzuca Klata.
- To są przecież mądrości ludowe, bon moty - kontynuuje Rusinek. - Ale jeżeli zrobi się z nich refren, to już mamy hit! I "miód malina" do nich należy.
- A mnie zachwycają zwroty do bliźniego: "czy ktoś podpowie mi?", "czy ty o tym wiesz?" - mówię do Rusinka.
- Przecież te piosenki są wykonywane przede wszystkim publicznie, więc artyści nawiązują kontakt z widownią. Retorycznie to jest bardzo cenne. I wtedy widownia może podpowiadać.
- Czyli on śpiewa: "Co to jest za dziewczyna? Czy ktoś podpowie mi?". I wtedy publiczność krzyczy: "Halina!", "Grażyna!".
6. DJ Disco Feat & MC Polo, "Szalona ruda"
Ref.: Ty jesteś ruda-da, na pewno ruda-da, / Szalona ruda, dobrze to wiem. / Ty jesteś ruda tak, na pewno ruda tak, / Szalona ruda, czy na dole też? / Nie bądź paskuda! / Nie bądź maruda! / Rozłóż swoje uda! / Już polana ruda wóda, / żołądkowa robi cuda! / Dziś na pewno mi się uda / sprawdzić, czy na dole ruda.
Piosenka skoczna i nóżka sama chodzi, ale seksuolog Pozdał jest załamany: - Jakbym czytał instrukcję: upij i zgwałć. I ciekawe, że oni nie są wulgarni wprost, tylko infantylizują. Ale to, co śpiewają, jest ohydne. Jego nie interesuje, czy ta ruda jest fajna, tylko jaki ma kolor, i to mi się kojarzy z gimnazjum. Ciekawe, że językiem podwórkowym, zabawnym, dotykamy przemocy seksualnej. Ja bym to porównał do pacjentów w terapii, którzy mają "twarz spikera". Taki człowiek z uśmiechem na buzi miłymi słowami opisuje scenę, w której został przemocowo potraktowany. I mówi o tym, jakby zapowiadał pogodę.
I jestem przekonany, że jeszcze znaleźlibyśmy dzieci, które robią układy choreograficzne do "Szalonej rudej". Bo one uwielbiają takie przyśpiewki: rymuje się, skoczna melodia, prosty rytm... Zresztą na koncertach, festynach, weselach jest mnóstwo dzieci. I tu robi się niebezpiecznie. Bo w dziewczynkach takie piosenki wzmacniają przekonanie, że zasługiwać na uznanie mogą wyłącznie przez swój wygląd. A chłopcy dostają przekaz: niech ona się wygnie i zobaczymy, co ma pod sukienką. Nie mówiąc o alkoholu. Że wszystko jest zakrapiane. Może to jest clou? Że facet naprawdę musi się upić, żeby w ogóle wypowiedzieć swoje uczucia?
- A jeszcze proszę zwrócić uwagę - spostrzega Rusinek - na "ruda-da". Tam jest przekaz podprogowy: że ta ruda jednak da.
- Właśnie. Celem oczywiście jest bzyknięcie rudej - zauważa Wasilewski - ale pod płaszczykiem metafory, że on chce tylko sprawdzić kolor. Bo pamiętajmy, że ruda w stereotypie jest częściej postrzegana jako chętna. Dlatego w reklamach o rodzinie nie ma rudych kobiet, tylko blondynka z brunetem.
5. MIG, "Miód malina"
Ona jest przy mnie blisko, na balet przyszedł czas. / Tańczymy w rytmie disco, super imprezka, lans. / Przy takiej ładnej niuni zaczynam w końcu żyć. / Wiem jedno doskonale, tej nocy chcę z nią być.
Ref.: Co to jest za dziewczyna, czy ktoś podpowie mi? / Gdy ciało swe wygina - miód malina! / I nie ma drugiej takiej, co ciało takie ma. / Nie mogę się powstrzymać - miód malina!
- No pięknie, że czas się zrymował z lansem! - chwali Wasilewski. - I to jest wyraźnie piosenka autoprezentacyjna, czyli: wcześniejsza faza. Tutaj mamy zupełnie innego faceta: tamten się zakochiwał, a ten zaczyna lans. Jeśli widzi śliczną niunię, to może się przy niej zaprezentować. A ona "ciało swe wygina", więc "miód malina". I to jest piękna polska tradycja: i miód, stary rarytas, i malina, która od paruset lat symbolizuje słodycz. Więc "miód malina" świadczy, że naród ma zdrowy korzeń. To już nie jest "lejde" ani "bejbe".
- Tu już mamy kobiecość zredukowaną do wyglądu - martwi się Pozdał. - To muszą być dziewczyny sformatowane: atrakcyjne, które wyginają ciało. Niunie, laseczki, dżagi - totalnie uprzedmiotowione. No bo co to jest "niunia"? Kiedyś w szkole, gdzie byli sami chłopcy, prowadziłem zajęcia o seksualności. Zapytałem, jak oni nazywają kobiety. I jeden 17-latek, przy aplauzie pozostałych, rzucił: "U nas się mówi:pojemniki na spermę". I z tym mi się te teksty disco polo kojarzą.
- Ale wokaliści disco polo sami są ciekawi pod względem dżenderowym - zauważa Dryjańska. - Często mają widoczny makijaż, śpiewają wysokimi głosami, więc poszerzają dla mężczyzn spektrum tego, co dozwolone. I wbrew temu, co śpiewają, są raczej... Nawet nie wiem, jak to nazwać. Dżenderowo liberalni? Już wiem: discoseksualni!
- Podobno istnieje przepis na piosenkę... - zanęca Rusinek. - Wystarczy wykorzystać popularne powiedzenie, np. "Do tanga trzeba dwojga", jak Budka Suflera.
- Albo "Bo tutaj jest, jak jest" - dorzuca Klata.
- To są przecież mądrości ludowe, bon moty - kontynuuje Rusinek. - Ale jeżeli zrobi się z nich refren, to już mamy hit! I "miód malina" do nich należy.
- A mnie zachwycają zwroty do bliźniego: "czy ktoś podpowie mi?", "czy ty o tym wiesz?" - mówię do Rusinka.
- Przecież te piosenki są wykonywane przede wszystkim publicznie, więc artyści nawiązują kontakt z widownią. Retorycznie to jest bardzo cenne. I wtedy widownia może podpowiadać.
- Czyli on śpiewa: "Co to jest za dziewczyna? Czy ktoś podpowie mi?". I wtedy publiczność krzyczy: "Halina!", "Grażyna!".
6. DJ Disco Feat & MC Polo, "Szalona ruda"
Ref.: Ty jesteś ruda-da, na pewno ruda-da, / Szalona ruda, dobrze to wiem. / Ty jesteś ruda tak, na pewno ruda tak, / Szalona ruda, czy na dole też? / Nie bądź paskuda! / Nie bądź maruda! / Rozłóż swoje uda! / Już polana ruda wóda, / żołądkowa robi cuda! / Dziś na pewno mi się uda / sprawdzić, czy na dole ruda.
Piosenka skoczna i nóżka sama chodzi, ale seksuolog Pozdał jest załamany: - Jakbym czytał instrukcję: upij i zgwałć. I ciekawe, że oni nie są wulgarni wprost, tylko infantylizują. Ale to, co śpiewają, jest ohydne. Jego nie interesuje, czy ta ruda jest fajna, tylko jaki ma kolor, i to mi się kojarzy z gimnazjum. Ciekawe, że językiem podwórkowym, zabawnym, dotykamy przemocy seksualnej. Ja bym to porównał do pacjentów w terapii, którzy mają "twarz spikera". Taki człowiek z uśmiechem na buzi miłymi słowami opisuje scenę, w której został przemocowo potraktowany. I mówi o tym, jakby zapowiadał pogodę.
I jestem przekonany, że jeszcze znaleźlibyśmy dzieci, które robią układy choreograficzne do "Szalonej rudej". Bo one uwielbiają takie przyśpiewki: rymuje się, skoczna melodia, prosty rytm... Zresztą na koncertach, festynach, weselach jest mnóstwo dzieci. I tu robi się niebezpiecznie. Bo w dziewczynkach takie piosenki wzmacniają przekonanie, że zasługiwać na uznanie mogą wyłącznie przez swój wygląd. A chłopcy dostają przekaz: niech ona się wygnie i zobaczymy, co ma pod sukienką. Nie mówiąc o alkoholu. Że wszystko jest zakrapiane. Może to jest clou? Że facet naprawdę musi się upić, żeby w ogóle wypowiedzieć swoje uczucia?
- A jeszcze proszę zwrócić uwagę - spostrzega Rusinek - na "ruda-da". Tam jest przekaz podprogowy: że ta ruda jednak da.
- Właśnie. Celem oczywiście jest bzyknięcie rudej - zauważa Wasilewski - ale pod płaszczykiem metafory, że on chce tylko sprawdzić kolor. Bo pamiętajmy, że ruda w stereotypie jest częściej postrzegana jako chętna. Dlatego w reklamach o rodzinie nie ma rudych kobiet, tylko blondynka z brunetem.
- A piosenkę "Good girls" ktoś kojarzy? - pyta Dryjańska. - No właśnie, to wcale nie jest disco polo, a przecież przekazuje podobne treści. Więc seksizm jest bardzo demokratyczny i ponad podziałami muzycznymi.
Rusinek: "Rozłóż swoje uda". No a czyje ma rozłożyć, przepraszam? Cudze? Taki nadmiar zaimków to wpływ angielszczyzny. Tam muszą występować: "ja podniosłem swoją rękę do mojej głowy", ale nasz język tego nie wymaga.
- Słyszę głos przekształcony przez vocoder! - alarmuje Klata. - Urządzenie wykorzystywane podczas II wojny światowej do komunikowania się między Amerykanami i Anglikami przez ocean, w taki sposób, by Hitler tego nie przechwycił. Dzieli na poszczególne częstotliwości ludzki głos, a potem w przypadkowy sposób podmienia je i przesyła. Teraz auto-tune pomaga niektórym w korygowaniu błędów trafiania w nuty. Ten wokalista wąsy ma ładne, ale nie wiem, na jakim etapie zakończył edukację muzyczną. Swoją drogą z auto-tune korzystała Cher w słynnej piosence "Believe", ale to było w 1998 roku. Więc na Zachodzie już od paru lat efekt z vocodera jest passé.
7. Extazy, "Nektar z banana"
Hej nanana, hej nanananana, bo ty lubisz nektar z banana / Hej nanana, hej nanananana bo ty, bo ty lubisz nektar z banana / Dużego banana masz w głowie / Ja to wiem / Słodki ananas / O tak, oł je / Obierasz skórkę / Rozpływa ci się w buzi / Shake bananowy nigdy ci się nie znudzi.
- O czym to jest? - zapytuje retorycznie Pozdał. - O fellatio z wytryskiem. Czyli on śpiewa, że dziewczyna lubi spermę i że ma w głowie seks oralny. A ananas? Na studiach w Anglii pracowałem jako barman w klubie i faceci ciągle zamawiali drinki ananasowe. Mówili, że po wypiciu soku ananasowego sperma jest słodsza. Ale ja nie chcę tylko psioczyć na te teksty. Bardzo dużo ludzi lubi seks oralny. Trudno jest mówić o tym wprost. A tu wszystko jest ukryte za metaforą obierania banana. Trochę w tym jest zakazanego owocu, przełamywania tabu itd. A seks jest częścią naszego życia, i to ważną. I myślę, że disco polo daje ludziom przestrzeń, żeby w ogóle poruszać te wątki.
Klata ogląda teledysk i nie może oczu oderwać od wokalisty. - Noo, widzę, że wykupił karnet na siłownię i solarium. Do tego zainwestował we fryzjera, w dentystę i w ten złoty łańcuch. Czyli oszczędności nosi zawsze przy sobie. Pochwalam, to jest bardzo praktyczne.
- A dlaczego on jej wmawia: "Bo ty lubisz nektar z banana"? - dociekam. - A czy on ją zapytał?
Klata: - On jest z takich, co nie pytają. Jak Picasso: "Ja nie szukam - ja znajduję". On zgodnie ze staropolskim zwyczajem wpiera jej dziecko w brzuch. Śpiewa: "Dużego banana masz w głowie", a banan, wiadomo, z czym się kojarzy! Z Andym Warholem i z pierwszą płytą Velvet Underground z bananem na okładce.
- To jest typowa projekcja - tłumaczy Wasilewski. - To, co rzekomo ona ma w głowie, w rzeczywistości ma w głowie on. "Rozpływa ci się w buzi, shake bananowy nigdy ci się nie znudzi" Cóż, jest to płonna nadzieja. Ale warto się łudzić.
- To są raczej jego pobożne życzenia - potwierdza Dryjańska. - Fantazje: że do końca życia każdy dzień spędzi pod znakiem banana.
Wasilewski: - Śpiewanie o nektarze z banana to tradycja Kolbergowska. Bo skoro mamy symbole falliczne czy w ogóle genitalne, zabawa polega na tym, żeby nie śpiewać wprost tego, co jest tabu, tylko żeby jednak zachować formę gry płciowej. Stąd eufemizmy. Tak więc ja tu widzę raczej tradycję zabawy ludowej: gry z jajkiem w spodniach, pieczenie kiełbaski we fraszkach Reja. Gdybyśmy zobaczyli tę samą treść wyestetyzowaną na fotografii LaChappelle'a, westchnęlibyśmy: "O, jakie piękne!". A że tu znajdujemy wersję kiczowatą, może nam się wydawać obrzydliwe. Ale to zdrowe i powszechne, jak w karaibskiej muzyce soca czy starych niemieckich przyśpiewkach.
Pozdał: - Ja już widzę następny tekst: "Kakao". I to już jest w ogóle przełamywanie tabu. Kawałek, domyślamy się, o seksie analnym.
- Z czego pan wnosi?
- Bo młodzież mówi "kakao".
8. Extazy, "Kakao"
Ref.: Posmakuj go głęboko, / już słyszę jest ci spoko, / na zmianę wbijam w oko, / bo lubisz kakao! / Podejdź bliżej, będzie ostro, / lubisz na czwora ka?/ Ah, ah, oh yea! / Oporów tobie brak, / już czuję ust twych smak, / zaliczam inne bazy.
- W literaturze polskiej seks analny jest niedoreprezentowany - ocenia Rusinek.
Pozdał: - Od sześciu lat prowadzę spotkania z młodzieżą na Uniwersytecie SWPS i już wszystko słyszałem: "Proszę pana, czy pan goli jajka?", "Jakiego pan ma penisa?", "Lubi pan w kakao?". Wytaczają działa, a najgrubszym jest seks analny, bo to coś najbardziej wstydliwego. A prawda jest taka, że wiele osób go uprawia. Według pewnych badań z Wielkiej Brytanii chłopcy w wieku 16-17 lat najbardziej marzą o seksie analnym, bo to forma najbardziej promowana przez pornografię, którą namiętnie oglądają.
I jak Extazy śpiewa "Kakao", to mówi coś, co wiele osób ma w głowie, ale trudno to nazwać, i nagle oni to werbalizują. I można się z tego pośmiać, czyli także zwentylować napięcie, które się wokół tego tworzy.
Rusinek: "Rozłóż swoje uda". No a czyje ma rozłożyć, przepraszam? Cudze? Taki nadmiar zaimków to wpływ angielszczyzny. Tam muszą występować: "ja podniosłem swoją rękę do mojej głowy", ale nasz język tego nie wymaga.
- Słyszę głos przekształcony przez vocoder! - alarmuje Klata. - Urządzenie wykorzystywane podczas II wojny światowej do komunikowania się między Amerykanami i Anglikami przez ocean, w taki sposób, by Hitler tego nie przechwycił. Dzieli na poszczególne częstotliwości ludzki głos, a potem w przypadkowy sposób podmienia je i przesyła. Teraz auto-tune pomaga niektórym w korygowaniu błędów trafiania w nuty. Ten wokalista wąsy ma ładne, ale nie wiem, na jakim etapie zakończył edukację muzyczną. Swoją drogą z auto-tune korzystała Cher w słynnej piosence "Believe", ale to było w 1998 roku. Więc na Zachodzie już od paru lat efekt z vocodera jest passé.
7. Extazy, "Nektar z banana"
Hej nanana, hej nanananana, bo ty lubisz nektar z banana / Hej nanana, hej nanananana bo ty, bo ty lubisz nektar z banana / Dużego banana masz w głowie / Ja to wiem / Słodki ananas / O tak, oł je / Obierasz skórkę / Rozpływa ci się w buzi / Shake bananowy nigdy ci się nie znudzi.
- O czym to jest? - zapytuje retorycznie Pozdał. - O fellatio z wytryskiem. Czyli on śpiewa, że dziewczyna lubi spermę i że ma w głowie seks oralny. A ananas? Na studiach w Anglii pracowałem jako barman w klubie i faceci ciągle zamawiali drinki ananasowe. Mówili, że po wypiciu soku ananasowego sperma jest słodsza. Ale ja nie chcę tylko psioczyć na te teksty. Bardzo dużo ludzi lubi seks oralny. Trudno jest mówić o tym wprost. A tu wszystko jest ukryte za metaforą obierania banana. Trochę w tym jest zakazanego owocu, przełamywania tabu itd. A seks jest częścią naszego życia, i to ważną. I myślę, że disco polo daje ludziom przestrzeń, żeby w ogóle poruszać te wątki.
Klata ogląda teledysk i nie może oczu oderwać od wokalisty. - Noo, widzę, że wykupił karnet na siłownię i solarium. Do tego zainwestował we fryzjera, w dentystę i w ten złoty łańcuch. Czyli oszczędności nosi zawsze przy sobie. Pochwalam, to jest bardzo praktyczne.
- A dlaczego on jej wmawia: "Bo ty lubisz nektar z banana"? - dociekam. - A czy on ją zapytał?
Klata: - On jest z takich, co nie pytają. Jak Picasso: "Ja nie szukam - ja znajduję". On zgodnie ze staropolskim zwyczajem wpiera jej dziecko w brzuch. Śpiewa: "Dużego banana masz w głowie", a banan, wiadomo, z czym się kojarzy! Z Andym Warholem i z pierwszą płytą Velvet Underground z bananem na okładce.
- To jest typowa projekcja - tłumaczy Wasilewski. - To, co rzekomo ona ma w głowie, w rzeczywistości ma w głowie on. "Rozpływa ci się w buzi, shake bananowy nigdy ci się nie znudzi" Cóż, jest to płonna nadzieja. Ale warto się łudzić.
- To są raczej jego pobożne życzenia - potwierdza Dryjańska. - Fantazje: że do końca życia każdy dzień spędzi pod znakiem banana.
Wasilewski: - Śpiewanie o nektarze z banana to tradycja Kolbergowska. Bo skoro mamy symbole falliczne czy w ogóle genitalne, zabawa polega na tym, żeby nie śpiewać wprost tego, co jest tabu, tylko żeby jednak zachować formę gry płciowej. Stąd eufemizmy. Tak więc ja tu widzę raczej tradycję zabawy ludowej: gry z jajkiem w spodniach, pieczenie kiełbaski we fraszkach Reja. Gdybyśmy zobaczyli tę samą treść wyestetyzowaną na fotografii LaChappelle'a, westchnęlibyśmy: "O, jakie piękne!". A że tu znajdujemy wersję kiczowatą, może nam się wydawać obrzydliwe. Ale to zdrowe i powszechne, jak w karaibskiej muzyce soca czy starych niemieckich przyśpiewkach.
Pozdał: - Ja już widzę następny tekst: "Kakao". I to już jest w ogóle przełamywanie tabu. Kawałek, domyślamy się, o seksie analnym.
- Z czego pan wnosi?
- Bo młodzież mówi "kakao".
8. Extazy, "Kakao"
Ref.: Posmakuj go głęboko, / już słyszę jest ci spoko, / na zmianę wbijam w oko, / bo lubisz kakao! / Podejdź bliżej, będzie ostro, / lubisz na czwora ka?/ Ah, ah, oh yea! / Oporów tobie brak, / już czuję ust twych smak, / zaliczam inne bazy.
- W literaturze polskiej seks analny jest niedoreprezentowany - ocenia Rusinek.
Pozdał: - Od sześciu lat prowadzę spotkania z młodzieżą na Uniwersytecie SWPS i już wszystko słyszałem: "Proszę pana, czy pan goli jajka?", "Jakiego pan ma penisa?", "Lubi pan w kakao?". Wytaczają działa, a najgrubszym jest seks analny, bo to coś najbardziej wstydliwego. A prawda jest taka, że wiele osób go uprawia. Według pewnych badań z Wielkiej Brytanii chłopcy w wieku 16-17 lat najbardziej marzą o seksie analnym, bo to forma najbardziej promowana przez pornografię, którą namiętnie oglądają.
I jak Extazy śpiewa "Kakao", to mówi coś, co wiele osób ma w głowie, ale trudno to nazwać, i nagle oni to werbalizują. I można się z tego pośmiać, czyli także zwentylować napięcie, które się wokół tego tworzy.
- A oprócz "kakao" jak na to mówi młodzież? - wypytuję Pozdała.
- Grota Nestle, nutella, błotnista sadzawka, bagienko, czarne oko (stąd "wbijam w oko").
- A te bazy?
- Nastolatki tłumaczą tak: pierwsza baza to jest całowanie i petting. Druga baza to oral. Trzecia baza to seks waginalny. No i potem jest już Mordor.
- Co takiego?!
- No, anal właśnie.
Dryjańska się dziwi: - "Na zmianę wbijam w oko"? No nie wiem, martwiłabym się higieną i chorobami wenerycznymi.
- Bo podmiot liryczny nie śpiewa nic o zabezpieczaniu się? - dopytuję.
- Bo podmiot liryczny mówi o wbijaniu na zmianę w różne otwory ciała. I zasady higieny nie są zachowane.
- Extazy miało pomysł, że wypełni pewną niszę - podejrzewa Wasilewski. - Ludzie są trochę zmęczeni kościołem, chcą się bawić, a nie mamy karnawału, jak Brazylijczycy, żeby odreagować. Jest więc zapotrzebowanie na wyzwoloną erotykę i że ona pojawia się w disco polo - to jest zdrowy odruch. Bo jeżeli wszyscy by słuchali Kasi Nosowskiej i Świetlickiego, byliby totalnie przygnębieni. Myślę, że dzięki disco polo część ludzi może wstawać na pekaes do pracy.
Ale fakt, że Extazy śpiewa o "kakao", pokazuje, że przesunęła się nasza granica wulgarności. Chociaż i tak daleko im do trzynastolatek, które śpiewają na YouTubie: "Kręć dupą, suko".
9. Kassada, "Dla zabawy"
Ja mówię, że kocham cię dla zabawy / i dla zabawy dziś całuję cię, / jak coś nie tak, spadaj stąd, nie ma sprawy. / Nie zakocham się i nie zdobędziesz mnie.
- I tak równouprawnienie dotarło do disco polo - smutno konstatuje Pozdał. - Ale tylko w kontekście uprzedmiotowiania drugiej osoby. I ja się nie będę zachwycał tylko dlatego, że śpiewa to kobieta. Bo jeśli to samo śpiewałby facet, byłby szowinistą.
Ciekawe. Mam wrażenie, że w tych pierwszych tekstach mężczyźni byli bardziej czuli, może pozornie i może dopiero po piątym kieliszku, ale mówili: "kocham cię", "do końca życia". A ona: "ja się nie zakocham, nie zdobędziesz mnie, jak coś nie tak, to spadaj".
To już nie jest kobieta z podręcznika prof. Marii Ryś: "Kiedy Bogdan wędruje do pracy, cały dzień o nim myślę. Sprzątam, ustawiam kwiaty - uśmiecham się do niego, patrzę jakby jego oczami - spodoba mu się czy nie. Gdy kupię nowe firanki, z drżeniem serca czekam, czy je zauważy".
To jest raczej feminizm w stylu Beyoncé. Czyli równouprawnienie kobiety rozumiane przez pryzmat tego, że ja sobie mogę wybrać kochanka. To ja rządzę swoją pupą, ja nią kręcę, więc jestem feministką.
- Teledysk przeczy tekstowi piosenki - zauważa Wasilewski. - Tam jest dziewczyna w wianku za barem, a nie kobieta, która wysiada ze swojego samochodu i mówi: "Kocham cię dla zabawy, a ty jesteś moim żigolo". Ale to jest ciągle gra: w kurkę, która ucieka kogutkowi. Ja kocham cię dla zabawy, a ty mnie nie zdobędziesz. Gdyby to była prawdziwa dominatrix, to by nie mówiła: "nie zdobędziesz mnie".
- Oto stylizacja typu wiejski coming out - dorzuca Klata. - Wianek, gospoda to od czasów maselnicy chyba. Eurowizja 2014. Nieskrywana przaśność pod tytułem: jesteśmy szczerzy, tańczymy na słomie wystającej z naszych butów.
- Grota Nestle, nutella, błotnista sadzawka, bagienko, czarne oko (stąd "wbijam w oko").
- A te bazy?
- Nastolatki tłumaczą tak: pierwsza baza to jest całowanie i petting. Druga baza to oral. Trzecia baza to seks waginalny. No i potem jest już Mordor.
- Co takiego?!
- No, anal właśnie.
Dryjańska się dziwi: - "Na zmianę wbijam w oko"? No nie wiem, martwiłabym się higieną i chorobami wenerycznymi.
- Bo podmiot liryczny nie śpiewa nic o zabezpieczaniu się? - dopytuję.
- Bo podmiot liryczny mówi o wbijaniu na zmianę w różne otwory ciała. I zasady higieny nie są zachowane.
- Extazy miało pomysł, że wypełni pewną niszę - podejrzewa Wasilewski. - Ludzie są trochę zmęczeni kościołem, chcą się bawić, a nie mamy karnawału, jak Brazylijczycy, żeby odreagować. Jest więc zapotrzebowanie na wyzwoloną erotykę i że ona pojawia się w disco polo - to jest zdrowy odruch. Bo jeżeli wszyscy by słuchali Kasi Nosowskiej i Świetlickiego, byliby totalnie przygnębieni. Myślę, że dzięki disco polo część ludzi może wstawać na pekaes do pracy.
Ale fakt, że Extazy śpiewa o "kakao", pokazuje, że przesunęła się nasza granica wulgarności. Chociaż i tak daleko im do trzynastolatek, które śpiewają na YouTubie: "Kręć dupą, suko".
9. Kassada, "Dla zabawy"
Ja mówię, że kocham cię dla zabawy / i dla zabawy dziś całuję cię, / jak coś nie tak, spadaj stąd, nie ma sprawy. / Nie zakocham się i nie zdobędziesz mnie.
- I tak równouprawnienie dotarło do disco polo - smutno konstatuje Pozdał. - Ale tylko w kontekście uprzedmiotowiania drugiej osoby. I ja się nie będę zachwycał tylko dlatego, że śpiewa to kobieta. Bo jeśli to samo śpiewałby facet, byłby szowinistą.
Ciekawe. Mam wrażenie, że w tych pierwszych tekstach mężczyźni byli bardziej czuli, może pozornie i może dopiero po piątym kieliszku, ale mówili: "kocham cię", "do końca życia". A ona: "ja się nie zakocham, nie zdobędziesz mnie, jak coś nie tak, to spadaj".
To już nie jest kobieta z podręcznika prof. Marii Ryś: "Kiedy Bogdan wędruje do pracy, cały dzień o nim myślę. Sprzątam, ustawiam kwiaty - uśmiecham się do niego, patrzę jakby jego oczami - spodoba mu się czy nie. Gdy kupię nowe firanki, z drżeniem serca czekam, czy je zauważy".
To jest raczej feminizm w stylu Beyoncé. Czyli równouprawnienie kobiety rozumiane przez pryzmat tego, że ja sobie mogę wybrać kochanka. To ja rządzę swoją pupą, ja nią kręcę, więc jestem feministką.
- Teledysk przeczy tekstowi piosenki - zauważa Wasilewski. - Tam jest dziewczyna w wianku za barem, a nie kobieta, która wysiada ze swojego samochodu i mówi: "Kocham cię dla zabawy, a ty jesteś moim żigolo". Ale to jest ciągle gra: w kurkę, która ucieka kogutkowi. Ja kocham cię dla zabawy, a ty mnie nie zdobędziesz. Gdyby to była prawdziwa dominatrix, to by nie mówiła: "nie zdobędziesz mnie".
- Oto stylizacja typu wiejski coming out - dorzuca Klata. - Wianek, gospoda to od czasów maselnicy chyba. Eurowizja 2014. Nieskrywana przaśność pod tytułem: jesteśmy szczerzy, tańczymy na słomie wystającej z naszych butów.
10. Boys, "Przemyśl swój wybór malutka"
Dlaczego jego wybrałaś, / choć przecież mnie pokochałaś?! / Ty wciąż oszukiwałaś, / więc teraz masz, czego chciałaś.
Ref.: On jest bogaty, / a nie ma na kwiaty./ Kiedy Ty się obudzisz? / Do nieba znam schody, / mam duże dochody. Stać mnie na wszystko, co lubisz.
- No biedny! - empatyzuje seksuolog. - Taki facet, co to nie może uznać, że po prostu ona już go nie kocha. Bo łatwiej jest zracjonalizować: jesteś tanią dziwką, która poleciała na kasę. A że zarabiam mniej, to mnie rzuciłaś. A nie dlatego, że jestem pijakiem albo że przestałem być dla ciebie atrakcyjny jako facet.
Śmieszne! "Ty oszukiwałaś", ale z drugiej strony: wracaj do mnie! To jak moi pacjenci, którzy przez pierwszą połowę sesji skarżą się, jaką ona była straszną dziwką, a przez drugą połowę płaczą, jak bardzo za nią tęsknią. Generalnie: trudno jest mężczyznom uznać żałobę po stracie. I kobiety, i związku.
Klata: - "Do nieba znam schody" to nawiązanie do Led Zeppelin. Dobre.
Rusinek: - Aluzja do "Stairway to heaven". Zaś "On jest bogaty" to aluzja do fiskusa. Mógłby się zainteresować tym człowiekiem.
Klata: - "On jest bogaty, a nie ma na kwiaty" - kapitalne. Najlepszy one-liner z dotychczasowych. Mówi wszystko o polskich mężczyznach, obnaża ich, niestety. No bo jak ich bogactwo się objawia? Ono jest bogactwem wsobnym.
Rusinek: - Najpierw ją skusił, a teraz na nią nie łoży. A podmiot liryczny by łożył. A "stać mnie na wszystko, co lubisz" to jest piękna fraza. Na początek znajomości na przykład. Ale czy "On jest bogaty, a nie ma na kwiaty" już nie funkcjonuje jako powiedzenie?
- Powinno! - kwituje Klata. - Jeśli nie, trzeba je wylansować.
Idealna
Pozdał: - Mam wrażenie, że w disco polo jest jak w filmach porno. Kobieta lubi seks, przemoc, marzy o seksie analnym. A jak są pokazywani mężczyźni? My zawsze mamy ochotę na seks. Mój pies ma rodowód, jest rozpłodowcem, suczki przyjeżdżają do niego z Czech i z Niemiec. I on, niezależnie od tego, jaki ma nastrój, czy jest 35 stopni, czy jest minus 12, jak pojawi się suczka w cieczce, to zaliczy każdą. Ale ja nie! Bo ja poza tym, że mam biologię, mam też swoją emocjonalność, swój gust, mam złe dni, kondycję fizyczną, pracę, która mnie pochłania. Mówi się, że facet co kilka sekund myśli o seksie. No to ja chyba zapominam! I moi pacjenci też.
A disco polo cały czas utrzymuje te stereotypy. Mam nadzieję, że te teksty to ostatnie tchnienie patriarchatu. To, że redukował kobietę, wiemy. Ale nie dostrzegaliśmy tego, że redukuje też mężczyznę.
- A gdyby disco polo poszło w dobrym kierunku, to jaki byłby tekst na poziomie? - pytam.
- Te pierwsze analizowane piosenki nie są złe. Podoba mi się, że faceci mówią o swojej uczuciowości. Tylko warunek jest taki, żeby nie musieli być pijani.
Wyciągam wnioski. Próbuję napisać idealny szlagier:
Kochana, powiedz mi: czego
naprawdę chcesz?
A ja opowiem tobie, co radość
sprawia mnie.
Kochana, chodź tu do mnie i mocno
przytul się,
Trwał będę zawsze przy tobie,
nawet gdy będzie źle.
Oł je, oł je.
O radę proszę Eustachego Rylskiego, pisarza.
- No marna jest ta poezja - kwituje. - Te piosenki, które mi pani pokazała. Ale mnie to nie oburza. Czasami człowiek potrzebuje czegoś bardzo łatwego. Ja nie wykluczam, że wśród ludzi, którzy słuchają disco polo, są też wielbiciele Chopina czy Mozarta. Słuchać warto każdej muzyki, tak jak oglądać różne obrazy, chodzić na różne filmy.
To jest jak chwila oddechu. Tak jak ze słońca mamy ochotę przejść na chwilę w cień. Tak jak nawet wielkich smakoszy czasami bierze chętka na golonkę i kartofle ze skwarkami. Natomiast niedobrze jest, jeśli naszą stałą dietą jest golonka. Ale równie niedobrze, gdy są nią wyłącznie ostrygi.
Dlaczego jego wybrałaś, / choć przecież mnie pokochałaś?! / Ty wciąż oszukiwałaś, / więc teraz masz, czego chciałaś.
Ref.: On jest bogaty, / a nie ma na kwiaty./ Kiedy Ty się obudzisz? / Do nieba znam schody, / mam duże dochody. Stać mnie na wszystko, co lubisz.
- No biedny! - empatyzuje seksuolog. - Taki facet, co to nie może uznać, że po prostu ona już go nie kocha. Bo łatwiej jest zracjonalizować: jesteś tanią dziwką, która poleciała na kasę. A że zarabiam mniej, to mnie rzuciłaś. A nie dlatego, że jestem pijakiem albo że przestałem być dla ciebie atrakcyjny jako facet.
Śmieszne! "Ty oszukiwałaś", ale z drugiej strony: wracaj do mnie! To jak moi pacjenci, którzy przez pierwszą połowę sesji skarżą się, jaką ona była straszną dziwką, a przez drugą połowę płaczą, jak bardzo za nią tęsknią. Generalnie: trudno jest mężczyznom uznać żałobę po stracie. I kobiety, i związku.
Klata: - "Do nieba znam schody" to nawiązanie do Led Zeppelin. Dobre.
Rusinek: - Aluzja do "Stairway to heaven". Zaś "On jest bogaty" to aluzja do fiskusa. Mógłby się zainteresować tym człowiekiem.
Klata: - "On jest bogaty, a nie ma na kwiaty" - kapitalne. Najlepszy one-liner z dotychczasowych. Mówi wszystko o polskich mężczyznach, obnaża ich, niestety. No bo jak ich bogactwo się objawia? Ono jest bogactwem wsobnym.
Rusinek: - Najpierw ją skusił, a teraz na nią nie łoży. A podmiot liryczny by łożył. A "stać mnie na wszystko, co lubisz" to jest piękna fraza. Na początek znajomości na przykład. Ale czy "On jest bogaty, a nie ma na kwiaty" już nie funkcjonuje jako powiedzenie?
- Powinno! - kwituje Klata. - Jeśli nie, trzeba je wylansować.
Idealna
Pozdał: - Mam wrażenie, że w disco polo jest jak w filmach porno. Kobieta lubi seks, przemoc, marzy o seksie analnym. A jak są pokazywani mężczyźni? My zawsze mamy ochotę na seks. Mój pies ma rodowód, jest rozpłodowcem, suczki przyjeżdżają do niego z Czech i z Niemiec. I on, niezależnie od tego, jaki ma nastrój, czy jest 35 stopni, czy jest minus 12, jak pojawi się suczka w cieczce, to zaliczy każdą. Ale ja nie! Bo ja poza tym, że mam biologię, mam też swoją emocjonalność, swój gust, mam złe dni, kondycję fizyczną, pracę, która mnie pochłania. Mówi się, że facet co kilka sekund myśli o seksie. No to ja chyba zapominam! I moi pacjenci też.
A disco polo cały czas utrzymuje te stereotypy. Mam nadzieję, że te teksty to ostatnie tchnienie patriarchatu. To, że redukował kobietę, wiemy. Ale nie dostrzegaliśmy tego, że redukuje też mężczyznę.
- A gdyby disco polo poszło w dobrym kierunku, to jaki byłby tekst na poziomie? - pytam.
- Te pierwsze analizowane piosenki nie są złe. Podoba mi się, że faceci mówią o swojej uczuciowości. Tylko warunek jest taki, żeby nie musieli być pijani.
Wyciągam wnioski. Próbuję napisać idealny szlagier:
Kochana, powiedz mi: czego
naprawdę chcesz?
A ja opowiem tobie, co radość
sprawia mnie.
Kochana, chodź tu do mnie i mocno
przytul się,
Trwał będę zawsze przy tobie,
nawet gdy będzie źle.
Oł je, oł je.
O radę proszę Eustachego Rylskiego, pisarza.
- No marna jest ta poezja - kwituje. - Te piosenki, które mi pani pokazała. Ale mnie to nie oburza. Czasami człowiek potrzebuje czegoś bardzo łatwego. Ja nie wykluczam, że wśród ludzi, którzy słuchają disco polo, są też wielbiciele Chopina czy Mozarta. Słuchać warto każdej muzyki, tak jak oglądać różne obrazy, chodzić na różne filmy.
To jest jak chwila oddechu. Tak jak ze słońca mamy ochotę przejść na chwilę w cień. Tak jak nawet wielkich smakoszy czasami bierze chętka na golonkę i kartofle ze skwarkami. Natomiast niedobrze jest, jeśli naszą stałą dietą jest golonka. Ale równie niedobrze, gdy są nią wyłącznie ostrygi.
No comments:
Post a Comment
Note: only a member of this blog may post a comment.