Monday, 11 May 2015

osada Stoer i latarnia morska


Mala wioska na koncu swiata. Tak mozna okreslic osade Stoer. Polwysep na polnoc od Clatchtoll. Droga B869, przy wybrzezu Lochinver a na wschod od Kylesku.
Dwa najwazniejsze budynki w Stoer to kosciol. Potem szkola i budynek z 1829 roku zwany jako Stoer House. 
Budynek kosciola zostal porzucony. Niszczeje, czyniac zen istny temat do malarzy. Obok kosciola znajduje sie cmentarz, na ktorym ochoczo pasa sie owce. Kosciol jak i cmentarz zaczely tracic na popularnosci w koncu XIX wieku. wtedy to znaczna polulacja ze Stoer osiedlila sie w Nowej Zelandii. Plyty na cmentarzu sa jeszcze swieze. Najmlodsza, ktora zbadalam pochodzila z 1932 roku. Podaje sie takze, ze kosciol stal sie zbyt maly dla rosnacej populacji. Moze to i prawda, byla kiedys. Jak sadze z tych kilku chalup na krzyz watpie by walily tam tlumy.
W dole widzimy piaszczysta plaze i blekitne morze. Zatoka przyciaga geologow ze wzgledu na prekambryjskie skaly. 
Smieszna ta historia, ktora tu przywolam ale prawdziwa. Wieje wiatr jak cholera. Nawet w sloncu podwiewa falbanki. Urwiska, zero cywilizacji i natura godna trapera z lisia czapka. I jak juz kiedys pisalam, nie nalezy sie wychylac zza kifu ani w ogole podchodzic do krawedzi. Drogi to juz niezle safari. Zwazywszy na klimat, stan drog, waskosci i bliskosci a to glupich kierowcow a to natury a to wedrujacych stad, owiec, krow i ptactwa. Do tego gromady jelenii, ktore tak jakby wiedzialy kiedy uciec gdy przeslona  w aparacie juz ustawiona. 
 Historia wydarzyla sie w 2010 roku. 54 - letnia Kay Ure mieszkająca z mężem na północnym wybrzeżu Szkocji pojechała w święta do oddalonego o 70 kilometrów miasta kupić indyka. Zanim zdążyła wrócić, drogi całkowicie zasypał śnieg i nie mogła pokonać ostatnich 17 kilometrów do domu. Dopiero teraz, po miesiącu, lepsza pogoda pozwoliła jej na ponowne spotkanie z mężem - donosi BBC.
Małżeństwo mieszka razem w miejscowości Cape Wrath na szkockim wybrzeżu, dokładnie nad samym morzem. Sklep spożywczy, w którym pani domu mogła dostać indyka, jest w mieście Inverness, oddalonym o przeszło 70 kilometrów na południe.

57-letni pan Ure znalazł pracę w latarni morskiej i osiedlili się razem na całkowitym odludziu lata temu. Feralnego wieczoru 23 grudnia odwiózł swoją żonę do Durness, skąd promem popłynęła na przystanek autobusu, którym dojechała do Inverness. Jednak gdy wracała droga z Durness do latarni morskiej była kompletnie zasypana i musiała zatrzymać się u przyjaciela, w jego przyczepie kempingowej.

- Wprowadzając się tu wiedzieliśmy o ciężkich warunkach i byliśmy na to przygotowani - zapewnia pan Ure. Po miesięcznej absencji żony zapewnił dziennikarzy BBC, że ucieszył się z jej powrotu.

- Było miło móc ją znów zobaczyć i ucieszyłem się, że jest w domu. Mamy dziś spóźnioną świąteczną kolację - powiedział wczoraj, 18 stycznia.









No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.