Jeden dzien z roku, mozna poswiecic na Edynburg. Edynburg w trakcie festiwalu. Milion przedstawien. Tysiace ludzi. Tysiace wydarzen i tysiace wszedzie. Ludzie. Ludzie. Szalenstwo. Korki. Uff
Najlepsze wydarzenie. Spontaniczny taniec uliczny.
Przy knajpce brazylijskiej.
Coz. Trzy razy w Hiszpanii. Nie stac na flamenco. Takie czasy gdy skromna wersja przybywa do ciebie. Grzech nie pojsc. Ole
Uliczni grajkowie, ulicznice, dzieciaki zarabiajace na rozdawaniu ulotek
Zagubione gdzies dziecko cieszace sie z baniek mydlanych
Spotkac mozna tez Marie Slodowska- Curie
Bardzo Fajny Gigant na Book Festival
Niby Moulin Rouge
Najsmutniejszy akcent. Wycieczka do ZOO. Marsz pingwinow uznaje za najlepszy wystep jaki mogli zgotowac pracownicy ogrodu zoologicznego
Remonty. Wszystko przeplacone. Dodatkowe pieniadze za parking, pandy, ktore nie wychodzily.
Hippo tylko sie usmiechal. Smutek, zal, rozczarowanie
Baloniki mozna spotkac takze w lesie. Wycieczka rocznicowa. Obfitowala w spacer 10 km!
Mialy byc grzyby... i bylo w pizd. Happy calkowicie!
Powrot do Ediego a tam najmniejsze kino swiata i chlopcy jak z zurnala w barze.
3 dni latania, tam i z powrotem
No comments:
Post a Comment
Note: only a member of this blog may post a comment.