Magiczne krajobrazy, muzyka, ba imiona nawet (o jedzeniu nie wspomne czy kryminalach) tworza cos niepowtarzalnego. Nawet gdy kino dosc przecietne.
Wczoraj Czarny Lod, Musta jaa, zapodalysmy sobie. Romans, kryminal i dramat w jednym. Niewierny maz, rzesza kochanek i zona, która chce sie zemscic ale czy na pewno udaje sie jej to? Wiadomo na pewno klimat i oczywiscie zima w tle jest. Co do tla- kochani Apocaliptica gra. Jeszcze czegos chcecie? Bo ja nie. Ten zespol. Zlepek wiolin, kontrabasow i rzerzenia swietny jest nawet w scenie dyskotekowej. Wiadomo o dziwnych przyzwyczajeniach Finow do dosc niekowencjonalnego sposobu zycia. Ale jakze ciekawego i fascynujacego. Film krecony byl w Helsinkach oraz w Otaniemi, dzielnicy miasta Espoo w Finlandii. Sentyment mam nawet do tych imion Iikka, Tuuli, Joonas, Vaino,Netta nie mowiac juz jak podziwiam jazde po lodzie zwlaszcza rowerem.
http://zalukaj.tv/zalukaj-film/18722/czarny_lod_musta_j_2007_.html
Behind The Candelabra
http://zalukaj.tv/zalukaj-film/18747/behind_the_candelabra_2013_.html
Film zakazany. Od razu trafil do telewizornii HBO. Kina odmowily wyswietlan. Na pewno kilka krajow obraz nie wpusci na swe tereny. Zostalo piractwo. Kochani piractwo doskonale. Rezyser Steven Soderbergh zegna sie z widzem kinowym, zostaje w telewizji. Michael Douglas prawie 70, gra tu role zycia. Czekam na Oscara. Przepych, zloto ocieka o ekran. Zamaszystosc, szalenstwo, wielkie gale, rozpusta, talent. To sie ceni i w Liberace i w Douglasie. Matt Damon stracil tu dziewictwo, doslownie. sceny lozkowe nie raza. Nie wiem o co tyle krzyku. Raptem 3 momenty. Mat Damon olsniewa, zloty chlopiec do wykorzystania. Na poczatku prostacki pod wplywem Liberace dostaje oglady. Ale przez dragi traci wszystko. Aktorzy takiej rangi moga sobie na to pozwolic. Nic im nie grozi. Zwiazek Liberace ze Scottem jest urzekajacy. Milosc i opieka nad soba. Czasem i podlosc ale ostatnie lata co jest faktem przezyli razem az do feralnej zdrady i do ciagania sie po sadach. O testament, zabezpieczenia itepe. Liberace do konca cierpial na manie wielkosci. Nie chcial rozglosu, ze jest gejem. Dlatego chcial usynowic kochanka. Innym razem mial obsesje nad swym wygladem, kazal zazywac srodki na odchudzanie i zmienic twarz poprzez operacje plastyczna. Bogactwo lat 70 i 80 siega zenitu. Kicz wszedzie. Uwielbienie starych fanek. Bajeczka Liberace o tym, ze niespotkal w swym zyciu jeszcze kobiety by ja pokochal. Banal, kicz, hameryka. Tylko ta paskudna choroba AIDS, ktora zabrala krotko przed smiercia Liberace- Rocka Hudsona a potem wielka dive Freddiego nie daje za wygrana.
Ciekawosta lekarza dr. Startza nie poznalam a to Rob Lowe. Genialnie zagral, chyle czola. Chyba jeszcze wiecej dla lekarzy plastykow.
Przed Madonna, Eltonem Johnem, Lady Gaga byl on...Wladziu Valentino Liberace. Tak tak wielki Polak. Tylko dlaczego tak w spoko koko kraju milcza i sie nie przyznaja, ze gwiazda swiatowego formatu to syn Polki Franciszki Zuchowskiej i Wlocha Salvatore Sama Liberace.
artykul pochodzi z:
http://natemat.pl/53473,liberace-polak-ekscentryk-ikona-gejow-hbo-pokaze-film-o-legendzie-amerykanskiej-estrady
Wszedł
na scenę w pelerynie z norweskich lisów. Ciągnął się za nim
długi na dwa metry, futrzany tren - Na świecie są tylko dwa takie
płaszcze. Oba należą do mnie - rzucił z niewinnym uśmiechem w
kierunku widowni. Zahipnotyzowana publiczność przez ponad dwie
godziny obserwowała spektakl, w którym swoje role grały
zmieniające się jak w kalejdoskopie kostiumy, świece migoczące ze
szklanego fortepianu i płynąca z niego sentymentalna muzyka.
W samym środku tego kapiącego kiczem przedstawienia stał on,
bożyszcze publiczności.
Kobiety
po pięćdziesiątce wzdychały na każdy jego gest czy filuterne
spojrzenie. Przy dźwiękach kolejnych piosenek z widowni co rusz
dobiegało rzewne "och" i "ach". "Spędziłem
z wami wspaniały czas. Aż wstyd mi brać za to pieniądze" -
oświadczył na koniec spektaklu. "Nie martwcie się. I tak je
wezmę"- dodał z niewinnym, acz triumfalnym uśmiechem. Nikt z
jego widzów nie poczuł się tym komentarzem urażony. Przez cały
spektakl wręcz jedli mu z ręki. Wszyscy obserwowali te kostiumowe
party z nieskrywanym zachwytem nad jego przesadą, blichtrem i całą
gamą sentymentalnych wzruszeń. - To było dziwne, dzikie i
wspaniałe przeżycie - tak swoje spotkanie z Liberace wspomina Mike
Walsh. Wspomnienia z koncertu gwiazdy Las Vegas opisał na blogu
"Mouth Wash".
Koncert
w Las Vegas był jednym z ostatnich występów gwiazdora tuż przed
jego śmiercią. Dobiegający siedemdziesiątki Liberace miał za
sobą kilka dekad scenicznej kariery, która dała mu sławę,
uwielbienie widowni i liczoną w milionach fortunę. Pod koniec lat
70. trafił do księgi Guinnessa jako najlepiej opłacany artysta na
świecie. Idol kobiet w dojrzałym wieku, ikona gejów i symbol
amerykańskiej popkultury w jej najbardziej tandetnym wydaniu.
Liberace
urodził się w 1919 r w małym miasteczku w stanie Wisconsin. Po
włoskim ojcu odziedziczył nazwisko i talent muzyczny. Pochodząca z
Polski matka dała mu na imię Władzio i zaszczepiła miłość do
kraju swoich przodków. Liberace w trakcie całej swojej kariery z
dumą podkreślał polskie pochodzenie. Jako mały chłopiec chciał
pójść w ślady Ignacego Paderewskiego. Wielkiego polskiego
pianistę poznał osobiście na koncercie w Milwaukee.
Po latach wspominał to spotkanie jako jedno z najważniejszych wydarzeń w jego życiu. - Byłem wręcz oszołomiony radością z tego spotkania. Marzyłem, żeby pójść w ślady wielkiego wirtuoza. Dlatego zabrałem się do moich lekcji gry na pianinie z pasją, jakiej do tej pory nie znałem - mówił. Lekcje muzyki były całym jego życiem. Nieśmiały chłopiec, do tego cierpiący na problemy z wymową unikał swoich rówieśników. Często był przez nich upokarzany i wyśmiewany. Dlatego całe dnie spędzał w domu, ćwicząc grę na pianinie. Pochodził z ubogiej rodziny, dlatego już we wczesnym wieku zaczął pracować jako pianista w lokalnych teatrzykach, kabaretach i klubach ze striptizem. Stamtąd wzięła się jego fascynacja kolorowymi kostiumami i rewiowym anturażem.
Nieśmiały chłopak czaruje publikę
Nieśmiały w dzieciństwie chłopak odkrył też w sobie naturę showmana. Strach przed ludźmi i publicznymi występami przełamywał przed dużą publicznością. Widzów zdobywał sobie uśmiechem i urokiem osobistym. Uświadomił sobie, że na scenie potrafi być czarujący i uwodzicielski. Ta cecha była jego artystycznym znakiem firmowym. Występy Liberace to był nie tylko koncert i pokaz coraz to bardziej wymyślnych kostiumów, a przede wszystkim flirt gwiazdy z zauroczoną nim publicznością. Swoją karierę rozpoczął w latach 40. w Nowym Jorku. Wkrótce przeniósł się jednak do Las Vegas i z tym miastem związał swoje życie. Występował tam w kasynach, kabaretach i wielkich salach koncertowych. Dla amerykańskiej stolicy hazardu był takim samym symbolem jak neony i luksusowe hotele. Do tego miejsca pasował idealnie. Tak samo jak całe Las Vegas uwielbiał kicz, blichtr i niczym niepohamowany luksus. Każdego roku za swoje występy zarabiał miliony dolarów, dlatego mógł sobie pozwolić na luksusowe życie i spełnianie najbardziej wyszukanych zachcianek. Pieniądze wydawał na rezydencje, luksusowe samochody, bizantyjskich rozmiarów biżuterię i fantazyjne kostiumy.
W latach 50. dorobił się nawet własnego show w telewizji. Odtąd jego popularność stała się fenomenem na skalę całego kraju. Liberace śpiewał piosenki, opowiadał żarty, prowadził kabaretowe dialogi ze swoim bratem Georgem, który był szefem orkiestry akompaniującej artyście. W każdym programie opowiadał też z uwielbieniem o swojej matce Frances, czym kupił sobie miłość kobiecej widowni, zwłaszcza tej po pięćdziesiątce. Jego występy w nowojorskich salach Carnegie Hall czy Madison Square Garden zawsze przyciągały komplet publiczności. Za cotygodniowy występ w hotelu Riviera w Las Vegas dostawał 50 tys. dolarów, co w latach 50. dało mu status najlepiej opłacanego człowieka w tym mieście.
Kicz, który kochały miliony
Liberace dorobił się aż 200 fanklubów. Co tydzień odbierał 7 tys. listów od fanów i tygodniowo dostawał co najmniej 12 propozycji matrymonialnych. 14 lutego na jego adres przychodziło ponad 25 tys. kartek walentynkowych. Liberace koncertował, występował w telewizji, a po pracy relaksował się w basenie w kształcie fortepianu.
Jego repertuar składał się z amerykańskich standardów, piosenek z filmów, jazzowych i klasycznych kompozycji, którym muzyk dodawał własnego charakteru. - Pousuwałem z tych utworów nudne fragmenty. Zostawiłem tylko tyle nut, ile publiczność jest w stanie znieść - tłumaczył. Liberace nigdy nie był ulubieńcem krytyki. Jeden z dziennikarzy nazwał jego występ "największym, sentymentalnym rzygiem, jaki kiedykolwiek słyszał". Artysta nie przejmował się zbytnio krytycznymi opiniami, a nieprzychylną opinię skwitował dosadnie: "Przeczytałem ją, a potem płakałem całą drogę do banku". Przy okazji złośliwego dziennikarza pozwał do sądu za pomówienie. Występy spod znaku Liberace przez lata uchodziły za synonim kiczu, przesady i posuniętej do granic ekstrawagancji. Artysta pojawiał się na scenie w futrach i garniturach wyszywanych cekinami. W trakcie całego występu przebierał się kilkanaście razy, a na scenę z tryskająca fontanną wjeżdżał luksusowym samochodem. Kochały się w nim rzesze kobiet, chociaż jego wizerunek wskazywałby na homoseksualne skłonności. Sam zainteresowany oficjalnie zaprzeczał doniesieniom o swojej orientacji homoseksualnej. W 1957 roku pomimo rozpaczy fanek ogłosił nawet zaręczyny z jedną z tancerek swojej rewii. Do ślubu nigdy nie doszło, jednak piosenkarz w obawie o utratę swoich wielbicielek konsekwentnie zaprzeczał plotkom o homoseksualizmie. Wszystkie tabloidy, które sugerowały jego skłonności, były przez prawników artysty z miejsca pozywane do sądu. Tak naprawdę większosc homoseksualnego życia upłynęła mu na kolejnych romansach z młodymi mężczyznami. Z jednym z nich związał się na dłużej. 17-letni Scott Thorson był szoferem artysty. Liberace nie tylko romansował z młodym chłopakiem, ale i otoczył go prawdziwie ojcowską opieką. Chciał go nawet adoptować, jednak związek skończył się po pięciu latach w mało przyjemnych okolicznościach. 22-letni wówczas Thorson pozwał swojego byłego mentora do sądu i zarzucił niewierność i złamanie danych wcześniej obietnic. Rekordowe odszkodowanie, o jakie się ubiegał, opiewało na sumę 113 mln dolarów.
Po latach wspominał to spotkanie jako jedno z najważniejszych wydarzeń w jego życiu. - Byłem wręcz oszołomiony radością z tego spotkania. Marzyłem, żeby pójść w ślady wielkiego wirtuoza. Dlatego zabrałem się do moich lekcji gry na pianinie z pasją, jakiej do tej pory nie znałem - mówił. Lekcje muzyki były całym jego życiem. Nieśmiały chłopiec, do tego cierpiący na problemy z wymową unikał swoich rówieśników. Często był przez nich upokarzany i wyśmiewany. Dlatego całe dnie spędzał w domu, ćwicząc grę na pianinie. Pochodził z ubogiej rodziny, dlatego już we wczesnym wieku zaczął pracować jako pianista w lokalnych teatrzykach, kabaretach i klubach ze striptizem. Stamtąd wzięła się jego fascynacja kolorowymi kostiumami i rewiowym anturażem.
Nieśmiały chłopak czaruje publikę
Nieśmiały w dzieciństwie chłopak odkrył też w sobie naturę showmana. Strach przed ludźmi i publicznymi występami przełamywał przed dużą publicznością. Widzów zdobywał sobie uśmiechem i urokiem osobistym. Uświadomił sobie, że na scenie potrafi być czarujący i uwodzicielski. Ta cecha była jego artystycznym znakiem firmowym. Występy Liberace to był nie tylko koncert i pokaz coraz to bardziej wymyślnych kostiumów, a przede wszystkim flirt gwiazdy z zauroczoną nim publicznością. Swoją karierę rozpoczął w latach 40. w Nowym Jorku. Wkrótce przeniósł się jednak do Las Vegas i z tym miastem związał swoje życie. Występował tam w kasynach, kabaretach i wielkich salach koncertowych. Dla amerykańskiej stolicy hazardu był takim samym symbolem jak neony i luksusowe hotele. Do tego miejsca pasował idealnie. Tak samo jak całe Las Vegas uwielbiał kicz, blichtr i niczym niepohamowany luksus. Każdego roku za swoje występy zarabiał miliony dolarów, dlatego mógł sobie pozwolić na luksusowe życie i spełnianie najbardziej wyszukanych zachcianek. Pieniądze wydawał na rezydencje, luksusowe samochody, bizantyjskich rozmiarów biżuterię i fantazyjne kostiumy.
W latach 50. dorobił się nawet własnego show w telewizji. Odtąd jego popularność stała się fenomenem na skalę całego kraju. Liberace śpiewał piosenki, opowiadał żarty, prowadził kabaretowe dialogi ze swoim bratem Georgem, który był szefem orkiestry akompaniującej artyście. W każdym programie opowiadał też z uwielbieniem o swojej matce Frances, czym kupił sobie miłość kobiecej widowni, zwłaszcza tej po pięćdziesiątce. Jego występy w nowojorskich salach Carnegie Hall czy Madison Square Garden zawsze przyciągały komplet publiczności. Za cotygodniowy występ w hotelu Riviera w Las Vegas dostawał 50 tys. dolarów, co w latach 50. dało mu status najlepiej opłacanego człowieka w tym mieście.
Kicz, który kochały miliony
Liberace dorobił się aż 200 fanklubów. Co tydzień odbierał 7 tys. listów od fanów i tygodniowo dostawał co najmniej 12 propozycji matrymonialnych. 14 lutego na jego adres przychodziło ponad 25 tys. kartek walentynkowych. Liberace koncertował, występował w telewizji, a po pracy relaksował się w basenie w kształcie fortepianu.
Jego repertuar składał się z amerykańskich standardów, piosenek z filmów, jazzowych i klasycznych kompozycji, którym muzyk dodawał własnego charakteru. - Pousuwałem z tych utworów nudne fragmenty. Zostawiłem tylko tyle nut, ile publiczność jest w stanie znieść - tłumaczył. Liberace nigdy nie był ulubieńcem krytyki. Jeden z dziennikarzy nazwał jego występ "największym, sentymentalnym rzygiem, jaki kiedykolwiek słyszał". Artysta nie przejmował się zbytnio krytycznymi opiniami, a nieprzychylną opinię skwitował dosadnie: "Przeczytałem ją, a potem płakałem całą drogę do banku". Przy okazji złośliwego dziennikarza pozwał do sądu za pomówienie. Występy spod znaku Liberace przez lata uchodziły za synonim kiczu, przesady i posuniętej do granic ekstrawagancji. Artysta pojawiał się na scenie w futrach i garniturach wyszywanych cekinami. W trakcie całego występu przebierał się kilkanaście razy, a na scenę z tryskająca fontanną wjeżdżał luksusowym samochodem. Kochały się w nim rzesze kobiet, chociaż jego wizerunek wskazywałby na homoseksualne skłonności. Sam zainteresowany oficjalnie zaprzeczał doniesieniom o swojej orientacji homoseksualnej. W 1957 roku pomimo rozpaczy fanek ogłosił nawet zaręczyny z jedną z tancerek swojej rewii. Do ślubu nigdy nie doszło, jednak piosenkarz w obawie o utratę swoich wielbicielek konsekwentnie zaprzeczał plotkom o homoseksualizmie. Wszystkie tabloidy, które sugerowały jego skłonności, były przez prawników artysty z miejsca pozywane do sądu. Tak naprawdę większosc homoseksualnego życia upłynęła mu na kolejnych romansach z młodymi mężczyznami. Z jednym z nich związał się na dłużej. 17-letni Scott Thorson był szoferem artysty. Liberace nie tylko romansował z młodym chłopakiem, ale i otoczył go prawdziwie ojcowską opieką. Chciał go nawet adoptować, jednak związek skończył się po pięciu latach w mało przyjemnych okolicznościach. 22-letni wówczas Thorson pozwał swojego byłego mentora do sądu i zarzucił niewierność i złamanie danych wcześniej obietnic. Rekordowe odszkodowanie, o jakie się ubiegał, opiewało na sumę 113 mln dolarów.
Sprawa
ostatecznie zakończyła się ugodą, a porzucony kochanek z żądanej
sumy otrzymał zaledwie 95 tys. dolarów. Sprawa poważnie
nadwyrężyła wizerunek artysty i oficjalnie potwierdziła krążące
plotki o jego homoseksualizmie. Aby zaciemnić sprawę artysta
pokazywał się publicznie ze znanymi aktorkami. W 2011 r. ukochana
przez Amerykanów aktorka komediowa Betty White powiedziała, że
przez pewien czas grała rolę "narzeczonej" Liberace i
służyła jako zasłona dymna dla jego
Jeden ze swoich ostatnich występów w karierze piosenkarz dał w 1986 r. przed widownią nowojorskiego Radio City Music Hall. Wkrótce potem pojawiła się informacja o ciężkiej chorobie, na jaką cierpi artysta. Rok później Liberace zmarł na zapalenie płuc. Choroba była jednak wynikiem komplikacji w chorobie AIDS. Współpracownicy artysty do końca ukrywali prawdziwą przyczynę jego zgonu i próbowali zmusić koronera do utajenia wyników sekcji zwłok. W 1988 r. ukazała się książka "Za kandelabrem. Moje życie z Liberace". Jej autorem był Scott Thorson, życiowy partner artysty, który wcześniej walczył z nim w sądzie. Twierdzi w niej, że tuż przed śmiercią Liberace pogodził się ze swoim kochankiem, a on sam czuwał przy nim do jego ostatnich dni.
W oparciu o wspomnienia Thorsona powstał scenariusz filmu dla HBO. Obraz, w którym w rolę pary kochanków wcielili się Michael Douglas i Matt Damon ma mieć swoją premierę w maju. Przy jego powstawaniu nie obyło się bez komplikacji. Okazało się, że liberalne Hollywood, które tak bardzo dba o prawa mniejszości seksualnych nie było zainteresowane finansowaniem takiego filmu. Reżyser filmu Steven Soderbergh w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Guardian" przyznał, że producenci, z którymi rozmawiał twierdzili, że film jest "zbyt gejowski". - Takie stwierdzenia padały wiele lat po premierze "Tajemnicy Brokeback Mountain" - powiedział.
Ostatecznie udało się dokończyć realizację filmu. Michael Douglas przyznał, że nad udziałem w projekcie myślał od wielu lat. Taka propozycja ze strony reżysera padła zresztą, kiedy obaj artyści pracowali nad filmem "Traffic" z 2000 r. Sam aktor, o rok starszy niż Liberace twierdzi, że był podekscytowany swoją rolą. - Nigdy w swojej karierze tyle razy się nie przebierałem i nie nosiłem tak fantazyjnych kostiumów - powiedział dziennikowi 'Daily Mail".
Zapewnia też, że sama postać jego bohatera była dla niego niezwykle fascynująca. - Nie miałem zamiaru przedstawiać karykatury mojego bohatera. Potraktowałem moją rolę niezwykle serio - powiedział aktor, cytowany przez serwis "Hollywood Reporter". Matt Damon grający jego życiowego partnera dodał, że obaj starali się zachować powagę i nie żartować ze swoich postaci. - To byli jednak żywi ludzie i ich życie. Dlatego chcieliśmy potraktować ich jak najbardziej na poważnie - dodał Damon.
Jeden ze swoich ostatnich występów w karierze piosenkarz dał w 1986 r. przed widownią nowojorskiego Radio City Music Hall. Wkrótce potem pojawiła się informacja o ciężkiej chorobie, na jaką cierpi artysta. Rok później Liberace zmarł na zapalenie płuc. Choroba była jednak wynikiem komplikacji w chorobie AIDS. Współpracownicy artysty do końca ukrywali prawdziwą przyczynę jego zgonu i próbowali zmusić koronera do utajenia wyników sekcji zwłok. W 1988 r. ukazała się książka "Za kandelabrem. Moje życie z Liberace". Jej autorem był Scott Thorson, życiowy partner artysty, który wcześniej walczył z nim w sądzie. Twierdzi w niej, że tuż przed śmiercią Liberace pogodził się ze swoim kochankiem, a on sam czuwał przy nim do jego ostatnich dni.
W oparciu o wspomnienia Thorsona powstał scenariusz filmu dla HBO. Obraz, w którym w rolę pary kochanków wcielili się Michael Douglas i Matt Damon ma mieć swoją premierę w maju. Przy jego powstawaniu nie obyło się bez komplikacji. Okazało się, że liberalne Hollywood, które tak bardzo dba o prawa mniejszości seksualnych nie było zainteresowane finansowaniem takiego filmu. Reżyser filmu Steven Soderbergh w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Guardian" przyznał, że producenci, z którymi rozmawiał twierdzili, że film jest "zbyt gejowski". - Takie stwierdzenia padały wiele lat po premierze "Tajemnicy Brokeback Mountain" - powiedział.
Ostatecznie udało się dokończyć realizację filmu. Michael Douglas przyznał, że nad udziałem w projekcie myślał od wielu lat. Taka propozycja ze strony reżysera padła zresztą, kiedy obaj artyści pracowali nad filmem "Traffic" z 2000 r. Sam aktor, o rok starszy niż Liberace twierdzi, że był podekscytowany swoją rolą. - Nigdy w swojej karierze tyle razy się nie przebierałem i nie nosiłem tak fantazyjnych kostiumów - powiedział dziennikowi 'Daily Mail".
Zapewnia też, że sama postać jego bohatera była dla niego niezwykle fascynująca. - Nie miałem zamiaru przedstawiać karykatury mojego bohatera. Potraktowałem moją rolę niezwykle serio - powiedział aktor, cytowany przez serwis "Hollywood Reporter". Matt Damon grający jego życiowego partnera dodał, że obaj starali się zachować powagę i nie żartować ze swoich postaci. - To byli jednak żywi ludzie i ich życie. Dlatego chcieliśmy potraktować ich jak najbardziej na poważnie - dodał Damon.
i wez tu czlowieku nie oszalej przy takim boogie woogie! Toz to zal nie tracac nozka!