Monday, 29 September 2014

jedzenie i picie w takiej rzeczy pospolitej

Oj tam, oj tam, ze obzartuch! Hmm ciekawscy moi to nie grzech podezrec dobrych rzeczy. Czasem i u rodziny a czasem w knajpach. Szczegolnie tych z pogranicza robaczkow. Ponizej zestawienie polszczyzny w smakach. 

Co to jest, ze bedac w spoko koko kraju mozna zrryc i jest dobrze? Tak to galart z..butelki. Malo tego przy talerzu Instytucji Zony stal jakze nieomylny w tej sytuacji ocet. I co z tego rzeknie ktos? Fakt jest jeden. Instytucja Zony octu nie nawidzi a tu stal sobie wygodnie i jakos Instytucyjne nozdrza nie razil. Byc moze obrazek ponizej zapach zabijal lub salatka z pomidorow malinowek wszystko wchlaniala? To pytanie mozna jedynie rozwiazywac poprzez udzial w seansie terapeutycznym na jakiejs fajnej kozetke.


a to juz prezencik na przywitanie sie z tescmi)
Joanna Bator opisuje w Rekinie z parku Yoyogi zjawisko w spoko koko kraju zwane zageszczeniem suszarni w Warszawie. Ja pozwole sobie na jeszcze wiecej. Suszarnie w calek Polsce. Tylko, ze faktycznie w ostatnim czasie we Wroclawiu suszarnie powstaja jak grzyby po deszczu i azjaci wszyscy rzucili sie na podniebienia spoko koko krajan. 
Bator pisze opierajac sie o Jiro sni o sushi, ze sushi to zycie. To pory roku, swiezosc i praktyka. Wszystko swieze i sushi to tylko ryba tyle, ze swieza. Prostota i jeden kolor potrawy i naczyn. Bez dodatkow- zadnych. Tylko  ryba i walek ryzu. To co ja i Bator otrzymalam to zwyczajna namiastka ale ja to zjadlam a Bator miala rolki z majonezem i posypana pietruszka. Blehh.
Kiedys juz rozwodzilam sie nad Jiro. To mistrz sushi, ktory jest tak upierdliwy, ze samo krojenie ryby a raczej nauka trwa 5 lat. Samo mycie ryzu i gotowanie trwa dwa lata. Nie mowiac juz o smazeniu omleta. Ceny to niestety 1000 zlotyh polskich na nasze i trzy miesiace czekania na stolik w Jiro Ono w lokalu pod nazwa Sukiyabashi w Tokio.  Jiro robi sushi juz 40 lat i dazy do perfekcji. Pokora i upor to jego dewiza. 
A biednych samurajow nie stac bylo na wytwornosc ale musieli, bo tego wymagal honor i co najwazniejsze sushi robi zawsze mezczyzna. I tego spodziewalam sie po szajnochy 11, czyli wspomnianej KOI restaurant. Ryby pochodza z Hamburga i Amsterdamu. A smak i prostota plus potrawy z kory jadalnej? Tego juz za wiele. Zreszta zobaczcie sami dlaczego to kocham. 
http://szajnochy11.pl/

a to juz inna chinska knajpa i tylko smak taki sobie

Serdeczna przyjaciolka Instytucji Zony zabrala nas na roboczy lunch. Z szerokim gestem. Oczywiscie nie byla to suszarnia KOI (jak zawsze na Szajnochy 11. znajduje sie siedziba glowna i restauracja. na krzykach we Wroclawiu znajduje sie maly oddzial i tam tylko serwowane jest sushi). Kochani jak zawsze rozplywam sie nad jakoscia KOI mowie uczciwie, ze kto tam raz zje nie bedzie w zyciu niczego innego chcial. Zaden tam sex, zaden tam alkohol, zaden tam smyranie po glowce. KOI i tyle. Do rzeczy Koi bylo ale pozniej. Na lunch udalysmy sie do knajpy na rynku. Sute tace, sute zarcie, niezgorsze i na wynos wszystko. Oczywiscie wlascicielka to nie Japonka ale stara Chinka, ktora na swoj widok tak trzesla lokalem, ze wszystkie kelnerki uciekaly w poplochu) Na koniec oczywiscie spiewna polszczyzna dorzucila- Do widzenjjjaaa. Podkrecajac uroczo njjjja)


Fortunka zawsze lezala cioci na sercu. Teraz dorobila sie ciocia, wegierkowego, czarnego, wisniowego nie liczac oczywiscie tych pszenicznych i jasnych Tyskich bez ktorych juz zyc nie mozna. Nie wspomne jeszcze o sprytach i wodkach roznego rodzaju. Prawda jest jedna. Gdy wspomne, ze moglam wychlac flaszke plus zjesc i rano czulam sie cudnie a tu na miejscu po drinku zaczyna juz swiat mi wariowac to znaczy jedno albo tu cos jest nie tak albo tam ....inna technologia czy jak? Nie umiem tego zdefiniowac?


http://www.gastronauci.pl/en/18539-warzelnia-piwa-bydgoszcz

Kiedys juz pisalam przy poscie z piwem i Bydgoszcza. To lokal na ulicy Poznanskiej. Knajpa swietna, wyborne piwo ale niestety obsluga fatalna. Tak tez i we wpisach na gastronautach widac wyraznie. Wiec piwo miodowe, gryczane i jasne natomiast do jedzenia wziela ciocia chleb plus smalce. Mialy byc roznorodne i one byly tylko ze zamiast jakiej tam sliwki byla taka se mamalyga. Ale nie narzekajmy, bylo ok! Glodnam wiec nie krece nosem.
Najlepsza byla obsluga.
Po wypiciu jednego piwka a mowie moze cos zjemy. Nie widze karty. Udaje sie do bufetu. Pytam- Od kelnerki dostaje odpowiedz. - a na stoliku nie ma? Namyslilismy sie co by tu zjesc. Ide ponownie do bufetu. Pytam czy moge zamowic jedzenie?
Pada odpowiedz po chwili- kelnerka musiala cos pilnie pogrzebac na smartfonie i pada odpowiedz - No!
Juz nie dochodzilam czy to No to tak czy No to nie?
Zaraz na pomoc przybiegl drugi kelner i podal stosowna karte.
Po zamowienie i zjedzeniu. Czekamy na drugie piwo i juz z gory prosze o rachunek bo boje sie, ze kelnerka zginie ponownie lub powie NO- Uff placimy, No to bedzie tyle i tyle- ale czy zaplacilismy za tamto- tak ja juz naliczylam- Uff napiwek wziela sobie sama!
To byl taki (mily) No przerywnik w podrozy po spoko koko kraju.


Piwa przerozna, przerozniste. Teraz sie ciesze, ze to nie Ciechan)))
Po kolei jakiez bylo zaskoczenie, ze te baczki to z Kokanina)))) A ta reszta metna, kolorowa i po prostu pyszna. Co by nie zjesc i nie wypic jest pysznie!
A com chlala i widziala to moje)

No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.